– Jak mógłbyś uchronić mnie przed skandalem? – zapytała zdziwiona. – Chcesz powiedzieć, że ożeniłbyś się ze mną, żeby ratować moją zrujnowaną reputację?
Spojrzał jej w oczy bez zmrużenia powiek.
– Gdyby to było konieczne…
Łatwo było jednak odczytać w jego spojrzeniu niechęć do takiego rozwiązania. Amanda wiedziała, że dla niego poślubienie jakiejkolwiek kobiety byłoby niemiłym obowiązkiem.
– Nie – odrzekła cicho. – Ty nie chcesz być ani mężem, ani ojcem. Nigdy bym cię na to nie skazała… ani siebie. Zasługuje na coś lepszego niż rola kamienia u czyjejś szyi.
Te słowa zawisły między nimi w powietrzu. Amanda z rezygnacją patrzyła na nieprzeniknioną twarz Jacka. Czuła sic okropnie. Nigdy nie udawał, że chce od niej czegoś więcej niż tylko krótkiego romansu. Nie mogła go winić, że żywił do niej takie, a nie inne uczucia.
– Jack – powiedziała niepewnie. – Zawsze będę o tobie myślała z… sympatią. Mam nawet nadzieję, że będziemy mogli nadal razem pracować. Bardzo bym chciała, żebyśmy pozostali przyjaciółmi.
Patrzył na nią tak, jak nigdy przedtem. Kącik ust mu drgał, oczy dziwnie błyszczały, jakby był czymś głęboko dotknięty.
– A więc chcesz przyjaźni – stwierdził cicho. – I czujesz do mnie tylko sympatię.
Amanda miała ochotę spuścić oczy. Przemogła się z trudem.
– Tak – potwierdziła.
Nie rozumiała, dlaczego na jego twarzy pojawił się wyraz rozgoryczenia. Na ogół taką minę ma ktoś, kto został głęboko zraniony, a przecież nie zależało mu na niej na tyle, żeby jej słowa mogły go dotknąć. Może po prostu zraniła jego dumę.
– Nadeszła pora pożegnania – wyszeptała. – Wiesz o tym. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
– Kiedy znowu cię zobaczę? – zapytał szorstko.
– Może za kilka tygodni – odrzekła z wahaniem. – Mam nadzieję, że będziemy się spotykać jak przyjaciele.
Dziwna, pełna bolesnego napięcia cisza zawisła w powietrzu. Po chwili Jack znów się odezwał.
– Pożegnajmy się zatem w ten sam sposób, w jaki zaczęła się nasza znajomość – zaproponował i sięgnął po nią zdecydowanym ruchem.
Amanda wiele razy opisywała rozstania kochanków, ale nigdy nie było w tych scenach tyle szorstkiego pośpiechu. Miała wrażenie, że Jack chce ją zranić.
– Jack! – zaprotestowała głośno. Jego uścisk stał się trochę mniej brutalny, ale nadal był bardzo mocny.
– Proszę tylko o jeden więcej dowód sympatii. To chyba nie jest zbyt wiele. – Mówiąc to wszedł w nią bez żadnych wstępów. Zaskoczona Amanda chwyciła powietrze, czując, jak jego rytmiczne ruchy rezonują w całym jej ciele.
Narastało w niej podniecenie. Zamknęła oczy i przywarła ciaśniej do Jacka. Całował ją łapczywie i szybko doprowadził do szczytu. Wysunął się z niej gwałtownym szarpnięciem, oddychając chrapliwie. Jego ciałem również wstrząsnęły skurcze.
Zwykle, kiedy kończyli się kochać, Jack jeszcze przez jakiś czas pieścił ją i trzymał w ramionach. Tym razem jednak odsunął się szybko, wziął głęboki oddech i zaraz wstał z łóżka.
Amanda zagryzła wargę i leżąc bez ruchu patrzyła, jak Jack ubiera się w milczeniu. Może gdyby postarała się lepiej wytłumaczyć, o co jej chodzi, nie uraziłaby go tak i nie wywołała u niego wybuchu gniewu. Chciała coś powiedzieć, ale gardło miała tak ściśnięte, że nie mogło przez nie przejść nawet jedno słowo. Wydała z siebie tylko dziwny, stłumiony jęk.
Słysząc to, Jack posłał jej badawcze spojrzenie. Zobaczył na jej twarzy ból, ale wcale go to nie uspokoiło. Wydawało się nawet, że wpadł w jeszcze większą irytację.
W końcu odezwał się zimnym, oficjalnym tonem, cedząc słowa przez zaciśnięte zęby:
– Jeszcze z tobą nie skończyłem, Amando. Będę na ciebie czekał.
Amanda jeszcze nigdy nie słyszała tak absolutnej ciszy jak ta, która zaległa w sypialni po wyjściu Jacka. Przykryła się prześcieradłem, które zachowało ciepło i zapach Jacka, i starała się na tyle uspokoić, żeby zebrać myśli. Niczego sobie nie obiecywali, niczego nie przysięgali… żadne z nich nie śmiało nawet przypuszczać, że ich związek może okazać się trwały.
Wiedziała, że po rozstaniu będzie czuła ból, ale nie spodziewała się, że doświadczy poczucia tak wielkiej straty, jakby odebrano jej jakąś część jej samej. Na pewno w najbliższych tygodniach i miesiącach odkryje, jak ten romans ją odmienił, wzbogacił, ale teraz chciała tylko wyrzucić z pamięci bolesne szczegóły… myśli o niebieskich oczach Jacka, o smaku jego ust, gorącej, wilgotnej skórze, kiedy przytulał się do niej namiętnie… o pięknym brzmieniu jego głosu, gdy mruczał jej coś do ucha.
– Jack – wyszeptała. Przetoczyła się na brzuch, ukryła twarz w poduszce i wybuchnęła płaczem.
Kiedy Jack wyszedł od Amandy, owionął go zimny, lutowy wiatr i nieco go otrzeźwił. Wsunął ręce głęboko do kieszeni płaszcza i ruszył przed siebie bez celu. Nieważne było, gdzie i po co idzie; chodziło tylko o to, żeby się nie zatrzymywać.
Czuł się tak, jakby wypił dużo źle przedestylowanej whisky. W ustach mu zaschło, a głowę miał niczym wypchaną kłębami wełny. Nie mógł uwierzyć, że kobieta, której tak bardzo pragnął, wcale go nie chce. Rozumiał jej lęk przed skandalem i jego konsekwencjami, ale nie potrafił zaakceptować tego, że nie będzie już jej widywać, rozmawiać z nią, kochać się… Nie mieściło mu się w głowie, że ich romans zakończył się tak gwałtownie i niespodziewanie.
Nie znaczyło to, że miał za złe Amandzie jej decyzję. Prawdę mówiąc, gdyby to on był kobietą, w tych okolicznościach postąpiłby tak samo. Nie potrafił jednak pozbyć się gniewu i poczucia wielkiej straty. Jeszcze nigdy z nikim nie był tak blisko jak z Amandą. Mówił jej rzeczy, które z trudem wyznawał nawet samemu sobie. Będzie tęsknił nie tylko za rozkoszą, jaką dawało mu jej ciało. Kochał jej inteligencję i uszczypliwe poczucie humoru… Uwielbiał przebywać z nią w tym samym pomieszczeniu, chociaż nie potrafił w pełni wytłumaczyć, dlaczego jej obecność sprawiała mu taką przyjemność.
Męczyły go sprzeczne uczucia. Mógł jeszcze do niej wrócić, spierać się z nią i namawiać, żeby znów wpuściła go do swojego łóżka. Ale ona tego nie chciała… to by mogło być dla niej niebezpieczne. Zaklął cicho i przyśpieszył kroku. Szedł coraz szybciej, z każdą chwilą oddalając się od jej domu. Zrobi to, o co prosiła. Da jej przyjaźń, tak jak chciała, i postara się wyrzucić ją ze swojego serca i myśli.
Londyński sezon towarzyski, z całym swoim rytuałem proszonych kolacji, balów, przyjęć i herbatek, rozpoczął się w marcu. Organizowano spotkania towarzyskie dla wszystkich warstw społecznych, począwszy od nieznośnie nudnych spotkań arystokratów czystej krwi, na których dobierano odpowiednich mężów do odpowiednich żon, żeby zapewnić ciągłość znakomitych rodów. Jednak każdy, kto miał trochę zdrowego rozsądku, starał się omijać spotkania arystokracji, ponieważ rozmowy tam były powolne i monotonne i łatwo było utknąć na cały wieczór w towarzystwie nadętych półgłówków.
Bardziej poszukiwane były zaproszenia na przyjęcia dla klasy, którą można by nazwać wyższą klasą średnią. Bywali na nich ludzie niezbyt wysoko urodzeni, ale zamożni i szanowani. Do tej grupy należeli niektórzy politycy, bogaci właściciele ziemscy, ludzie interesu, lekarze, dziennikarze, artyści, a nawet kilku bogatszych kupców.
Amandę, odkąd zamieszkała w Londynie, często zapraszano na kolacje i tańce, koncerty i przedstawienia teatralne. Ostatnio jednak odrzucała wszystkie zaproszenia.
Читать дальше