John Katzenbach - W słusznej sprawie
Здесь есть возможность читать онлайн «John Katzenbach - W słusznej sprawie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:W słusznej sprawie
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
W słusznej sprawie: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W słusznej sprawie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
W słusznej sprawie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W słusznej sprawie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Tydzień później sędzia wydał pisemne oświadczenie zarządzające nowy proces Roberta Earla Fergusona. Nie było w nim żadnego epitetu typu „dzika bestia”. Nie było też wzmianki na temat dziesiątków artykułów sugerujących, że Ferguson ma prawo do nowego procesu – również w gazetach wydawanych w okręgu Escambia. Sędzia zdecydował także, iż należy wycofać zeznanie, które Ferguson złożył przed detektywami. Ostatecznie sędzia wystosował wewnętrzny wniosek o zwolnienie Fergusona z więzienia za kaucją, wniosek został przyjęty, koalicja ugrupowań występujących przeciwko karze śmierci zgromadziła pieniądze. Cowart dowiedział się później, że otrzymali je od producenta filmowego, który zakupił prawa autorskie do życiorysu Fergusona.
Rozdział dziewiąty
Nie mógł sobie znaleźć miejsca.
Czuł się tak, jakby jego życie zostało podzielone na serię nie związanych ze sobą klatek, czekających na znak pozwalający im powrócić do naturalnej ciągłości wydarzeń. Odczuwał nerwowe podniecenie, jakby na coś czekał, czegoś się spodziewał. Nie potrafił jednak określić, co by to miało być. Poszedł do więzienia tego dnia, kiedy miano przenieść z celi śmierci Roberta Earla Fergussona, aby mógł oczekiwać na nowy termin rozprawy, odroczonej przez sędziego do grudnia. Był to pierwszy tydzień lipca, nic więc dziwnego, że na drodze do więzienia wyrosło pełno przenośnych straganów, sprzedających petardy, sztuczne ognie, flagi i biało-niebiesko-czerwone girlandy, zwisające z wypłowiałych do białości ścian jak zwiędłe kwiaty. Wiosna na Florydzie przeszła nagle w rozżarzone do białości lato, lejące gorąco z nieokiełznaną, nieustanną furią, przemieniające piasek dróg w twardą, popękaną nawierzchnię, po której teraz stąpał. Widoczne gołym okiem tafle ciepła wisiały nad ziemią jak senne zasłony, wytwory chorej wyobraźni, otaczając go ze wszystkich stron swą obecnością, tak silnie odczuwalną jak burza śniegowa w Nowej Anglii, w której równie ciężko było się poruszać. Gorąco wypalało wszystko: energię, ambicję i dążenia. Wydawało się, jakby nieustannie rosnąca temperatura zwolniła bieg świata.
Falujący tłum pocących się dziennikarzy czekał na Fergusona przed bramą więzienia. Tłok był ogromny, powiększany jeszcze przez grupę zwolenników zniesienia kary śmierci, pikietujących zawzięcie. Niektórzy z nich trzymali plakaty wyrażające zadowolenie z obrotu sprawy i głośno skandowali: „Raz, dwa, trzy – koniec kary śmierci! Cztery, pięć, sześć – znieście ją i cześć!”, gdy nagle sprawca zbiegowiska ukazał się w drzwiach. Rozległy się wiwaty i radosne krzyki. Zanim się zatrzymał, Ferguson spojrzał w górę na bezchmurny błękit. Stał teraz, mając po jednej stronie swego chuderlawego adwokata, po drugiej siwowłosą babcię. Patrzyła szeroko otwartymi oczami na cisnących się zewsząd reporterów i operatorów, trzymając oburącz wnuka za ramię. Ferguson wygłosił krótkie przemówienie, stojąc na stopniach więzienia jak na cokole, wyraźnie panując nad resztą zgromadzenia. Patrzył z góry na tłum, mówiąc, że przebieg jego sprawy obrazuje sposób, w jaki działa system, a także co w nim nie działa. Powiedział, że cieszy się z odzyskania wolności. Stwierdził, że najpierw idzie zjeść prawdziwy posiłek, pieczonego kurczaka z warzywami i wielkie lody z dodatkową porcją polewy czekoladowej na deser. Oświadczył, że nie odczuwa goryczy, w co nikt nie uwierzył. Zakończył mowę stwierdzeniem:
– Chcę podziękować naszemu Panu za wskazanie mi drogi, dziękuję też mojemu adwokatowi, gazecie „Miami Journal” i panu Cowartowi, bo wysłuchał mnie, kiedy nikt inny nie chciał. Gdyby nie on, nie stałbym tu dzisiaj przed wami.
Cowart szczerze wątpił, czy ta ostatnia część wypowiedzi ujrzy światło dzienne w jakiejkolwiek gazecie czy w telewizyjnych wiadomościach. Uśmiechnął się.
Dziennikarze zaczęli zadawać pytania, przebijając je mozolnie poprzez tafle żaru.
– Czy zamierza pan wrócić do Pachouli?
– Tak. To mój jedyny prawdziwy dom.
– Jakie są pańskie plany?
– Chciałbym skończyć szkołę. Może iść na prawo. Albo studiować kryminologię. Mogę teraz dużo powiedzieć na temat prawa karnego.
Wśród zebranych przeszła fala śmiechu.
– A co pan powie na temat procesu?
– Cóż mogę powiedzieć? Mówią, że chcą mnie powtórnie sądzić, ale nie bardzo widzę, jak mogliby to zrobić. Spodziewam się, że zostanę uniewinniony. Chcę po prostu żyć normalnie, przestać być osobą publiczną. Stać się znowu kimś anonimowym. Nie żebym was nie lubił, ale…
Znowu śmiech. Tłum dziennikarzy zdawał się połykać niewielkiego człowieczka, którego głowa obracała się raz po raz w stronę osoby zadającej kolejne pytanie, patrzył więc każdemu prosto w oczy. Cowart zauważył swobodę i humor, z jakimi Ferguson udzielał odpowiedzi dziennikarzom podczas naprędce zaaranżowanej konferencji prasowej. Wyraźnie dobrze się czuł w tej roli.
– Jak pan sądzi, dlaczego chcą postawić pana ponownie w stan oskarżenia?
– Chcą zachować twarz. Myślę, że jest to jedyny sposób, w jaki mogą uniknąć przyznania się, że chcieli wykonać wyrok śmierci na niewinnym człowieku. Niewinnym Murzynie. Wolą trzymać się kłamstwa, niż stanąć oko w oko z prawdą.
– Tak trzymaj, bracie! – dało się słyszeć z grupy demonstrujących. – Powiedz im!
Jeden z dziennikarzy poinformował Cowarta, że ci sami ludzie przychodzą na każdą egzekucję. Ze świecami w dłoniach śpiewają „Przetrwamy” i „Będę uwolniony”, do czasu gdy w drzwiach więzienia pojawi się strażnik z wiadomością o wykonaniu wyroku. Zazwyczaj towarzyszą im też wyznawcy innego ugrupowania, wywijające flagą typy z rodzaju „zabijcie ich wszystkich”, noszące białe podkoszulki, dżinsy i spiczaste buty kowbojskie. Mili ci osobnicy dużo wrzeszczą, pokrzykują i od czasu do czasu inicjują przepychanki z chłopakami z grupy „prolife” przeciwnej karze śmierci. „Zabijaków” jednak dzisiaj nie było.
Obie grupy były generalnie ignorowane przez dziennikarzy na tyle, na ile tylko się dało.
– Co z Blairem Sullivanem?! – krzyknął reporter telewizyjny, podtykając Fergusonowi mikrofon pod nos.
– Co z nim? Uważam, że jest niebezpiecznym, chorym człowiekiem.
– Czy pan go nienawidzi?
– Nie. Dobry Pan każe mi nadstawiać drugi policzek, ale muszę przyznać, że czasami jest to trudne.
– Czy uważa pan, że Sullivan przyzna się do winy, oszczędzając panu tym samym procesu?
– Nie. Jedyne przyznanie się do winy, jakie ktokolwiek od niego usłyszy, będzie w dniu Sądu Ostatecznego.
– Czy rozmawiał pan z nim na temat morderstwa?
– Nie chce z nikim rozmawiać. A już szczególnie o tym, co robił w Pachouli.
– A co pan sądzi o tych detektywach?
Ferguson zawahał się.
– Bez komentarza – powiedział i uśmiechnął się łobuzersko. – Mój adwokat pouczył mnie, że jeżeli nie będę mógł powiedzieć czegoś miłego albo przynajmniej neutralnego, mam mówić: „Bez komentarza”. I tak właśnie robię.
Kolejna fala śmiechu ze strony dziennikarzy.
Uśmiechnął się miło. W obiektywach dał się widzieć zamazany obraz, gdy operatorzy próbowali złapać ostatnie ujęcia, dźwiękowcy zaś szamotali się z mikrofonami i przenośnymi magnetofonami. Fotografowie różnych gazet tańczyli i uwijali się wokół Fergusona, migawki aparatów trzaskały nieustannie, jak skrzydła owadów w bezwietrzną cichą noc. Dziennikarze przesunęli się zbitą falą po raz ostatni bliżej Fergusona, on zaś podniósł dłoń w odwiecznym geście V – Zwycięstwo. Następnie został wsadzony na tylne siedzenie samochodu, machając na do widzenia w stronę fotografów, robiących w pośpiechu ostatnie, gorączkowe zdjęcia. Wreszcie samochód odjechał, oddalając się długą drogą dojazdową, wzniecając spod kół drobne obłoczki kurzu, lewitujące nad rozgrzaną, smolistą powierzchnią szosy. Przejechał obok ekipy wracających z pracy więźniów, maszerujących pojedynczo w słońcu, które wyciskało z nich strużki potu, błyszczącego na odsłoniętej ciemnej skórze rąk. Światło odbijało się w łopatach i kilofach, niesionych na ramionach mężczyzn, spieszących na południową przerwę. Dźwięki roboczej piosenki dobiegły do Cowarta. Nie mógł rozróżnić słów, ale poddał się jednostajnemu kołysaniu rytmu.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «W słusznej sprawie»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W słusznej sprawie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «W słusznej sprawie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.