– Skąd pewność, że ta lojalność nie każe im milczeć i nie zdradzać jego kryjówki?
– Szeryf zarządził kontrolę poczty i podsłuch. Proszę mi wierzyć, nie dotarła do nich żadna wiadomość. Ten dzieciak nie potrafi być sam. Gdyby żył, nie mógłby znieść rozstania z rodziną.
Odchrząknęłam.
– Kiedy to się zdarzyło? – Wiedziałam, że już o tym wspominała, ale jakoś to do mnie nie docierało.
– W 1983 roku. W Hatchet w Teksasie. Dość szybko zaczęliśmy podejrzewać chłopców, ale oni byli niezwykle sprytni. Niewiele elementów wskazywało na rolę, jaką w tym wszystkim odegrali… poza tymi oczywistymi. Finansowo stanęli na nogi. To było dla nich lepsze niż wygrana na loterii. Wszyscy wiedzieli, że żyli z rodzicami w zgodzie, nie było żadnych kłótni, nikt nie podnosił w ostatnim czasie sumy ubezpieczenia. Praktycznie nic ich też nie łączyło z Caseyem Stoneheartem. Nie zarejestrowano żadnych rozmów telefonicznych pomiędzy nim i braćmi. Nikt nie podejmował z kont bankowych znaczącej sumy, co mogłoby sugerować zaliczkę dla Caseya. Ten dzieciak był nikim, nie miał nawet własnego konta. Pieniądze trzymał w materacu, najlepszym słomianym banku świata. Chodzili razem do szkoły średniej. Casey rok niżej od braci Hevenerów, ale nic ich bezpośrednio nie łączyło. Nie grali w kręgle w tej samej lidze ani nie trzymali się razem.
Wszystkie moje uczucia dla Tommy’ego wyparowały w jednej chwili.
– A co z testamentem rodziców? Czy jest tam coś ciekawego?
Mariah potrząsnęła głową.
– Nikt nie wprowadzał tam żadnych zmian od czasu powstania tych dokumentów tuż po narodzinach chłopców. Adwokat okazał się pod tym względem trochę opieszały. Bliźniacy osiągnęli pełnoletność i trzeba było dokonać pewnych zmian. Ciotka Karen nadal pozostaje ich prawną opiekunką, gdyby coś przydarzyło się rodzicom.
– Co zwróciło na braci uwagę policji?
– Żaden z nich nie jest dobrym aktorem. Bardzo się starali, ronili łzy, ale widać było, że to tylko na pokaz. W tym czasie obaj nadal mieszkali z rodzicami. Tommy był jednym z tych wiecznych studentów; nie chciał za nic dorosnąć i zacząć żyć na własny rachunek. Richard z kolei uważał się za „przedsiębiorcę”, co oznaczało, że pożyczał pieniądze, by natychmiast je wydać. Jared był oburzony. Nazywał synów pijawkami i miał ich serdecznie dość. Brenda też. Dowiedzieliśmy się o tym później od ich bliskich przyjaciół.
– Rozumiem, że braci postawiono w stan oskarżenia?
Mariah potrząsnęła głową.
– Detektywom nie udało się zebrać dość dowodów, by przekonać prokuratora. Firma ubezpieczeniowa oczywiście nie chciała wypłacić odszkodowania, ale chłopcy oddali sprawę do sądu i zmusili ją do podjęcia odpowiednich kroków. Ponieważ nie zostali aresztowani, oskarżeni ani skazani, firma Guardian nie miała wyjścia – musiała zapłacić.
– Ile?
– Po dwieście pięćdziesiąt tysięcy dolarów za dwie polisy na życie. Ubezpieczenie za dom i samochody zamknęło się w kwocie blisko siedmiuset pięćdziesięciu tysięcy dolarów. Proszę nie zapominać, że mówimy o Teksasie. Wartość nieruchomości jest znacznie niższa niż tutaj. Poza tym mimo niewątpliwego talentu do interesów Jared nigdy nie zdołał zbić prawdziwej fortuny. Wiele transakcji zawierał bez wątpienia pod stołem, więc trudno mówić o udokumentowanych dochodach. Jeśli jednak do ubezpieczenia dodamy gotówkę z sejfu – a było tam blisko sto tysięcy – i biżuterię, widać jasno, że chłopcy nieźle się obłowili. Firma Guardian i Karen Atcheson, ciotka chłopców, przygotowują się do procesu, by odzyskać utracone pieniądze. Jesteśmy przekonani, że bracia nadal mają biżuterię, ale ciężko będzie to udowodnić. Mnie powierzono przeprowadzenie wstępnego dochodzenia.
– Dlaczego dopiero teraz, skoro morderstwo popełniono trzy lata temu? Wiem, że w sprawach cywilnych o wiele łatwiej o dowody, ale i tak musicie się nimi wykazać.
– Pojawił się informator… ale boi się mówić. To bardzo delikatna sprawa. Sam jest podpalaczem, zawodowcem, który dwa razy rozmawiał z Caseyem – raz przed podpaleniem, a drugi zaraz po. Casey korzystał z jego doświadczeń, bo zadanie trochę go przerosło. W swojej żałosnej karierze nigdy wcześniej czegoś takiego nie robił.
– A co wspólnik dostał w zamian?
– Część łupu Caseya. Kiedy dowiedział się o zabójstwie, nie chciał się do niczego przyznać. Bał się, że go w to wrobią albo – co gorsza – że bracia go zabiją. Teraz zdecydował się mówić i dlatego sądzimy, że powinniśmy spróbować.
– Dlaczego nie pójdzie na policję?
– Pójdzie, jeśli firma Guardian przedstawi dowody.
Odsunęłam od siebie teczkę.
– A w jakiej sprawie przychodzi pani do mnie?
Mariah uśmiechnęła się pod nosem, jakby rozbawiona moim pytaniem.
– Trochę tu węszyłam. Wygląda na to, że pieniążki się kończą i bracia zaczynają sobie skakać do oczu. Szczerze mówiąc, liczyliśmy na to, że kiedyś zaczną mieć problemy z forsą. Dlatego Richard zgodził się wynająć pani biuro, jeśli jeszcze sama pani na to nie wpadła. Zaproponowała mu pani czynsz za sześć miesięcy z góry, a on bardzo potrzebuje gotówki.
– Skąd pani o tym wie?
– Podstawiliśmy innego kandydata, pisarza szukającego spokojnego miejsca z dala od domu. Odrzucając jego kandydaturę, Richard wspomniał o gotówce, jaką ma dostać. Spory między braćmi mogą okazać się dla nas niezwykle korzystne. Zawsze miałam nadzieję, że jeden z nich się załamie i wsypie drugiego. Tropimy ich od trzech lat i teraz jesteśmy już bardzo blisko.
– A co to ma wspólnego ze mną?
– Chcielibyśmy, żeby pani dla nas pracowała.
– Jak?
– Mogłaby pani wspomnieć o pewnym paserze w Los Angeles. To jubiler. Jego interes jest niby legalny, ale pod tą przykrywką zajmuje się paserstwem. Interesują go kradzione precjoza, pod warunkiem że ich jakość lub ilość warte są ryzyka. Kiedy braciom zacznie brakować pieniędzy, być może zapragną sięgnąć do zapasów, bo chyba ich jeszcze nie naruszyli.
– Ale od pasera dostaną znacznie mniej, niż te rzeczy są warte.
– Co innego mogą zrobić?
– Być może powinni spróbować sprzedać je na aukcji, w domu Sotheby albo Christie?
– Tam wymagaliby dokumentu potwierdzającego, że te precjoza rzeczywiście do nich należą, a tego przecież nie mogą dostarczyć. Mogą też spróbować je sprzedać osobie prywatnej i dlatego postanowiliśmy trochę ich pogonić.
– Przekażę im więc informacje o jubilerze i co wtedy?
– Poczekamy, czy chwycą przynętę, a potem ich przygwoździmy. Prokurator okręgowy z Houston rozmawiał już z tutejszym i są gotowi do gry. Kiedy będziemy wiedzieli, że biżuteria jest w domu braci, zdobędziemy nakaz i wejdziemy do środka.
– Na jakiej podstawie?
– Będziemy mieli pasera, a on przynajmniej część kolekcji. Braciom ciężko się będzie z tego wytłumaczyć.
– A jeśli się z nim nie skontaktują?
– Opracowaliśmy też inny plan, którego na razie wolałabym nie zdradzać. Może chce pani obejrzeć tę biżuterię? – Raz jeszcze sięgnęła do nesesera, tym razem po mniejszy segregator ze zdjęciami. Wyjmowała jedno po drugim i kładła przede mną na biurku, krótko opisując przedstawione na zdjęciu cacko. – Naszyjnik z brylantów wart sto dwadzieścia tysięcy dolarów. Bransoletka z brylantów i szafirów w stylu art deco – dwadzieścia cztery tysiące. Pierścionek z brylantem o masie 7,63 karata. Wartość sześćdziesiąt cztery tysiące. I jeszcze to: naszyjnik z osiemdziesięciu sześciu brylantów. Gdzieś pomiędzy czterdziestoma trzema a pięćdziesięcioma tysiącami. Przepraszam za jakość tych zdjęć. To polaroidy. Wszystkie dobre odbitki krążą po południowej Kalifornii. – Skończyła rozkładać zdjęcia. Recytowała ceny jak akwizytor wędrujący z towarem od drzwi do drzwi.
Читать дальше