John Katzenbach - Dzień zapłaty

Здесь есть возможность читать онлайн «John Katzenbach - Dzień zapłaty» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dzień zapłaty: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dzień zapłaty»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Małżeńskie szczęścia Duncana i Megan Richardsów pryska, gdy ich syn, upośledzony umysłowo Tom, zostaje uprowadzony. Porywaczką okazuje się Olivia Barrow, dawna członkini rewolucyjnego, hippisowskiego oddziału, do którego w latach sześćdziesiątych należeli także Richardsowie. Teraz przyjdzie im drogo zapłacić za błędy młodości…

Dzień zapłaty — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dzień zapłaty», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Megan znalazła Duncana w kuchni. Siedział przy małym tanim stoliku przykrytym ceratą, wpatrując się w pistolet i magazynek z nabojami. Podniósł wzrok, kiedy weszła.

– Właściwie nie sądzę, żebym go potrzebował. Przecież tylko prowadzę i lepiej będzie jak obie ręce będę miał na kierownicy. – Uśmiechał się niewyraźnie, jakby porozumiewawczo, nie potrafił jednak ukryć narastającego niepokoju. – Wiesz, przez cały ubiegły tydzień z przerażeniem wyobrażałem sobie, że postrzelę się w nogę. To dziwne, jak obawa może przekształcić się w taką fantazję, prawda? Widzę siebie przed bankiem, obok furgonetki, z pistoletem w ręku – wszystko idzie jak z płatka. I nagle broń wypala. Wszystko dzieje się jak na zwolnionym filmie. Widzę kulę, jak trafia prosto w moją nogę. Nic mnie nie boli, ale widzę krew i nie mogę już prowadzić samochodu, a oni zostawiają mnie i odjeżdżają. Zrywam się zlany zimnym potem, mamrocząc coś do siebie. – Pokręcił głową. – Dziwaczne, prawda?

– Nie wiem. Ale strasznie się rzucasz i wiercisz we śnie.

– Źle śpię, mówię ci. Cały czas czuję się zmęczony.

Megan westchnęła głęboko i niespokojnie rozejrzała się wokół. Wszyscy rozeszli się gdzieś po domu – wydawało się, że chcą przez parę cennych chwil być sami. Teraz, rozkazała sobie samej, zrób to teraz. Powiedz mu!

– Duncan, czy ty jesteś całkowicie przekonany do tego, co robimy? Zobaczyła, że robi się zły. Skarciła się w duchu. W niewłaściwy sposób rozpoczęła rozmowę.

– Nie, nie, wiem co chcesz powiedzieć – dodała szybko, przywołując się do porządku. – Zgadzam się z tobą jeśli chodzi o zaangażowanie i samą akcję, że trzeba było coś zrobić. Ale pomyśl o nas. Jesteś pewny, że to właściwa droga?

– Nie będę znowu o tym rozmawiał – urwał.

Ależ on jest głupi, pomyślała. Kiedy się tak zachowuje, nienawidzę go równie mocno, jak kocham. Poukłada sobie coś w tym swoim głupim łbie i psuje wszystko, co może się stać. Nie lubi myśleć o kimś poza samym sobą. No dobrze, mamy coś, czego nie brał pod uwagę.

– Świetnie – zaczęła ze złością. – Nie będziemy o tym mówić. Pomówimy o czymś innym, o czymś całkowicie, cholera, innym… – Wzięła głęboki oddech. -…Chyba jestem w ciąży.

Zdumiewający wyraz zaskoczenia, szoku a także błysk radości przebiegł po jego twarzy. Przez moment patrzył na nią, po czym spytał:

– Chyba co?

– Słyszałeś.

– Może powtórzysz to jeszcze raz.

– Wydaje mi się, że jestem w ciąży.

– W ciąży? Dziecko?

– Chryste, Duncan!

– No tak, to…

– No co?

– No… to cudownie. Będziemy mieli dziecko. Sądzę, że teraz powinniśmy się pobrać. Zalegalizować to i tak dalej. O rany! Ale niesamowite! To znaczy, czy jesteś pewna?

– Niecałkowicie. Ale wszystko na to wskazuje. Powinnam pójść do bezpłatnej kliniki i zbadać się, ale jestem prawie pewna.

Popatrzyła na niego i zobaczyła dawnego Duncana. Zachwyconego jak dziecko i zarazem zatroskanego jak mężczyzna. Ujrzała na jego twarzy błysk entuzjazmu, jakiego nie widziała od miesięcy, i to ją podniosło na duchu. Plany na dzisiaj, chociaż na parę sekund, przestały istnieć.

Duncan odchylił się w krześle.

– Naprawdę nie wiem, co powiedzieć. – Wyszczerzył zęby w uśmiechu. – To znaczy, to jest naprawdę coś. Wiesz, na ogół każdy zastanawia się, jak zareaguje na taką wiadomość. Rany! Niesamowite! To tak, jakby wskoczyć do kolejki górskiej w biegu… Jezu, powinniśmy chyba zadzwonić do twojej rodziny. Nie rozmawiałaś z nimi całe miesiące. Ależ będą zaskoczeni…

Patrzyła na niego i widziała wyłącznie tego Duncana, którego kochała, dostrzegała zamęt w jego myślach, wiedziała, kiedy jest zachwycony, zmieszany, dumny. I nagle dojrzała troskę na jego twarzy.

Zawahał się.

– Przepraszam, nie pomyślałem. To znaczy… czy ty chcesz tego dziecka? A może myślałaś, żeby go nie mieć?

– Duncan, na rany Chrystusa.

– No dobrze, przepraszam. Chciałem być tylko pewny. – Znowu zaczął się uśmiechać, niepomny grozy tego co ich w tej chwili otaczało. – No, no. Ale numer! To jest naprawdę…

Zatrzymał się w pół zdania.

Jego wzrok spoczął na broni leżącej przed nim, na stoliku.

– Och, nie – powiedział. – Wreszcie załapałem. – Popatrzył na nią twardo. – Chyba mnie nie nabierasz? To nie temat…

Przerwała mu.

– Duncan! Ty sukinsynu! Myślisz, że kłamałabym w takiej sprawie? Jej wybuch złości uspokoił go.

– Nie, nie, ale to, co mówiłaś, i co mamy zrobić… – Zamilkł. Ramiona mu opadły. – Ale szambo – powiedział. – Cholerne szambo. – Spojrzał na pistolet. Potem na nią. – Co teraz zrobimy?

– To wszystko zmienia – odrzekła z naciskiem.

– Tak. Nie, naprawdę? To znaczy, co to zmienia? Nie możemy się teraz wycofać. Za czym się opowiadamy, do czego się zobowiązaliśmy?

Już chciała mu odpowiedzieć, słowa kipiały w niej, ale stłumiła je gwałtownie, słysząc odgłos kroków pospiesznie zmierzających do kuchni. Z otwartymi ustami, z ręką sięgającą przez stolik do dłoni Duncana, spostrzegła Billa i Emily wchodzących do środka. Che i Emma, pomyślała o nich. Pieprzeni rewolucjoniści.

Co my tutaj robimy? – zapytała Megan siebie samej.

Ale nie miała czasu, by znaleźć odpowiedź.

Emily trzymała wielkokalibrową strzelbę w pozycji "prezentuj broń". Gwałtownym ruchem odciągnęła zamek załadowując nabój. Megan poczuła sopel lodu w żołądku.

– Już czas – powiedziała Emily zimnym, spokojnym głosem. – Czas się zbierać.

– Do biegu, gotowi, start – dodał Bill. – Wokół szyi owinął kolorową chustę, żeby ukryć szramę. – Czas ruszać. Do ataku.

W nagłej, niemal bezdennej rozpaczy Megan patrzyła, jak Duncan wsuwa magazynek z nabojami do pistoletu i podnosi się. Zatknął broń za pasek.

Poczuła gwałtowny zawrót głowy.

A potem oboje, Duncan i Megan, czując się jakby zostali raptownie wyrzuceni przez przypływ morza, wyszli w ślad za Billem i Emily.

Przed zakładami American Pesticide na Sutter Road, niedaleko głównego wejścia, dwaj mężczyźni zaparkowali starą opancerzoną furgonetkę i weszli do środka kierując się do biura księgowego. Jeden z nich był korpulentny, pod sześćdziesiątkę, twarz miał czerwoną z wysiłku. Jego towarzysz był masywny, połowę od niego młodszy. Poruszał się energicznie, naładowany nerwową energią. Zdjął jasnoniebieski kapelusz w stylu policyjnym, przeczesał ręką włosy, po czym nałożył kapelusz z powrotem. Starszy chwycił go w końcu za ramię, żeby zwolnił.

– Przyhamuj trochę, Bobby. Chcę to robić do emerytury, ale jeśli będziesz tak pędził, nie doczekam jej. Padnę martwy na atak serca. I spróbuj potem wyjaśnić to szefom.

– Przepraszam, panie Howard. Już zwalniam.

– Mów mi Fred, Bobby.

– Jasne, panie Howard.

Dalej poszli korytarzem w umiarkowanym tempie. Po chwili starszy z nich odezwał się:

– To chyba twoje pierwsze prawdziwe zadanie. Widzę, że ponoszą cię nerwy.

Młodszy przytaknął.

– Pewnie. Przez ostatnich parę miesięcy pilnowałem w nocy sklepów. Odkąd wróciłem z wojska w kwietniu. Ale to nie była prawdziwa robota, taka jak ta.

– Tak, to prawda. Byłeś za granicą? – Tak.

– Brałeś udział w jakiejś akcji?

– W paru starciach. Ale na ogół robiłem to, co inni – no wie pan, przemykałem się w dżungli nie widząc za dużo, starając nie dać się głupio zabić.

– To dlatego jesteś taki nerwowy…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dzień zapłaty»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dzień zapłaty» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


John Katzenbach - La Guerra De Hart
John Katzenbach
John Katzenbach - Juegos De Ingenio
John Katzenbach
libcat.ru: книга без обложки
John Katzenbach
John Katzenbach - Juicio Final
John Katzenbach
John Katzenbach - Just Cause
John Katzenbach
John Katzenbach - The Wrong Man
John Katzenbach
John Katzenbach - La Sombra
John Katzenbach
John Katzenbach - W słusznej sprawie
John Katzenbach
John Katzenbach - La Historia del Loco
John Katzenbach
John Katzenbach - El psicoanalista
John Katzenbach
John Katzenbach - Opowieść Szaleńca
John Katzenbach
John Katzenbach - The Madman
John Katzenbach
Отзывы о книге «Dzień zapłaty»

Обсуждение, отзывы о книге «Dzień zapłaty» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x