– I żadnych pomyłek więcej – dodał.
– Nie zauważyłam, bym popełniła jakieś błędy.
– Agent zabity, Faith Lockhart wpada ci w ręce, a ty pozwalasz jej uciec. Jak to nazwać?
– Śmierć Kena spowodowana była przeciekiem – odparowała. – Nie dostrzegam w tym mojego błędu.
– Brooke, jeśli naprawdę tak myślisz, to w tej chwili powinnaś zwrócić się o przeniesienie do innych zadań. Ty jesteś odpowiedzialna za wszystko. Z punktu widzenia Biura, w razie przecieku, na szczycie listy podejrzanych są wszyscy członkowie twojej grupy, z tobą włącznie. I tak właśnie Biuro to bada.
Kiedy wyszedł, Reynolds rzuciła za nim butem w drzwi. Po chwili rzuciła i drugim, żeby Fisher był pewny, jak bardzo jest jej nieprzyjemnie. Paul Fisher został oficjalnie skreślony z jej listy fantazji seksualnych.
Zjechała z autostrady, skręciła w lewo, w Braddock Road, pokonała kilka późnych korków i wreszcie skręciła w spokojne osiedle, na którym mieszkał zamordowany agent FBI. Zwolniła, kiedy wjechała na właściwą ulicę. Dom był ciemny, na podjeździe stał jeden samochód. Reynolds zaparkowała służbowy wóz na ulicy i podbiegła do drzwi.
Anne Newman musiała na nią czekać, bo drzwi otwarły się, zanim Reynolds zdążyła zadzwonić. Wdowa nie próbowała nawet zaczynać kurtuazyjnej rozmowy czy zaproponować czegoś do picia. Zaprowadziła agentkę FBI bezpośrednio do małego pokoju w tylnej części domu. Pokoik urządzony był jako gabinet: biurko, metalowe przegrody na akta, komputer i faks. Na ścianach wisiały oprawione karty baseballowe i inne pamiątki sportowe. Na biurku w plastikowych opakowaniach leżały wyraźnie opisane pliki srebrnych dolarówek.
– Przeglądałam gabinet Kena, nie wiem dlaczego. Myślałam…
– Nie musisz się tłumaczyć, Anne. Nie ma reguł na to, co ty przechodzisz.
Anne Newman otarła łzę. Reynolds uważnie jej się przyglądała. Jasne było, że ta kobieta bliska jest załamania. Była w starym szlafroku, miała nieumyte włosy i czerwone, podkrążone oczy. Jeszcze wczoraj najważniejszą decyzją, jaką musiała podjąć, było prawdopodobnie menu na kolację. Boże, wszystko jest tak ulotne, wygląda, jakby to nie tylko Ken miał być pochowany, jakby w gruncie rzeczy Anne też z nim była, jedyna różnica polegała na tym, że ona musi dalej żyć.
– Znalazłam albumy ze zdjęciami, nie wiedziałam nawet, że tu są. Były w pudełku z innymi rzeczami. Wiem, że może nie jestem w porządku, ale… ale jeśli to może pomóc w stwierdzeniu, co się właściwie stało z Kenem… – Na chwilę zamilkła, więcej łez spadło na album z okładką w psychodelicznym stylu lat siedemdziesiątych. – Dobrze zrobiłam, że do ciebie zadzwoniłam – powiedziała w końcu z pewnością w głosie.
Reynolds słuchała z bólem, ale jednocześnie jakoś jej to pochlebiało.
– Wiem, że to dla ciebie potwornie trudne. – Brooke patrzyła na album, nie chciała niepotrzebnie przedłużać tej sytuacji. – Mogę zobaczyć, co znalazłaś?
Anne Newman usiadła na małej sofie, otwarła album i wyjęła przezroczystą plastikową okładkę zabezpieczającą zdjęcia. Na stronie, na której otwarła album, było duże zdjęcie, dwadzieścia cztery na trzydzieści, na którym widać było grupę mężczyzn w strojach myśliwskich ze strzelbami. Jednym z nich był Ken Newman. Anne wyjęła zdjęcie i ukazał się kawałek papieru i mały kluczyk. Podała obie te rzeczy Reynolds i uważnie obserwowała, jak agentka je bada.
Papier był potwierdzeniem złożenia depozytu w sejfie w lokalnym banku, a kluczyk prawdopodobnie pasował do tegoż sejfu. Reynolds spojrzała na wdowę.
– Nie wiedziałaś o tym?
– Mamy sejf. – Anne Newman potrząsnęła głową. – Ale nie w tym banku. Popatrz, to nie wszystko.
Reynolds spojrzała ponownie na dokument z banku i jęknęła. Jako właściciel nie figurował Ken Newman, a podany adres nie był adresem domu, w którym teraz była.
– Kto to jest Frank Andrews?
– Boże, nie mam pojęcia. – Anne Newman wyglądała, jakby miała się ponownie rozpłakać.
– Czy kiedykolwiek słyszałaś od Kena to nazwisko?
Anne przecząco pokręciła głową. Brooke westchnęła. Jeśli Newman miał sejf na fałszywe nazwisko, to potrzebował jednej rzeczy, by móc złożyć tam depozyt. Usiadła obok Anne i chwyciła ją za rękę.
– Znalazłaś jakiś dowód tożsamości na nazwisko Frank Andrews?
– Masz na myśli taki ze zdjęciem Kena? Potwierdzający, że to on jest tym Frankiem Andrewsem? – W oczach kobiety pojawiły się łzy.
Reynolds naprawdę jej współczuła.
– Tak, to właśnie mam na myśli – powiedziała miękko.
Anne Newman wyciągnęła ze szlafroka prawo jazdy stanu Wirginia. Było na nim nazwisko Franka Andrewsa, był tam też numer, który w stanie Wirginia jest jednocześnie numerem ubezpieczenia. Z małej fotografii patrzył na nie Ken Newman.
– Myślałam o tym, żeby otworzyć ten sejf, ale uświadomiłam sobie, że mi przecież nie pozwolą. Nie figuruję na tej umowie. Przecież nie mogę udowodnić, że to był mój mąż, tyle że pod fałszywym nazwiskiem.
– Wiem, Anne, wiem. Dobrze zrobiłaś, że mnie wezwałaś. Gdzie znalazłaś ten dokument?
– W innym albumie. Oczywiście, to nie były albumy ze zdjęciami rodzinnymi. Te są u mnie, oglądałam je miliard razy. W tych tutaj są zdjęcia Kena i jego kumpli od polowania i łowienia ryb. Co roku wyjeżdżali na wyprawy. Ken był dobrym fotografem. Nigdy nie wiedziałam, że trzyma je w albumach. Rozumiesz, za bardzo mnie nie interesowało oglądanie tych właśnie zdjęć. – Patrzyła w ścianę. – Czasami wydawało mi się, że Ken jest szczęśliwszy, kiedy strzela do kaczek ze swymi kumplami albo kiedy jest na wystawach monet i kart sportowych niż w domu. – Odetchnęła szybko, położyła dłoń na ustach i patrzyła w podłogę.
Reynolds wyczuła, że Anne nie chce się dzielić tymi bardzo osobistymi informacjami z na wpół obcą osobą. Nic nie powiedziała. Doświadczenie podpowiedziało jej, że musi dać Anne Newman czas na to, aby sama dała sobie radę. Po minucie kobieta zaczęła mówić dalej.
– Myślę, że nigdy bym tego nie znalazła, gdyby… gdyby nie to, co się stało z Kenem… wiesz. Myślę, że życie jest czasem tak zabawne…
Albo strasznie okrutne, pomyślała Reynolds.
– Anne, muszę to sprawdzić. Zabiorę te rzeczy, nie mów o tym nikomu. Przyjaciołom, rodzinie… – Przerwała, starannie dobierając słowa. – Ani też nikomu z Biura. Do czasu, aż trochę to zbadam.
– Jak myślisz, w co Ken był wplątany? – Anne patrzyła na Reynolds z przerażeniem w oczach.
– Nie wiem. Nie wyciągajmy na razie żadnych wniosków. Może sejf jest pusty, może Ken dawno temu go wynajął i zapomniał o nim.
– A to fałszywe prawo jazdy?
Reynolds oblizała spierzchnięte wargi.
– Ken brał udział w jakichś tajnych akcjach. Może to pamiątka z tamtych dni.
Wiedziała, że kłamie, i chyba Anne Newman też to wiedziała. Data wydania prawa jazdy była całkiem świeża, a ludzie, którzy działają w tajnych akcjach FBI, zazwyczaj nie biorą do domu dokumentów z fałszywymi nazwiskami, kiedy akcja się kończy. Na pewno fałszywe prawo jazdy nie było związane z pracą w FBI. Zadaniem Reynolds było zbadanie, z czym wobec tego było ono związane.
– Anne, ani słowa nikomu. Poza tym tak będzie lepiej dla twojego własnego bezpieczeństwa.
– Słuchaj, Brooke, mam trójkę dzieci. Jeśli Ken był w coś wmieszany… – Anne założyła ręce, gdy Reynolds wstała.
– Twój dom będzie obserwowany dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jeśli zauważysz coś w najmniejszym stopniu podejrzanego, dzwoń do mnie. – Podała wizytówkę z bezpośrednim numerem. – W dzień czy w nocy.
Читать дальше