Jonathan Kellerman - Test krwi

Здесь есть возможность читать онлайн «Jonathan Kellerman - Test krwi» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Test krwi: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Test krwi»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Alex Delaware nigdy jeszcze nie spotkał się z podobnym przypadkiem. Pięcioletni Woody Swope jest bardzo ciężko chory, a jednak jego rodzice nie wyrażają zgody na kurację, która może uratować mu życie. Alex jedzie do szpitala, by przekonać ich do zmiany decyzji. Na miejscu okazuje się, że zarówno rodzice, jak i syn zniknęli, a w obskurnym pokoju hotelowym, w którym się zatrzymali, pozostałą tylko plama krwi a podłodze… Delaware i jego przyjaciel, detektyw z wydziału zabójstw, Milo Sturgis, nie mają wyboru – będą musieli działać na pograniczu prawa. Przenikają zatem do amoralnego półświatka, w którym można kupić wszystko: narkotyki, marzenia i seks…

Test krwi — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Test krwi», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Lubią ciszę – wyjaśnił. – Do klasztoru pójdziemy na piechotę.

Po bokach ścieżki znajdowały się gładkie brązowe kamienie i skrupulatnie przycięte krzewy. Ścieżka pięła się dość ostro. Szliśmy raźnym krokiem, tempo narzucał mój towarzysz. Raczej maszerował, niż szedł. W wojskowym stylu machał rękoma. Zaniepokojone kalifornijskie sójki wydawały skrzekliwe głosy. Wielkie włochate trzmiele bzyczały nad płatkami polnych kwiatów. Powietrze pachniało świeżą trawą.

Słońce bezlitośnie prażyło na ścieżce. Gardło miałem wyschnięte i pot spływał mi po plecach. Na szeryfie upał nie robił żadnego wrażenia. Po dziesięciominutowym spacerze znaleźliśmy się na końcu stromej drogi.

– Jesteśmy – oświadczył Houten.

Zatrzymał się, wyciągnął kolejnego papierosa i zapalił go pod osłoną złożonych w miseczkę dłoni. Otarłem czoło i spojrzałem na leżącą poniżej dolinę.

Był to wspaniały widok.

Ustronie – siedziba sekty – ciągle wyglądało jak klasztor dzięki kościołowi i wysokim murom. Za murami znajdowało się wiele mniejszych budynków, które tworzyły labirynt dziedzińców. Na szczycie wieży kościelnej zauważyłem wielki drewniany krucyfiks z miedzianym ornamentem; na tle lazurowego nieba płonął niczym żagiew. Przed frontowymi witrażami znajdowały się drewniane balkony. Dachy i szczyty murów pokrywała czerwona dachówka. Tynk murów miał odcień świeżej wanilii, który w miejscach oświetlonych przez słońce przybierał barwę gołębiej bieli. Ktoś bardzo się zatroszczył o konserwację wymyślnej sztukaterii na ścianach.

Bystry strumyk okrążał ogrodzony teren niczym fosa. Ponad nim wznosił się łukowaty wiadukt, który przechodził w ścieżkę z czerwonej cegły. Przy ścieżce stała kamienna altanka opleciona winoroślą. Ciężkie rubinowe kiście winogron pięknie połyskiwały wśród zielonych liści.

Przed budynkami rozciągał się trawnik ocieniony przez stare dęby karłowate. Powykrzywiane drzewa wyglądały jak czarownice tańczące wokół ogromnej kamiennej urny z fontanną pośrodku. Dalej ciągnęły się pola uprawne. Rozpoznałem kukurydzę, ogórki, gaje cytrusowe i oliwne, pastwiska i winnice, lecz gatunków roślin uprawnych z pewnością było znacznie więcej. Na polach pracowała grupa biało ubranych ludzi. W oddali – niczym osy – brzęczały maszyny rolnicze.

– Sielski obrazek – powiedział Houten, podejmując wędrówkę.

– Piękny. Zupełnie z innej epoki.

Pokiwał głową.

– W dzieciństwie często wspinałem się na okoliczne wzgórza i podglądałem mnichów. Niezależnie od pogody nosili ciężkie brązowe habity. Nigdy nie rozmawiali z miastowymi i w ogóle nie chcieli mieć z nimi do czynienia. Bramy klasztoru zawsze pozostawały zamknięte.

– Pewnie dobrze się tu żyło.

– Niby dlaczego?

Wzruszyłem ramionami.

– Rozległe tereny, swoboda.

– Swoboda? – Na jego twarzy pojawił się pełen goryczy uśmiech. – Uprawa roli to niewolnicza praca.

Zacisnął szczęki i z nagłą złością kopnął przydrożny kamień. Uznałem, że chyba trafiłem w czuły punkt, więc szybko zmieniłem temat.

– Kiedy mnisi się wyprowadzili?

Zanim odpowiedział, zaciągnął się papierosem.

– Siedem lat temu. Ziemia zmarniała, zamieniła się w ugór. Rosły tu tylko jeżyny i dzikie krzewy. Kilka korporacji rozważało zakupienie tego terenu, na przykład z przeznaczeniem na uzdrowisko dla kierownictwa, jednak wszystkie wycofały się, tłumacząc, że budynki nie są przystosowane do takiego celu: pozbawione ogrzewania, mroczne pokoje zawsze przypominałyby cele, a całość wyglądałaby za bardzo kościelnie. Uznali, że koszt renowacji byłby zbyt wysoki.

– Miejsce to okazało się jednak idealne dla sekty Dotknięcie.

Houten wzruszył ramionami.

– Każdy powinien sobie znaleźć miejsce na tym świecie. Frontowe drzwi – lite drewno z szerokimi okuciami – były zwieńczone u góry łukiem. Weszliśmy do korytarza o białych ścianach i podłodze wyłożonej kostką brukową. Na środku znajdowały się ażurowe schody prowadzące na trzy kondygnacje pod szklaną kopułą. Witrażowe okna rzucały na podłogę kolorowe plamy. Poczułem ostry aromat kadzidła. Powietrze było zimne, niemal lodowate.

Kobieta po sześćdziesiątce siedziała przy drewnianym stoliku przed wielkimi drzwiami bliźniaczo podobnymi do frontowych. Ponad nimi znajdował się drewniany napis: „Sanktuarium”. Włosy kobiety były związane w koński ogon skórzanym paskiem. Miała na sobie workowatą suknię z surowej białej bawełny i sandały. Jej twarz była sympatyczna, choć nieco wyblakła, pozbawiona makijażu i jakichkolwiek ozdób. Mimo zaawansowanego wieku kobieta skojarzyła mi się z dobrze wychowaną uczennicą. Dłonie położyła na kolanach i uśmiechała się dobrotliwie.

– Dzień dobry, szeryfie.

– Witaj, Mario. Chciałbym się zobaczyć z Matthiasem.

Wstała z wdziękiem. Suknia sięgała jej za kolana.

– Czeka na panów.

Poprowadziła nas długim korytarzem ozdobionym jedynie ustawionymi co trzy metry palmami w donicach. Gdy dotarła do drzwi na końcu korytarza, otworzyła je i przytrzymała, dopóki nie weszliśmy.

W pomieszczeniu panował półmrok. Jego trzy ściany zajmowały półki z książkami. Podłogę wyłożono różowymi deskami. Zapach kadzidła był tu jeszcze silniejszy. Spodziewałem się biurka, ale w pokoju znajdowały się tylko trzy drewniane krzesła, tak ustawione, że tworzyły trójkąt równoramienny. U szczytu trójkąta siedział mężczyzna.

Był wysoki, chudy, z ostrymi rysami. Pod tuniką miał spodnie z tej samej surowej bawełny co sukienka Marii. Jego stopy były bose, a para sandałów stała na podłodze przy krześle. Przycięte krótko włosy mężczyzny miały odcień bursztynu, charakterystyczny dla siwiejących osób, które w dzieciństwie były jasnymi blondynami. Broda – o ton ciemniejsza, czyli jeszcze bardziej bursztynowa – sięgała mu aż do piersi, a on od czasu do czasu gładził ją niczym ulubionego zwierzaka.

Jego czoło było wysokie i sklepione, tuż pod linią włosów dostrzegłem bliznę długości kciuka. W głębokich oczodołach tonęły podobne do moich szarobłękitne oczy. Miałem jednak nadzieję, że w moich jest więcej ciepła.

– Proszę, siadajcie – odezwał się guru silnym metalicznym głosem.

– Matthiasie, proszę poznać doktora Delaware. Doktorze, to jest Szlachetny Matthias.

Co za pretensjonalny tytuł! Zerknąłem na szeryfa, szukając ironicznego uśmieszku, ale jego twarz pozostała śmiertelnie poważna.

Przywódca sekty ciągle gładził brodę. Siedział nieruchomo w pozie odpowiedniej do medytacji. Najwyraźniej milczenie go nie krępowało.

– Dzięki za współpracę – ciągnął Houten. – Mam nadzieję, że szybko zdołamy wyjaśnić całe to zamieszanie i uwolnimy was od naszej obecności.

Guru pokiwał brodą.

– Zrobimy wszystko, co może pomóc.

– Doktor Delaware chciałby zadać ci kilka pytań, a potem przejdziemy się wokół budynków.

Matthias nie zareagował. Szeryf odwrócił się do mnie.

– Proszę mówić, to pan ma sprawę.

– Panie Matthias… – zacząłem.

– Wystarczy Matthiasie. Staramy się unikać tytułów.

– Matthiasie, nie jestem tutaj, aby niepokoić ciebie ani twoich…

Przerwał mi machnięciem ręki.

– Jestem w pełni świadom celu twojej wizyty. Pytaj, o co chcesz.

– Dziękuję. Doktor Melendez-Lynch sądzi, że twoja sekta ma coś wspólnego z porwaniem Woody’ego Swope’a ze szpitala i z późniejszym zniknięciem całej rodziny.

– Cywilizacyjne szaleństwo – mruknął guru. – Szaleństwo. – Powtórzył to słowo, jakby sprawdzał, czy będzie się nadawało na mantrę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Test krwi»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Test krwi» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Jonathan Kellerman - Devil's Waltz
Jonathan Kellerman
Jonathan Kellerman - Blood Test
Jonathan Kellerman
Jonathan Kellerman - Billy Straight
Jonathan Kellerman
Jonathan Kellerman - Obsesión
Jonathan Kellerman
Jonathan Kellerman - Compulsion
Jonathan Kellerman
Jonathan Kellerman - Dr. Death
Jonathan Kellerman
Jonathan Kellerman - True Detectives
Jonathan Kellerman
Jonathan Kellerman - Evidence
Jonathan Kellerman
Jonathan Kellerman - The Conspiracy Club
Jonathan Kellerman
Jonathan Kellerman - Rage
Jonathan Kellerman
Jonathan Kellerman - Gone
Jonathan Kellerman
Отзывы о книге «Test krwi»

Обсуждение, отзывы о книге «Test krwi» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x