• Пожаловаться

Laura Lippman: Co wiedzą zmarli

Здесь есть возможность читать онлайн «Laura Lippman: Co wiedzą zmarli» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. категория: Триллер / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Laura Lippman Co wiedzą zmarli

Co wiedzą zmarli: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Co wiedzą zmarli»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wyszły z domu i nigdy nie wróciły. Kilkunastoletnie siostry zniknęły bez śladu. Nigdy nie odnaleziono ich ciał. Nigdy nie rozwiązano zagadki ich zaginięcia. Trzydzieści lat później zagadkowa kobieta powoduje wypadek samochodowy. Przesłuchiwana przez policję wyznaje, że jest jedną z sióstr Bethany – tą, która uszła z życiem z rąk porywacza. Jej oszczędnie dawkowane zeznania są jednak pełne luk i nieścisłości, a wskazywane przez nią tropy okazują się ślepymi uliczkami. Czy naprawdę jest tym, za kogo się podaje? Dlaczego tak długo zwlekała z ujawnieniem się? Co stało się z jej siostrą? W poszukiwaniu odpowiedzi detektyw wydziału zabójstw zagłębia się w przeszłość, z której z porażającą siłą wyłania się ponura tajemnica cierpienia i zbrodni.

Laura Lippman: другие книги автора


Кто написал Co wiedzą zmarli? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Co wiedzą zmarli — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Co wiedzą zmarli», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Za tydzień skończę dwadzieścia sześć – wyjaśnił.

Próbowała się nie uśmiechnąć, ale był jak mały brzdąc, oznajmiający, że ma nie dwa, a dwa i pół roku. W jakim wieku przestajemy już dodawać sobie lat? Uznała, że zwykle około trzydziestki, chociaż jej zdarzyło się to znacznie wcześniej. Mniej więcej kiedy skończyła dziewiętnaście lat. Wtedy zrobiłaby wszystko, aby wyrzec się dorosłości i dostać szansę na kolejne dzieciństwo.

– Więc pana jeszcze nawet nie było na świecie, kiedy… no i pewnie nie jest pan stąd, zresztą nie, to nazwisko i tak nic by panu nie powiedziało.

– Według dokumentów wóz należy do Penelope Jackson z Asheville w Karolinie Północnej. To pani? Sprawdziłem, samochód nie jest kradziony.

Pokręciła głową. On nie słuchałby tej opowieści. Musiała poczekać na kogoś, kto potrafiłby ją docenić, zrozumiałby wagę spraw. Dokonywała już wstępnych kalkulacji, co zresztą robiła od dawna. Kto był po jej stronie, kto by się nią zaopiekował? Kto był przeciwko niej, kto mógł ją zdradzić?

W szpitalu St. Agnes nadal trzymała język za zębami, odpowiadała tylko na bezpośrednie pytania, o to, co i gdzie ją boli. Odniosła niewielkie obrażenia – na ciętą ranę czoła założono cztery małe szwy, przy czym zapewniono, że nie zostanie żadna blizna; w lewym przedramieniu miała coś naderwane i złamane.

Ramię teraz można było usztywnić i obandażować, ale potem należy zoperować. Młody policjant z pewnością podał w szpitalu jej nazwisko, bo pracownik rejestracji próbował wydobyć z niej więcej na ten temat, odmawiała jednak powiedzenia czegokolwiek, nieważne jak bardzo naciskano. W zwyczajnych okolicznościach opatrzono by ją i wypisano, ale tym okolicznościom daleko było do zwyczajnych. Pod drzwiami jej sali stanął umundurowany policjant, który oznajmił, że pacjentka nie może opuścić szpitala, nawet jeśli okaże się to możliwe ze względów zdrowotnych.

– W tym wypadku prawo jest jednoznaczne, musimy wiedzieć, kim pani jest – oznajmił drugi gliniarz, starszy, z drogówki. – Gdyby nie obrażenia, dzisiejszą noc spędziłaby pani w areszcie.

Ona wciąż nic nie mówiła, chociaż myśl o areszcie ją przerażała. Nie móc przychodzić i odchodzić, tak jak jej się podobało, być gdzieś przetrzymywaną – nie, nie znowu. Lekarze wpisali jej do karty imiona „Jane Doe”, w rubryce na nazwisko „Bethany”. Zgodnie z jej rachubą to już jej czwarte imię, może nawet piąte. Łatwo było się pogubić.

Znała szpital St. Agnes. Albo raczej kiedyś go znała. Tyle wypadków, tyle wizyt. Głęboko rozcięta łydka, kiedy upuściła słoik ze świetlikami. Packa na muchy przyłożona do zainfekowanego szczepienia na ospę, zresztą w jak najlepszych intencjach. Kolano otwarte niczym kwiat po upadku w krzaki, ukazujące swe przerażające wnętrze, krew i kości. Goleń zahaczona pordzewiałym zaworem ze starej opony, wielkiej dętki jakiegoś ciągnika czy ciężarówki, w zbudowanej przez ojca domowej wersji dmuchanego zamku – ukłon w stronę angielskich korzeni ich matki. Wyprawy na ostry dyżur były sprawą całej rodziny, bardziej niż wymuszane przez ojca poczucie wspólnoty. Przerażenie rannej, niepokój towarzyszących jej osób, ale potem i tak wszyscy szli na lody do Mr G, więc w sumie się opłacało.

Nie tak wyobrażałam sobie powrót do domu, pomyślała, leżąc w ciemnościach, pozwalając, aby ogarnęła ją litość nad samą sobą jej stara przyjaciółka.

A więc myślała o powrocie. Wiedziała, że wróci, chociaż nie akurat dzisiaj. Kiedyś, w końcu, na własnych warunkach, nie dlatego, że ktoś ją zmusił. Trzy dni temu z takim trudem uzyskany ład życia rozsypał się bez ostrzeżenia, straciła nad nim panowanie, dokładnie jak nad swoim groszkowym valiantem. Samochód zachowywał się, jakby miał duszę i pchał ją na północ, mijała dawne punkty orientacyjne, ku chwili, której ona sama nie wybrała. U wyjazdu z I-70, kiedy zdawało się, że tak łatwo skręcić na zachód, właśnie tam, gdzie pierwotnie się kierowała, żeby uniknąć wykrycia, samochód skręcił w prawo i zatrzymał się, sam z siebie. Książę Waleczny przewiózł ją większość drogi do domu, starając się wplątać w zrobienie tego, co należało zrobić. To właśnie dlatego wymsknęło jej się to nazwisko. Przez wypadek, a może przez ranę głowy, wydarzenia ostatnich trzech dni albo obawę o tamtą małą dziewczynkę w samochodzie.

Unosząc się na środkach przeciwbólowych, fantazjowała na temat poranka, jak to będzie po raz pierwszy od lat podać swoje imię, prawdziwe imię. Udzielić odpowiedzi na pytanie, kim jest.

Potem uświadomiła sobie, jakie pytanie będzie następne.

Część I

Środa

Rozdział 2

To twój telefon dzwoni? Pomarszczona od snu kobieta wpatrująca się w Kevina Infante’a była zła, zresztą nie ona pierwsza. Nie za bardzo pamiętał, jak ma na imię, chociaż czuł umiarkowaną pewność, że za chwilę to sobie przypomni. Zresztą też nie pierwszy raz.

Nie, właśnie takie zestawienie – jakaś dziwna kobieta i złowrogi wzrok – uczyniło ten poranek niepowtarzalnym w tym, co jego sierżant lubił nazywać „dziennikami Infante’a”. Przy czym nazwisko niezmiennie wymawiał z przedłużonym „a”. Skoro Infante nie znał tej kobiety na tyle dobrze, aby pamiętać jej imię, co zrobił, że zasłużył na takie umęczone spojrzenie? Zazwyczaj potrzebował trzech, czterech miesięcy, by doprowadzić kobietę do furii.

– To twój telefon dzwoni? – powtórzyła pytanie. W głosie miała takie samo napięcie i groźbę, jak w wyrazie twarzy.

– No tak – odparł z ulgą, że zaczyna od łatwego pytania – Oczywiście.

Dotarło do niego, że powinien spróbować odnaleźć telefon, może nawet odebrać, ale dzwonek ucichł. Kevin czekał, aż teraz rozdźwięczy się telefon stacjonarny, i wtedy przypomniał sobie, że przecież nie jest w swojej sypialni. Lewą ręką pogmerał pod łóżkiem, bo prawą wciąż miał uwięzioną pod kobietą. Odnalazł spodnie, telefon był przyczepiony do paska.

Kiedy chwycił komórkę, zawibrowała mu w dłoni, ćwierknęła, z kolejną naganą pełną rozczarowania.

– To z pracy. – Zerknął na numer.

– Coś nagłego? – zapytała kobieta.

Gdyby teraz podążył tym tropem, mógłby ją okłamać, przytaknąć, potem zabrać ubranie i uciec.

Jednak wciąż otumaniony snem odparł:

– W moim wydziale nie ma nagłych spraw.

– Myślałam, że jesteś gliną.

Usłyszał złość osadzającą się na krawędziach słów, powstrzymywaną urazę.

– Detektywem.

– To jedno i to samo, prawda?

– Zasadniczo tak.

– To co, u glin nie ma nagłych spraw?

– Cały czas są. – To, z czym właśnie teraz miał do czynienia, też dałoby się do nich zaliczyć. – Ale w mojej pracy… – Ugryzł się w język, mało nie powiedział, że pracuje w wydziale zabójstw. Przestraszył się, że ona uznałaby takie zajęcie za bardzo ciekawe i chciała jeszcze kiedyś się z nim spotkać, utrzymywać znajomość. Policjanci mieli wiele fanek, z czego zresztą zwykle się nawet cieszył.

– Ci ludzie, z którymi zazwyczaj stykam się w pracy, są bardzo cierpliwi.

– To jest praca przy biurku?

– Można tak powiedzieć… – Miał biurko. Miał pracę. Czasem pracował przy tym biurku. – Debbie. – Starał się ukryć w głosie dumę z tego, że wreszcie przypomniał sobie jej imię.

Wzrokiem omiótł pokój, szukając zegara, ale także by zorientować się w otoczeniu. Jakaś sypialnia, oczywiście, na ścianach artystyczne plakaty z kwiatami. Wszystko dobrane według tego, co jego była żona, ta ostatnia, nazywała „schematem kolorystycznym”. Mówiła tak z pochwałą, jednak w uszach Infante’a to określenie nigdy dobrze nie brzmiało. Schemat kojarzył mu się z planem mającym na celu dotarcie do określonego celu. Taki schemat kolorystyczny, jeśli tylko się zastanowić, był też elementem pułapki, która zaczynała się od zbyt drogiego pierścionka, wiodła do kredytu hipotecznego, a potem kończyła się, jak dla niego o dwa razy za dużo, w sądzie hrabstwa Baltimore, w towarzystwie kobiety, która zabierała majątek i pozostawiała cały dług. Jeśli zaś chodzi o schemat kolorystyczny tego właśnie pomieszczenia, były tutaj jasna żółć i zieleń, może nawet do przyjęcia, ale nieco przyprawiało go to o mdłości. Kiedy oddzielił już swoje ubranie od jej rzeczy, zaczął dostrzegać inne dziwne szczegóły pokoju, elementy, które nie całkiem mu pasowały. Wbudowane biurko pod oknem, kwadratowa minilodówka udrapowana suknem, na tym mała mikrofalówka, a nad biurkiem chorągiewka wychwalająca Towson Wildcats… O cholera, pomyślał. O jasna cholera.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Co wiedzą zmarli»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Co wiedzą zmarli» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Katarzyna Grochola
libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Alfred Hitchcock
Jonathan Kellerman: Test krwi
Test krwi
Jonathan Kellerman
Terry Pratchett: Równoumagicznienie
Równoumagicznienie
Terry Pratchett
Elizabeth Adler: Teraz albo nigdy
Teraz albo nigdy
Elizabeth Adler
Отзывы о книге «Co wiedzą zmarli»

Обсуждение, отзывы о книге «Co wiedzą zmarli» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.