Child Lee - Płonące Echo

Здесь есть возможность читать онлайн «Child Lee - Płonące Echo» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Płonące Echo: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Płonące Echo»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jack Reacher to człowiek, który nie istnieje. Dawniej żandarm wojskowy, obecnie cień bez stałego miejsca zamieszkania, bez dokumentu ze zdjęciem, samochodu czy konta w banku. Pojawia się, by następnego dnia zniknąć bez słowa wyjaśnienia.
Pod palącym słońcem Texasu Jack spotyka na swojej drodze Carmen Greer – żonę bogatego właściciela pól naftowych. Czy można odmówić pomocy oszalałej ze strachu, pięknej kobiecie? Reacher zgadza się wystąpić w roli ochroniarza. Ale czy nieznajoma jest szczera, czy naprawdę była maltretowana przez męża, czy grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo?
Inspirowana przez demony przeszłości spirala zacieśnia się coraz bardziej, ofiara staje się katem, kat zaś ofiarą. W poszukiwaniu prawdy Reacher jest zdany tylko na własny spryt i intuicję.

Płonące Echo — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Płonące Echo», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Ładny nekrolog.

– Chciałby pan mieć taki sam?

– Może jeszcze nie teraz – odparł Reacher.

Uśmiechnęła się.

– Raczej nie. Ale czy chciałby pan koniec końców zasłużyć na taki nekrolog?

– Bywają gorsze rzeczy – powiedział. – Niech mi pani powie, dokąd to zmierza?

– Ta droga? – spytała nerwowo.

– Nie, nasza konwersacja.

Jechała jeszcze przez chwilę, a potem nagle zjechała na pokryte pyłem pobocze.

– Nazywam się Carmen Greer – odezwała się. – I potrzebuję pańskiej pomocy.

ROZDZIAŁ DRUGI

NIE wzięłam pana przypadkowo – wyznała Carmen Greer. Jej twarz nie wyrażała absolutnie nic.

– Więc po co? – zainteresował się Reacher.

– Szukałam kogoś takiego jak pan – odparła. – Wcześniej zabrałam już ponad dziesięciu innych autostopowiczów. Właśnie tym zajmuję się od miesiąca. Jeżdżę po zachodnim Teksasie, rozglądając się za facetami, których trzeba podwieźć.

– Dobra, Carmen – przerwał jej. – Wyjaśnij mi, co jest grane.

Zamilkła na chwilę.

– Potrzebuję twojej pomocy – powtórzyła.

– Widzisz mnie pierwszy raz w życiu.

– Faktycznie – odparła. – Ale ty się doskonale nadajesz.

– Niby, do czego?

– Czy miałeś do czynienia z adwokatami? – spytała. – Najpierw trzeba im słono zapłacić, a potem mówią, że nie mogą nic zrobić w twojej sprawie. W zeszłym miesiącu zatrudniłam czterech, ale mało mnie nie puścili z torbami.

– Przecież masz cadillaca.

– To samochód teściowej. Pożyczyła mi.

– Masz pierścionek z wielkim brylantem.

Posmutniała.

– Prezent od męża – wyjaśniła.

Spojrzał na nią.

– To czemu on ci nie pomoże?

– Nic z tego – odparła. – Szukałeś kiedyś prywatnego detektywa?

– Nigdy nie potrzebowałem takich usług. Sam byłem detektywem.

– Pojechałam aż do Austin. Facet powiedział, że może mi pomóc, ale potrzebuje sześciu ludzi i zaśpiewał dziesięć tysięcy dolarów na tydzień.

– No i co?

– Poczułam się przyparta do muru. Wpadłam w rozpacz. I wtedy przyszedł mi do głowy ten pomysł. Pomyślałam sobie, że jeśli będę zabierała autostopowiczów, w końcu któryś z nich okaże się odpowiednim człowiekiem, gotowym mi pomóc. Starannie dobierałam sobie pasażerów. Zabierałam tylko brutali i zbirów.

– Wielkie dzięki, Carmen – rzucił Reacher.

– Nie zrozum mnie źle – poprosiła. – Nie mam nic złego na myśli.

– Ale po co się narażałaś?

– Musiałam zaryzykować. Miałam nadzieję, że może trafię na kowboja z rodeo albo robotnika z pól naftowych. Jakiegoś bezrobotnego, nieokrzesanego twardziela, który chętnie zarobi parę groszy, bo nie mogę zbyt wiele zapłacić. Co w tym złego?

– Tymczasem, Carmen, cała ta historia wygląda mi naprawdę ma ło zachęcająco.

Znów zamilkła.

– Z każdym rozmawiałam – podjęła za chwilę – ale żaden nie wydał mi się odpowiedni. Dopiero ty się nadajesz. Jesteś moją ostatnią deską ratunku. Były gliniarz wojskowy, bez zobowiązań – nie mogłam trafić lepiej.

– Ale ja nie szukam pracy, Carmen.

Kiwnęła głową radośnie.

– Domyśliłam się. Tym lepiej. To będzie czysta sprawa, prawda? Pomoc dla samej pomocy. Żadnego wyrachowania. Do tego twoja przeszłość. Zobowiązuje cię.

Utkwił w niej wzrok.

– Wcale nie.

– Byłeś żołnierzem – przypomniała. – A także policjantem. Twoim obowiązkiem było pomagać ludziom. Właśnie tym zajmują się gliny, prawda?

– Jeśli szukasz gliniarza, zgłoś się do szeryfa.

Potrząsnęła głową.

– Nie. Nie mogę.

Reacher już nic nie powiedział. Zaczęła szybko mrugać, jakby się miała zaraz rozpłakać. Jakby gorzko rozczarowana nim, a może sa mą sobą.

– Pewnie myślisz, że jestem postrzelona.

Obrócił głowę i dokładnie się jej przyjrzał. Silne szczupłe nogi; mocne szczupłe ramiona; kosztowna sukienka. Miała zadbane, ładnie uczesane włosy oraz wypielęgnowane, pomalowane paznokcie. Inteligentna twarz elegantki, zmęczone oczy.

– Ale nie jestem – powiedziała i spojrzała na niego.

Było coś takiego w jej twarzy. Może to wdzięk. A może rozpacz czy desperacja.

– Marzyłam o tej chwili od miesiąca. Plan był szalony i pewnie myślisz, że mi rozum odjęło.

Długo nic nie mówił. Mijały minuty. Myślał o Lubbock. Mógł sobie teraz siedzieć u boku jakiegoś sympatycznego tirowca i słuchać razem z nim w radiu rock and rolla. Ale równie dobrze mógł siedzieć posiniaczony i pokrwawiony w celi na komisariacie, z aktem oskarżenia i terminem rozprawy.

– Zacznijmy jeszcze raz – zaproponował. – Opowiedz mi wszystko. Najpierw jednak napiłbym się kawy. Czy jest tu gdzieś w okolicy lokal, gdzie podają dobrą kawę?

– Chyba tak – powiedziała. – O ile sobie przypominam, jakąś godzinę drogi stąd.

– Więc jedźmy tam na małą czarną.

DZIEWIĘĆDZIESIĄT kilometrów na południowy zachód od Abilene, przy nieuczęszczanej bocznej drodze, crown victoria czekała spokojnie na poboczu. Kierowca odgiął maksymalnie lusterko, by mieć przed oczami całą drogę z tyłu. Widział wszystko jak na dłoni na odległość co najmniej półtora kilometra, aż do miejsca, gdzie asfalt zlewał się z niebem w srebrzystym połyskującym mirażu. Kierowca nie spuszczał z oczu tego blasku w oddali, oczekując, aż przetnie go niewyraźny zarys sylwetki samochodu.

Wiedział, jaki to ma być samochód. Byli dobrze poinformowani. Miał się pojawić biały mercedes, a za jego kierownicą mężczyzna podążający na spotkanie, na które musiał się stawić. Znali godzinę spotkania, wiedzieli, gdzie ma się odbyć, tak więc po prostych wyliczeniach mieli jasność, że godzina zero już blisko.

– Bierzmy się do roboty – odezwał się kierowca.

Wziął od kobiety czapeczkę baseballową, jedną z trzech, które kupili od ulicznego sprzedawcy pamiątek na Hollywood Boulevard. Była granatowa z białym napisem FBI naszytym z przodu. Kierowca naciągnął daszek nisko na czoło i nie spuszczał lusterka z oczu.

– W samą porę – powiedział.

Biały kształt ukazał się na horyzoncie i mknął ku nim jak ryba, która wyskoczyła z wody. Zarys nabrał ostrych kształtów i zbliżał się szybko. W końcu biały mercedes przejechał obok nich z rykiem silnika, crown victoria ruszyła za nim. Zabójcy znów byli w swoim żywiole.

Kierowca mercedesa zauważył za sobą w lusterku migające światła forda. Dwie osoby w czapkach z daszkiem na przednich siedzeniach. Spojrzał na szybkościomierz, który wskazywał sto czterdzieści pięć. Oblał się zimnym potem, poczuł kłucie w klatce piersiowej. „Cholera”. Zdjął nogę z gazu, zastanawiając się nad taktyką. Pokora? A może: „Nie wiecie, kim ja jestem!”.

Ford zrównał się z nim. Kiedy zwolnił, zobaczył trzy osoby, w tym jedną kobietę. Samochód był uzbrojony w gąszcz anten. Nie mieli jednak koguta ani syreny. To nie byli chłopcy radarowcy. Kierowca dał mu znak, żeby zjechał na pobocze. Kobieta przycisnęła legitymację do szyby. Pięciocentymetrowe litery: FBI. Na czapkach też napisy FBI. Rozluźnił się trochę. FBI nie zatrzymywało za szybką jazdę. To musi być coś innego. Może jakaś kontrola ze względów bezpieczeństwa. Zatrzymał pojazd, wóz FBI stanął tuż za nim.

– Pan Eugene? – odezwała się kobieta. – Al Eugene, zgadza się?

Kierowca mercedesa otworzył drzwi i wysiadł.

– Czym mogę pani służyć?

– Czy może nam pan poświęcić pięć minut? – poprosiła. – Niedaleko przy drodze czeka zastępca szefa FBI, chce z panem mówić. To pilna sprawa, jak sądzę, bo inaczej nie niepokoilibyśmy pana, coś niezwykłej wagi, ponieważ nie chciano nam nic powiedzieć.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Płonące Echo»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Płonące Echo» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Płonące Echo»

Обсуждение, отзывы о книге «Płonące Echo» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x