Próbowałem pogadać z dziewczynami – trudno mi było myśleć o nich „kobiety”, pomimo że robiły, co robiły, i były wystarczająco dorosłe. O mężczyznach pewnie wiedziały wszystko, co tylko można, natomiast o świecie nie miały zielonego pojęcia. Dla mnie były po prostu dziewczynkami, które źle wybrały albo zostały porwane i pozbawione kobiecości. Zaczynałem rozumieć, co powiedziała wcześniej Rachel.
– Czy Tom Walling kiedykolwiek zachodził do przyczep i brał którąś z dziewczyn? – zapytałem.
– Nie widziałam – odparła Tammy.
– Ktoś powiedział, że on pewnie jest pedałem albo coś – dodała Mecca.
– Ale czemu?
– Bo żył jak jakiś pustelnik – rzekła Mecca. – Nigdy nie skusił się na numerek, choć Tawny by mu postawiła, na koszt firmy, tak jak innym kierowcom.
– Dużo jest tych kierowców?
– Stąd był tylko on – wtrąciła szybko Tammy, najwyraźniej nie podobało jej się, że Mecca przejmuje inicjatywę. – Większość przyjeżdża z Vegas. Przeważnie pracują w kasynach.
– Skoro tam są kierowcy, kto by wynajmował Toma, żeby zajeżdżał po niego na dół i przywoził z powrotem?
– Nikt tak nie robił – powiedziała Mecca.
– No, czasami – uzupełniła Tammy.
– Aha, czasami. Chyba jakiś głupi. Ale przeważnie dzwoniłyśmy po Toma, jeśli klienta ktoś tutaj podrzucał, a on zostawał dłużej albo wynajmował od starego Billingsa przyczepę i potrzebował transportu z powrotem, bo tamten już dawno pojechał. Wozy z kasyna nie czekają długo. Chyba że jesteś jednym z tych, co wysoko grają, a wtedy…
– A wtedy co?
– A wtedy po pierwsze nie jechałbyś do Clear.
– W Pahrump mają ładniejsze dziewczyny – dodała Tammy beznamiętnie, jakby była to ściśle biznesowa niedogodność, nic osobistego.
– Tam jest trochę bliżej, a numerek więcej kosztuje – powiedziała Mecca. – Więc do Clear przyjeżdżają klienci, dla których liczą się koszty.
Powiedziała to jak prawdziwy ekspert od marketingu. Próbowałem naprowadzić rozmowę z powrotem na właściwy tor.
– Czyli Tom Walling przeważnie przyjeżdżał i odwoził klientów do Las Vegas czy skąd tam się wzięli.
– No właśnie.
– No właśnie.
– A ci goście, klienci, mogą być zupełnie anonimowi. Nie sprawdzacie dokumentów? Jak przyjeżdżają, mogą podać nazwisko, jakie tylko zechcą.
– No tak. Chyba że nie wyglądają na dwadzieścia jeden lat.
– Aha, no, tym młodszym to sprawdzamy dokumenty.
Zaczynałem rozumieć, jak to mogło działać, jak Backus wybierał sobie klientów odpowiednich na ofiary. Klient, który starał się ukryć tożsamość i fakt, że pojechał do Clear, nieświadomie stawał się doskonałą ofiarą. Wpisywało się to także w znane fakty o demonach popychających go do kolejnych zbrodni. Profil psychologiczny w dossier Poety wskazywał, że zaburzenia Backusa wiązały się z jego relacją z ojcem, człowiekiem, który na pokaz utrzymywał nieskazitelny wizerunek agenta FBI, bohatera i dobrego człowieka, w środku jednak był potworem, który znęcał się nad żoną i synem do takiego stopnia, że ona uciekła, bo mogła, syn zaś, który nie mógł uciec, musiał wycofać się w świat fantazji, gdzie zabijał swego prześladowcę.
Zdałem sobie sprawę, że czegoś tu brakuje. Ofiara, która miała samochód – Lloyd Rockland. Jak on mógł pasować do tej układanki, skoro nie potrzebował kierowcy?
Otworzyłem teczkę pozostawioną przez Rachel w samochodzie i wyciągnąłem zdjęcie Rocklanda. Pokazałem je kobietom.
– Któraś z was rozpoznaje tego gościa? Nazywał się Lloyd.
– Nazywał? – zapytała Mecca.
– Tak, nazywał. Lloyd Rockland. Nie żyje. Poznajecie go?
Żadna z nich nie poznawała. Nie zdziwiło mnie to. Rockland zniknął w roku 2002. Próbowałem wymyślić wytłumaczenie, które pozwoliłoby wpasować go w tę teorię.
– Podajecie tam alkohol, prawda?
– Jeśli klient sobie życzy, to możemy – odparła Mecca. – Mamy koncesję.
– No tak, a co się dzieje, jeśli facet przyjeżdża samochodem z samego Vegas i napije się za bardzo, żeby wracać?
– Może się przespać – wyjaśniła. – Albo może wziąć pokój, jeśli za niego zapłaci.
– A gdyby chciał wracać? Jeśli musi wracać?
– Może zadzwonić tutaj i burmistrz to załatwi. Kierowca zawiezie go z powrotem jego samochodem, a potem złapie jakieś auto z kasyna albo coś i wróci. Tak to działa.
Kiwnąłem głową. W mojej teorii też to działało. Rockland mógł się upić, musiałby wtedy zostać odwieziony przez kierowcę – Backusa. Tylko że nie trafił z powrotem do Vegas. Wiedziałem, że muszę poprosić Rachel, żeby sprawdziła poziom alkoholu w szczątkach zidentyfikowanych jako Rockland. Byłoby to kolejne potwierdzenie.
– Szefie, będziemy tu siedzieć cały dzień? – zapytała Mecca.
– Nie wiem – odparłem, patrząc na drzwi przyczepy.
Rachel starała się mówić półgłosem, bo przy drugim końcu baru siedział Billings Rett, udając, że zagłębił się w krzyżówkę, gdy tymczasem wiedziała, że próbuje podsłuchać i zrozumieć wszystko, co ona mówi i co dobiega ze słuchawki.
– Szacunkowy czas przylotu? – zapytała.
– Będziemy w powietrzu za dwadzieścia minut i kolejne dwadzieścia lotu – oznajmiła Cherie Dei. -Więc siedź i czekaj.
– Rozumiem.
– Rachel, ja cię znam. Wiem, co będziesz chciała zrobić. Trzymaj się z dala od przyczepy podejrzanego, dopóki nie przyjedziemy tam z ekipą kryminalistyczną. Niech oni zrobią, co do nich należy.
Rachel omal nie powiedziała Dei, że tak naprawdę jej nie zna, że nie rozumie jej ani trochę.
– Rozumiem – odparła.
– A co z Boschem? – zapytała następnie Dei.
– A co z nim?
– Chcę go od tego odsunąć.
– To będzie trochę trudne, bo to on znalazł to miejsce. Wszystko to zawdzięczamy jemu.
– Rozumiem, ale i tak byśmy do tego doszli. Zawsze dochodzimy. Podziękujemy mu, ale potem trzeba go będzie odstawić na boczny tor.
– Sama mu to powiedz.
– Pewnie. No to wszystko ustalone? Muszę ruszać do Nellis.
– Wszystko ustalone. Do zobaczenia za niecałą godzinę.
– Rachel, ostatnia rzecz. Dlaczego nie ty prowadziłaś samochód?
– To było przeczucie Boscha, on chciał prowadzić. A co za różnica?
– Oddałaś mu kontrolę nad przebiegiem zdarzeń, tylko tyle.
– To jest mądrzenie się po fakcie. Myśleliśmy, że może trafimy na jakiś ślad związany z zaginięciami, a nie na…
– W porządku, Rachel. Nic nie mówiłam. Muszę jechać.
Dei się rozłączyła. Rachel nie mogła, bo aparat wisiał na tylnej ścianie, za barem. Uniosła słuchawkę i pokazała ją Rettowi, który odłożył ołówek i podszedł. Wziął słuchawkę i odwiesił ją na widełki.
– Dziękuję, panie Rett. Za jakąś godzinę wyląduje tu kilka helikopterów. Pewnie tuż przed pana przyczepą. Agenci będą chcieli z panem pogadać. Bardziej urzędowo niż ja. Przypuszczalnie przepytają prawie każdego w tym mieście.
– Kiepsko będzie z biznesem.
– Pewnie tak, ale im szybciej ludzie zechcą współpracować, tym szybciej oni się zwiną i odlecą.
Nie wspomniała ani słowem o hordach dziennikarzy, którzy pewnie zlecą się tutaj, kiedy FBI publicznie ogłosi, że właśnie w małym miasteczku uciech na pustyni przez ostatnie lata ukrywał się niezauważony przez nikogo Poeta, i tu wybierał swe ostatnie ofiary.
– Jak agenci zapytają, gdzie jestem, powie im pan, że poszłam do przyczepy Toma Wallinga, okay?
– Zdaje się, że mówiono pani, że ma pani tam nie iść.
Читать дальше