Ta zerkała kilkakrotnie we wsteczne lusterko, by obserwować Monikę. Trzymała się mocno, suka. Z pewnością nie była zadowolona z faktu, że rozmowę prowadzili głównie dwaj starcy Franz Fellner na pewno nie należał do ludzi, którzy łatwo wypuszczają z rąk władzę, a jego córka nie była kobietą, która lubiła ją z kimkolwiek dzielić.
Mniej więcej w połowie drogi Monika się ożywiła.
– Muszę prosić pana o wybaczenie, Herr Loring.
– Odwrócił twarz w jej stronę.
– Za cóż to, moja droga?
– Byłam opryskliwa.
– Ależ drobiazg! Pamiętam te czasy, gdy ojciec przekazywał mi członkostwo w klubie. Byłem dużo starszy niż ty teraz i równie ambitny. On, podobnie jak twój ojciec, też niechętnie przekazywał władzę. Zawsze jednak dochodziliśmy do porozumienia i w końcu ustąpił.
– Moja córka jest niecierpliwa. Pod tym względem bardzo przypomina własną matkę – skomentował Fellner.
– Chyba nawet bardziej niż ciebie, Franz.
– Fellner wybuchnął śmiechem.
– Zapewne.
– Ufam, że Christian zostanie o wszystkim poinformowany? – spytał jeszcze Loring.
– Natychmiast.
– Gdzie on teraz jest?
– Naprawdę nie mam pojęcia – odparł Fellner. – A ty, kochanie?
– Nie wiem, ojcze. Nie miałam od niego żadnych wiadomości.
Dojechali na lotnisko tuż przed północą. Odrzutowiec Loringa czekał na poplamionym olejem pasie zatankowany i gotowy do startu. Zatrzymali się w jego pobliżu. Wszyscy czworo wysiedli, potem Suzanne otworzyła bagażnik. Pilot zszedł na płytę po schodkach. Wskazała mu dwie sosnowe skrzynki. Wziął obie i zaniósł do luku bagażowego.
– Owinąłem starannie brązowe figurki – powiedział Loring, starając się przekrzyczeć ryk silników. – Powinny przetrwać podróż w nienaruszonym stanie.
Suzanne podała kopertę swemu mocodawcy.
– Tu macie odpowiednie zezwolenia, które wcześniej przygotowałem i podstemplowałem w Pradze w ministerstwie. Mogą się wam przydać, gdyby celnicy zarządzili kontrolę po wylądowaniu.
Fellner schował kopertę do kieszeni.
– Rzadko bywam kontrolowany.
Stary Czech się uśmiechnął.
– Tak przypuszczałem – rzekł, po czym obrócił się do Moniki i objął ją. – Miło było cię zobaczyć, moja droga.
Z niecierpliwością oczekuję przyszłych potyczek, podobnie zresztą jak Suzanne, prawda, Draha.
Monika uśmiechnęła się i cmoknęła powietrze koło policzków starca. Suzanne nie odezwała się ani słowem. Znała swoje miejsce w szyku. Do niej należało działanie, nie rozmowy Pewnego dnia, gdy zostanie członkiem klubu, jej akwizytor będzie postępować w podobny sposób – przynajmniej taką miała nadzieję. Tuż przed wejściem na schodki Monika obrzuciła ją przelotnym pogardliwym spojrzeniem. Obaj starsi panowie uścisnęli sobie dłonie i Niemiec zniknął w samolocie. Pilot zatrzasnął właz ładowni, po czym wbiegł po schodkach do maszyny i zamknął za sobą drzwi.
Suzanne i Loring stali na płycie, gdy odrzutowiec kołował na pas startowy w strumieniach gorącego powietrza z silników. Potem wsiedli do mercedesa i odjechali. Tuż po opuszczeniu lotniska Suzanne zatrzymała auto na poboczu drogi.
Odrzutowiec mknął po ciemnym pasie startowym i wzniósł się ku bezchmurnemu nocnemu niebu. Odległość tłumiła wszelkie odgłosy Na betonowej płycie były jeszcze trzy samoloty: dwa właśnie wylądowały, jeden szykował się do lotu.
Susanne i Loring siedzieli w samochodzie z głowami obróconymi w prawo i zadartymi w górę.
– To wielka strata, Draha - wyszeptał Loring.
– Przynajmniej spędzili miło wieczór. Herr Fellner był zachwycony Bursztynową Komnatą.
– Cieszę się, że mógł ją zobaczyć.
Pasażerski odrzutowiec zniknął po zachodniej stronie nieba; jego światła pozycyjne słabły wraz z rosnącą wysokością.
– Figurki z brązu wróciły do gablot? – zapytał Loring.
– Skinęła głową.
– Sosnowe skrzynie zapakowane do pełna?
– Oczywiście.
– Jak działa mechanizm?
– Włącznik ciśnieniowy, reaguje na określonej wysokości.
– A ładunek?
– Potężny.
– Kiedy?
Spojrzała na zegarek i przeliczyła szybko w myślach.
Zgodnie z szacowanym tempem wznoszenia się maszyny wysokość tysiąca pięciuset metrów powinna wystarczyć…
Przez moment jaskrawy żółty błysk rozświetlił niebo w oddali, niczym wybuch supernowej; materiały wybuchowe umieszczone przez nią w sosnowych skrzynkach eksplodowały, zapalając paliwo i unicestwiając Fellnera, Monikę oraz dwóch pilotów.
Światełka zniknęły.
Loring wciąż wpatrywał się w dal, chociaż już było po eksplozji.
– Taka strata! Szlag trafił odrzutowiec wart sześć milionów dolarów.
Powoli obrócił się w jej stronę.
– Ale to cena, jaką trzeba było zapłacić za twoją przyszłość.
CZWARTEK, 22 MAJA, 8.50
Knoll zaparkował w lesie około pół kilometra od szosy.
Czarnego peugeota wypożyczył wczoraj w Norymberdze.
Noc spędził parę kilometrów stąd w malowniczej czeskiej osadzie. Wyspał się solidnie, wiedząc, że dzisiejszy dzień i wieczór mogą być bardzo wyczerpujące. W niewielkiej knajpce zjadł lekkie śniadanie i opuścił ją pospiesznie, żeby nikt nie zapamiętał żadnych szczegółów z nim związanych.
Nie ulegało wątpliwości, że w tej części Czech Loring miał wszędzie oczy i uszy.
Znał topografię tego miejsca. W rzeczywistości wkroczył już na tereny Loringa, od wieków posiadłości rodzinnej, która ciągnęła się przez wiele kilometrów w każdym kierunku. Zamek usytuowany był na północno-zachodnim jej skraju i otoczony gęstym lasem, w którym rosły brzozy, buki oraz topole. Region Sumava w południowo-zachodnich Czechach był ważnym ośrodkiem pozyskiwania drewna, lecz Loringowie nie zajmowali się sprzedażą tarcicy.
Wyciągnął plecak z bagażnika i pieszo ruszył w kierunku północnym. Po dwudziestu minutach jego oczom ukazał się zamek Loukov w całej okazałości. Warowna budowla usytuowana na skalistym wzgórzu górowała nad wierzchołkami drzew, oddalona teraz o niespełna kilometr. Na zachodzie Orlik płynął z wolna ku południowi. Punkt obserwacyjny, do którego Knoll dotarł, pozwalał mu widzieć wyraźnie wschodnie wejście do zamkowej budowli przeznaczone dla pojazdów mechanicznych oraz bramę zachodnią dla służby i samochodów dostawczych.
Zamek był naprawdę imponujący. Przeróżne baszty i budynki wyrastały w górę ponad murami obronnymi wzniesionymi na planie prostokąta. Znał dobrze rozkład całego kompleksu. Na niższych kondygnacjach znajdowały się przede wszystkim reprezentacyjne salony oraz kunsztownie zdobione komnaty gościnne, natomiast wyższe piętra zajmowały sypialnie oraz pokoje mieszkalne. Gdzieś między nimi, w pełnej zakamarków kamiennej strukturze znajdowały się sekretne pomieszczenia, w których Loring przechowywał prywatną kolekcję – podobne zapewne do tych, w których trzymał ją Fellner oraz pozostała siódemka klubowiczów.
Szkopuł w tym, że aby je odnaleźć, Knoll musiał dostać się do wnętrza. Podejrzewał, ba, niemal był pewien, gdzie znajdują się sekretne komnaty; udało mu się to odkryć na jednym ze spotkań klubu poświęcony architekturze. Ale i tak jeszcze czekało go sporo roboty W krótkim czasie. Zanim nadejdzie poranek.
Fakt, że Monika zezwoliła mu na potajemne wkroczenie tutaj, nie był dla niego zaskoczeniem. Gotowa była uczynić wszystko, żeby zapewnić sobie kontrolę nad biznesem.
Fellner był szczodry, ale jego córka okaże się z pewnością lepsza. Stary człowiek nie będzie żył wiecznie. Chociaż Knoll go lubił i szanował, perspektywa pracy z Moniką była po prostu odurzająca. To twarda sztuka, ale znał jej czułe miejsca. Uda mu się ją zdominować, w to nie wątpił. Może nawet zdoła przejąć fortunę, którą odziedziczy Monika.
Читать дальше