Kathy Reichs - Dzień Śmierci
Здесь есть возможность читать онлайн «Kathy Reichs - Dzień Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Dzień Śmierci
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Dzień Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dzień Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Dzień Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dzień Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Skręciłam za róg i między drzwiami a podłogą dostrzegłam cienką linię żółtego światła. Zapukałam, niepewna kogo się mam spodziewać.
Kiedy drzwi się otworzyły, szczęka opadła mi ze zdziwienia.
30
Miała czerwone oczy, cerę bladą i wymizerowaną. Trochę zesztywniała, kiedy mnie rozpoznała, ale nic nie powiedziała.
– Jak się masz, Anno?
– Dobrze. – Mrugnęła i jej grzywka drgnęła.
– Jestem doktor Brennan. Spotkałyśmy się kilka tygodni temu.
– Wiem.
– Gdy przyszłam tu po raz drugi, powiedziano mi, że jesteś chora.
– Jestem zdrowa. Przez jakiś czas mnie nie było. I tyle. Chciałam zapytać, gdzie była, ale się powstrzymałam.
– Czy jest doktor Jeannotte?
Pokręciła głową. Nie spiesząc się założyła pasmo włosów za ucho.
– Twoja matka niepokoiła się o ciebie.
Wzruszyła ramionami, wolno i prawie niezauważalnie. Nie zapytała, skąd wiem.
– Pracowałam nad pewną sprawą z twoją ciotką. Też się martwiła.
– Och. – Opuściła głowę i nie widziałam jej twarzy.
Powiedz to.
– Twoja przyjaciółka powiedziała mi, że prawdopodobnie zaangażowałaś się w coś, co cię zdezorganizowało. Przeniosła na mnie wzrok.
– Nie mam przyjaciółek. O kim pani mówi? – Jej głos był cichy i zupełnie pozbawiony emocji.
– Sandy O'Reilly. Zastępowała cię tego dnia.
– Ona chce mi odebrać tę fuchę. Po co pani tu przyszła? Dobre pytanie.
– Chciałam porozmawiać z tobą i doktor Jeannotte.
– Nie ma jej.
– A czy my mogłybyśmy porozmawiać?
– Nic pani nie może dla mnie zrobić. Moje życie to moja sprawa. Zmroziła mnie tą apatią.
– Oczywiście, że tak. Ale miałam nadzieję, że będziesz mi mogła pomóc.
Wyjrzała na korytarz, a potem spojrzała na mnie.
– Pomóc pani? Jak?
– Może napiłybyśmy się kawy?
– Nie.
– To może poszłybyśmy gdzieś?
Patrzyła na mnie dłuższą chwilę oczami bez wyrazu. Potem skinęła głową, z wieszaka na korytarzu zdjęła kurtkę i zaprowadziła mnie na dół po schodach i na dwór przez tylne drzwi. W zimnym deszczu wspięłyśmy się pod górę do centrum campusu, obeszłyśmy dookoła budynek Redpath Museum i stanęłyśmy pod jego tylnymi drzwiami. Anna wyjęła klucz z kieszeni, otworzyła drzwi i wprowadziła mnie do ciemnego korytarza. W środku powietrze lekko pachniało pleśnią i zgnilizną.
Weszłyśmy na pierwsze piętro i usiadłyśmy na długiej, drewnianej ławce, otoczone kośćmi stworzeń, które dawno już wymarły. Nad nami wisiał ogromny waleń, ofiara jakiejś plejstoceńskiej katastrofy. W świetle lamp fluorescencyjnych fruwały pyłki kurzu.
– Już nie pracuję w muzeum, ale nadal tu przychodzę, kiedy muszę nad czymś pomyśleć. – Popatrzyła na irlandzkiego łosia. – Te zwierzęta żyły miliony lat i tysiące kilometrów od siebie, a teraz zebrano je w jednym miejscu uniwersytetu, na zawsze nieruchome w czasie i miejscu. To mi się podoba.
– Taak. – Tak też można było postrzegać problem wymierania gatunków. – Stabilność to bardzo rzadka rzecz w dzisiejszym świecie.
Spojrzała na mnie dziwnie, a potem znowu na szkielety. Przyjrzałam się jej profilowi.
– Sandy mówiła o pani, ale ja jej nie słuchałam. – Mówiąc nawet na mnie nie patrzyła. – Nie jestem pewna, kim pani jest ani czego pani chce.
– Jestem znajomą twojej ciotki.
– Moja ciotka to miła osoba.
– Tak. Twoja mama myślała, że może masz kłopoty. Uśmiechnęła się lekko drwiąco. Najwyraźniej był to nieco drażliwy dla niej temat.
– Dlaczego przejmuje się pani tym, co myśli moja mama?
– Przejmowałam się tym, że siostra Julienne bardzo przeżywała twoje zniknięcie. Twoja ciotka nie wie, że to już się wcześniej zdarzało.
Oderwała wzrok od kręgosłupów i skierowała go na mnie.
– Co jeszcze pani wie o mnie? – Dotknęła włosów. Może ten chłód nieco ją ożywił. Może nie czuła tutaj obecności swojej mentorki. Wydawała się nieco żywsza niż w Birks.
– Anno, twoja ciotka błagała mnie, bym cię odnalazła. Nie chciała wtrącać się w twoje życie, ale uspokoić twoją matkę. Nie przekonałam jej.
– Skoro zrobiła pani ze mnie obiekt swoich zainteresowań, to powinna pani wiedzieć, że moja matka to wariatka. Kiedy spóźniam się dziesięć minut, dzwoni na policję.
– Policja twierdzi, że nie było cię nieco dłużej niż dziesięć minut.
Lekko zwęziła oczy.
Dobrze, Brennan. Niech się broni.
– Posłuchaj, nie mam zamiaru się wtrącać. Ale jeżeli mogłabym ci w czymkolwiek pomóc, bardzo chciałabym przynajmniej spróbować.
Czekałam na odpowiedź, ale jej nie usłyszałam.
Odwróć sprawę. Może zaskoczy.
– A może ty mogłabyś pomóc mnie. Wiesz, że pracuję z koronerem i rozwiązanie paru ostatnich przypadków sprawia nam problem. Kilka lat temu młoda kobieta, Jennifer Cannon, zniknęła z Montrealu. Jej ciało zostało znalezione w zeszłym tygodniu w Południowej Karolinie. Była studentką uniwersytetu McGill.
Wyraz jej twarzy nie zmienił się.
– Znałaś ją?
Była tak milcząca jak otaczające nas zwierzęta.
– Siedemnastego marca niejaka Carole Comptois została zamordowana i porzucona na Ile des Soeurs. Miała osiemnaście lat.
Ręka powędrowała do włosów.
– Jennifer Cannon nie była sama – ciągnęłam. Jej ręka spoczęła na kolanie, ale po chwili znowu dotknęła ucha. – Nie udało nam się zidentyfikować osoby, która została pochowana razem z nią.
Wyciągnęłam kopię komputerowego obrazu twarzy i jej podałam. Wzięła go do ręki nie patrząc mi w twarz.
Kiedy patrzyła na wydruk, kartka lekko drżała.
– Czy to jest prawdziwe?
– Rekonstrukcja twarzy to sztuka, a nie nauka. Nie można zakładać, że do końca odpowiada faktom.
– Zrobiła to pani za pomocą czaszki? – Jej głos drżał.
– Tak.
– Włosy są nie takie. – Ledwie usłyszałam jej słowa.
– Rozpoznajesz tę twarz?
– To jest Amalie Provencher.
– Znasz ją?
– Ona pracuje w centrum doradczym. – Wciąż unikała mojego wzroku.
– Kiedy ją widziałaś po raz ostatni?
– Kilka tygodni temu. Może jeszcze dawniej, nie jestem pewna. Nie było mnie.
– Jest studentką?
– Co oni jej zrobili?
Nie byłam pewna, ile mogę jej powiedzieć. Jej zmienne nastroje sprawiły, że nabrałam podejrzeń i zaczęłam się zastanawiać, czy była rozchwiana emocjonalnie, czy brała narkotyki. Nie czekała na moją odpowiedź.
– Oni ją zamordowali?
– Kto, Anno? Jacy “oni"?
Wreszcie na mnie spojrzała. Jej źrenice jaśniały nienaturalnym blaskiem.
– Sandy opowiedziała mi o waszej rozmowie. Coś niby wiedziała, ale nie tak do końca. Jest tu w campusie grupa, tylko że oni nie mają nic wspólnego z szatanem. A ja nie mam nic wspólnego z nimi. Amalie miała. Poszła pracować do centrum, bo oni jej kazali.
– To tam się spotkałyście?
Przytaknęła i potarła oczy, a palce wytarła w spodnie.
– Kiedy?
– Nie wiem. Chyba jednak trochę wcześniej. Miałam taki dołek, więc pomyślałam, że pójdę do centrum. Kiedy tam chodziłam, Amalie zawsze ze mną rozmawiała i wydawała się naprawdę przejęta. Nigdy nie mówiła o sobie i swoich problemach. Naprawdę słuchała, co jej mówiłam. Miałyśmy ze sobą wiele wspólnego i zostałyśmy przyjaciółkami.
Przypomniałam sobie słowa Reda. Rekrutujący dostają instrukcje, by dowiedzieć się jak najwięcej o potencjalnych członkach, przekonać ich, że mają ze sobą wiele wspólnego i zdobyć ich zaufanie.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Dzień Śmierci»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dzień Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Dzień Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.