John Katzenbach - Opowieść Szaleńca

Здесь есть возможность читать онлайн «John Katzenbach - Opowieść Szaleńca» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Opowieść Szaleńca: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Opowieść Szaleńca»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Brutalne morderstwo w szpitalu psychiatrycznym. Prokurator Lucy Jones zaczyna śledztwo – żmudne i bezowocne. Wkrótce przekonuje się, że ma własne powody, by doprowadzić je do końca. I że tylko z pomocą dwóch pacjentów może schwytać zabójcę, który pod maską szaleństwa skrywa zimny umysł bezwzględnego zbrodniarza…

Opowieść Szaleńca — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Opowieść Szaleńca», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Za ogrodem rozciągało się kolejne poletko, długi prostokąt otoczony starym drewnianym parkanem, kiedyś białym, lecz poszarzałym ze starości. Z twardej ziemi sterczały chwasty i nieprzystrzyżone kępy trawy. Francis domyślał się, że to coś w rodzaju cmentarza, bo stały tam dwa granitowe nagrobki, oba lekko przekrzywione, tak że wyglądały jak nierówne zęby. Dalej, za ogrodzeniem, rosły w rządzie drzewa, posadzone ciasno obok siebie, by tworzyć naturalną zaporą oraz zasłaniać płot z drucianej siatki.

Francis obejrzał się na szpital. Po lewej, częściowo zasłonięta przez dormitorium, znajdowała się siłownia; z jej komina w niebieskie niebo bił wąski pióropusz białego dymu. Do wszystkich budynków wiodły pod ziemią tunele kanałów grzewczych. Francis widział jakieś szopy z narzędziami. Pozostałe budynki wyglądały prawie identycznie; cegła, bluszcz i szare dachówki. Większość obiektów zamieszkiwali pacjenci, ale jeden przeznaczono na kwatery dla pielęgniarek stażystek, a kilka innych na mieszkania dla młodszych psychiatrów i ich rodzin. Te domki łatwo dało się odróżnić, bo wokół leżały porozrzucane zabawki, a przed jednym zbudowano piaskownicę. Niedaleko siedziby administracji stał także budynek ochrony, gdzie odmeldowywali się szpitalni strażnicy. Francis zauważył, że budynek administracji ma skrzydło z aulą, w której, jak się domyślał, odbywały się zebrania personelu i wykłady. Generalnie jednak kompleks był przygnębiająco jednorodny. Trudno powiedzieć, jaki efekt chciał osiągnąć projektant, budynki były bowiem rozmieszczone losowo w sposób niezgodny z racjonalnym planowaniem; jeśli dwa stały obok siebie, to trzeci już pod kątem do nich. Prawie tak, jakby zrzucono je tu z powietrza bez żadnego porządku.

Od frontu szpitalne terytorium zasłaniał wysoki mur z czerwonej cegły, ze zdobioną bramą z kutego żelaza. Francis nie widział wiszącego nad nią szyldu, ale i tak wątpił, by jakikolwiek tam zamieszczono. Uznał, że gdyby ktoś zbliżył się do szpitala i tak by wiedział, co to jest i czemu służy, więc szyld wydawał się zupełnie zbędny.

Francis zmierzył mur wzrokiem. Doszedł do wniosku, że ceglana bariera ma co najmniej trzy i pół albo cztery metry wysokości. Z boków i z tyłu szpital był ogrodzony drucianą siatką, w wielu miejscach przerdzewiałą, zwieńczoną kłębami kolczastego drutu. Oprócz ogrodu na terenie było też boisko, spłacheć czarnego asfaltu z koszem do koszykówki na jednym końcu i siatką do siatkówki na środku, ale jedno i drugie tkwiło smętnie powyginane i połamane, poczerniałe od długiego nieużywania i zaniedbania. Francis nie potrafił sobie wyobrazić, żeby ktoś z tego korzystał.

– Na co patrzysz, Mewa? – spytał Mały Czarny.

– Na szpital – odparł Francis. – Nie wiedziałem, że jest tak wielki.

– Za dużo mamy tu teraz ludzi – powiedział Mały Czarny cicho. – Wszystkie dormitoria pękają w szwach. Łóżka ściśnięte jedno obok drugiego. Ludzie nie mają co robić, łażą bez celu po korytarzach. Za mało gier. Za mało terapii. Wszyscy się ze sobą mieszają. To niedobrze.

Francis popatrzył na wielką bramę, przez którą wjechał ambulansem. Była szeroko otwarta.

– Zamykają ją na noc – wyjaśnił Mały Czarny, przewidując pytanie.

– Pan Evans podejrzewał, że będę próbował uciec – przyznał się Francis.

Mały Czarny uśmiechnął się i pokręcił głową.

– Wszyscy zawsze myślą, że ludzie stąd tylko patrzą, jak wiać, ale tak się nie dzieje – powiedział. – Pan Zły powinien to wiedzieć. Jest tu już od kilku lat.

– Dlaczego ludzie nie próbują uciekać? – zapytał Francis.

Mały Czarny westchnął.

– Znasz odpowiedź, Mewa. Nie chodzi o płoty ani o zamknięte drzwi, chociaż tych u nas nie brak. Jest dużo sposobów, żeby zamknąć człowieka. Zastanów się nad tym, Mewa. Powód, dlaczego zostają, nie ma nic wspólnego z prochami ani kłódkami. Po prostu mało kto tutaj ma dokąd uciekać. A kiedy nie ma dokąd iść, nikt nie idzie. Proste.

Z tymi słowami odwrócił się i spróbował pomóc Kleo w sadzeniu nasion. Nie wykopała dość głębokich ani wystarczająco szerokich bruzd. Wyglądała na zniechęconą i zawiedzioną, dopóki Mały Czarny nie wspomniał, że słudzy rozsypywali przed jej imienniczką płatki róż. Kleo zawahała się, potem podwoiła wysiłki i zaczęła ryć w żwirowatej, mokrej ziemi z autentyczną determinacją. Kleo była potężną kobietą. Nosiła jaskrawe, kolorowe, luźne bluzki okrywające jej wydatne kształty. Często kaszlała, za dużo paliła i miała rozczochrane, ciemne włosy do ramion. Kiedy szła, dziwnie szarpała się w przód i w tył; przypominała wtedy pozbawiony steru statek, znoszony z kursu uderzeniami wiatru i wysokimi falami. Zmieniała się jednak, kiedy brała do ręki paletkę do ping-ponga; jak za sprawą czarów traciła wtedy swoją masę i stawała się zwinna i szybka niczym kot.

Znów spojrzał na bramę, potem na innych pacjentów i powoli zaczął rozumieć, o czym mówił Mały Czarny. Jeden ze starszych mężczyzn nie radził sobie z motyczką, skakała w jego trzęsącej się dłoni. Inny stracił zainteresowanie kopaniem i wpatrywał się w rozkrzyczaną wronę, siedzącą na pobliskim drzewie.

Głęboko w duchu Francis usłyszał jeden ze swoich głosów, który powtarzał ponurym tonem to, co powiedział Mały Czarny, podkreślając każde słowo: Nikt nie ucieka, bo nikt nie ma dokąd. I ty też nie, Francis.

A potem chóralne potakiwanie.

Obrócił się gwałtownie, kręcąc głową na wszystkie strony. W tej sekundzie bowiem, w promieniach słońca i delikatnej, wiosennej bryzie, z rękami brudnymi od ogrodowej ziemi, zobaczył, jaka czeka go przyszłość. A widok ten przeraził go bardziej niż wszystko, co zdarzyło się do tej pory. Zrozumiał, że jego życie to cienka lina i musi się jej mocno trzymać. To było najgorsze uczucie, jakie kiedykolwiek miał. Wiedział, że jest obłąkany, a jednocześnie miał pewność, że nie może być. Uświadomił sobie, że musi znaleźć coś, co utrzyma go przy zdrowych zmysłach. Albo pomoże zachować zdrowych zmysłów pozory.

Głęboko odetchnął. Nie sądził, by to było łatwe.

Do tego, jakby podkreślając powagę sytuacji, jego wewnętrzne głosy kłóciły się głośno, jazgocząc i hałasując. Próbował je uciszyć, ale mu nie wychodziło. Dopiero po kilku chwilach wszystkie uspokoiły się na tyle, że zrozumiał, co każdy z nich mówi. Obejrzał się na innych pacjentów. Kilkoro uważnie mu się przyglądało. Musiał mamrotać coś na głos, próbując narzucić porządek wewnętrznej naradzie. Ale ani Duży Czarny, ani jego brat nie zwrócili chyba uwagi na niespodziewaną kłótnię, w której Francis brał udział.

Zauważył to natomiast Chudy. Kopał w ziemi kawałek dalej; nachylił się do Francisa.

– Wszystko będzie dobrze, Mewa – powiedział głosem łamiącym się od uczucia, które nagle wyrwało mu się chyba spod kontroli. – Wszystko. Dopóki będziemy stać na straży i wytężać wzrok. Trzeba bardzo uważać – ciągnął. – I ani na chwilę się nie odwracać. Jest wszędzie i może nadejść w każdej chwili. Musimy być czujni. Jak harcerze. Gotowi na jego nadejście.

Kościsty mężczyzna wydawał się bardziej pobudzony i zdesperowany niż zwykle.

Francis pomyślał, że wie, o czym Chudy mówi, ale potem zrozumiał, że to mogło być prawie wszystko, najpewniej obecność szatana na ziemi. Chudy miał tendencję do nagłego przechodzenia ze stanu maniakalnego podniecenia do cichej łagodności. W jednej chwili wymachiwał ramionami jak marionetka, której sznurki pociągają niewidzialne siły, a w następnej cichł, i przy swoim wzroście był nie groźniejszy od pokojowej lampy. Francis pokiwał głową, wyjął kilka nasion z torebki i wcisnął je w ziemię.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Opowieść Szaleńca»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Opowieść Szaleńca» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


John Katzenbach - Profesor
John Katzenbach
John Katzenbach - La Guerra De Hart
John Katzenbach
John Katzenbach - Juegos De Ingenio
John Katzenbach
libcat.ru: книга без обложки
John Katzenbach
John Katzenbach - Juicio Final
John Katzenbach
John Katzenbach - Just Cause
John Katzenbach
John Katzenbach - The Wrong Man
John Katzenbach
John Katzenbach - La Sombra
John Katzenbach
John Katzenbach - W słusznej sprawie
John Katzenbach
John Katzenbach - La Historia del Loco
John Katzenbach
John Katzenbach - El psicoanalista
John Katzenbach
John Katzenbach - The Madman
John Katzenbach
Отзывы о книге «Opowieść Szaleńca»

Обсуждение, отзывы о книге «Opowieść Szaleńca» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x