Alex Kava - Łowca dusz

Здесь есть возможность читать онлайн «Alex Kava - Łowca dusz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Łowca dusz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Łowca dusz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W położonym w ustronnym miejscu domu letniskowym w Massachusetts sześciu młodych mężczyzn toczy śmiertelny pojedynek z agentami FBI. Niedaleko FDR Memorial w Waszyngtonie zostaje znalezione ciało córki senatora. Maggie O'Dell jest specjalistką od portretów psychologicznych seryjnych morderców. Dlaczego więc jej szef, zastępca dyrektora Cunningham, zdecydował, że to właśnie ona powinna rozwikłać te dwie różne, pozornie nie związane ze sobą sprawy? Kiedy jednak Maggie i jej zawodowy partner R. J. Tully zagłębiają się w nie, związek między tymi sprawami staje się widoczny. Łączy je osoba wielebnego Josepha Everetta, charyzmatycznego przywódcy religijnej sekty, która rozrasta się niemal z dnia na dzień. Młodzi mężczyźni z domu letniskowego okazują się członkami kościoła Everetta, córkę senatora zamordowano tuż po jednym z organizowanych przez wielebnego spotkań modlitewnych.

Łowca dusz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Łowca dusz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– A ja sądziłem, że krążysz w tłumie, szukając kolejnej siusiumajtki. Czyli szukając sposobu, żeby mnie zrujnować.

– Nie mogę przecież wziąć na siebie wszystkich zasług.

Everett nie bał się. Potrząsnął głową, dyskontując go, jakby miał przed sobą jednego z wielu swoich zwolenników.

– Odejdź – powiedział. – Odejdź i zostaw mnie samego. Jestem zmęczony twoimi błazeństwami i krętactwami. Masz szczęście, że dostałeś tylko ostrzeżenia.

– Fakt, to były tylko ostrzeżenia. Czy dlatego, że nie ośmieliłbyś się skrzywdzić rodzonego syna? Czy to jedyny powód mojego wielkiego szczęścia?

Wielebny spojrzał na niego bez śladu zdziwienia. Czyżby cały czas wiedział? Nie, to niemożliwe. To jego kolejne przedstawienie.

– Jak się dowiedziałeś? – spytał spokojnie Everett.

O Jezu! Jednak wiedział. Czy będzie mu teraz trudniej? Czy przeciwnie, dzięki temu pójdzie mu jak z płatka? Drań wiedział. Przez wszystkie te lata wiedział.

– Powiedziała ci przed śmiercią – rzekł Everett, jakby był tam wtedy, jakby razem z nią umierał. Nie miał prawa tak mówić, a jednak ciągnął dalej: – Czytałem o jej śmierci. Zdaje się, że napisał o tym „New York Time” albo „Daily News”. Wiesz, że była mi bliska. Czy o tym też ci powiedziała?

Nie chciał tego słuchać. To kłamstwo.

– Nie, tego mi nie powiedziała. Jakoś nie napomknęła o tym w swoim pamiętniku. – Musiał panować nad swoim gniewem, ale mikstura zaczęła już działać, zaśmiecając mu pamięć. – Powiedziała mi za to, co jej zrobiłeś. Całe strony zapisała na ten temat. Jaki z ciebie skurwysyn.

Czuł, że palce zaciskają mu się w pięści. Tak, pozwolił, by rozpaliły się płomienie złości. Złość i te bezcenne słowa matki, ta mantra, której nauczył się na pamięć z jej dziennika. Te słowa dawały mu siłę podczas wypełniania misji. Teraz też go nie zawiodły.

– Od dawna zastanawiałem się, kiedy się dowiesz. – Everett wciąż mówił spokojnie, bez cienia strachu. – Byłem pewien, że to tylko kwestia czasu. Sądziłem, że te wszystkie dziewczyny to właśnie z tego powodu, że próbowałeś mi się w ten sposób odpłacić, tak?

– Tak.

– Chciałeś mnie zranić. – Everett uśmiechnął się, a potem skinął potakująco głową, zupełnie jakby to akceptował, jakby właśnie tego spodziewał się od własnego syna. – Może nawet chcesz mnie ukarać?

– Tak.

– Zniszczyć moją reputację.

– Zniszczyć ciebie.

Uśmiech zniknął z twarzy Everetta.

– Zostało mi tylko jedno do zrobienia – powiedział gość, podnosząc tacę z wózka. Wyciągnął ją w stronę Everetta, jedną ręką podniósł srebrną pokrywę. Taca była prawie pusta, jedynie na idealnie złożonej płóciennej serwetce leżała mała czerwono-biała kapsułka.

ROZDZIAŁ SIEDEMDZIESIĄTY DRUGI

Justin szukał Ojca, albo chociaż tych jego fagasów. Pawilon był już kompletnie napakowany chichoczącymi nastolatkami wmieszanymi w tłum, dziwaczny asortyment ludzi mających ze sobą niewiele wspólnego poza tym, że wszyscy wyglądali na zagubione dusze. Byli cholernie żałosni, właśnie tak, żałosni. Musiał to przyznać Ojcu. Mnóstwo z tych ludzi wyglądało na idealnych rekrutów albo chętnych dobroczyńców.

Spędził noc w autobusie, wymyślając strategię, a całe popołudnie zwiedzał Cleveland, starając się jak najwięcej zobaczyć. Dowiedział się od kogoś, że Edgewater Park znajduje się w zachodniej części miasta. Z kolistego parkingu przylegającego do górnej części parku roztaczał się widok na centrum. Nie miał jeszcze pojęcia, dokąd się uda. Wiedział jedynie, że musi uciec, zanim spotkanie dobiegnie końca. Musi znaleźć sposób, żeby zwiać niezauważony przez Alice czy Brandona. Na razie jego cel nie miał większego znaczenia.

Wsadził ręce do kieszeni dżinsów i upewnił się, że nie zniknęły z nich zwitki banknotów. Potem obciągnął T-shirta, zakrywając wypukłości, które nie powinny być przez nikogo widziane. Nie wiedział nawet, ile tego chapnął.

Podczas gdy mężczyźni wykopywali metalowe pudła i wlekli je po kolei do autokaru, Justin skradł dwie garści banknotów. Tak się spieszył, że zdążył tylko otworzyć jedno z pudeł, wetknąć rękę, chwycić dolary i upchnąć je do kieszeni. Potem usiłował wyskubać z nich mole i wygładzić banknoty. Następnie pomagał kobietom przy ognisku, stał w dymie, żeby przejść zapachem, który zabija woń kulek na mole.

Mimo wszystko zastanawiał się, na co mu te pieniądze, skoro nie ma dokąd pójść. Widział, jak Cassie wchodzi na scenę, jak macha do tłumu, który zaczął klaskać na widok jej długiej czerwonej sukni chórzystki. Wkrótce zaczęły się śpiewy pod jej wodzą. To była dobra pora. Justin spojrzał w dół na ścieżkę rowerową i plażę. Obok pawilonu znajdował się pomnik i plac zabaw. Nie było się gdzie schować, drzewa znajdowały się dalej, w tyle. Ale już wszystko sprawdził. Po drugiej stronie drzew teren zagrodzony był płotem wysokim na jakiś metr osiemdziesiąt. Był to ślepy koniec parku.

Na dole, na plaży dojrzał pomost dla rybaków i z dziesięć łódek, wszystkie puste o tej porze roku. Ciekaw był, czy trudno byłoby wziąć łódkę, żeby nikt tego nie zauważył. Poza strzeżonym parkingiem przy parku wypatrzył posterunek straży przybrzeżnej. Cholera! Nie będzie łatwo.

– Hej, Justin! – Alice machała do niego, torując sobie drogę przez tłum.

No nie! Teraz będzie jeszcze trudniej.

– Szukałam cię. – Uśmiechała się do niego.

Czy ona musi być tak cholernie ładna? No i jeszcze włożyła ten ciasny niebieski sweterek, i te jej cholernie błękitne oczy, których trudno nie zauważyć.

– Dlaczego mnie szukałaś? Chcesz czegoś? – Musi grać kompletnego dupka albo nigdy się stąd nie wydostanie.

Mało mu serce nie pękło na widok jej zranionego spojrzenia.

– Nie, chciałam tylko… chciałam tylko być razem z tobą. Czy mogę?

Cholera! Jasna cholera! Nie wolno mu dać się na to złapać. To byłby koniec, kres wszelkich marzeń o wolności.

– Taa, chyba tak – powiedział mimo to, i poczuł się tak, jakby właśnie odrzucił swój misterny plan.

– Hej, Alice, Justin! – Kobieta o imieniu Kathleen przeciskała się do nich przez ludzkie stado. Kiedy ją poznał, była w kiepskiej formie.

– Miło was widzieć razem, kochani. – Posłała uśmiech Alice, a Justin zobaczył, że dziewczyna się rumieni. Raptem Kathleen posmutniała, uśmiech zamienił się w zmarszczkę, gdy ścisnęła ramię Alice. – Opiekujcie się sobą, dzieciaki, dobrze? Nigdy nie zapominajcie, że macie siebie. Niezależnie od tego, co się stanie.

Potem ich opuściła, tylko że szła w złym kierunku, ku tylnemu wyjściu. Może idzie do ubikacji, pomyślał Justin.

– Bardzo miła kobieta. Rozmawiałyśmy sporo w nocy – oznajmiła miękko Alice. – Pomogła mi wiele zrozumieć.

– Co na przykład? – spytał, lustrując otoczenie, rozglądając się, licząc na cud.

– Na przykład ile dla mnie znaczysz i że nie chcę cię stracić.

W jednej chwili przestał się rozglądać i spojrzał na nią. Wzięła jego rękę i splotła palce z jego palcami.

– Zależy mi na tobie, Justinie. Proszę, powiedz mi tylko, co mogę zrobić, żeby się między nami znowu ułożyło.

Boże, tak dobrze było trzymać jej dłoń, jakby do niego należała. Czy ona jest z nim szczera, czy to kolejna sztuczka Ojca?

Nie zdążył jednak nic odpowiedzieć, bo właśnie znikąd pojawił się przed nimi Brandon.

– Alice – powiedział, patrząc z taką złością na ich złączone ręce, że Alice wyrwała się. – Ojciec chce cię widzieć przed spotkaniem, musisz iść ze mną.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Łowca dusz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Łowca dusz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Łowca dusz»

Обсуждение, отзывы о книге «Łowca dusz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x