John Katzenbach - W słusznej sprawie

Здесь есть возможность читать онлайн «John Katzenbach - W słusznej sprawie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W słusznej sprawie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W słusznej sprawie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Miami. Znany reporter Matthew Cowart dostaje list z więzienia stanowego. Robert Fergusson czeka w celi śmierci na wykonanie wyroku, twierdzi jednak, że nie popełnił morderstwa, za które został skazany. Cowart postanawia zająć się tą sprawą. Nie przypuszcza, że jego sensacyjny reportaż uruchomi potężny mechanizm mistyfikacji i zbrodni…

W słusznej sprawie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W słusznej sprawie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Nie – odpowiedział Cowart. – Miałem numer trzysta dwadzieścia. Nigdy go nie wylosowali.

Detektyw skinął głową i gestem wskazał krzesło. Sam rozparł się z biurkiem.

– Nic – powiedział.

– Odciski palców? Krew? Cokolwiek?

– Jeszcze nie. Chcemy go wysłać do laboratorium FBI i zobaczyć, co oni mogą z tym zrobić. Mają bardziej wyszukany sprzęt niż my.

– Ale zupełnie nic?

– Ekspert medyczny twierdzi, że ostrze jest odpowiedniej wielkości, żeby mogło spowodować rany kłute. Najgłębsza rana miała taką samą głębokość jak ostrze noża. To już coś.

Cowart wyciągnął notes i zaczął robić notatki.

– Jest pan w stanie ustalić pochodzenie noża?

– To tani, typowy nóż za dziewiętnaście dolarów i dziewięćdziesiąt dziewięć centów, który można kupić w pierwszym lepszym sklepie z artykułami sportowymi. Spróbujemy, ale nie ma na nim numeru seryjnego ani nazwy producenta. – Zawahał się i spojrzał na Cowarta. – Ale po co to?

– Co?

– Słyszał mnie pan. Czas przestać się bawić. Kto panu powiedział o nożu? Czy ten, kto zabił Joanie Shriver? Niech mi pan odpowie.

Cowart zawahał się.

– Każe mi pan o tym przeczytać w gazecie czy co? – Przez zmęczenie w głosie detektywa przedarł się cierpki upór.

– Jedno panu powiem: Robert Earl Ferguson nie mówił mi, gdzie szukać tego noża.

– Chce mi pan zasugerować, że ktoś inny powiedział panu, gdzie szukać broni, która mogła być użyta do zamordowania Joanie Shriver?

– Właśnie tak.

– Czy jest pan skłonny podzielić się tą wiadomością?

Matthew Cowart podniósł wzrok sponad notatek.

– Najpierw niech pan mi coś powie, poruczniku. Jeśli powiem panu, kto mi powiedział o tym nożu, czy otworzy pan ponownie dochodzenie w sprawie tego morderstwa? Czy ma pan zamiar udać się do adwokata stanowego? Stawić się przed sędzią i oznajmić, że sprawa musi zostać ponownie otwarta?

Detektyw zawył.

– Nie mogę obiecywać takich rzeczy, zanim się czegoś nie dowiem. Dalej, Cowart, niech mi pan powie.

Cowart potrząsnął głową.

– Po prostu nie wiem, czy mogę panu zaufać, poruczniku. To bardzo proste.

W tej chwili Tanny Brown wyglądał jak człowiek, który zaraz eksploduje.

– Wydawało mi się, że jedną rzecz pan zrozumiał – powiedział niemal szeptem.

– Co?

– Że do czasu aż ten człowiek za to zapłaci, sprawa Joanie Shriver nigdy nie została zamknięta.

– I tu właśnie pojawia się pytanie. Kto zapłaci?

– Wszyscy płacimy. Każdy z nas. Przez cały czas. – Mocno uderzył pięścią w stół. Dźwięk odbił się echem w niewielkim pomieszczeniu. – Ma pan coś do powiedzenia, niechże więc pan mówi!

Matthew Cowart zastanowił się porządnie nad tym, co wie, a czego nie i odparł:

– Blair Sullivan powiedział mi, gdzie znaleźć ten nóż.

To nazwisko zrobiło na policjancie przewidywane wrażenie. Najpierw przybrał zdziwioną, a następnie zszokowaną minę, jak gracz w baseball, który oczekuje, żeby odbić piłkę, śledzi jej trajektorię lotu i widzi, jak znika poza boiskiem.

– Sullivan? A co on ma z tym wspólnego?

– Powinien pan wiedzieć. Przejeżdżał przez Pachoulę w maju 1987 roku, zabijając po drodze masę ludzi.

– Wiem, ale…

– I wiedział, gdzie jest ten nóż.

Brown wpatrywał się w niego kilka długich sekund.

– Czy Sullivan powiedział, że zabił Joanie Shriver?

– Nie, nie powiedział.

– Czy powiedział, że Ferguson nie zabił tej dziewczynki?

– Nie wprost, ale…

– Czy powiedział coś wprost, co mogłoby zaprzeczyć pierwotnym ustaleniom procesu?

– Wiedział o tym nożu.

– Wiedział o jakimś nożu. Nie wiemy, czy to ten nóż i bez przeprowadzenia ekspertyzy nie jest on niczym więcej jak kawałkiem zardzewiałego metalu. Panie Cowart, wie pan, że Sullivan jest porządnie stuknięty. Czy dał panu coś, co chociaż w najmniejszym stopniu można by nazwać dowodem?

Oczy Browna zwęziły się. Cowart widział, jak szybko przetwarza informacje, rozważa, analizuje, wyciąga wnioski. Pomyślał sobie, że jest to ponad jego siły. Nie zechce przyznać się do jakiejkolwiek możliwości popełnienia błędu. Ma swojego zabójcę i jest zadowolony.

– Nic więcej.

– Więc to nie wystarczy, żeby ponownie otworzyć dochodzenie, które już zakończyło się wyrokiem.

– Nie? Dobrze. Niech się pan przygotuje na lekturę gazety. Wtedy zobaczymy, czy to nie wystarczy.

Policjant popatrzył z gniewem na Cowarta i wskazał mu drzwi.

– Niech pan wyjdzie, panie Cowart. Niech pan natychmiast wyjdzie. Niech pan wsiada do swojego wynajętego samochodu i wraca do motelu. Niech pan spakuje torby. Pojedzie na lotnisko. Wsiądzie w samolot i wróci do swojego miasta. I niech pan nie wraca. Zrozumiano?

Cowart zjeżył się. Czuł, jak narasta w nim gniew.

– Czy pan mi grozi?

Detektyw potrząsnął głową.

– Nie. Daję panu radę.

– I co?

– Niech ją pan przyjmie.

Matthew Cowart podniósł się z krzesła i dłuższą chwilę przyglądał się detektywowi. Spojrzenia obydwu mężczyzn spięły się ze sobą. Wzrokowa próba sił. Kiedy detektyw w końcu odwrócił się plecami, Cowart okręcił się na pięcie, wyszedł, zamknął ostro za sobą drzwi i krocząc szybko pośród jasnych neonowych świateł posterunku policji, jakby pchał przed sobą jakaś falę, patrzył, jak policjanci w mundurach i detektywi schodzą mu z drogi. Czuł na plecach ich wzrok, gdy tak szedł korytarzami, uciszając po drodze rozmowy. Kilkakrotnie słyszał za sobą parę wymamrotanych słów, kilkakrotnie słyszał swoje nazwisko wypowiedziane z niechęcią. Nie rozglądał się, nie zmieniał kroku. Samotnie zjechał windą i wyszedł przez szerokie, szklane drzwi na ulicę. Tam się odwrócił i spojrzał za siebie w stronę gabinetu detektywa. Przez chwilę dojrzał Tanny’ego Browna stojącego przy oknie i przyglądającego mu się. Ich wzrok znów się spotkał. Matthew Cowart nieznacznie pokręcił głową; niemal niedostrzegalny ruch na boki.

Zobaczył, jak detektyw usuwa się i znika z okna.

Cowart stał przez chwilę sztywno, dając się otoczyć nocy. Następnie ruszył, idąc najpierw powoli, ale szybko nabierając tempa i przyspieszając kroku, aż po chwili kroczył żwawo przez miasto, a głęboko w nim, paradując wojskowym szykiem poprzez wyobraźnię, zaczęły zbierać się słowa, które miały stać się jego artykułem.

Rozdział siódmy

SŁOWA

Jednak gdy wracał do domu, narastające zmęczenie sprawiło, że żywi pozostali jedynie w jego notesie, a miejsce w wyobraźni zajęli zmarli.

Było późno, dobrze po północy, w przejrzystą noc Miami i niebo wyglądało jak nieskończony obszar czerni pomalowany doskonałymi ruchami pędzla w nieskończoną ilość mrugających gwiazd. Pragnął podzielić się z kimś swoim nadchodzącym sukcesem, ale zdał sobie sprawę, że nie ma z kim. Wszyscy odeszli zabrani przez wiek, rozwód i zbyt wiele śmierci. Najbardziej brakowało mu rodziców, ale ich nie było już od dawna.

Matka umarła, gdy był jeszcze młodym mężczyzną. Wyglądała jak myszka. Była szczupła i silna niczym lekkoatletka, co sprawiało, że jej uścisk był kanciasty i twardy, lecz kompensował to jej miękki, głęboki głos, tak wspaniale brzmiący, gdy opowiadała bajki. Urodziła się w czasach, które zrobiły z niej gospodynię domową, i tak już zostało przez całe życie; wychowała jego oraz jego braci i siostry, tkwiąc w kręgu pieluch, odżywek i ząbkowania, które później zmieniły się w odrapane kolana i wymyślne kontuzje, prace domowe, treningi koszykówki i od czasu do czasu nieuniknione zawody miłosne wieku dojrzewania.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W słusznej sprawie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W słusznej sprawie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


John Katzenbach - Profesor
John Katzenbach
John Katzenbach - La Guerra De Hart
John Katzenbach
John Katzenbach - Juegos De Ingenio
John Katzenbach
libcat.ru: книга без обложки
John Katzenbach
John Katzenbach - Juicio Final
John Katzenbach
John Katzenbach - Just Cause
John Katzenbach
John Katzenbach - The Wrong Man
John Katzenbach
John Katzenbach - La Sombra
John Katzenbach
John Katzenbach - La Historia del Loco
John Katzenbach
John Katzenbach - El psicoanalista
John Katzenbach
John Katzenbach - Opowieść Szaleńca
John Katzenbach
John Katzenbach - The Madman
John Katzenbach
Отзывы о книге «W słusznej sprawie»

Обсуждение, отзывы о книге «W słusznej sprawie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x