John Varley - Czarodziejka

Здесь есть возможность читать онлайн «John Varley - Czarodziejka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1993, ISBN: 1993, Издательство: Rebis, Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czarodziejka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czarodziejka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Czarodziejka” jest drugim tomem trylogii (tom pierwszy to „Tytan”, trzeci — „Demon”), będącej powieścią pełną wyobraźni i humoru. Sirocco Jones, Gaby Plauget oraz Robin Dziewięciopalcy odbywają obfitującą w przygody podróż po pełnym egzotycznych stworzeń świecie, rządzonym przez boginię Gaję. Wszechpotężna, lecz samotna Gaja popada w obłęd i wykorzystując swoją władzę, zabawia się istotami zamieszkującymi jej świat.

Czarodziejka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czarodziejka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Chris — wyszeptała — ten potwór jest krótkowidzem! Chris dawał jej gwałtowne znaki rękoma, bojąc się coś powiedzieć i rozwiać złudzenie. Tetyda mogła rozpoznać ich głosy.

— Co to było? — spytała Tetyda, potwierdzając jego obawy. — Dlaczego nie mówicie głośniej? Czy to uprzejmie kazać mi czekać tak długo, a potem mówić sobie szeptem jakieś tajemnice. Nienawidzę tajemnic.

Stali już na dnie i Chris widział takie same dwa tunele, które zauważył w komnacie Kriosa: jeden prowadzący na zachód, a drugi na wschód. Wystarczyło teraz tylko wspiąć się jakieś sześćdziesiąt czy siedemdziesiąt metrów, by dotrzeć do wschodniego tunelu. Chris ściskał nerwowo dość niezwykłą broń, którą wyciągnął z juków Valihy. Była w dotyku uspokajająco chłodna i twarda, kiedy przejechał kciukiem po jej dwóch ostrych czubkach. Może nie zajdzie konieczność jej użycia.

— Przyznaję, że nie rozumiałam do tej pory, dlaczego przyprowadziliście z sobą to stworzenie — powiedziała Tetyda — A to chyba oczywiste. Nie mam racji?

Chris nie odezwał się ani słowem. Od wejścia do tunelu dzieliło ich już tylko dziesięć metrów i wciąż biegli.

— Robię się niecierpliwa — oświadczyła Tetyda. — Może jesteś Czarodziejką, ale przecież istnieją jakieś granice. Mówię o tej tytanii. To było niezwykle przezorne z twojej strony, żeby tu przyprowadzić obiad. Podejdź do mnie, Valiha.

Valiha zatrzymała się i wolno odwróciła głowę. Po raz pierwszy spojrzała na Tetydę. Chris nie czekał na dalszy rozwój wydarzeń. Ścisnął z całej siły duży, podwójny rylec, wzięty z zestawu rzeźbiarskich narzędzi Valihy, cofnął się o krok i wbił go z całej siły w miękką część zadu tytanii. Przez jedną straszną chwilę nie było żadnej reakcji. Nagle Valiha ruszyła takim galopem, że niemal natychmiast stracili ją z oczu. Chris dostrzegł tylko znikający w tunelu ogon, usłyszał jej krzyk i stukot kopyt, a potem wszystkie dźwięki utonęły w przenikliwym syku. Byli już w tunelu, ścigani przez wybuch gorąca i wzmagający się wiatr. Otoczyły ich duszące wyziewy. Tetyda wypełniała swoje jezioro najszybciej, jak potrafiła. Podłoże, po którym biegli, wydawało się zupełnie płaskie; kwas wypełnił fosę po brzegi i już przelewał się w ich stronę. W ślad za nimi frunęły stworzenia przypominające nietoperze. Chris wiedział, że pomarańczowa łuna, którą wytwarzały, to ta sama, która oświetlała ich długie zejście i miał nadzieję, że zaroją się w tunelu. Czymkolwiek były, tak samo jak on, nie lubiły oparów kwasu.

Jakimś fragmentem swojego umysłu zrozumiał, że jest jeszcze jedna rzecz, którą potrafi robić lepiej niż Robin. Był lepszym biegaczem. Została w tyle i musiał zwolnić tempo, by mogła go dogonić. Obydwoje kaszleli, a jemu płynęły z oczu łzy. Na szczęście jednak wyziewy stały się rzadsze.

Usłyszał, że Robin się dławi i pada. Dopiero teraz, gdy się zatrzymał i odwrócił, usłyszał odgłos rozlewającej się cieczy, która zdecydowanie nie była wodą. Przez jedną szaleńczą chwilę chciał uciec, ale zdecydował się podbiec do Robin, w stronę nadpływającej fali kwasu. Było już nieomal zupełnie ciemno, bo fosforyzujące stworzenia, mniej altruistycznie nastawione niż on, nie przestały uciekać.

Zderzył się z nią. Dlaczego sobie ubrdał, że będzie potrzebowała jego pomocy?

— Biegnij, idioto! — wrzasnęła, więc pobiegł, tym razem trzymając się z tyłu. Drogę oświetlał im odległy już blask fruwających stworzeń. Jego blada łuna tworzyła aureolę wokół żywego cienia, jakim stała się Robin.

— Jak długo będziemy jeszcze musieli biec? — zawołała w jego stronę.

— Aż przestaniemy słyszeć plusk kwasu.

— Znakomity pomysł. Myślisz, że uda nam się uciec? Czy jest już blisko?

— Nie potrafię określić. Słyszę go tylko wtedy, gdy się zatrzymuję.

— Więc będziemy biegli tak długo, aż padniemy — stwierdziła.

— Znakomity pomysł — powiedział.

Świecące ptaki z całą pewnością nie poruszały się szybciej. Mimo to jednak oddalały się coraz bardziej, co oznaczało, że on i Robin zwolnili tempo. Jego oddech zmienił się w nierówny spazm; Chris czuł ostry ból w boku. Nie było jednak żadnych oznak, że podłoga się wznosi. Miejsce, w którym się obecnie znajdowali, mogło być położone nawet niżej niż podłoga w grocie Tetydy. Cały korytarz mógł zostać zalany. Chris miał nadzieję, że jest to ten trzystukilometrowy tunel, który łączy Tetydę z jej siostrą Teją. Naturalnie jednak mogło się okazać, że to ślepy korytarz i to na dodatek schodzący w dół. Wówczas znajdowaliby się w ścieku odprowadzającym nadmiar kwasu, a to co miało być drogą wyjścia, stałoby się pułapką. Nie mieli jednak innego wyboru, jak tylko biec. Jeżeli ten tunel miał jakiś koniec, to Valiha powinna już dawno do niego dotrzeć, a przecież jeszcze jej nie widzieli.

— Chyba… zaczyna się… wznosić. Jak… myślisz?

— Może. Ale jak… daleko? — Chris wcale tak nie uważał, ale jeśli ta myśl miała pomóc Robin w stawianiu jednej nogi przed drugą, nie miał nic przeciwko.

— Już… dalej… nie mogę.

Ja też nie — pomyślał. Ciemność była już teraz prawie całkowita. Podłoga nie była tak równa, więc niebezpieczeństwo upadku stało się większe. Wstawanie mogło kosztować sporo wysiłku.

— Jeszcze trochę — wyrzęził.

Wpadli na siebie, rozłączyli się i znowu zderzyli. Kiedy Chris przesunął się w prawo, uderzył ramieniem w niewidoczną ścianę tunelu. Trzymał ręce wyciągnięte przed sobą, nie będąc już w stanie stwierdzić, czy łuna, którą widzi przed sobą — oddalona najwyraźniej o wiele kilometrów — płonie naprawdę czy też jest tylko powidokiem zachowanym na siatkówkach oczu. Bał się, że gdzieś w tunelu jest zakręt i wtedy rozbije się o ścianę. Potem zdał sobie sprawę, że teraz biegnie już tak wolno, iż żadna kolizja nie byłaby dla niego groźna.

— Zatrzymaj się — powiedział i padł na kolana. Gdzieś przed nim Robin dyszała i kaszlała.

Przez chwilę nie miało żadnego znaczenia to, że kwas pełznie tuż za nim. Przycisnął policzek do chłodnej kamiennej podłogi i rozluźnił mięśnie. Tylko płuca pracowały, stopniowo zwalniając rytm oddechu. Paliło go w gardle, a usta wypełniały mu strumienie rzadkiej śliny tak, że bezustannie wypluwał kleiste nitki. Podniósł wreszcie głowę, oparł dłonie o podłogę i podźwignął się na kolana. Nasłuchiwał, siłą woli wstrzymując oddech. Bez powodzenia. W uszach tętniła mu krew, a leżąca zbyt blisko Robin głośno sapała i rzęziła. Gdyby kwas płynął ryczącą falą, wówczas przypuszczalnie by go usłyszał, ale przecież jeśli dalej tylko się podnosił, to działo się to całkowicie bezgłośnie. Z wysiłkiem dotknął ramienia Robin.

— Wstań. Lepiej ruszajmy.

Jęknęła, ale podniosła się posłusznie. Po omacku znalazła jego dłoń i zaczęli iść. W pewnym momencie otarł się ramieniem o prawą ścianę. W ten sposób dalej poruszali się naprzód: Chris dotykał dłonią twardej litej powierzchni, a drugą ciepłego ciała.

— Na pewno idziemy w górę — stwierdziła wreszcie Robin. — Gdyby droga biegła w dół, to świństwo już dawno by nas zalało.

— Też mi się wydaje — odparł Chris. — Ale nie dałbym za to głowy. Musimy iść tak długo, dopóki nie zobaczymy jakiegoś światła.

Szli więc dalej. Chris liczył kroki, nie za bardzo wiedząc, dlaczego to robi. Przypuszczał, że dzięki temu łatwiej było nie myśleć o tym, co ich jeszcze może czekać.

Po kilkuset krokach Robin roześmiała się.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czarodziejka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czarodziejka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
John Varley
John Varley - Opzioni
John Varley
John Varley - Lo spacciatore
John Varley
libcat.ru: книга без обложки
John Varley
John Varley - Tytan
John Varley
John Varley - Titano
John Varley
John Varley - Naciśnij Enter
John Varley
libcat.ru: книга без обложки
John Varley
libcat.ru: книга без обложки
John Varley
libcat.ru: книга без обложки
John Varley
Отзывы о книге «Czarodziejka»

Обсуждение, отзывы о книге «Czarodziejka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x