Robert Ludlum - Ultimatum Bourne’a

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Ludlum - Ultimatum Bourne’a» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ultimatum Bourne’a: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ultimatum Bourne’a»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W Związku Radzieckim Jason Bourne staje do ostatecznej rozgrywki ze swoim największym wrogiem – słynnym terrorystą Carlosem – i tajnym międzynarodowym stowarzyszeniem. Żeby przeszkodzić potężnej Meduzie w zdobyciu władzy nad światem, raz jeszcze musi zrobić to, czego miał nadzieję nie robić nigdy więcej. I zwabić Carlosa w śmiertelną pułapkę, z której żywy wyjdzie tylko jeden z nich…

Ultimatum Bourne’a — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ultimatum Bourne’a», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Wiem – odparł poważnie.

– Dlatego tak bardzo się boję, że to, co się teraz dzieje, może przywołać z powrotem tamten koszmar!

– W takim razie miejmy nadzieję, że to nie potrwa długo.

Marie ponownie utkwiła badawcze spojrzenie w twarzy swego brata.

– Zbyt dobrze cię znam, braciszku. Coś przede mną ukrywasz.

– Skądże znowu.

– Tak, jestem tego pewna. Ty i David… Nigdy nie mogłam tego zrozumieć. Nasi dwaj starsi bracia, tacy solidni, tak godni zaufania, może nie jakieś orły intelektu, ale na pewno wystarczająco mądrzy… A mimo to wybrał właśnie ciebie. Dlaczego, Johnny?

– Nie mówmy na ten temat – odparł sucho St. Jacaues i cofnął rękę, którą przez cały czas trzymał na dłoni siostry.

– Ale ja muszę! Chodzi o moje życie, o nasze życie! Mam już dosyć tajemnic, nie zniosę ani jednej więcej. Powiedz mi, Johnny, dlaczego on wy brał akurat ciebie?

St. Jacques odchylił się na krześle, uniósł niepewnie dłoń do czoła i spojrzał błagalnie na swoją siostrę.

– W porządku. Wiem, co czujesz. Pamiętasz, jak sześć czy siedem lat temu opuściłem nasze ranczo, mówiąc, że chcę spróbować życia na własną rękę?

– Oczywiście. Złamałeś tym serce rodzicom, bo zawsze traktowali cię jak ukochanego…

– Zawsze traktowali mnie jak dziecko! – przerwał jej najmłodszy St. Jacques. – Odgrywali jakąś kretyńską "Bonanzę", w której moi trzydziestoparoletni starsi bracia słuchali bez zmrużenia oka starego, bigoteryjnego Kanadyjczyka francuskiego pochodzenia. Jedyna mądrość, jaką dysponował, miała oparcie w pieniądzach i ziemi.

– To nie jest cała prawda, ale nie będę się sprzeczać.

– Nie mogłabyś, Marie, bo robiłaś to samo. Nieraz nie było cię w domu przez cały rok.

– Byłam zajęta.

– Ja też.

– Co robiłeś?

– Zabiłem dwóch ludzi, a właściwie dwie bestie, które wcześniej zgwałciły i zamordowały moją przyjaciółkę.

– Co takiego?

– Nie krzycz tak głośno.

– Mój Boże, jak to się stało?

– Nie chciałem dzwonić do domu, więc skontaktowałem się z twoim mężem, a moim przyjacielem… Tylko on nie traktował mnie jak niedorozwiniętego dzieciaka. Wtedy wydawało mi się to najbardziej logicznym rozwiązaniem i, jak się okazało, była to najlepsza decyzja, jaką mogłem podjąć.

Jego rząd był mu wiele winien, więc z Waszyngtonu natychmiast przysłano do Ottawy odpowiednio dobraną ekipę. Zostałem uniewinniony – wiesz, samoobrona i tak dalej.

– Nigdy mi o tym nie powiedział…

– Błagałem go, żeby tego nie robił.

– A więc dlatego… Ale ja dalej nic nie rozumiem!

– To bardzo proste, Marie. Jakaś część jego umysłu wie, że ja mogę zabić i że to zrobię, jeśli zajdzie potrzeba.

Na patio zapadła cisza, którą przerwał dobiegający z wnętrza domu dzwonek telefonu. Zanim Marie zdążyła odzyskać głos, w drzwiach pojawiła się starsza czarnoskóra kobieta.

– To do pana, panie John. Dzwoni pilot z dużej wyspy. Mówi, że to coś bardzo pilnego, mon.

– Dziękuję, pani Cooper – powiedział St. Jacques, wstając z krzesełka, i podszedł szybkim krokiem do drugiego aparatu, stojącego w pobliżu basenu. Rozmawiał przez kilka chwil, po czym spojrzał na Marie, odłożył z trzaskiem słuchawkę na widełki i wrócił biegiem do swojej siostry.

– Pakuj się! Wyjeżdżacie stąd!

– Dlaczego? Czy to był ten człowiek, który pilotował nasz…

– Właśnie wrócił z Martyniki i dowiedział się, że wczoraj wieczorem ktoś pytał na lotnisku o kobietę z dwojgiem małych dzieci. Nikt z załogi nie puścił pary z ust, na razie. Pośpiesz się.

– Mój Boże, gdzie mamy się ukryć?

– Na razie w pensjonacie, dopóki czegoś nie wymyślę. Prowadzi tam tylko jedna droga, której strzegą patrole. Nikt nie może się tam dostać bez mojej wiedzy. Pani Cooper pomoże ci spakować Alison. Szybko!

W chwili gdy Marie wbiegła do wnętrza domu przez drzwi sypialni, telefon zabrzęczał ponownie. Johnny pognał do aparatu przy basenie, a kiedy do niego dotarł, z kuchni wychyliła się pani Cooper.

– To z siedziby gubernatora na Montserrat, panie John.

– Czego oni mogą chcieć, do diabła?

– Mam ich zapytać?

– Nie, ja się nimi zajmę. Proszę pomóc mojej siostrze spakować dzieci i za ładować wszystko do rovera. Wyjeżdżają natychmiast, jak tylko będą gotowi.

– Och, to bardzo ogromna szkoda, mon. Zaczęłam już się przyjaźnić z maluchami.

– To rzeczywiście bardzo ogromna szkoda – mruknął St. Jacques i pod niósł słuchawkę. – Tak?

– To ty, John? – usłyszał głos zastępcy gubernatora, człowieka, który szybko się z nim zaprzyjaźnił i pomógł mu zorientować się w gąszczu przepisów obowiązujących w brytyjskiej kolonii.

– Czy mogę zadzwonić do ciebie później, Henry? Trochę się śpieszę.

– Obawiam się, że nie ma na to czasu, koleś. Otrzymałem wiadomość prosto z Foreign Office. Żądają natychmiastowej współpracy, a poza tym to nic strasznego.

– Hę…?

– Zdaje się, że o dziesiątej trzydzieści przylatuje z Antiguy jakiś weteran wojny z żoną. Dziadek nałapał masę odznaczeń, a poza tym współpracował ściśle z sąsiadami z drugiej strony Kanału, więc ma zostać przyjęty z wszelkimi honorami.

– Henry, ja się naprawdę śpieszę. Co to ma wspólnego ze mną?

– Pomyślałem sobie, że możesz nam w tym trochę pomóc. Czy wśród twoich bogatych Kanadyjczyków nie ma jakiegoś frankofona z Montrealu, który w czasie wojny działał w Resistance i mógłby…

– Konkretnie: czego chcesz?

– Umieścić w twoim pensjonacie naszego gościa wraz z małżonką. Będzie potrzebny jeszcze pokój dla pielęgniarki, którą im przydzieliliśmy.

– Tak od razu, bez rezerwacji?

– Cóż, kolego, nie jest wykluczone, że płyniemy w jednej łódce, jeśli można tak się wyrazić, a już nie ulega najmniejszej wątpliwości, że utrzymanie tak dla ciebie ważnej, a niezbyt dobrze tu działającej łączności telefonicznej bardzo często zależy od osobistej interwencji gubernatora…

– Henry, jesteś znakomitym negocjatorem. Potrafisz z niewinnym uśmiechem kopnąć człowieka tam, gdzie najbardziej boli. Jak się nazywa nasz bohater? Tylko proszę, pośpiesz się!

Nazywamy się Jean Pierre i Reginę Fontaine, Monsieur le Directeur. Oto nasze paszporty – powiedział łagodnie podeszły wiekiem mężczyzna do urzędnika biura imigracyjnego, któremu towarzyszył zastępca gubernatora. – Moja żona jest tam – dodał, wskazując przez przeszkloną ściankę. – Rozmawia z tą mademoiselle w białym stroju.

– Ależ proszę, monsieur Fontaine! – zaprotestował z przesadnie brytyjskim akcentem barczysty, ciemnoskóry urzędnik. – To tylko taka nieformalna formalność, zwyczajne stemplowanie, jeśli pan woli. Także po to, żeby uchronić pana przed wielbicielami. Po lotnisku chodziły plotki, że przyjedzie wielki człowiek.

– Doprawdy? – uśmiechnął się uprzejmie Fontaine.

– Och, ale proszę się wcale nie obawiać. Zakazaliśmy prasie dostępu do pana. Wiemy, że chce pan mieć zupełną prywatność i zapewnimy ją panu.

– Doprawdy? – powtórzył Fontaine, tym razem bez uśmiechu. – Miałem się tutaj spotkać z… ze znajomym. To bardzo ważna sprawa. Mam na dzieję, że przedsięwzięte przez was środki ostrożności nie uniemożliwią mu dostępu do mnie?

– W budynku dworca lotniczego powita pana niewielka grupka starannie wyselekcjonowanych gości – odezwał się zastępca gubernatora. – Może my już iść, jeśli jest pan gotowy. Zapewniam pana, że to nie potrwa długo.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ultimatum Bourne’a»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ultimatum Bourne’a» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ultimatum Bourne’a»

Обсуждение, отзывы о книге «Ultimatum Bourne’a» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x