Myron stał i patrzył, jak znikają w środku. Powinien się cieszyć. Aimee wróciła do domu. Cała i zdrowa.
Jednak nie był w nastroju do świętowania.
Znów pojechał na cmentarz, skąd roztaczał się widok na szkolne podwórze. Brama była otwarta. Znalazł grób Brendy i usiadł przy nim. Noc przechodziła w dzień. Słyszał szum pojazdów na autostradzie. Myślał o tym, co się stało, o tym, co powiedziała Aimee. O tym, że jest w domu, bezpieczna ze swoją rodziną, podczas gdy Brenda leży w ziemi.
Siedział tam, aż usłyszał nadjeżdżający samochód. Niemal uśmiechnął się na widok nadchodzącego Wina. Ten przez chwilę trzymał się na uboczu. Potem podszedł do nagrobka. Popatrzył na tablicę.
– Miło zapisać coś po stronie zysków, no nie? – powiedział.
– Nie jestem pewien.
– Dlaczego?
– Wciąż nie wiem, co się stało.
– Ona żyje. Jest w domu.
– Nie jestem pewien, czy to wystarczy.
Win wskazał na pomnik.
– Gdybyś mógł cofnąć czas, czy musiałbyś wiedzieć o wszystkim, co się stało? Czy nie wystarczyłoby, gdyby była żywa i w domu?
Myron zamknął oczy, usiłując wyobrazić sobie taki cud.
– Wystarczyłoby mi, gdyby była żywa i w domu.
Win uśmiechnął się.
– No widzisz. Czego więcej trzeba?
Myron wstał. Nie znał odpowiedzi na to pytanie. Wiedział tylko, że spędził już dość czasu z duchami i zmarłymi.
Policja spisała zeznania Myrona. Zadawali mu pytania. Nic mu nie mówili. Myron tej nocy spał w swoim domu w Livingston. Win został z nim. Rzadko to robił. Obaj obudzili się wcześnie. Obejrzeli wiadomości sportowe w telewizji i zjedli zimną owsiankę.
Było normalnie, dobrze, wprost cudownie.
– Myślałem o twoim związku z panią Wilder – rzekł Win.
– To nie myśl.
– Nie, nie, sądzę, że jestem ci winien przeprosiny – ciągnął Win. – Chyba źle ją oceniłem. Istotnie, jej urodę docenia się dopiero z czasem. Uważam, że ma ładniejszy tyłeczek, niż początkowo sądziłem.
– Win?
– Co?
– Nie obchodzi mnie, co o niej myślisz.
– Ależ tak, przyjacielu, obchodzi.
O ósmej rano Myron poszedł do domu Bielów. Uznał, że już powinni być na nogach. Delikatnie zapukał do drzwi. Otworzyła mu Claire. Miała na sobie płaszcz kąpielowy. Włosy w nieładzie. Wyszła na ganek i zamknęła za sobą drzwi.
– Aimee jeszcze śpi – powiedziała. – Nie wiem, jakie narkotyki podali jej porywacze, ale naprawdę była nieprzytomna.
– Może powinniście zawieźć ją do szpitala.
– Nasz znajomy David Gold… Znasz go? Jest lekarzem. Przyszedł w nocy i zbadał ją. Powiedział, że nic jej nie będzie, kiedy narkotyk przestanie działać.
Oboje stali tak przez chwilę. Potem Claire nabrała tchu i popatrzyła na ulicę. Później powiedziała:
– Myronie?
– Tak?
– Chcę, żebyś teraz zostawił tę sprawę policji.
Nic nie powiedział.
– Nie chcę, żebyś wypytywał Aimee.
W jej głosie pobrzmiewały stalowe nutki. Myron czekał, czy powie coś jeszcze.
– Erik i ja chcemy, żeby to się skończyło. W nocy wynajęliśmy adwokata.
– Dlaczego?
– Jesteśmy jej rodzicami. Wiemy, jak chronić córkę.
Co oznaczało, że Myron nie wie. Nie musiała znów wspominać o tamtej pierwszej nocy, kiedy Myron podrzucił Aimee i nie przypilnował. Jednak właśnie to chciała powiedzieć.
– Wiem, jaki jesteś, Myronie.
– Jaki jestem?
– Lubisz znać odpowiedzi.
– A ty nie?
– Chcę, żeby moja córka była zdrowa i szczęśliwa. To jest ważniejsze niż odpowiedzi.
– Nie chcesz, żeby ten, kto ją porwał, zapłacił za to?
– To pewnie był Drew Van Dyne. A on nie żyje. Zatem po co to rozgrzebywać? My tylko pragniemy, żeby Aimee zapomniała o wszystkim. Za kilka miesięcy idzie na studia.
– Wszyscy mówią o studiach tak, jakby były celem samym w sobie – zauważył Myron. – Jakby pierwszych osiemnaście lat życia się nie liczyło.
– W pewnym sensie się nie liczą.
– To bzdura, Claire. A co z jej dzieckiem? Claire cofnęła się.
– Z całym szacunkiem – i obojętnie, co sobie pomyślisz o naszych decyzjach – to nie twoja sprawa.
Myron skinął głową. Miała racją.
– Na tym kończy się twój udział w tej sprawie – powiedziała i w jej głosie znów usłyszał stalową nutą. – Dziękuję za to, co zrobiłeś. Teraz wracam do mojej córki.
I zamknęła mu drzwi przed nosem.
Tydzień później Myron siedział w restauracji Baumgarta z detektywem Lance’em Bannerem i Loren Muse z prokuratury okręgowej. Zamówił kurczaka kung pao, Banner rybę po chińsku, a Muse zapiekankę z serem.
– Zapiekanka w chińskiej restauracji? – zdziwił się Myron.
Loren Muse wzruszyła ramionami między jednym kęsem a drugim. Banner posługiwał się pałeczkami.
– Jake Wolf powołuje się na prawo do samoobrony – powiedział. – Twierdzi, że Drew Van Dyne wymierzył w niego broń. I groził mu.
– Czym mu groził?
– Van Dyne bełkotał, że Wolf skrzywdził Aimee Biel. Coś w tym rodzaju. W tym punkcie zeznania obojga są niejasne.
– Obojga?
– Także jego kluczowego świadka. Jego żony Lorraine.
– Tamtej nocy – przypomniał Myron – Lorraine powiedziała nam, że to ona nacisnęła spust.
– Podejrzewam, że tak było. Wykonaliśmy próbę na pozostałości prochu. Dłonie Jake’a Wolfa były czyste.
– A jego żony?
– Nie chciała się poddać badaniu – powiedział Banner. – Jake Wolf jej zabronił.
– Zatem chce wziąć na siebie winę?
Banner spojrzał na Loren Muse.
Powoli pokiwał głową.
– Co jest? – spytał Myron.
– Dojdziemy do tego.
– Do czego?
– Posłuchaj, Myronie, sądzą, że masz rację – rzekł Banner. – Jake Wolf próbuje wziąć na siebie winy całej rodzinki. Z jednej strony twierdzi, że działał w obronie własnej. Mamy dowody, które to potwierdzają. Van Dyne był notowany. Ponadto miał broń – zarejestrowaną na swoje nazwisko. Z drugiej strony Jake Wolf jest gotowy pójść do więzienia w zamian za uwolnienie od zarzutów jego żony i dzieciaka.
– Dzieciaka?
– Chce mieć gwarancję, że jego syn jednak pójdzie do Dartmouth. I że Randy zostanie uwolniony od wszelkich zarzutów, włącznie z jakimkolwiek udziałem w strzelaninie, skandalu z oszustwem oraz ewentualnymi związkami z Van Dyne’em i narkotykami.
– Hmm – mruknął Myron. Wszystko się zgadzało. Jake Wolf był dupkiem, ale Myron widział, jak patrzył na swojego syna, gdy ten bawił się na przyjęciu. – Wciąż próbuje uratować przyszłość Randy’ego.
– Taak.
– Uda mu się?
– Nie wiem – powiedział Banner. – Dartmouth nie podlega jurysdykcji prokuratora. Jeśli zechcą anulować swoją decyzję, mogą to zrobić i zapewne zrobią.
– Obecne działania Jake’a – zauważył Myron są niemal godne podziwu.
– Chociaż pokrętne – dodał Banner.
Myron spojrzał na Loren Muse.
– Jesteś strasznie cicha.
– Ponieważ uważam, że Banner się myli.
Banner zmarszczył brwi.
– Wcale się nie mylę.
Loren odłożyła zapiekankę i strzepnęła okruchy z palców.
– Na początek, wsadzicie do więzienia niewłaściwą osobę. Próba na obecność resztek prochu wykazała, że Jake Wolf nie zastrzelił Drew Van Dyne’a.
– Powiedział, że nosił rękawiczki. Teraz Loren Muse zmarszczyła brwi.
– Ona ma rację – powiedział Myron.
Читать дальше