– Nie martwcie się. Musimy tu coś załatwić. Porozmawiam z dyrektorem hotelu. Powinien znaleźć jeszcze jeden wolny pokój. Jutro rano wrócicie do Szanghaju.
– Nie trzeba. Na nic się nie przydam, pojadę. Ale najpierw pójdę na nocny rynek kupić trochę miejscowych przysmaków.
– Dobry pomysł. Koniecznie weźcie żywe rzeczne krewetki. I duszone tofu z Suzhou. – Napisał na kartce numer swojego telefonu komórkowego i podał Małemu Zhou. – Wy i Yu możecie dzwonić do mnie pod ten numer.
– Odprowadził Małego Zhou do drzwi. – Długa droga przed wami. Bądźcie ostrożni, Mały Zhou.
– Dwie godziny. Drobiazg.
Po powrocie do pokoju Chen otworzył kopertę. Znajdowała się w niej kaseta magnetofonowa i krótka notatka Yu.
„Starszy Inspektorze Chen,
po rozmowie z Zhengiem znalazłem Tong Jiaqing w salonie fryzjerskim. Jest dziewczyną tuż po dwudziestce; kilkakrotne karana za nieprzyzwoite praktyki, ale za każdym razem szybko zwalniana. W załączeniu przesyłam przesłuchanie. Umówiłem się z nią w jednym z prywatnych gabinetów. Podobnie jak wy w sprawie bohaterki pracy".
Yu: Tong Jiaqing?
Tong: Tak. Dlaczego pytacie?
Yu: Jestem z Komendy Policji w Szanghaju. To moja legitymacja.
Tong: Co? Gliniarz? Nie zrobiłam nic złego, policjancie Yu. Od początku nowego roku uczciwie pracuję tu jako fryzjerka.
Yu: Wiem, czym się zajmujecie. To nie mój interes. Dopóki będziecie współpracować i odpowiadać na moje pytania, nie sprawię wam żadnych kłopotów.
Tong: Jakie pytania?
Yu: O Fenga Dexianga.
Tong: Fenga Dexianga? Hm, był jednym z moich klientów. Yu: W tym salonie fryzjerskim?
Tong: Nie, w salonie masażu w Fuzhou.
Yu: I za to policja kilka razy stawiała wam zarzuty. Często się tam z nim spotykaliście?
Tong: To było ponad rok temu. Prowadził mały interes, handlował bransoletkami ze sztucznego nefrytu albo sprzedawał zabłocone kraby. I przez jakiś czas, cztery albo pięć miesięcy, przychodził do salonu raz albo dwa razy w tygodniu.
Yu: Podajcie szczegóły tych wizyt.
Tong: Cóż, możecie się domyślić. Muszę opowiadać ze szczegółami? Nagrywacie zeznania. Zostaną później wykorzystane przeciwko mnie.
Yu: Nie, jeżeli będziecie współpracować. Znacie Zhenga Shiminga, prawda? Dał mi wasz adres. Jestem tu z zadaniem specjalnym. W razie
czego bez problemu wpakuję was z powrotem do więzienia. Ale tym razem nikt nie załatwi zwolnienia.
Tong: Nie straszcie mnie. Pracowałam jak inne dziewczyny. W salonie masażu, jak wiecie, są usługi podstawowe i pełen serwis. Klient płaci pięćdziesiąt juanów za podstawowe, ale czterysta lub pięćset za pełen serwis, nie licząc napiwków.
Yu: A więc Feng prawie przez pół roku przychodził raz lub dwa razy w tygodniu i płacił kilkaset juanów. To mnóstwo pieniędzy, jak powiedzieliście, Feng miał mały interes. Jak było go stać na takie luksusy?
Tong: Nie wiem. Ci ludzie nigdy nie opowiadają, co naprawdę robią. Tylko żądają usług za tę swoją śmierdzącą forsę.
Yu: Wiecie, że Feng był żonaty?
Tong: Dziewczyna od masażu nie zadaje takich pytań. Ale wspomniał o tym pierwszej nocy.
Yu: A co konkretnie mówił?
Tong: Że Wen przestała go interesować. Kawał martwego mięsa w łóżku. Ani świeżego smaku, ani zapachu. Żadnej reakcji. Załatwił dla niej świńskie kasety wideo z Tajwanu, żeby robiła z nim takie same ostre numery, jak na tych filmach. Nie chciała, więc ją ukarał.
Yu: Zboczony sukinsyn. Co zrobił?
Tong: Związał jej ręce i nogi, przypalał piersi świecą, zbił ją kawałkiem drewna i przeleciał jak zwierzę. Stwierdził, że zasłużyła na taką karę…
Yu: Czemu wam to opowiadał?
Tong: Bo chciał robić to samo ze mną. Wiecie co? Zanim został szefem komuny w czasie rewolucji kulturalnej, był rzeźnikiem. Podniecało go, kiedy; krwawiła i wrzeszczała jak świnia.
Yu: Dlaczego uznał, że zasługiwała na karę?
Tong: Uważał, że zniszczyła mu karierę. Gdyby nie skandal z nią, mógłby utrzymać się u władzy.
Yu: Zgwałcił Wen. Jak mógł mieć do niej pretensje?
Tong: On widział to inaczej. Nazywał ją białym tygrysem w swoim życiu.
Yu: Dlaczego więc się nie rozwiódł?
Tong: Chyba mogę się domyślić. Kiedy zarobił pieniądze, przepuszczał je na różne uciechy. Dlatego chciał mieć coś w zapasie. Dom, do którego może wrócić, sakiewkę do opróżnienia, ciało do maltretowania.
Yu: No tak. Dobrze go rozumiecie. Kiedy ostatni raz widzieliście Fenga?
Tong: Z rok temu.
Yu: Zdradzał wam swoje plany wyjazdu do Stanów Zjednoczonych?
Tong: W Fujianie to nie tajemnica. Obiecał ściągnąć mnie do siebie.
Yu: A co z żoną?
Tong: Nazywał ją szmatą. Krzyżyk na drogę. Nie wierzyłam mu. Złożył tę obietnicę w zamian za darmową usługę.
Yu: A więc przed wyjazdem nie zmienił uczuć do żony?
Tong: Nie. Wcale. Tylko z powodu jej ciąży…
Yu: Chwileczkę, Tong. Podobno nie widzieliście Fenga od roku. Skąd wiecie o ciąży?
Tong: Noo… Słyszałam od innych.
Yu: Od kogo? Większość mężczyzn z jego wioski wyjechała. Nie mówicie mi prawdy, Tong. Wciąż utrzymujecie kontakt z Fengiem, prawda?
Tong: Nie. Przysięgam, nie mam już z nim nic wspólnego.
Yu: Coś wam powiem. Zheng jest o wiele trudniejszym orzechem do zgryzienia, ale pękł, kiedy się dowiedział, że komisarz Hong obiecał zrobić wszystko, co zechcę. Zheng wyjaśnił mi bardzo dużo. Na przykład to, że miało was kilku facetów naraz – Feng, Ślepy Ma, Krótki Yin.
Tong: Co!? Łajdak dziabnięty siekierą. On był czwartym zwierzakiem tamtej nocy.
Yu: Już tylko to wystarczy, żeby was wpakować znowu za kratki. Seks grupowy jest surowo zakazany. A teraz posłuchajcie mnie, Tong. Jestem tu po cywilnemu. Nikt nic nie wie o mojej wizycie. Dlaczego? Ponieważ pracuję nad sprawą bezpośrednio podlegającą rządowi.
Tong: Nikt nie wie o naszej rozmowie?
Yu: Nikt. Dlatego rozmawiamy w gabinecie. W obecności innych ludzi zapłacę ci za pełny serwis. Nikt nie będzie niczego podejrzewał. Tong: Hm, wierzę wam na słowo, policjancie Yu. Może mam coś dla was, ale naprawdę do ubiegłego tygodnia nic nie wiedziałam o obecnej sytuacji Fenga. Przyszedł do mnie gangster.
Yu: Członek Latających Siekier? Po co, Tong?
Tong: Zadawał mi takie same pytania, jak wy.
Yu: Jak się nazywa?
Tong: Zhang Shan. Powiedział, że jest z Hongkongu, ale nie ze mną takie numery. Z Hongkongu, dobre sobie. Tak samo jak ja z Japonii. Sukinsyn miał gębę grubo ciosaną jak skalista ściana.
Yu: Skąd wiedzieliście? Nie miał meldunku wypisanego na twarzy. Tong: Nie mogłam mu podać żadnej informacji, a wtedy zażądał pełnego serwisu za darmo, grożąc, że inaczej pokroi mi twarz. Czy uważacie, że człowiek z Hongkongu zniżyłby się do czegoś takiego? Śmierdzące tysiącletnie jajo.
Yu: Ale mówił coś o Fengu?
Tong: Nie dawał mi w łóżku spokoju przez całą noc. Potem wymamrotał coś o Fengu i jego żonie.
Yu: To może być ważne. Co powiedział?
Tong: Że organizacja jest naprawdę mocno wkurzona. Wszędzie szukają jego żony.
Yu: A co, jak ją znajdą?
Tong: To zależy od Fenga.
Yu: Czyli?
Tong: Nie wyjaśnił. Pewnie wezmą ją jako zakładniczkę. Zamkną w lochu. Będą torturowali. Wszystko, co możecie sobie wyobrazić. Jeżeli Feng odmówi współpracy, wymierzą Wen osiemnaście siekier.
Yu: Osiemnaście siekier?
Tong: Zadadzą jej osiemnaście ciosów siekierą. Najgorsza kara triady. Ostrzeżenie dla innych.
Yu: Do procesu zostały tylko dwa tygodnie. Co zrobią, jeżeli nie znajdą Wen do tej pory?
Читать дальше