Zaszła jakaś pomyłka – powiedział Dawid do recepcjonisty stojącego za półokrągłym, marmurowym blatem pośrodku holu w hotelu Regent. – Nie chcę apartamentu. Wolę coś mniejszego, jedynkę albo dwójkę.
– Ale wszystko zostało już przygotowane, panie Cruett – odparł ze zdziwieniem recepcjonista.
– Na czyje polecenie?
Młody Azjata spojrzał na podpis figurujący pod komputerowym wydrukiem.
– Pana Lianga, zastępcy dyrektora.
– W takim razie, czy mógłbym z nim porozmawiać?
– Obawiam się, że to będzie konieczne, proszę pana. Nie jestem pewien, czy mamy jeszcze jakieś wolne pokoje.
– Rozumiem. Wobec tego poszukam innego hotelu.
– Nie ma potrzeby, proszę pana. Zaraz pójdę po pana Lianga. Dawid skinął głową; chłopak, ściskając w ręku wydruk, dał nura pod kontuarem i skierował się szybkim krokiem w stronę najbliższych drzwi. Webb rozejrzał się po obszernym holu, który właściwie zaczynał się jeszcze przed wejściem, wśród wysokich fontann. Posadzka była wyłożona marmurowymi płytami, a jedna ze ścian składała się z ogromnych tafli przyciemnionego szkła, za którymi rozciągał się wspaniały widok na Port Wiktorii. Ta żywa makieta stanowiła hipnotyzujące tło dla wypełniającego hali, wielojęzycznego tłumu. Przed szklaną ścianą stały skórzane fotele i stoliki, wśród których uwijali się bezszelestnie kelnerzy i kelnerki. Z tego miejsca, niczym z loży widokowej, turyści i biznesmeni mogli obserwować ruch w porcie, oddzielonym od horyzontu masywem wyspy Hongkong. Webb znał ten widok, ale nic poza tym. Nigdy przedtem nie był we wnętrzu tego hotelu, a w każdym razie nic z tego, co zobaczył, nie wywołało w nim żadnych przebłysków wspomnień.
Niebawem recepcjonista pojawił się znowu w hallu, idąc szybkim krokiem przed nienagannie ubranym mężczyzną w średnim wieku; bez wątpienia był to zastępca dyrektora hotelu, pan Liang. Młody człowiek prześlizgnął się pod ladą i zajął swoje poprzednie miejsce, wpatrując się w Dawida szeroko otwartymi oczami. Kilka sekund później wicedyrektor stanął przed Webbem i ukłonił się nisko.
– To jest pan Liang, proszę pana – poinformował go recepcjonista.
– Czy mogę być panu w czymś pomocny? – zapytał Liang. – Mam nadzieję, że wolno mi powitać pana jako naszego gościa? Dawid uśmiechnął się grzecznie i potrząsnął głową.
– Obawiam się, że nie tym razem.
– Jest pan niezadowolony z naszych usług, panie Cruett?
– Skądże znowu. Nie wątpię, że są na najwyższym poziomie, ale, jak już powiedziałem temu młodemu człowiekowi, lubię niewielkie pokoje, najwyżej dwuosobowe, lecz nie apartamenty. Z tego, co zrozumiałem, wynika, że akurat nic takiego nie macie.
– W pańskiej rezerwacji wymieniono konkretnie apartament 690, proszę pana.
– Wiem o tym i przepraszam. To z powodu nadgorliwości jednego z naszych urzędników. – Webb skrzywił się lekko i dodał od niechcenia: – A tak przy okazji, kto zgłaszał tę rezerwację?
– Najwidoczniej jeden z pańskich urzędników – odparł Liang, wpatrując się w Dawida nieruchomym spojrzeniem.
– Osobiście? Bardzo wątpię. Myślę, że poprosił o to którąś z tutejszych firm. Nie mogę tego przyjąć, rzecz jasna, ale chciałbym wiedzieć, komu mam zawdzięczać tak wspaniałomyślną ofertę. Pan powinien to wiedzieć, bo przecież pan sam potwierdzał rezerwację.
W niewzruszonych oczach pojawił się błysk niepokoju. Wicedyrektor zamrugał raptownie. Dawidowi w zupełności wystarczyła taka odpowiedź, lecz musiał grać dalej.
– Mam wrażenie, że przyniósł mi ją do podpisu ktoś z naszego bardzo licznego personelu, proszę pana. Otrzymujemy tak wiele rezerwacji, że doprawdy trudno mi sobie dokładnie przypomnieć…
– A kwestia płatności?
– Mamy wielu klientów, od których wystarcza nam ustne zobowiązanie.
– Hongkong bardzo się zmienił.
– I dalej się zmienia, panie Cruett. Możliwe, że pański gospodarz zechce panu osobiście o tym opowiedzieć. Nie wolno nam przeciwstawiać się takim życzeniom.
– Pańska ufność jest godna najwyższego podziwu.
– Opieram ją na odpowiednich informacjach zawartych w pamięci naszego komputera.
Liang spróbował się uśmiechnąć, ale zupełnie mu się to nie udało.
– Cóż, skoro nie może mi pan zaproponować nic innego, muszę sam sobie poradzić. Mam paru znajomych po drugiej stronie ulicy – powiedział Dawid, mając na myśli słynny hotel Peninsula.
– Zapewniam pana, że nie ma takiej potrzeby. Z pewnością będziemy mogli panu pomóc.
– Ale ten młody człowiek powiedział…
– Ten młody człowiek nie jest zastępcą dyrektora – odparł Liang, obrzucając recepcjonistę piorunującym spojrzeniem.
– Komputer pokazuje, że nie ma żadnych wolnych miejsc! – próbował usprawiedliwić się chłopak.
– Milcz! – syknął Liang i uśmiechnął się równie nieudolnie, jak przed chwilą, zdając sobie sprawę, że w tym momencie przegrał partię. – Jest taki młody… Wszyscy są młodzi i jeszcze trochę niedoświadczeni, ale bardzo się starają. Zawsze mamy w rezerwie kilka pokoi w razie jakichś nieporozumień. – Ponownie spojrzał na recepcjonista i nie przestając się uśmiechać zaczął mówić do niego szybko po chińsku; Dawid rozumiał każde słowo. – Ting, ruan ji! Słuchaj, ty tępy kurczaku! Nie wyskakuj z informacjami w mojej obecności, dopóki cię o to nie poproszę! Jeśli zrobisz to jeszcze raz, osobiście wrzucę cię do zsypu na śmieci. Daj temu durniowi pokój 202. Jest oznaczony jako zarezerwowany, ale to nie szkodzi. Ruszaj się! – Uśmiechając się jeszcze szerzej zwrócił się ponownie po angielsku do Dawida: – To bardzo przyjemny pokój ze wspaniałym widokiem na port, panie Cruett.
Rozgrywka dobiegła końca; zwycięzca postanowił zminimalizować swój triumf okazując głęboką wdzięczność.
– Serdecznie panu dziękuję – powiedział Dawid, wpatrując się w oczy coraz bardziej niespokojnego Chińczyka. – Oszczędzi mi to kłopotu telefonowania do całej masy ludzi i informowania ich o tym, że zmieniłem hotel. – Przerwał na chwilę z lekko uniesioną dłonią;
Dawid Webb zdał się na instynkt Jasona Bourne'a. Wiedział, że to najlepszy moment, by zasiać ziarenko strachu. – Mówiąc, że to pokój ze wspaniałym widokiem na port, miał pan zapewne na myśli hao jingse de fangjian, prawda? Mam nadzieję, że nie zrobiłem zbyt wielu błędów?
Zastępca dyrektora wlepił w niego wybałuszone oczy.
– Sam nie powiedziałbym tego lepiej – wykrztusił wreszcie. – Życzę panu przyjemnego pobytu, panie Cruett.
– Przyjemność powinno się mierzyć stopniem realizacji zamierzeń, panie Liang. To chińskie przysłowie, niestety, nie jestem pewien – stare czy nowe.
– Podejrzewam, że jedno z nowszych. Zaleca zbyt dużą aktywność, która nie sprzyja refleksji, leżącej, jak pan z pewnością wie, u podstaw nauki Konfucjusza.
– On chyba właśnie w ten sposób pragnął realizować zamierzenia, nieprawdaż?
– Obawiam się, że nie jestem w stanie dotrzymać panu kroku w tej rozmowie – odparł Liang, kłaniając się nisko. – Gdyby pan czegoś potrzebował, jestem do dyspozycji.
– Nie przypuszczam, żeby zaszła taka konieczność, niemniej dziękuję. Jeśli mam być szczery, lot był bardzo męczący, więc chyba poproszę centralę, żeby do obiadu nie łączyła żadnych rozmów.
– Doprawdy? – Dotychczasowa niepewność Lianga ustąpiła miejsca otwartemu strachowi. – Ale chyba w razie jakichś pilnych wiadomości…
– Pilne wiadomości także mogą poczekać, a ponieważ nie zająłem przeznaczonego dla mnie apartamentu, telefonistka może po prostu powiedzieć, że jeszcze nie przyjechałem, czyż nie tak? Jestem ogromnie zmęczony. Dziękuję panu, panie Liang.
Читать дальше