Zeznał, że siedząc w barze, nie utrzymywał kontaktu wzrokowego z Reginą Campo, dopóki sama do niego nie podeszła. Według jego słów, to ona była stroną inicjującą rozmowę, ale ten fakt wówczas go nie zaniepokoił. Oferta miała charakter otwarty. Regina Campo powiedziała, że po dziesiątej będzie wolna i może ją odwiedzić, jeśli nie ma innych planów.
Roulet wspomniał o próbach znalezienia kobiety, której nie będzie musiał płacić. Trwające godzinę poszukiwania w „Morgan's” i „Lampligłiter” nie przyniosły jednak skutku, pojechał więc pod adres, jaki dostał od Campo, i zapukał do drzwi.
– Kto panu otworzył?
– Ona. Uchyliła drzwi i spojrzała na mnie.
– Regina Campo? Kobieta, która zeznawała tu dziś przed południem?
– Tak, to była ona.
– Czy przez szparę w drzwiach widział pan jej całą twarz?
– Nie. Uchyliła je tylko odrobinę. Widziałem jedynie jej lewe oko i część lewej strony twarzy.
– W którą stronę otworzyły się drzwi? Czy szpara, przez którą pan ją widział, była z prawej czy lewej strony?
– Stojąc przed drzwiami, widziałem ją przez uchylone drzwi z prawej.
– Uściślijmy to. Szpara była po prawej stronie, zgadza się?
– Zgadza się.
– Czyli jeśli pani Campo stała za drzwiami i wyglądała przez szparę, patrzyła na pana lewym okiem.
– Zgadza się.
– Czy widział pan jej prawe oko?
– Nie.
– A więc gdyby miała siniec, rozcięcie czy inne uszkodzenie na prawej części twarzy, nie mógłby pan tego zobaczyć?
– Nie.
– Dobrze. Co się zdarzyło potem?
– Zobaczyła, że to ja, i zaprosiła mnie do środka. Otworzyła drzwi szerzej, ale wciąż za nimi stała.
– Nie widział pan jej?
– Niezupełnie. Wykorzystała skrzydło drzwi jako rodzaj zasłony.
– Co się później zdarzyło?
– Za drzwiami był przedpokój, z którego do salonu prowadziło przejście. Wskazała mi salon, więc poszedłem w tę stronę.
– Czy to oznacza, że w tym momencie stała za pana plecami?
– Tak. Kiedy skręciłem do salonu, była za mną.
– Czy zamknęła drzwi?
– Chyba tak. Usłyszałem szczęk zamka.
– I co potem?
– Dostałem czymś w tył głowy i upadłem. Straciłem przytomność.
– Wie pan, jak długo pozostawał pan nieprzytomny?
– Nie. Sądzę, że to trwało jakiś czas, ale ani policja, ani nikt inny mi tego nie powiedział.
– Czy pamięta pan, co się działo, kiedy odzyskał pan przytomność?
– Pamiętam, że miałem trudności z oddychaniem, a kiedy otworzyłem oczy, zobaczyłem, że ktoś na mnie siedzi. Leżałem na wznak i jakiś mężczyzna siedział na mnie. Gdy próbowałem się poruszyć, zdałem sobie sprawę, że na moich nogach też ktoś siedzi.
– Co się zdarzyło potem?
– Obaj mężczyźni ostrzegali mnie, żebym się nie ruszał, a jeden powiedział, że mają mój nóż i jeśli spróbuję się poruszyć albo uciec, nie zawahają się go użyć.
– Czy wtedy zjawiła się policja i został pan aresztowany?
– Tak, kilka minut później przyszedł policjant. Założył mi kajdanki i kazał wstać. Wtedy zobaczyłem, że mam krew na marynarce.
– A na dłoni?
– Nie widziałem, ponieważ miałem ręce skute za plecami. Ale usłyszałem, jak jeden z mężczyzn, którzy na mnie siedzieli, mówi policjantowi, że mam krew na ręce, i policjant owinął mi dłoń torebką. Tylko to poczułem.
– Jak to się stało, że miał pan krew na ręce i marynarce?
– Wiem tylko, że ktoś musiał je nią wymazać, bo ja tego nie zrobiłem.
– Czy jest pan leworęczny?
– Nie.
– I nie uderzył pan pani Campo lewą pięścią?
– Nie, nie uderzyłem.
– Zagroził pan, że ją zgwałci?
– Nie, nie zagroziłem.
– Powiedział jej pan, że ją zabije, jeżeli nie będzie posłuszna?
– Nie.
Miałem nadzieję wykrzesać z niego choć odrobinę wściekłości, którą widziałem pierwszego dnia w kancelarii CC. Dobbsa, ale Roulet był spokojny i opanowany. Postanowiłem, że na sam koniec muszę go trochę przycisnąć i wydobyć z niego tę złość. Podczas lunchu mówiłem mu, że chcę ją zobaczyć, i nie byłem pewien, co robił i co się stało z jego gniewem.
– Czy czuje pan złość z powodu oskarżenia o napaść na panią Campo?
– Oczywiście.
– Dlaczego?
Otworzył usta, ale się nie odezwał. Wydawał się oburzony takim pytaniem. Wreszcie odrzekł:
– Jak to dlaczego? Czy kiedykolwiek oskarżono pana o coś, czego pan nie zrobił, i nie mógł pan niczemu zaprzeczyć, tylko czekać?
Czekać przez długie tygodnie i miesiące, aż w końcu sprawa trafia do sądu i dopiero tam można powiedzieć, że padło się ofiarą spisku? Ale potem znów trzeba czekać, aż prokurator zbierze bandę łgarzy, każe mi wysłuchiwać ich kłamstw i czekać na swoją kolej.
Oczywiście, że czuję złość. Jestem niewinny! Nie zrobiłem tego!
Wypadł doskonale. Powiedział dokładnie to, o co chodziło, a poza tym trafiało to do każdego, kto kiedykolwiek padł ofiarą fałszywych oskarżeń. Lepszej odpowiedzi nie mogłem sobie życzyć, ale przypomniałem sobie o zasadzie: wkroczyć na krótko. Mniej zawsze oznacza lepiej. Usiadłem. Gdyby się okazało, że coś pominąłem, zawsze mogłem to naprawić w uzupełnieniu.
Spojrzałem na sędzię.
– Nie mam więcej pytań, wysoki sądzie.
Zanim wróciłem na miejsce, Minton już stał, gotów do natarcia.
Ruszył do pulpitu, nie odrywając ciężkiego wzroku od Rouleta. Demonstrował przysięgłym, co myśli o tym człowieku. Jego oczy przypominały promienie lasera przecinające salę. Chwycił się pulpitu, zaciskając na nim dłonie tak mocno, że zbielały mu kostki. To było przedstawienie dla przysięgłych.
– Zaprzecza pan, że dotknął pani Campo – zaczął.
– Owszem – odparł Roulet.
– Według pańskich słów sama uderzyła się w twarz albo kazała to zrobić mężczyźnie, którego przed spotkaniem w barze nigdy nie widziała, i miał to być spisek, zgadza się?
– Nie wiem, kto to zrobił. Wiem tylko, że nie ja.
– Twierdzi pan jednak, że ta kobieta, Regina Campo, kłamie.
Przyszła dziś do sądu i bezczelnie skłamała przed sędzią, przysięgłymi i całym światem.
Min ton akcentował każde słowo, potrząsając z obrzydzeniem głową.
– Wiem tylko, że nie zrobiłem żadnej z rzeczy, które według niej zrobiłem. Jedynym wyjaśnieniem jest to, że skłamała. To nie ja.
– O tym zdecydują przysięgli, zgodzi się pan?
– Tak.
– Wróćmy do noża, który kupił pan rzekomo dla własnego bezpieczeństwa. Chce pan wmówić przysięgłym, że ofiara tego przestępstwa wiedziała, że ma pan przy sobie nóż, i użyła go w spisku?
– Nie wiem, co wiedziała. Nigdy nie pokazywałem jej noża ani nie wyciągałem go przy niej w barze. Dlatego nie rozumiem, skąd mogłaby się dowiedzieć. Przypuszczam, że znalazła go, kiedy sięgnęła do mojej kieszeni po pieniądze. Zawsze noszę nóż i pieniądze w tej samej kieszeni.
– Ach, więc mamy jeszcze kradzież pieniędzy z kieszeni. Jakich jeszcze rewelacji się od pana dowiemy, panie Roulet?
– Miałem przy sobie czterysta dolarów. Kiedy mnie aresztowano, zniknęły. Ktoś je zabrał.
Zamiast skupić się na sprawie pieniędzy, Minton wolał nie ryzykować, wiedząc, że bez względu na to, jak sobie z nią poradzi, w najlepszym razie wyjdzie na zero. Gdyby próbował dowodzić, że Roulet nie miał żadnych pieniędzy i od początku zamierzał zaatakować i zgwałcić Campo, zamiast jej płacić, domyślał się, że przedstawiłbym zeznania podatkowe Rouleta, które kazałyby poważnie wątpić, czy nie byłoby go stać na prostytutkę. Taką pułapkę w zeznaniu prawnicy nazywali „sajgonem” i Minton trzymał się od niej z daleka. Postanowił zakończyć.
Читать дальше