– Nie wiedziałam, do kogo się zwrócić. Ken często o tobie mówił, naprawdę.
– Był cholernie dobrym agentem i zrobił wspaniałą karierę zawodową.
Jednak jeśli odkryje, że Ken Newman dał się przekupić, to Biuro zniszczy jego reputację, pamięć o nim, wszystko, co dotyczy jego pracy. Oczywiście odbije się to także na jego rodzinie, włącznie z kobietą, na którą teraz patrzyła, i jej dziećmi. Takie jest życie. To nie Reynolds ustalała zasady, ale się do nich stosowała, choć nie zawsze się z nimi zgadzała. Sama sprawdzi ten sejf. Jeśli nie będzie tam nic podejrzanego, nikomu o tym nie powie. Będzie nadal badała, dlaczego Newman używał fałszywej tożsamości, ale zrobi to właściwie prywatnie. Nie chciała niszczyć pamięci o nim bez poważnych powodów. Tyle przynajmniej była mu winna.
Zostawiła Anne Newman na sofie, z albumem na kolanach. Ironia sytuacji polegała na tym, że jeśli Newman był źródłem przecieku w sprawie Lockhart, to prawdopodobnie sam przyspieszył własną śmierć. Kiedy Reynolds o tym myślała, przyszło jej do głowy, że kimkolwiek był ten, kto go wynajął, pewnie liczył na zniszczenie za jednym zamachem wtyczki i głównego celu. Faith Lockhart uniknęła losu Newmana jedynie dzięki temu, że pocisk odbił się od rękojeści pistoletu. Może jeszcze dzięki pomocy Lee Adamsa?
Ktokolwiek to zaplanował, wiedział doskonale, co robi. To była zła wiadomość. Wbrew opinii lansowanej przez powieści i filmy kryminalne, policja w większości wypadków nie daje się tak łatwo wymanewrować przestępcom. Mordercy, gwałciciele, włamywacze, rabusie, dealerzy narkotyków i inni złoczyńcy są przeważnie niewykształceni albo przestraszeni. Albo też są narkomanami czy pijakami, którzy bez strzykawki i butelki boją się własnego cienia. Dopiero po zażyciu odpowiedniej dawki wchodzą w nich demony. Wszyscy oni zostawiają mnóstwo śladów i zazwyczaj są łapani, zgłaszają się sami albo też wydają ich „przyjaciele”. Są oskarżani, skazywani, odsiadują wyroki albo, w rzadkich wypadkach, są traceni. W żadnym razie nie są „profesjonalistami”.
Reynolds wiedziała, że w tej sprawie jest inaczej. Amatorzy nie potrafią przekupić doświadczonych agentów FBI. Nie wynajmują płatnych morderców, którzy ukrywają się w lesie w oczekiwaniu na swą ofiarę. Nie podszywają się pod agentów FBI, nie mają dokumentów wyglądających tak autentycznie, że potrafią przepłoszyć policję. W jej głowie wiły się dziwaczne teorie konspiracji i w plecach poczuła dreszcz strachu. Nieważne, jak długo się to robi, strach jest zawsze obecny. Kto się boi, przeżywa, kto się nie boi – ginie.
Wychodząc, przeszła pod błyskającym detektorem przeciwpożarowym w holu. W domu były jeszcze trzy takie urządzenia, w tym jedno w gabinecie Kena Newmana. Chociaż były podłączone do domowej sieci elektrycznej i działały zgodnie z przeznaczeniem, zawierały też wyrafinowane kamery z punktowymi soczewkami. Dwa kontakty ścienne na każdym piętrze były w podobny sposób „zmodyfikowane”. Tych modyfikacji dokonano dwa tygodnie wcześniej, kiedy Newman wziął trzydniowy urlop. Taki typ obserwacji był oparty na technologii PLC, która wykorzystuje domową sieć elektryczną i jest ulubioną technologią FBI. A także Centralnej Agencji Wywiadowczej.
Robert Thornhill krążył. I w tej chwili zwrócił uwagę na Brooke Reynolds.
Wchodząc do samochodu, Reynolds zdała sobie sprawę, że prawdopodobnie jest właśnie na rozdrożu swojej kariery. Żeby przez to przejść, będzie potrzebowała całej siły i kreatywności, na jakie ją stać. A jednak w tej chwili naprawdę chciała tylko pojechać do domu i opowiedzieć dwóm wspaniałym dzieciom historyjkę o trzech świnkach, tak wolno, interesująco i barwnie, jak tylko potrafi.
Na plaży silnie wiało, a temperatura drastycznie spadła. Faith zapięła koszulę, ale pomimo chłodu zdjęła sandały.
– Lubię dotyk piasku – wyjaśniła.
Był odpływ, więc mogli krążyć po szerokiej plaży. Po niebie płynęły rzadkie chmurki, księżyc świecił niemal w pełni, z góry patrzyły na nich gwiazdy. Daleko na wodzie dostrzegli błysk świateł statku czy może stacjonarnej boi. Panowała tu całkowita cisza: żadnych odgłosów cywilizacji.
– Naprawdę ładnie tutaj – powiedział w końcu Lee, obserwując piaskowego kraba, który zabawnie się kołysząc, szedł do swego malutkiego domku. W piasku tkwił kawałek rury z PCV. Lee wiedział, że w takie rury rybacy wtykają kije, kiedy łowią z plaży.
– Myślałam o tym, żeby przenieść się tu na stałe.
Faith oddaliła się i weszła po kolana do wody. Lee zsunął buty, podwinął spodnie i przyłączył się do niej.
– Zimniejsza, niż myślałem – stwierdził. – Żadnej kąpieli.
– Nie uwierzysz, jak orzeźwiająca może być kąpiel w zimnej wodzie.
– Masz rację, nie uwierzę.
– Jestem pewna, że milion razy cię o to pytano, ale jak zostałeś prywatnym detektywem?
Wzruszył ramionami i patrzył w dal, na ocean.
– W pewnym sensie w to wpadłem. Mój ojciec jest inżynierem, więc ja, tak jak on, interesowałem się techniką, chociaż w odróżnieniu od niego nigdy specjalnie nie pociągały mnie książki. Podobnie jak ty, byłem też trochę buntownikiem. Nie poszedłem jednak do college’u, zgłosiłem się do Marynarki.
– Proszę, powiedz, że byłeś w SEAL, będę spokojniej spała.
– Ledwie umiem strzelać. – Lee uśmiechnął się. – Nie potrafię zbudować urządzenia nuklearnego z wykałaczek i gumy do żucia, na dodatek, kiedy ostatni raz sprawdzałem, nie zdołałem obezwładnić człowieka, naciskając kciukiem jego czoło.
– Chyba i tak sobie cię zostawię. Przepraszam, że ci przerwałam.
– Niewiele zostało. W Marynarce zajmowałem się telefonami, komunikacją, takimi tam sprawami. Ożeniłem się, miałem dziecko. Zakończyłem służbę i pracowałem w usługach telefonicznych. Potem wskutek rozwodu straciłem córkę. Rzuciłem pracę, odpowiedziałem na ogłoszenie prywatnej firmy ochroniarskiej, która poszukiwała kogoś z doświadczeniem w elektrycznych urządzeniach podsłuchowych. Stwierdziłem, że z moim przygotowaniem technicznym nauczę się tego, co będzie mi tam potrzebne. Ta praca naprawdę mi odpowiadała, więc otworzyłem własną firmę detektywistyczną, miałem paru dobrych klientów, po drodze popełniałem błędy, ale w końcu stanąłem na nogi. Dzisiaj, jak widzisz, jestem głową potężnego imperium.
– Od jak dawna jesteś rozwiedziony?
– Od dawna. – Spojrzał na Faith.
– Dlaczego?
– Tak, z ciekawości. Od tego czasu zdarzyło ci się zbliżyć do ołtarza?
– Nie. Myślę, że przeraża mnie myśl o popełnieniu tego samego błędu. – Wsadził ręce do kieszeni. – Uczciwie mówiąc, problemy były po obu stronach. Ze mną nie jest łatwo. – Uśmiechnął się. – Myślę, że Bóg stwarza dwa rodzaje ludzi: takich, którzy powinni się pobierać i rozmnażać, oraz takich, którzy powinni być sami, a seks uprawiać jedynie dla przyjemności. Myślę, że jestem w tej drugiej grupie. Co prawda, nie oznacza to, że ostatnio często miewam tę „przyjemność”.
– Zostaw jakieś miejsce dla mnie… – powiedziała Faith, patrząc w piasek.
– Nie martw się, jest pełno miejsca. – Dotknął jej łokcia. – Pogadajmy. Czas nam się kończy.
Faith weszła z powrotem na plażę, usiadła ze skrzyżowanymi nogami na skrawku suchego piasku. Lee usiadł obok.
– Od czego zaczynamy? – zapytała.
– Może od początku?
– Nie o to mi chodzi. Czy mam ci najpierw wszystko opowiedzieć, czy może najpierw zechcesz sam wydać mi swoje tajemnice?
Читать дальше