John Katzenbach - Dzień zapłaty
Здесь есть возможность читать онлайн «John Katzenbach - Dzień zapłaty» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Dzień zapłaty
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Dzień zapłaty: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dzień zapłaty»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Dzień zapłaty — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dzień zapłaty», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
To ja rozumiem, co to są pieniądze – jak się je robi i jak można je ukraść.
Poczuł nagły przypływ wiary we własne siły, który jednak zniknął równie szybko, jak się pojawił. Jasne, pomyślał, ja wiem wszystko o bankach, giełdzie i obligacjach, o tym, jak puszczać w obieg weksle i tych wszystkich sprawach związanych z pieniędzmi. Ale to ona rozumie wartość zemsty.
Otrząsnął się z nagłej trwogi i wrócił do myśli o obrabowaniu własnego banku. Była w tym jakaś ironia – gdyby chciał po prostu przywłaszczyć pieniądze, mógłby wykorzystać bankowe komputery, otworzyć fałszywe rachunki i przelać na nie odpowiednie sumy. Tak się dzisiaj robi: nieco twórczej matematyki, uszczknięcie drobnych odsetek od wielkich sum, przelanie pieniędzy na fikcyjny rachunek, a potem ich ponowny transfer do filii któregoś z banków na Bahamach. Znał kiedyś człowieka z konkurencji, którego przyłapano na podobnej operacji. Złapano go, ponieważ zrobił jeden podstawowy błąd: miał przerost ambicji. Tak jak ze wszystkimi działaniami związanymi z pieniędzmi – sukces jest ojcem zachłanności. Jeśli jesteś umiarkowany w swoich zapędach, jeśli ograniczasz się do tego, by żyć wygodnie, a nie robić od razu wielki majątek, to wcale nie jest trudno uniknąć zdemaskowania.
Przypomniał sobie nagle jak kiedyś, jako dziecko, wybrał się do sklepiku z kolegą z sąsiedztwa. Chłopak działał na wszystkich rówieśników jak magnes; nieco starszy, trochę sprytniejszy, pełen szalonych, młodzieńczych pomysłów. Rozhukany urwis. Piegowaty, rudy, zawzięty – syn miejscowego policjanta, co w oczach całej dzieciarni podnosiło jeszcze jego autorytet; to on zawsze zjeżdżał rowerem z pagórka na łeb na szyję, to on był tym, który pierwszy popalał papierosy. To on pierwszy wchodził na świeży trzęsący jeszcze lód na stawie Fishera. I on pierwszy skakał do zimnej, czarnej wody w kamieniołomach, śmiejąc się z innych, spoglądających niepewnie na wielki napis: UWAGA! NIEBEZPIECZEŃSTWO – ZAKAZ KĄPIELI, ustawiony tu przez ojców miasta. A ja zawsze byłem drugi, pomyślał Duncan. Zawsze musiałem przez moment wahać się i to przesądzało o tym, że nie byłem pierwszy, ale zaraz potem startowałem do przodu. Było tak, jakbym czekał, by ktoś inny był pierwszy i dopiero wtedy ja ośmielałem się zrobić to samo. Zawsze byłem drugi z kolei, a moja chwilowa zwłoka zamieniała się w poczucie winy, które kazało mi natychmiast sprawdzać samego siebie.
Pamiętał, jak tamten chłopiec kręcił się miedzy stojącymi półkami, to w jednym przejściu, to w drugim, niby szukając czegoś specjalnego, a w rzeczywistości krążył koło półki z lizakami, czekając tylko na dogodny moment. Kiedy już napchał sobie kieszenie, wtedy – z brawurą właściwą tylko jego wiekowi – podszedł do lady i zapytał ekspedientkę, czy mają jakieś ładne pocztówki dla jego siostry, będącej właśnie w szpitalu. Kobieta wskazała na właściwe miejsce, gdzie chłopiec zawahał się przez chwilę, po czym powiedział: "Dziękuję, nie – nie o takie mi chodzi" i wyszedł ze sklepu. A na zewnątrz, na ulicy, pokazał innym to, co ukradł. Potem popatrzył na Duncana: teraz twoja kolej.
I Duncan spróbował.
Widział jak kobieta za ladą patrzyła na niego, kiedy robił to samo co jego przyjaciel, to znaczy kręcił się obok półek. A kiedy odwróciła się, chwycił jednego lizaka i wsunął go do kieszeni.
Potem, dokładnie jak tamten, podszedł do ekspedientki. "Ty też chcesz pocztówkę dla siostry, tak?" – zapytała z sarkazmem, co natychmiast upewniło Duncana, że ona wiedziała o wszystkim, że jego przyjaciel nie wyszedł ze sklepu z czymś, czego ona, z jakichś względów, nie pozwoliłaby mu wziąć. Nie powiedział jednak ani słowa, pogrzebał w kieszeni, wyciągnął ćwierćdolarówkę i położył na ladzie. Po czym zaczął uciekać, chociaż zapłacił za to, o czym myślał, że ukradł, ale kobieta krzyknęła za nim: "Hej, weź resztę". A on odpowiedział: "Nie, nie, tyle właśnie jesteśmy winni", myśląc o cukierkach, które wziął jego kolega, i wybiegł ze sklepu.
Miał wtedy dziewięć lat.
Zawiodły mnie nerwy i to było małe miasteczko, a ojciec ukarałby mnie, gdyby dowiedział się o wszystkim. Po raz pierwszy od wielu lat Duncan pomyślał o swoich rodzicach. Obydwoje byli nauczycielami, choć ojciec niedługo przed śmiercią awansował na dyrektora szkoły średniej w podmiejskiej dzielnicy Nowego Jorku. Oboje zginęli w wypadku samochodowym pewnej jesiennej nocy. Nie byli jeszcze zbyt starzy, a on zaczynał właśnie ostatni rok nauki w college'u.
Stanowy policjant w sposób oficjalny i beznamiętny poinformował go o tym tego samego wieczora dzwoniąc do akademika. Odebrał telefon w hallu, gdzie kręciło się z nudów paru innych studentów, podsłuchując go bez żenady. Byli ciekawi, czy może rozmawia ze swoją dziewczyną, czy jest ładna, czy był już z nią w łóżku – a ich ciekawość jeszcze bardziej się wzmogła, kiedy zorientowali się, że to nie dzwoni ona.
Halo, czy to Duncan Richards?
Tak, a kto mówi?
Patrolowy Mitchell z jednostki konnej w New Paltz. Niestety, mam dla pana złe wiadomości.
Och.
Twoi rodzice zginęli w wypadku samochodowym na autostradzie Nr 9, niedaleko stąd.
Och.
Ciężarówka jadąca z przeciwnego kierunku wpadła na nich wskutek poślizgu na mokrych liściach podczas deszczu. Zginęli na miejscu.
Och.
Przykro mi. Przykro mi, że musiałem zawiadomić cię o tym.
Sierżancie, nie rozumiem. Co mam teraz robić?
Nie umiem odpowiedzieć, synu.
Duncan wspomniał, jak jego wuj zadzwonił do niego godzinę później. Ten niezrównoważony człowiek, którego Duncan prawie nie znał, był bliski histerii. Uspokoił się dopiero, gdy uprzytomnił sobie, że to on musi zająć się kremacją. Wszystko odbyło się w strasznym pośpiechu. Ledwie się tutaj pojawili, a za chwilę już ich nie było. To był jedyny raz w życiu, kiedy naprawdę pragnął mieć brata lub siostrę. Pogrzeb był sztywny i oficjalny. Bez prawdziwych łez, prawdziwych uczuć, jedynie szereg znajomych, którzy pokazali się tutaj z obowiązku. Kierownictwo szkoły. Nauczyciele. Lokalni politycy. Kiedy umarła matka Megan, było zupełnie inaczej. Ludzie kochali ją. Ale tutejsi ludzie nie znali mojej matki i ojca i stąd to obojętne podejście do ich śmierci. Zresztą chyba i ja nie znałem ich lepiej.
To właśnie dlatego postanowiłem, że będę żyć dla moich dzieci. Nie chciałem dopuścić, aby jakieś sprawy oddzieliły mnie od nich. I nawet jeśli ukradłem nieco czasu na dodatkową pracę lub partię tenisa w letni poranek, zwracałem im go, jakby czas był czymś w rodzaju żetonu. Rozumiałem dług, jaki rodzice winni są swoim dzieciom. Jesteśmy jak okienko bankowe, którego nigdy się nie zamyka, które zawsze otwarte jest dla potrzebujących wypłaty. I tak bez końca. I tak powinno być.
Przed oczami Duncana stanął znów Tommy, w swoim pokoiku. Mogłem cię stracić, pomyślał. Przypomniał sobie te wszystkie chwile, kiedy odpowiadał mu ostrym tonem lub odmawiał mu czegoś. Tego nie dało się już naprawić. Tych wszystkich drobnych kradzieży, kiedy pozbawiałem mojego syna odrobiny przyjemności – nawet jeśli robiłem to jakby z obowiązku, żeby go czegoś nauczyć, żeby w rodzinie panował ład.
Tommy. Dawałem mu różne rzeczy i różne rzeczy mu zabierałem; próbowałem go uczyć życia. Przygarniałem go, kiedy był na dnie, i próbowałem stawiać go na nogi. To właśnie znaczy być ojcem. A teraz istnieje możliwość, że nie będę w stanie postawić go na nogi Nie pozwolę, by tak się stało. Nie będę się wahał. Znowu zobaczył siebie samego w dzieciństwie, zawsze powstrzymującego się, choćby na małą chwilkę. Ale nie teraz, powiedział sobie. Tak jakby wydawał swemu sercu precyzyjną, wojskową komendę. Tym razem nie zawaham się. Ani przez tysięczną część sekundy.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Dzień zapłaty»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dzień zapłaty» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Dzień zapłaty» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.