– Czy ukazał się jakiś artykuł na temat tej rzekomej napaści?
– Nie.
– Policja prowadziła śledztwo?
– Nie.
– A jednak tak dokładnie pamięta pani datę. Jak to możliwe, pani Windsor? Czy przed zeznaniem ktoś podał pani tę datę?
– Nie. Znam datę, ponieważ nigdy nie zapomnę dnia, w którym zostałam zaatakowana.
Umilkła na chwilę. Zobaczyłem, jak co najmniej troje przysięgłych otwiera usta w zaskoczeniu. Minton zrobił to samo. Prawie usłyszałem ostrzegawczy trzask zapalnika miny.
– Mój syn także nigdy tego nie zapomni – ciągnęła Windsor.
– Przyszedł mnie szukać i znalazł mnie w tym domu. Byłam naga i związana. To było dla niego bolesne przeżycie. Sądzę, że między innymi dlatego zaczął nosić nóż. Żałował, że nie zjawił się wcześniej i nie mógł zapobiec temu, co się stało.
– Rozumiem – rzekł Minton, wpatrując się w notatki.
Znieruchomiał, nie wiedząc, co dalej począć. Nie chciał zrobić kroku, bojąc się, że mina eksploduje i urwie mu nogę.
– Panie Minton, coś jeszcze? – zapytała sędzia, niezbyt zręcznie maskując nutkę sarkazmu w głosie.
– Jeszcze chwileczkę, wysoki sądzie – powiedział Minton.
Wziął się w garść, znów zajrzał do notatek i spróbował coś z tego uratować.
– Pani Windsor, czy pani lub pani syn zawiadomiliście policję po tym zdarzeniu?
– Nie. Louis chciał to zgłosić, ale ja nie. Uważałam, że to tylko pogłębiłoby uraz.
– Czyli nie istnieje oficjalna dokumentacja przestępstwa, zgadza się?
– Zgadza się.
Wiedziałem, że Minton chce sięgnąć dalej i dowiedzieć się, czy po napaści udzielono jej pomocy medycznej. Ale wyczuwając kolejną pułapkę, nie zapytał o to.
– A zatem twierdzi pani, że na dowód, iż ta napaść rzeczywiście się wydarzyła, mamy tylko pani słowa? Pani i pani syna, jeśli zechce złożyć zeznanie.
– Ależ to się wydarzyło. Co dzień o tym myślę.
– Nikt inny nie może tego potwierdzić.
Utkwiła w prokuratorze kamienne spojrzenie.
– Czy to jest pytanie?
– Pani Windsor, przyszła pani tutaj, aby pomóc synowi, tak?
– Jeśli tylko będę mogła. Wiem, że jest dobrym człowiekiem, który nigdy nie popełniłby tak odrażającego przestępstwa.
– Byłaby pani gotowa uczynić wszystko, co w pani mocy, aby ocalić syna przed wyrokiem skazującym i więzieniem, prawda?
– Ale nie skłamałabym o takim wydarzeniu. Pod przysięgą czy nie, nie skłamałabym.
– Chce pani jednak ocalić syna?
– Tak.
– A ocalenie oznacza, że byłaby pani gotowa do kłamstwa, prawda?
– Nie.
– Dziękuję, pani Windsor.
Minton pospiesznie wrócił na miejsce. W uzupełnieniu miałem tylko jedno pytanie.
– Pani Windsor, ile miała pani lat w dniu tej napaści?
– Pięćdziesiąt cztery.
Usiadłem. Minton nie miał więcej pytań i Windsor została zwolniona. Poprosiłem sędzię, aby do końca procesu pozwoliła jej usiąść w ławach dla publiczności, ponieważ złożyła już zeznanie. Prośba została spełniona bez sprzeciwu ze strony Mintona.
Moim następnym świadkiem był detektyw z Departamentu Policji Los Angeles David Lambkin, krajowy ekspert do spraw przestępczości seksualnej, który pracował nad śledztwem w sprawie „wampira domów na sprzedaż”. Szybko ustaliłem fakty tamtej historii. Detektyw poinformował, że śledztwo dotyczyło pięciu zgłoszonych gwałtów. Szybko przeszedłem do pięciu kluczowych pytań, które miały wesprzeć zeznanie Mary Windsor.
– Detektywie Lambkin, w jakim wieku były znane ofiary tego gwałciciela?
– Wszystkie były kobietami interesu, które odnosiły spore sukcesy. Ich wiek nieco odbiegał od wieku przeciętnych ofiar gwałtu.
Najmłodsza miała chyba dwadzieścia dziewięć lat, a najstarsza pięćdziesiąt dziewięć.
– Czyli pięćdziesięcioczteroletnia kobieta pasowałaby do profilu ofiar gwałciciela?
– Tak.
– Czy może pan powiedzieć przysięgłym, kiedy zgłoszono pierwszą, a kiedy ostatnią napaść?
– Tak. Pierwszy gwałt zdarzył się pierwszego października dwutysięcznego roku, a ostatni trzynastego lipca dwa tysiące pierwszego.
– Czyli dziewiąty czerwca dwa tysiące pierwszego roku mieści się w okresie działania gwałciciela napadającego na kobiety pracujące w handlu nieruchomościami?
– Owszem, mieści się.
– Czy w trakcie śledztwa doszedł pan do wniosku lub przekonania, że ten osobnik mógł popełnić więcej niż pięć gwałtów?
Minton zgłosił sprzeciw, mówiąc, że pytanie dotyczy domysłów.
Sędzia podtrzymała sprzeciw, ale to nie miało znaczenia. Ważne było tylko pytanie i fakt, że przysięgli zobaczyli, jak prokurator nie chce dopuścić, by detektyw na nie odpowiedział.
Podczas swojego przesłuchania Minton mnie zaskoczył. Otrząsnął się po wpadce z Windsor i zadał Lambkinowi trzy solidne ciosy, uzyskując korzystne dla oskarżenia odpowiedzi.
– Detektywie Lambkin, czy grupa śledcza prowadząca dochodzenie w sprawie gwałtów przekazała jakieś ostrzeżenia kobietom pracującym w branży handlu nieruchomościami?
– Owszem. Dwukrotnie rozesłaliśmy ulotki. Pierwsze trafiły do wszystkich licencjonowanych biur handlu nieruchomościami działających w okolicy, a drugie wysłaliśmy indywidualnie do wszystkich licencjonowanych agentów, kobiet i mężczyzn.
– Czy w ulotkach umieszczono informacje o wyglądzie i metodach działania gwałciciela?
– Tak.
– Czyli jeśli ktoś chciałby spreparować opowieść, jakoby został zaatakowany przez tego gwałciciela, znalazłby w ulotce wszystkie niezbędne informacje, zgadza się?
– Owszem, jest taka możliwość.
– Nie mam więcej pytań, wysoki sądzie.
Minton usiadł dumny z siebie, a Lambkin został zwolniony, ponieważ ja też nie miałem więcej pytań. Poprosiłem sędzię o kilka minut na naradę z klientem i nachyliłem się do Rouleta.
– To już – powiedziałem. – Tylko ty nam zostałeś. Jesteś czysty i Minton niewiele może ci zrobić. Powinieneś być bezpieczny, chyba że pozwolisz mu się podejść. Nie zmieniłeś zamiaru?
Roulet od początku mówił, że chce zeznawać i zaprzeczyć zarzutom. Powtórzył to przy lunchu. Wręcz się tego domagał. Zawsze byłem zdania, że ze składaniem zeznania przez klienta wiąże się ryzyko, ale i zysk. Wszystko, co mówił, mogło obrócić się przeciw niemu, gdyby oskarżeniu udało się wyciągnąć z tego korzyść dla siebie.
Wiedziałem też jednak, że mimo wielokrotnego pouczania ławy o prawie oskarżonego do milczenia, przysięgli zawsze chcą usłyszeć od oskarżonego, że tego nie zrobił.
– Chcę to zrobić – szepnął Roulet. – Poradzę sobie z prokuratorem.
Odsunąłem krzesło i wstałem.
– Wysoki sądzie, obrona powołuje na świadka Louisa Rossa Rouleta.
Iouis Roulet ruszył w stronę miejsca dla świadków jak koszykarz wprowadzony do gry z ławki rezerwowych. Sprawiał wrażenie człowieka, który od dawna czeka na okazję, by dać odpór niesłusznym zarzutom. Dobrze wiedział, że przysięgli zwrócą uwagę na jego gotowość do zeznań.
Po krótkiej części wstępnej od razu przystąpiłem do rzeczy. Odpowiadając na moje pytania, Roulet uczciwie przyznał, że wieczorem szóstego marca przyszedł do „Morgan's” poszukać damskiego towarzystwa. Oświadczył, że nie chodziło mu w szczególności o skorzystanie z usług prostytutki, choć nie wykluczał takiej możliwości.
– Byłem już z kobietami, którym musiałem płacić – powiedział.
– Dlatego nie miałbym nic przeciwko temu.
Читать дальше