Qiu Xiaolong - Tancerka Mao

Здесь есть возможность читать онлайн «Qiu Xiaolong - Tancerka Mao» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Tancerka Mao: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Tancerka Mao»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Chiński inspektor i amerykańska policjantka we wspólnym niebezpiecznym śledztwie.
Inspektor Chen prowadzi dochodzenie w sprawie brutalnego morderstwa w szanghajskim parku. Na polecenie najwyższych władz musi je jednak przerwać. Zostaje oddelegowany do pomocy amerykańskiej policjantce poszukującej zaginionej kobiety – byłej tancerki, żony aresztowanego w Stanach członka triady.
Chen i Catherine Rohn docierają z Szanghaju na daleką prowincję. Podczas podróży przez Chiny czerwonych sztandarów i sentencji Konfucjusza, starożytnej poezji i domów publicznych ukrytych za szyldami klubów karaoke Chen i Catherine zbliżają się do siebie. I nieoczekiwanie odkrywają, że coś łączy zaginioną kobietę z morderstwem w parku. Ale żeby odnaleźć tancerkę, muszą zagłębić się w jej przeszłość – naznaczoną brutalnością, poniżeniem i zbrodnią…

Tancerka Mao — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Tancerka Mao», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Starszy inspektor Chen nie wierzył w życie pozagrobowe, ale słuchając pieśni, zapragnął, żeby istniało. Zastanawiał się, czy ojciec by go poznał. Po tylu latach…

Wkrótce zobaczyli cmentarz. Od stóp wzgórza szło w ich kierunku kilka starych kobiet, w białych kapturach na głowach, ciemnych samodziałach, które wydawały się bardziej czarne niż krążące w oddali kruki. Widział je już w czasie ostatniej wizyty.

Chwycił swoją towarzyszkę za rękę.

– Chodźmy szybko.

Ale Catherine ledwo za nim nadążała. Grób ojca znajdował się gdzieś w połowie wzgórza. Ścieżkę porastały chwasty. Farba na tabliczkach informacyjnych wyblakła. Kilka stopni było w złym stanie. Musiał zwolnić i przeciskać się między rozrośniętymi sosnami i pnącymi się dzikimi różami. Catherine się potknęła.

– Dlaczego niektóre znaki na nagrobkach są czerwone, a inne czarne? – zapytała, stąpając ostrożnie po kamieniach.

– Czarne są nazwiska martwych osób, a czerwone jeszcze żywych.

– Czy to nie przynosi żywym pecha?

– W Chinach mąż i żona powinni być pochowani razem w tym samym miejscu. A więc po śmierci jednego z nich, to drugie wznosi nagrobek z wykutymi imionami obu małżonków: czarnymi i czerwonymi. Kiedy obojga nie będzie wśród żywych, ich dzieci umieszczą trumny albo urny z prochami razem i pomalują wszystkie znaki na czarno.

– To musi być bardzo stary zwyczaj.

– I zanikający. Więzi rodzinne nie są już tak stabilne. Ludzie rozwodzą się i pobierają na nowo. Tylko garstka starych osób nadal postępuje zgodnie z tą tradycją.

Wywód Chena przerwały kobiety w czerni, które wreszcie zdołały ich dogonić. Musiały mieć po siedemdziesiąt albo nawet więcej lat, mimo to

szły pod górę, szurając skrępowanymi nogami. Niosły świece, kadzidło, papierowe ofiarne pieniądze, kwiaty i przybory do czyszczenia.

Jedna z nich przykuśtykała na obandażowanych stopach i podsunęła Chenowi papierowy model domu dla duchów.

– Niech cię strzegą twoi przodkowie!

– Och, jaka piękna amerykańska żona! – zawołała druga. – Twoi przodkowie pod ziemią uśmiechają się od ucha do ucha!

– Niech błogosławią was przodkowie! – modliła się trzecia. – Przed wami wspaniała wspólna przyszłość.

– Zarobisz tony pieniędzy za granicą! – przepowiadała czwarta.

– Nie. – Wciąż kręcił głową, słuchając tego chóru w dialekcie z Suzhou, którego Catherine na szczęście nie rozumiała.

– Co one mówią? – zapytała.

– No cóż, różne rzeczy, żeby sprawić nam przyjemność i żebyśmy kupili ich ofiary albo dali pieniądze. – Zapłacił starej kobiecie za wiązankę kwiatów, które nie wyglądały jednak zbyt świeżo. Może zostały zabrane z jakiegoś grobu. Nic nie powiedział. Catherine wzięła pęczek kadzidełek.

Kiedy wreszcie znalazł grób ojca, stare kobiety ze szczotkami i mopami rzuciły się, by oczyścić nagrobek. Jedna z nich wyjęła pędzelek, dwie małe puszki i zaczęła malować znaki na czarno i czerwono. Za tę usługę też będzie musiał zapłacić. Niewątpliwie duże znaczenie odgrywała obecność Catherine. Staruszki pewnie uznały, że Chen jest niezwykle bogaty, skoro ma amerykańska żonę.

Starł z nagrobka resztki kurzu. Catherine zrobiła kilka zdjęć. Miły gest. Po powrocie będzie mógł pokazać zdjęcia matce. Wetknęła kadzidełka w ziemię, zapaliła je i stanęła obok Chena. Naśladując jego gest, położyła dłonie na sercu.

Jak neokonfucjański profesor zareagowałby na ten widok – jego syn, chiński funkcjonariusz z amerykańską policjantką?

Chen zamknął oczy, by przez chwilę uzyskać cichą, duchową wspólnotę ze zmarłym. Straszliwie zawiódł ojca, przynajmniej pod jednym względem. Kontynuacja rodu była jedną z głównych trosk starego profesora. Stojąc przy grobie, wciąż jako kawaler, starszy inspektor Chen mógł na swoją obronę powiedzieć tylko tyle, że zgodnie z zasadami konfucjanizmu służba dla kraju jest ważniejsza od wszystkiego innego.

Nie osiągnął jednak oczekiwanego medytacyjnego nastroju. Stare kobiety znowu podjęły chóralne zawodzenia. Co gorsza, brzęczał wokół nich rój czarnych, potwornie wielkich komarów, które przy akompaniamencie błogosławieństw nasiliły krwiożercze ataki.

Chen poczuł kilka bolesnych ukąszeń i zauważył, że Catherine drapie się w kark.

Wyjęła z torebki buteleczkę, spryskała ramiona i dłonie i wtarła trochę płynu w kark. Ale amerykański spray nie zniechęcił komarów z Suzhou. Nadal bzyczały zawzięcie.

Z drugiej strony nadciągało kilka innych staruszek.

Doszedł do wniosku, że pora kończyć.

– Chodźmy.

– Po co ten pośpiech?

– Cały nastrój przepadł. Te kobiety nie dadzą nam chwili spokoju.

Kiedy dotarli do stóp wzgórza, pojawił się kolejny problem. Według rozkładu następny autobus linii cmentarnej miał przyjechać dopiero za godzinę.

– Na szosie Mudu jest kilka przystanków, ale do najbliższego trzeba iść przynajmniej dwadzieścia minut.

Obok nich zatrzymała się ciężarówka. Kierowca wystawił głowę przez okno.

– Podrzucić?

– Tak. Jedzie pan do Mudu?

– Wsiadajcie. Dwadzieścia juanów za oboje – oznajmił kierowca. – Ale tylko jedno z was może siedzieć w kabinie.

– Niech pani wsiada, Catherine – powiedział. – Pojadę z tyłu.

– Nie, oboje pojedziemy z tyłu.

Stanął na kole, wskoczył na pakę ciężarówki, potem wciągnął Catherine. W środku leżało kilka pustych pudeł kartonowych. Wywrócił jedno do góry dnem i zaproponował, by na nim usiadła.

– Po raz pierwszy tak podróżuję – stwierdziła radośnie, prostując nogi. – Kiedy byłam dzieckiem, marzyłam, żeby przejechać się na platformie ciężarówki. Ale rodzice nigdy mi nie pozwolili.

Zdjęła buty i roztarła kostkę.

– Ciągle boli? Bardzo przepraszam, inspektor Rohn.

– Znowu pan zaczyna. Za co?

– Komary, jęczące staruszki, stroma ścieżka, a teraz jazda ciężarówką.

– Nie, to prawdziwe Chiny. Co w tym złego?

– Musiały wyciągnąć od pani sporo pieniędzy.

– Niech się pan na nie złości. Biedni są wszędzie. Na przykład bezdomni w Nowym Jorku. Tak ich wielu. Nie jestem bogata, ale to, że oddałam trochę drobnych, nie doprowadzi mnie do bankructwa.

Miała pogniecione, przepocone ubranie, siedziała na bosaka. Ale kiedy patrzył na nią, uznał, że jest nie tylko ładna i pełna życia. Bił od niej blask.

– To uprzejme z pani strony – powiedział. Uznał, że sam postąpił niewłaściwie. Co prawda Catherine wspomniała mu o bezdomnych w Nowym Jorku, ale on, członek partii, nie powinien pokazywać Amerykance biedy chińskiej wsi. Postanowił na nowo podjąć rolęprzewodnika. – Proszę popatrzeć, pagoda Lihue!

Ciężarówka zatrzymała się kilka przecznic przed ulicą Quanqian, na której znajdowała się świątynia Xuanmiao. Kierowca wysunął głowę przez okno. – Nie mogę zawieźć was dalej – krzyknął. – Jesteśmy już w centrum miasta. Dostanę mandat, że przewożę ludzi na pace. Nie zawracajcie sobie głowy autobusem. Stąd dojdziecie do Quanqian na piechotę.

Chen zeskoczył pierwszy. Koło niego mknęły rowery. Widząc wahanie w oczach Catherine, wyciągnął ręce. Pozwoliła, aby przeniósł ją na ziemię.

Wkrótce zobaczyli wspaniałą taoistyczną świątynię. Przed nią rozciągał się bazar pełen kramów z jedzeniem, budek z miejscowymi produktami, bibelotami, obrazkami, wycinankami z papieru i drobiazgami, których próżno by szukać w sklepach.

– Tu panuje większa komercja, niż przypuszczałam. – Z przyjemnością przyjęła butelkę sprite'a od Chena. – Przypuszczam, że to nieuniknione.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Tancerka Mao»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Tancerka Mao» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Tancerka Mao»

Обсуждение, отзывы о книге «Tancerka Mao» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x