Odwrócił ją w stronę wzburzonego oceanu, stając za jej plecami.
– Anielskie pieśni – wyszeptała.
Pell objął ją mocno i pocałował w policzek.
– Spójrz – powiedział, pokazując na plażę.
– Gdzie?
– Na ten kamień w piasku.
Pochylił się i wygrzebał gładki, może czterokilogramowy kamień. Był szary i błyszczący.
– Co twoim zdaniem przypomina, najdroższa?
– Och, kiedy go tak trzymasz, wygląda jak kot, nie sądzisz? Śpiący kot, zwinięty w kłębek. Jak moja Jasmine.
Miałaś kota? – Pell ważył kamień w dłoni.
– Kiedy byłam mała. Moja matka ją uwielbiała. Nigdy nie zrobiła Jasmine krzywdy. Znęcała się nade mną, nad innymi ludźmi. Ale Jasmine nigdy nic nie zrobiła. Czy to nie zabawne?
– Właśnie tak pomyślałem, najdroższa. Wygląda jak śpiący kot.
Dance najpierw zadzwoniła z nowiną do O’Neila.
Nie odbierał, więc zostawiła mu wiadomość. Nie miał zwyczaju nie podnosić słuchawki, ale wiedziała, że się przed nią nie chowa. Nawet jego wybuch – zgoda, może nie wybuch – nawet jego dzisiejsza krytyka wynikała z policyjnej sumienności, nakazującej mu jak najskuteczniej poprowadzić sprawę.
Przyszła jej do głowy myśl, która nawiedzała ją od czasu do czasu: jak wyglądałoby życie u boku gliny – kolekcjonera książek – żeglarza. Zwykle dochodziła do wniosku, że czekałoby ją dużo dobrego i równie dużo złego. Odłożyła na bok tę refleksję, odkładając jednocześnie słuchawkę.
Dance znalazła Kellogga w sali konferencyjnej.
– Mamy Theresę Croyton – oznajmiła. – Z Napa właśnie dzwonił Walker. Wyobraź sobie, że wpłaciła za niego kaucję.
– Co ty powiesz? Napa, hm? A więc tam się przeprowadzili. Zamierzasz tam pojechać?
– Nie, dziewczyna przyjedzie tutaj. Z ciotką.
– Tutaj? Kiedy Pell jest ciągle na wolności?
– Sama chce przyjechać. Prawdę mówiąc, nalegała. To był jej warunek.
– Ma dziewczyna odwagę.
– Też tak sądzę.
Dance wezwała zwalistego Alberta Stemple’a i wyznaczyła mu zadanie ochrony Theresy.
Gdy uniosła wzrok, zauważyła, że Kellogg przygląda się zdjęciom na jej biurku – tym, na których były dzieci. Jego twarz niczego nie zdradzała. Znów zaczęła się zastanawiać, czy fakt, że była matką, wywołuje w nim niepokój lub porusza jakieś wspomnienie. Była to otwarta kwestia między nimi i Dance zadawała sobie pytanie, czy pojawią się inne – lub, co bardziej prawdopodobne, czego będą dotyczyć.
Długie, skomplikowane wędrówki serc.
– Theresa przyjedzie dopiero za jakiś czas – powiedziała. – Chciała bym wrócić do hotelu i jeszcze raz spotkać się z naszymi gośćmi.
Lepiej, żebyś sama z nimi porozmawiała. Wydaje mi się, że mężczyzna będzie wam przeszkadzać.
Zgodziła się z nim. Płeć każdego z uczestników przesłuchania ma wpływ na sposób prowadzenia sesji i Dance często korygowała własne zachowanie, reagując bardziej kobieco lub męsko, w zależności od tego, kogo badała. Ponieważ postać Daniela Pella odgrywała w życiu kobiet tak ogromną rolę, obecność mężczyzny mogła zaburzyć dynamikę przesłuchania. Przedtem Kellogg wycofał się, pozwalając jej przepytywać kobiety samodzielnie, ale z pewnością byłoby lepiej, gdyby w ogóle nie pojawił się w hotelu. Powiedziała mu o tym, wyrażając wdzięczność za zrozumienie.
Zaczęła wstawać, lecz zaskoczył ją prośbą:
– Zaczekaj.
Dance usiadła. Kellogg zaśmiał się krótko i popatrzył jej w oczy.
– Nie byłem z tobą całkiem szczery, Kathryn. I nie miałoby to żadnego znaczenia… gdyby nie wczorajszy wieczór.
Co jest grane? Czyżby była żona nie była jeszcze byłą żoną? A może istniała bardzo obecna dziewczyna?
W tym momencie żadna z tych możliwości nie zmieniała niczego. Prawie się nie znali, a emocjonalna więź, jaka w przyszłości mogła ich połączyć, na razie nie miała znaczenia. Cokolwiek to było, lepiej ujawnić to teraz, od razu.
– Chodzi o dzieci.
Dance porzuciła rozważania na własny temat i wyprostowała się na krześle, poświęcając mu całą uwagę.
– Prawda jest taka, że mieliśmy z żoną dziecko.
Słysząc czas przeszły, Kathryn Dance poczuła skurcz w żołądku.
– Zginęła w wypadku samochodowym, kiedy miała szesnaście lat.
– Och, Win…
Wskazał zdjęcie Dance i jej męża.
– Trochę podobnie. Też wypadek… W każdym razie zachowałem się jak ostatni gnojek. W ogóle nie umiałem sobie z tym poradzić. Starałem się być przy Jill, ale właściwie mnie nie było. Wiesz, jak to jest z gliniarzami. Praca może ci wypełnić tyle życia, ile chcesz. A mnie wypełniła za dużo. Rozwiedliśmy się i przez kilka lat było naprawdę ciężko. Nam obojgu. Potem jakoś się pogodziliśmy i można powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółmi. Jill wyszła za mąż.
Ale muszę ci wyjaśnić ten problem z dziećmi. Trudno mi się przy nich zachowywać naturalnie. Wymazałem to ze swojego życia. Nigdy dotąd nie zbliżyłem się do żadnej kobiety, która ma dzieci. Jesteś pierwsza. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że jeżeli wydaję się trochę sztywny, to nie przez ciebie ani Wesa i Maggie. Są wspaniali. Próbuję z tym walczyć i przechodzę terapię. I tyle. – Uniósł ręce w geście-emblemacie, oznaczającym zwykle: „Powiedziałem, co chciałem. Możesz mnie za to kochać lub nienawidzić, ale znasz prawdę…”
– Tak mi przykro, Win. - Ujęła jego dłoń i ścisnęła. Odwzajemnił uścisk. – Cieszę się, że mi powiedziałeś. Wiem, że nie było ci łatwo. Zauważyłam, że coś jest nie tak, ale nie byłam pewna, co to jest.
– Sokole oko.
Roześmiała się.
– Kiedyś podsłuchałam Wesa. Mówił koledze, że człowiek ma przechlapane, kiedy jego mama jest gliną.
– Zwłaszcza gdy jest chodzącym wykrywaczem kłamstw. – Też się uśmiechnął.
– Mam swoje problemy z powodu Billa.
I z powodu Wesa, pomyślała, lecz postanowiła jeszcze o tym nie mówić.
– Nie będziemy się spieszyć.
– Pośpiech nie jest wskazany – odrzekła.
Uścisnął jej przedramię, prostym, poufałym i właściwym gestem.
– Powinnam już jechać na zjazd Rodziny.
Odprowadziła go do tymczasowego biura, po czym pojechała do Point Lobos Inn.
Gdy tylko weszła do domku, zorientowała się jednak, że atmosfera się zmieniła. Kinezyka była zupełnie inna niż poprzedniego dnia. Kobiety zdradzały oznaki zniecierpliwienia i podenerwowania. Zwróciła uwagę na miny i pozycje ciała świadczące o napięciu, niechęci, a nawet otwartej wrogości. Przesłuchania to długotrwały proces i nieraz się zdarzało, że po udanym dniu następował taki, który okazywał się całkowitą stratą czasu. Dance ogarnęło zniechęcenie. Oceniła, że przywrócenie kobietom stanu psychicznego, jaki pozwalałby na uzyskanie istotnych informacji, może potrwać długie godziny, jeśli nie dni.
Mimo to spróbowała. Powtórzyła to, co czego się dowiedzieli o Jennie Marston, pytając, czy kiedykolwiek o niej słyszały. Nie słyszały. Dance usiłowała podjąć rozmowę przerwaną poprzedniego dnia, ale dziś słyszała tylko same ogólniki i powierzchowne spostrzeżenia.
Linda, jak gdyby występując w imieniu wszystkich, oświadczyła:
– Nie wiem, co jeszcze mogłabym dodać. Chcę już wracać do domu.
Dance uważała, że i tak ich pomoc okazała się bezcenna: uratowały życie Reynoldsowi i jego rodzinie, wyjaśniły modus operandi Pella, a także, co ważniejsze, ujawniły jego zamiar ucieczki na „szczyt góry”; dalsze śledztwo być może pozwoli zlokalizować to tajemnicze miejsce.
Читать дальше