Robert Ludlum - Krucjata Bourne’a

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Ludlum - Krucjata Bourne’a» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Krucjata Bourne’a: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Krucjata Bourne’a»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jest to drugi tom powesci o agencie Jasonie Bournie. "Miedzynarodowy spisek oplata siecia intrygi caly swiat. Jej macki siegaja z Hongkongu do Waszyngtonu i Pekinu. Wplatany wbrew swojej woli w zagadkowa i bezwzgledna gre superagent Jason Bourne znow musi walczyc i zabijac. W miare jak zrywa kolejne zaslony falszu, przekonuje sie, ze stawka jest zycie ukochanej kobiety i utrzymanie niepewnej rownowagi miedzy mocarstwami…"

Krucjata Bourne’a — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Krucjata Bourne’a», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Idziemy do hangaru – szepnął Jason, szturchając komandosa w plecy. – Pamiętaj, jeżeli zaczniesz hałasować, nie będę musiał cię zabijać – oni to zrobią. A ja dzięki tobie będę miał okazję stąd uciec. Możesz być pewien. Padnij!

Z oddalonych od nich o trzydzieści metrów, przypominających wejście do pieczary wrót hangaru wyłonił się wartownik. Karabin miał przewieszony przez ramię i przeciągał się, ziewając. Bourne wiedział, że jest to właściwy moment do działania – lepsza okazja może się nie nadarzyć. Morderca leżał płasko przy ziemi, przygniatając ciałem związane drutem ręce, z rozwartymi ustami przyciśniętymi do ziemi. Jason wziął do ręki wolny koniec linki, szarpnął mordercę za włosy, odrywając jego głowę od ziemi i dwukrotnie okręcił mu sznur wokół gardła.

– Zaczniesz się wiercić, to się udusisz – szepnął wstając. Podbiegł do ściany hangaru, potem szybko zbliżył się do jego rogu i wyjrzał. Wartownik prawie nie ruszył się z miejsca. Jason natychmiast się zorientował, że mężczyzna sika. Całkiem naturalna czynność i doskonała okazja. Bourne wypadł zza budynku i rzucił do przodu, wybijając się prawą nogą jak startujący sprinter. Lewą stopą trafił żołnierza w plecy, a prawą ręką w kark. Wartownik runął nieprzytomny na ziemię. Jason zaciągnął go za róg hangaru, a potem do miejsca, w którym nieruchomo leżał morderca.

– Uczysz się, majorze – rzekł Bourne. Ponownie chwycił komandosa za włosy i odwinął mu nylonową linkę z szyi. Fakt, że linka mogła wcale nie udusić sobowtóra, podobnie jak okręcony wokół jego szyi luźny sznur do bielizny, był dla Delty świadectwem, że jego więzień nie ma wyobraźni przestrzennej; stany napięcia źle oddziaływały na jego umysł, szczególnie zaś groźba śmierci. Była to rzecz, którą należało zapamiętać. – Wstawaj – rozkazał Jason. Morderca wykonał polecenie. Rozdziawionymi ustami łapał powietrze, a jego pełne wściekłości spojrzenie wyrażało nienawiść. – Pomyśl o Echu – rzekł Bourne patrząc na niego z taką samą odrazą. – Przepraszam, miałem na myśli d'Anjou. Człowieka, który stworzył na nowo twoje życie – życie, bądź co bądź, i to takie, które najwyraźniej ci się spodobało. Twój Pigmalion, stary!… A teraz mnie posłuchaj, posłuchaj uważnie. Chciałbyś, żebym zdjął tę linę?

– Augghh! – stęknął morderca kiwając głową. Nienawiść w jego wzroku ustąpiła błaganiu.

– I uwolnił kciuki?

– Augghh, augghh!

– Nie jesteś partyzantem, ale zwykłym palantem – rzekł Jason, wyciągając pistolet zza paska. – Ale jak powiadaliśmy dawnymi czasy – grubo przed tobą, stary – będą pewne „warunki”. Widzisz, albo obaj wydostaniemy się stąd żywi, albo znikniemy, a nasze doczesne szczątki pochłonie chiński ogień – ludzie bez przeszłości i przyszłości, nie wspominani przez nikogo, zważywszy na nasze mniejsze od zera dokonania dla ludzkości… Widzę, że cię nudzę. Przepraszam, zapomnijmy o wszystkim.

– Augghh!

– No dobrze, skoro nalegasz. Oczywiście, nie dam ci broni, a jak tylko zobaczę, że próbujesz po nią sięgnąć, jesteś trupem. Ale jeśli będziesz grzeczny, to może zdołamy, powtarzam – może – się stąd wydostać. Chodzi mi o to, panie Bourne, że bez względu na to, kim jest ten pański klient, nie może pozwolić ci przeżyć, podobnie jak nie może pozwolić na to mnie. Zrozumiałeś? Kapujesz? Capiscet

– Augghh!

– I jeszcze jedno – dodał Jason, pociągając za linkę, która opadła na ramiona komandosa. – To jest nylon czy poliuretan, czy jak to jeszcze, u diabła, nazywają. Kiedy węzeł się podgrzeje, rozpływa się jak ciasto, a gdy ostygnie, w żaden sposób nie da się go rozsupłać. Będziesz miał związane obie kostki, a węzły zostaną stopione. Będziesz mógł robić kroki długości mniej więcej pół metra – tylko pół metra – bo jestem technikiem. Czy wyrażam się jasno?

Morderca skinął głową, a kiedy to zrobił, Jason odskoczył w prawo i podciął mu nogi, przewracając na ziemię. Oba kciuki sobowtóra zaczęły krwawić. Jason przyklęknął i przyciskając mu do ust trzymany w lewej ręce pistolet, prawą rozwiązał supeł na karku zabójcy.

– O, Chryste! – zawołał były major, gdy linka opadła.

– Cieszę się, że jesteś pobożny – stwierdził Bourne odkładając broń i szybko okręcając plastikowym sznurem kostki komandosa. Błyskawicznie zrobił płaskie węzły, pstryknął zapalniczką i stopił je. – To się może przydać. – Podniósł pistolet, przyłożył go do czoła mordercy i odwinął drut, którym okręcone były przeguby jeńca. – Zdejmij resztę – polecił. – Uważaj na kciuki, masz na nich rany.

– Moje prawe ramię też jest w nie najlepszym stanie! – stwierdził Anglik zsuwając pętle. Gdy oswobodził ręce, potrząsnął nimi, a potem wyssał krew ze skaleczeń. – Ma pan swoje magiczne pudełko, panie Bourne? – zapytał.

– Zawsze pod ręką, panie Bourne – odparł Jason. – A czego potrzebujesz?

– Plastra. Krwawią mi palce. To rany cięte.

– Jakże jest pan wykształcony. – Bourne sięgnął po leżący za nim plecak, przyciągnął go bliżej i rzucił komandosowi. Pistolet wciąż trzymał wymierzony w głowę Anglika. – Poszukaj. Gdzieś na górze powinna być rolka.

– Mam – rzekł morderca. Wyjął plaster i szybko owinął nim kciuki. – Cholernie paskudnie się ze mną obchodziłeś – dodał, gdy już opatrzył rany.

– Pomyśl o d'Anjou – rzekł sucho Jason.

– Przecież on chciał umrzeć, na litość boską! Co właściwie miałem zrobić?

– Nic. Bo jesteś niczym.

– No cóż, w takim razie jestem na tym samym poziomie co ty, prawda, stary? Przecież przerobił mnie na ciebie!

– Ale brak ci talentu – stwierdził Jason Bourne. – Popełniasz błędy. Nie masz wyobraźni przestrzennej.

– O co ci chodzi?

– Zastanów się. – Delta podniósł się. – Wstawaj – rozkazał.

– Powiedz – odezwał się morderca podnosząc się z ziemi i spoglądając na broń wymierzoną w jego głowę. – Dlaczego ja? Dlaczego w ogóle wycofałeś się z interesu?

– Bo nigdy do niego nie przystępowałem.

Nagle włączane jeden po drugim reflektory zaczęły rozświetlać płytę lotniska, a wzdłuż całego pasa startowego pojawiły się żółte światła pozycyjne. Z baraku wybiegli ludzie. Część z nich ruszyła w stronę hangaru, inni na zaplecze domu, skąd po chwili dobiegł gwałtowny ryk silników niewidocznych pojazdów. W budynku portu lotniczego zapaliły się światła. Całe lotnisko zaczęło nagle kipieć życiem.

– Zdejmij mu kurtkę i czapkę – rozkazał Bourne, wskazując pistoletem nieprzytomnego wartownika. – Włóż je.

– Nie będą pasować!

– Możesz oddać je do przeróbki na Savile Rów. Ruszaj! Sobowtór spełnił polecenie. Ramię sprawiało mu tak poważne kłopoty, że Jason musiał przytrzymać mu rękaw. Szturchając komandosa pistoletem, Bourne podbiegł wraz z nim do ściany hangaru, a następnie obaj ostrożnie ruszyli w stronę końca budynku.

– Zgadzasz się? – zapytał szeptem Bourne, spoglądając na człowieka, który wyglądał dokładnie tak jak on sam przed laty. – Wydostajemy się albo umieramy.

– Tak jest – odparł komandos. – Ten wrzeszczący sukinsyn ze swoim cholernym mieczem jest pieprzonym wariatem. Chcę się stąd wydostać.

– Nie bardzo to było widać po twojej minie.

– Gdyby było widać, ten wariat mógłby się dobrać do mnie!

– Kim on jest?

– Nigdy nie dowiedziałem się jego nazwiska. Dostałem tylko szereg kontaktów, za pośrednictwem których miałem do niego dotrzeć. Pierwszym był człowiek w garnizonie kantońskim. Nazywa się Su Jiang…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Krucjata Bourne’a»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Krucjata Bourne’a» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Krucjata Bourne’a»

Обсуждение, отзывы о книге «Krucjata Bourne’a» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x