Iain Banks - Most

Здесь есть возможность читать онлайн «Iain Banks - Most» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Most: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Most»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Most nie ma końca, na jego wielu poziomach żyją ludzie, a jednym z nich jest wyłowiony z rzeki John Orr. Bohater cierpi na amnezję i opowiada lekarzowi swoje dziwne sny. Jednak autor przenosi nas nagle i stajemy się świadkami życia pewnego dość przeciętnego Szkota. Cóż jest dalej? Wszystko zaczyna się mieszać i nie jesteśmy pewni o czyim śmie właśnie czytamy i co tak naprawdę jest snem a co rzeczywistością. Powieść Banks’a jest hybrydą łączącą w sobie obyczajową historię, fantastykę oraz jednocześnie jej parodię. To literacki eksperyment zabawa stylem, językiem i wyobraźnią.

Most — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Most», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Nie odtwarzałem jej dość długo, pozwól, że ją wyczyszczę… Stewart wyczyścił płytę i puścił „Can’t Stand The Rezillos”.

Mój Boże, pomyślał, nagrali ją w 1978. To rzeczywiście rozrywka z dawnych lat.

Stewart kiwał przez chwilę głową w takt muzyki, po czym usiadł w swoim fotelu.

— Lubię te subtelne melodyjne piosenki — zawołał.

Ścieżka, na której położył igłę adapteru, zawierała „Somebo-dy’s Gonna Get Their Head Kicked In Tonight”. Uniósł swą puszkę ku Stewartowi.

— Boże Wszechmogący, toż to siedem lat!

Stewart pochylił się do przodu, z dłonią przyłożoną do ucha. On pokazał na tarczę gramofonu i krzyknął:

— Powiedziałem: siedem lat… — Skinął głową w kierunku aparatury hi-fi. — Pomyśleć tylko, siedemdziesiąty ósmy.

Stewart wyprostował się w fotelu, z emfazą kiwając głową.

— E tam, siedem — zawołał. — Trzydzieści trzy i jedna trzecia!

Doszło do tego, że zarabiam na chleb opowiadaniem historii.

Najeżdżam moje sny w poszukiwaniu smakowitych kąsków dla zazdrosnego Marszałka Polnego i zgrai jego krwiożerczych aż do znudzenia podwładnych. Siedzimy w kucki dokoła ogniska z opadłych flag i białych kruków, płomienie błyskają na bandolierach i bagnetach; jemy ludzkie mięso i pijemy samogon; Marszałek Polny chełpi się słynnymi bitwami, które wygrał, wszystkimi kobietami, które zerżnął, a potem, gdy nie potrafi już wymyślić następnych kłamstw, żąda, bym mu opowiedział jakąś historię. Opowiadam mu jedną o małym chłopcu, którego tato miał gołębnik i który jako mężczyzna nigdy nie czuł się szczęśliwszy niż wtedy, gdy dostał kosza na szczycie monstrualnego gołębnika.

Marszałek Polny sprawia wrażenie niewzruszonego, więc wracam do początku.

Nim doszedłem do siebie po melodramatycznym. omdleniu w gabinecie siwowłosego mężczyzny ze stukającym kluczem i szarym biurkiem, pociąg, w którym się znajdowałem, przejechał resztę Republiki, dotarł groblą na drugi brzeg prawie idealnie okrągłego morza i przebył kawałek mroźnej tundry.

Miałem na sobie kolejny nowy ubiór; uniform członka załogi pociągu. Leżałem w małym podnoszonym łóżku i zsikałem się w spodnie. Czułem się okropnie; tętniło mi w skroniach, odczuwałem ból w różnych miejscach ciała, powrócił kolisty ucisk w klatce piersiowej. Pociąg przemieszczał się z turkotem.

Miałem być kelnerem; kimś, kto czekał i usługiwał. W pociągu znajdowali się rozmaici oficjele z Republiki, jadący z misją pokojową — nigdy nie odkryłem, kim dokładnie są ani jakiego rodzaju pokój planują zawrzeć — a ja wraz z doświadczonym głównym stewardem miałem im usługiwać w wagonie restauracyjnym, serwując napoje, przyjmując zamówienia i przynosząc potrawy. Na szczęście ci starzejący się biurokraci byli prawie przez cały czas pijani i moje początkowe gafy w trakcie szkolenia przeszły nie zauważone. Od czasu do czasu musiałem także ścielić łóżka albo zamiatać, odkurzać i pastować podłogi w przedziałach sypialnych i wagonach osobowych.

Jeśli to jest kara, myślałem sobie, to bardzo łagodna. Później się dowiedziałem, że od znacznie gorszego losu uchronił mnie fakt, że dla tych ludzi byłem głupim i głuchym analfabetą. Ponieważ nie mogłem zrozumieć żadnych rozmów ani przeczytać żadnych gazet porozkładanych w wagonach, można mnie było obdarzyć zaufaniem i wykorzystać. Oczywiście nauczyłem się trochę ich języka, lecz moje słownictwo ograniczało się niemal zupełnie do spraw związanych z podawaniem do stołu oraz rozszyfrowywaniem napisów w rodzaju Nie przeszkadzać. Robiłem, co do mnie należało. Pociąg toczył się przez wietrzną tundrę, mijając miasta o niskiej zabudowie, obozy i posterunki wojskowe.

Gdy oddaliśmy się od Republiki, pijacki luz oficjeli zmienił się w pijackie napięcie; na horyzoncie wznosiły się czarne słupy dymu i od czasu do czasu w kierunku pociągu nagle i z przeraźliwym gwizdem pikowała eskadra myśliwców. Gdy samoloty śmigały nad nami, oficjele przy stolikach odruchowo schylali głowy, po czym wybuchali śmiechem, rozpinali kołnierzyki i z uznaniem kiwali głowami w stronę szybko oddalających się cętek eskadry. Po chwili zauważali moją obecność i strzelali majestatycznie palcami, żądając następnych porcji alkoholu.

Skład pociągu ulegał w trakcie podróży zmianom. Początkowo mieliśmy parę platform z dwoma czterolufowymi działami przeciwlotniczymi, jednym tuż przed lokomotywą i drugim za wagonem służbowym, potem wagon mieszczący załogi dział oraz opancerzony wagon pełen dodatkowej amunicji. Wojskowi nie ruszali się ze swoich wagonów, a mnie nie wzywano do ich obsługi.

Później w małym mieście, gdzie w oddali wyły syreny i klaksony, a w pobliżu stacji szalał wielki pożar, odczepiono część wagonów osobowych. Zastąpiono je opancerzonymi wagonami z oddziałami wojska. Oficerowie zajęli niektóre z wagonów sypialnych.

Pogoda zmieniła się; spadł śnieg. Przejeżdżaliśmy wzdłuż szutrowych dróg, przy których w rowach leżały spalone ciężarówki; ich nawierzchnia i pobocze toru były zryte lejami po pociskach. Pojawiły się kolumny żołnierzy i ubogo wyglądających cywilów, pchających dziecinne wózki załadowane sprzętami domowymi; żołnierze zmierzali w obydwu kierunkach, cywile tylko w jednym — przeciwnym niż my. Kilka razy zatrzymywaliśmy się bez widocznego powodu i wtedy widziałem z bocznicy, jak mija nas pociąg wiozący szyny oraz dźwigi, ciągnący wagony pełne tłucznia. Mosty nad pokrytą śniegiem tundrą często były wznoszone na ruinach dawnych mostów i obsadzone saperami. Nasz pociąg przejeżdżał przez nie w żółwim tempie; wysiadałem i szedłem wzdłuż toru, by rozprostować nogi, trzęsąc się z zimna w mojej cienkiej kelnerskiej marynarce.

Zanim zdałem sobie sprawę, co się dzieje, w pociągu nie było już cywilów — jedynie oficerowie, żołnierze i załoga. Zostały też wyłącznie wagony wojskowe; mieliśmy trzy lokomotywy spalinowe z przodu i jeszcze dwie z tyłu, co trzy bądź cztery wagony rozmieszczono platformy z działkami przeciwlotniczymi i z zamaskowanymi działami polowymi i haubicami; poza tym w składzie znajdował się wagon-radiostacja z własnym generatorem, kilka platform z czołgami, samochodami sztabowymi i ciągnikami artyleryjskimi, wiele wagonów bydlęcych wypełnionych poborowymi oraz z tuzin wagonów pełnych beczek z olejem napędowym.

Teraz obsługiwałem wyłącznie oficerów. Pili więcej niż tamci i mieli skłonność do niszczenia wszystkiego, ale raczej nie rzucali sztućcami, gdy ktoś upuścił brudne talerze.

Światło słońca stało się mniej intensywne, wiatry chłodniejsze, chmury ciemniejsze i gęstsze. Nie mijaliśmy już uchodźców, a tylko ruiny miast i wsi; wyglądały jak szkice węglem: czerń pokrytych sadzą kamieni i pusta biel lepkiego śniegu. Widziałem wojskowe obozy, bocznice zastawione pociągami takimi jak nasz, składy z setkami czołgów na platformach bądź olbrzymie działa na wieloosiowych wagonach przegubowych, trzy razy dłuższych od normalnych.

Zostaliśmy zaatakowani przez samoloty; z platform z działkami przeciwlotniczymi dolatywały hałaśliwie trzaski, a kłęby gryzącego dymu snuły się wzdłuż pociągu. Samoloty ostrzeliwały nas z broni pokładowej, rozbijając szyby, a bomby wybuchały ledwie o sto metrów obok. Leżałem na podłodze w kuchni razem z głównym stewardem, obejmując pudełko z przepięknymi kieliszkami z kryształu, podczas gdy wokół nas rozpryskiwały się szyby okien. Obaj patrzyliśmy z przerażeniem, jak spod drzwi kuchni wypływa fala czerwonej cieczy; sądziliśmy, że trafiony został jeden z naszych kuchmistrzów. Na szczęście było to tylko wino.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Most»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Most» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Iain Banks - Der Algebraist
Iain Banks
Iain Banks - L'Algébriste
Iain Banks
Iain Banks - A barlovento
Iain Banks
Iain Banks - Inversiones
Iain Banks
Iain Banks - El jugador
Iain Banks
Iain Banks - Dead Air
Iain Banks
Iain Banks - The Algebraist
Iain Banks
Отзывы о книге «Most»

Обсуждение, отзывы о книге «Most» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x