John Katzenbach - W słusznej sprawie

Здесь есть возможность читать онлайн «John Katzenbach - W słusznej sprawie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W słusznej sprawie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W słusznej sprawie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Miami. Znany reporter Matthew Cowart dostaje list z więzienia stanowego. Robert Fergusson czeka w celi śmierci na wykonanie wyroku, twierdzi jednak, że nie popełnił morderstwa, za które został skazany. Cowart postanawia zająć się tą sprawą. Nie przypuszcza, że jego sensacyjny reportaż uruchomi potężny mechanizm mistyfikacji i zbrodni…

W słusznej sprawie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W słusznej sprawie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

W następnym miesiącu zabrał córkę do Disney World. Zamieszkali na jednym z górnych pięter Contemporary Hotel, skąd widać było cały park jak na dłoni. Becky wkrótce stała się niekwestionowanym ekspertem w sprawie rozmieszczenia poszczególnych atrakcji, przygotowując plan codziennego natarcia z entuzjazmem generała prowadzącego z góry wygraną wojnę. Z radością pozwalał jej kreować każdy kolejny dzień wedle uznania. Jeżeli chciała jeździć kolejką w Kosmicznej Górze lub udawać się w Szaloną Podróż Mr. Toada cztery czy pięć razy z rzędu, nie miał nic przeciwko temu. Kiedy chciała jeść, nie silił się na twarde obstawanie przy dorosłych wyobrażeniach o racjonalnym żywieniu, pozwalając jej wybierać oszałamiające zestawienia hot dogów, frytek i waty na patyku.

Po południu było zbyt gorąco, aby czekać w kolejkach do następnych atrakcji, spędzali więc długie godziny pluskając się w hotelowym basenie albo po prostu nic nie robiąc. Niezmordowanie wrzucał ją do opalizującej w słońcu wody, woził na ramionach lub pozwalał przepływać pod nogami. Gdy zaś słońce zniżało się coraz bardziej, z ociąganiem ustępując miejsca wieczornym, kojącym powiewom, ubierali się i kierowali z powrotem do parku, by zdążyć na pokazy ogni sztucznych i feerię świateł.

Każdy wieczór kończył się tak samo; niósł córkę, zmęczoną i twardo śpiącą, do kolejki hotelowej, a z niej do hotelu i do pokoju, gdzie układał ją delikatnie pod przykryciem, słuchając miarowego, spokojnego oddechu, który absorbował całą jego uwagę, blokował wszystkie inne myśli, przynosząc ukojenie.

W tym czasie miał tylko jeden koszmarny sen: gwałtowną senną wizję Fergusona i Sullivana, wpychających go przemocą do wagonika jednej z najbardziej zwariowanych kolejek górskich i wydzierających mu córkę.

Obudził się, chwytając z trudem powietrze. Usłyszał zaspany, pytający głos Becky:

– Tatusiu?

– Nic mi nie jest, kochanie. Wszystko w porządku.

Odetchnęła głęboko, przekręciła się na drugi bok, zanim zapadła powtórnie w sen. Pozostał w łóżku, czując otaczające go zewsząd zimne, klejące prześcieradła.

Tydzień przebiegł, jakby popędzany niecierpliwością dziecka, zbity w jeden nieprzerwany ciąg wydarzeń. Kiedy nadszedł w końcu czas na zabranie jej do domu, jechał powoli, ociągając się i zatrzymując: najpierw w Wodnym Świecie – na kilka zjazdów po mokrej ślizgawce, potem skręt z głównej drogi do baru z hamburgerami. Ponowny przystanek na lody i wreszcie czwarty na parkingu sklepu z zabawkami, by kupić jeszcze jeden prezent. Gdy w końcu dojechali do zamożnych przedmieść Tampy, gdzie mieszkała obecnie ze swym nowym mężem jego była żona, jechał tak wolno, że samochód ledwie się toczył leniwą o tej porze ulicą. Odwlekał, jak mógł, chwilę pożegnania, jednak jego niechęć do rozstania się z córką ginęła w radosnym entuzjazmie, z jakim pokazywała mu mijane domy przyjaciółek.

Pod domem jego córki wybudowano długi, półokrągły podjazd. Starszy ciemnoskóry człowiek popychał kosiarkę do trawy po rozciągającym się bezkreśnie trawniku. Jego stary samochód, kiedyś zapewne czerwony, teraz wyblakły od słońca do rdzawego brązu, stał zaparkowany nieopodal. Zauważył słowa: NED – KOMPLEKSOWA OBSŁUGA TRAWNIKÓW, wypisane białą farbą na boku wehikułu. Starszy człowiek zatrzymał się na chwilę, by obetrzeć pot ściekający mu po twarzy i pomachać do Becky, która natychmiast odpowiedziała mu tym samym. Cowart zobaczył, jak za moment ponownie pochyla się nad urządzeniem, dzięki któremu trawa za chwilę nabierze jednolitej, pożądanej przez właścicieli domu wysokości. Kołnierzyk jego koszuli odcinał się ciemniejszą plamą od szyi.

Cowart podniósł wzrok na drzwi frontowe. Dwa szerokie skrzydła z rzeźbionego drewna. Sam dom był jednopiętrowy, budowany na wzór bogatych domów kolonialnych, okrywający swą masą całe niewielkie wzniesienie. Tuż nad linią dachu widać było czarną, połyskliwą taflę basenu. Przed domem rósł równo przycięty szpaler krzewów, przypominający swą nieskazitelnością makijaż zrobiony uważną, wprawną ręką. Becky wypadła z samochodu i pognała do wnętrza domu.

Stał przez chwilę, czekając na pojawienie się Sandy. Nabrzmiała oczekiwaniem ostatnich miesięcy ciąży, posuwała się ostrożnie, walcząc z gorącem i własną ociężałością. Obejmowała ramieniem córkę.

– Pełen sukces?

– Wyczerpaliśmy wszelkie możliwości.

– Tak też sądziłam. Jesteście wykończeni?

– Trochę.

– A tak w ogóle jak się miewasz?

– Dobrze.

– Wiesz, nadal się o ciebie martwię.

– Cóż, dziękuję, ale u mnie wszystko w porządku. Nie musisz się martwić.

– Chciałabym móc z tobą porozmawiać. Możesz wejść? Na kawę? Albo na coś zimnego? – Uśmiechnęła się. – Chciałabym o wszystkim posłuchać. Tyle się przecież wydarzyło.

– Becky z pewnością ci o wszystkim opowie.

– Nie o to mi chodziło – powiedziała.

Potrząsnął przecząco głową.

– Muszę wracać. I tak już jestem spóźniony.

– Tom będzie w domu za jakieś pół godziny. Chętnie by się z tobą zobaczył. Bardzo mu się podobały twoje ostatnie artykuły. Mówił, że to kawał dobrej roboty.

Nadal jednak przecząco potrząsał głową.

– Podziękuj mu ode mnie. Naprawdę muszę jechać. I tak będę w Miami dopiero koło północy.

– Bardzo bym chciała… – zaczęła. Zatrzymała się i już innym tonem dokończyła: – Dobrze. Niedługo porozmawiamy.

Skinął głową.

– Daj mi buziaka, kochanie. – Ukląkł obok córki i uściskał ją z całych sił. Czuł jej energię przepływającą w niego przez chwilę, ten jej niewysłowiony, nieskończony entuzjazm. Wysunęła się z jego objęć.

– Do widzenia, tatusiu. – Jej głos miał w sobie ledwie dostrzegalną, pękniętą nutkę.

Wyciągnął dłoń, pogłaskał ją delikatnie po policzku i powiedział:

– Tylko nie mów mamie, co przez ten czas jadłaś… – Zniżył głos do scenicznego szeptu: -… Ani o tych wszystkich prezentach. Mogłaby być zazdrosna.

Becky uśmiechnęła się i energicznie przytaknęła.

Zanim wsunął się za kierownicę, odwrócił się jeszcze i pomachał im z udawaną beztroską. Mruknął do siebie:

– Świetnie zagrałeś rozwiedzionego ojca. Opanowałeś rolę do perfekcji.

Wściekłość na siebie nie opuściła go przez kilka następnych godzin.

W redakcji Martin próbował go zainteresować kilkoma potencjalnymi hitami na stronę redakcyjną – bez rezultatu. Raz po raz łapał się na rozmyślaniach, dotyczących przebiegu zbliżającego się procesu Fergusona, chociaż tak naprawdę nie oczekiwał, że się odbędzie. Lato na Florydzie przeciągało się, przechodząc powoli w jesień, bez najmniejszej zmiany temperatury czy wilgotności powietrza. Postanowił wrócić do Pachouli i napisać coś o reakcjach w mieście na uwolnienie Fergusona.

Pierwszy telefon, jaki wykonał ze swego pokoju hotelowego, był do Tanny’ego Browna.

– Poruczniku? Matthew Cowart z tej strony. Chciałem po prostu zaoszczędzić panu kłopotu z bazowaniem na informacjach od szpiegów i informatorów. Będę w mieście przez kilka dni.

– Mogę spytać po co?

– Ciekaw jestem, co nowego w sprawie Fergusona. Nadal macie zamiar ponownie go zaskarżyć?

Detektyw zaśmiał się.

– Ta decyzja należy do prokuratora stanowego, nie do mnie.

– Niby tak, ale jego decyzja jest oparta na informacjach, których wy mu dostarczacie. Macie coś nowego?

– Sądzi pan, że powiedziałbym panu, gdyby się coś pojawiło?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W słusznej sprawie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W słusznej sprawie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


John Katzenbach - Profesor
John Katzenbach
John Katzenbach - La Guerra De Hart
John Katzenbach
John Katzenbach - Juegos De Ingenio
John Katzenbach
libcat.ru: книга без обложки
John Katzenbach
John Katzenbach - Juicio Final
John Katzenbach
John Katzenbach - Just Cause
John Katzenbach
John Katzenbach - The Wrong Man
John Katzenbach
John Katzenbach - La Sombra
John Katzenbach
John Katzenbach - La Historia del Loco
John Katzenbach
John Katzenbach - El psicoanalista
John Katzenbach
John Katzenbach - Opowieść Szaleńca
John Katzenbach
John Katzenbach - The Madman
John Katzenbach
Отзывы о книге «W słusznej sprawie»

Обсуждение, отзывы о книге «W słusznej sprawie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x