John Katzenbach - W słusznej sprawie

Здесь есть возможность читать онлайн «John Katzenbach - W słusznej sprawie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W słusznej sprawie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W słusznej sprawie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Miami. Znany reporter Matthew Cowart dostaje list z więzienia stanowego. Robert Fergusson czeka w celi śmierci na wykonanie wyroku, twierdzi jednak, że nie popełnił morderstwa, za które został skazany. Cowart postanawia zająć się tą sprawą. Nie przypuszcza, że jego sensacyjny reportaż uruchomi potężny mechanizm mistyfikacji i zbrodni…

W słusznej sprawie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W słusznej sprawie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Blair Sullivan miał stopy i dłonie skute razem kajdanami. Otaczający go mężczyźni maszerowali z wojskową dokładnością, równomiernie stąpając cicho po podłodze, podczas gdy on na wpół kuśtykał pomiędzy nimi jak dziecko, które za wszelką cenę próbuje dotrzymać kroku paradzie z okazji Czwartego Lipca.

Był chudy jak szkielet, niewysoki, miał fioletowo-czerwone tatuaże, które wiły się po wyblakłej, białej skórze obydwu przedramion, i czarną czuprynę przyprószoną siwizną. Ciemne oczy szybko kodowały wszystko wokół – klatkę, strażników i Matthew Cowarta. Jedna powieka wydawała się lekko drgać, jakby obydwie gałki oczne pracowały niezależnie od siebie. Była w nim jakaś nonszalancja; w jego uśmiechu, w niedbałej postawie, gdy sierżant ostrożnie odpinał łańcuch kajdan od stóp więźnia… Niemal jakby siłą woli potrafił sam zrzucić okowy. Strażnicy, którzy pilnowali go po bokach, stali w pozycji bojowej z przygotowanymi pałkami. Więzień uśmiechał się do nich przyjacielsko-kpiącym uśmiechem. Sierżant następnie przeciągnął łańcuch przez obręcz na brzegu stołu i przymocował go do potężnego, skórzanego pasa obejmującego mężczyznę w talii.

– Siadaj – rozkazał szorstko.

Trzej strażnicy szybko odstąpili od więźnia, a on usiadł swobodnie na stalowej ławce. Skupił wzrok na oczach Cowarta. Na ustach więźnia wciąż majaczył delikatny uśmiech, ale oczy zwęziły się i przyglądały badawczo.

– W porządku – powiedział znowu sierżant. – Może być.

Wyprowadził strażników z klatki, zatrzymując się, żeby zamknąć ją dokładnie.

– Nie lubią mnie – powiedział Blair Sullivan z westchnieniem.

– Dlaczego?

– Z powodów dietetycznych – odpowiedział wybuchając gwałtownym śmiechem. Śmiech w kilka sekund przeszedł w charkot, po czym zmienił się w dźwięk przypominający kaszel. Sullivan wyjął z kieszeni koszuli paczkę papierosów i pudełko drewnianych zapałek. Musiał w tym celu pochylić się w stronę stołu i na wpół zgiąć na ławce, gdy podpalał papierosa, gdyż zasięg ramion miał ograniczony łańcuchem, którym przykute były jego ręce.

– Oczywiście wcale nie muszą mnie lubić, żeby mnie zabić. Czy nie będzie panu przeszkadzało, jak zapalę? – spytał Cowarta.

– Nie, proszę bardzo.

– Nie wydaje się to panu trochę śmieszne?

– Co?

– Skazaniec palący papierosa. Ludzie na całym świecie tak cholernie starają się rzucić palenie, a w przypadku mieszkańców celi śmierci palenie jednego papierosa za drugim jest sprawą naturalną. Do diabła, chyba jesteśmy najlepszymi klientami RJ. Reynoldsa. Pewnie byśmy poddali się każdemu złemu czy niebezpiecznemu nałogowi, gdyby tylko nam było wolno. Ale wolno nam jedynie palić. Nie, żeby którykolwiek z nas specjalnie przejmował się rakiem płuc, chociaż przypuszczam, że gdyby któryś się mocno rozchorował, tak naprawdę porządnie, śmiertelnie, to władze stanowe nie byłyby zbyt skłonne posadzić mu tyłka na krześle. Władze stanowe, Cowart, są wrażliwe na tym punkcie. Nie chcą przeprowadzać egzekucji na nikim, kto jest chory na ciele lub umyśle. O nie. Chcą, żeby ludzie, których smażą, byli w dobrej kondycji fizycznej i zdrowi umysłowo. Kilka lat temu w Teksasie było pełno zamieszania, gdy władze stanowe chciały uśmiercić jakiegoś biedaczynę, który dostał ataku serca, gdy podpisano decyzję o wykonaniu egzekucji. Została odłożona do czasu, aż facet o własnych siłach mógł udać się na śmierć. Nie chcieli go wwozić do komory na jakimś wózku szpitalnym, o nie. To by obraziło szlachetne uczucia ludzi o czystych sumieniach i dobrych sercach. Jest też świetny przykład jakiegoś gangstera z Nowego Jorku z lat trzydziestych. Jak znalazł się w celi śmierci, zaczął jeść bez opamiętania. Był gruby, a tam tył jeszcze bardziej. Był grubszy i grubszy, i grubszy, i grubszy, i grubszy. Obżerał się chlebem, ziemniakami i makaronem, aż niemal wychodziły mu uszami. Wie pan, skrobia. Wymyślił sobie, że uniknie krzesła tyjąc tak, że nie będzie w stanie się w nim zmieścić! Fantastyczne. Problem w tym, że nie do końca mu się udało. Musieli go tam wcisnąć, ale, do cholery, jakoś się wpasował. Zakpił sam z siebie, czy jak? Kiedy już z nim skończyli, wyglądał pewnie jak prosiak z rożna. Niech mi pan powie, gdzie w tym wszystkim logika? Co?

Znowu się zaśmiał.

– Nie ma lepszego miejsca od celi śmierci, żeby zaobserwować wszelkie ironie losu. – Wpatrywał się w Cowarta, a jego jedna powieka poruszała się szybko. – Powiedz no mi, Cowart, ty też jesteś mordercą?

– Co?

– To znaczy, czy kiedykolwiek pozbawiłeś kogoś życia? Może w wojsku? Jesteś w takim wieku, że mogłeś być w Wietnamie. Byłeś? Nie, chyba nie. Nie posiadasz tego nieobecnego spojrzenia, jakie mają weterani, kiedy ogarniają ich wspomnienia. Ale może roztrzaskałeś samochodem jakiegoś nastolatka? Może zabiłeś najlepszego kumpla albo swoją cizię w jakąś sobotnią noc? A może poprosiłeś lekarzy w jakimś cholernym szpitalu, żeby odłączyli stareńką mamę lub tatę, gdy tak byli już schorowani, że tylko respirator mógł podtrzymać im życie. Zrobiłeś coś takiego, Cowart? Kazałeś kiedyś swojej żonie lub dziewczynie usunąć ciążę? Może nie chciałeś, żeby jakieś noworodki przeszkadzały ci w karierze. A może jesteś gdzieś w górnych partiach tej listy, Cowart? Może wziąłeś ze dwie działki kokainy na jakiejś imprezie w Miami? Wiesz, ile trupów mogło paść przy tej dostawie? Wybacz, ale tylko tak sobie zgaduję. No, Cowart, powiedz mi, też jesteś mordercą?

– Nie, nie sądzę.

Blair Sullivan parsknął.

– Nieprawda. Każdy jest mordercą. Tylko trzeba dobrze poszukać. Zastosować wystarczająco szeroką definicję tego słowa. Nie byłeś nigdy w domu towarowym, gdzie jakaś niedobra mamuśka w łachmanach dopada swego dzieciaka i spuszcza mu manto w obecności wszystkich? Jak ci się wydaje, co tam miało miejsce? Przypatrz się pan lodowatym oczom tego dzieciaka. Właśnie rodzi się przyszły morderca. Więc dlaczego nie spojrzysz sam w siebie? Ty też masz takie lodowate spojrzenie, Cowart. Tkwi to w tobie. Wystarczy na ciebie spojrzeć.

– To niezła sztuczka.

– To nie sztuczka. To chyba taka specjalna zdolność. Wiesz, może się na tym poznać jedynie facet z tej samej branży. Jesteś oblepiony śmiercią i umieraniem, Cowart, i wyraźnie widzę tego objawy.

– Cóż, tym razem się mylisz.

– Czyżby? Zobaczymy. Jeszcze się przekonamy.

Sullivan rozparł się na metalowym krześle, przyjmując niedbałą pozę, ale przez cały czas jego wzrok wwiercał się coraz głębiej w serce Cowarta.

– Wiesz, to się staje łatwe.

– Co się staje łatwe?

– Zabijanie.

– W jaki sposób?

– Doświadczenie. Szybko można się nauczyć, jak ludzie umierają. Niektórzy trudno, niektórzy łatwo. Niektórzy walczą jak diabły, inni poddają się w milczeniu. Niektórzy błagają o darowanie życia, inni plują w twarz. Niektórzy płaczą, inni się śmieją. Niektórzy wzywają matki, inni mówią, że spotkają się z tobą w piekle. Niektórzy kurczowo trzymają się życia, inni oddają je z łatwością. Ale wszyscy kończą tak samo. Stają się sztywni i zimni. Ty. Ja. Na koniec wszyscy są tacy sami.

– Może na koniec. Ale ludzie docierają do tego punktu na wiele różnych sposobów.

Sullivan roześmiał się.

– Jasne. To spostrzeżenie na miarę celi śmierci, Cowart. Tak właśnie mógłby powiedzieć facet z celi po jakichś ośmiu latach i setce apelacji, gdy czas ucieka bardzo szybko. Na różne sposoby.

Zaciągnął się mocno papierosem i wypuścił dym w zastygłe powietrze więzienia. Przez chwilę wzrok Blaira Sullivana śledził smugę dymu, aż rozwiała się powoli.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W słusznej sprawie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W słusznej sprawie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


John Katzenbach - Profesor
John Katzenbach
John Katzenbach - La Guerra De Hart
John Katzenbach
John Katzenbach - Juegos De Ingenio
John Katzenbach
libcat.ru: книга без обложки
John Katzenbach
John Katzenbach - Juicio Final
John Katzenbach
John Katzenbach - Just Cause
John Katzenbach
John Katzenbach - The Wrong Man
John Katzenbach
John Katzenbach - La Sombra
John Katzenbach
John Katzenbach - La Historia del Loco
John Katzenbach
John Katzenbach - El psicoanalista
John Katzenbach
John Katzenbach - Opowieść Szaleńca
John Katzenbach
John Katzenbach - The Madman
John Katzenbach
Отзывы о книге «W słusznej sprawie»

Обсуждение, отзывы о книге «W słusznej sprawie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x