Miała piękną czerwoną sukienkę, a na nogach wysokie szpilki. Li podszedł do jej stolika i przedstawił się.
– Przepraszam, że zawracam pani głowę – powiedział – ale być może będzie mi pani mogła pomóc. Człowiek, dla którego pracuję, nie ma szczęścia. Uważam, że to z powodu sposobu, w jaki urządzone jest jego mieszkanie. Pani najwyraźniej ma bardzo dobrego doradcę feng shui .
Mówiąc to, wskazał na ozdoby, które powiedziały mu, że Chinka rzeczywiście pilnie przestrzega zasad feng shui – pretensjonalną bransoletkę z dziewięciu chińskich monet, szpilkę w kształcie bogini Guan Yin i szarfę, na której namalowana była czarna ryba. Dlatego właśnie wybrał tę kobietę – a także ponieważ była bogata, co oznaczało, że zwraca się do najlepszych ekspertów, tych samych, których porady najpewniej zasięgał Duch.
Piękna Chinka uśmiechnęła się do niego i pogrzebała w torebce.
– Pan Zhou – powiedziała, wskazując wizytówkę. – To jeden z najlepszych ekspertów w mieście. Jest bardzo drogi. Ale na pewno pana zadowoli.
Li podziękował jej i wyszedł. Poczekał, aż pędząca taksówka znajdzie się trzy metry od niego, po czym przebiegł tuż przed jej maską. Kierowca zaklął i pokazał mu środkowy palec. Li roześmiał się. Uciął ogon demonowi bardzo blisko i pozbawił go mocy. Teraz, odporny na wszelkie przeciwności, znajdzie Ducha. Zerknął na wizytówkę i ruszył ulicą w stronę Sklepu Szczęśliwej Nadziei.
– Sachs! – Rhyme podniósł wzrok znad ekranu komputera. – Zgadnij, czym Duch wysadził statek.
– Poddaję się – odparła pogodnie.
– Fabrycznie nowym ładunkiem Composition cztery pierwszej klasy – powiedział Mel Cooper.
Wprawiło to Rhyme'a w dobry nastrój, ponieważ C4 był właściwie bardzo rzadki. Dzięki temu szanse odnalezienia źródła, w którym zaopatrywał się Duch, były dużo większe, niż gdyby używał innych powszechnie dostępnych na rynku materiałów.
Cooper przesłał wyniki do Quantico.
Chwilę później pojawił się Eddie Deng.
– Przyjechałem zaraz po twoim telefonie, Lincolnie – oznajmił.
– Doskonale, Eddie. Załóż okulary do czytania. Musisz nam coś przetłumaczyć. Amelia znalazła list w marynarce Ducha.
Deng pochylił się nad listem i zaczaj go studiować.
– Jest do Ducha. Człowiek, który go napisał, nazywa się Ling Shuibian. Zawiadamia Ducha, kiedy wynajęty samolot wyleci z Fuzhou i kiedy jest spodziewany w Rosji. Następnie pisze, że przesyła pieniądze na konto w Hongkongu… nie podaje jego numeru ani nazwy banku. Część pieniędzy załącza… w dolarach. Na koniec jest tu lista ofiar… pasażerów „Fuzhou Dragona”.
– Niech nasi ludzie w Chinach sprawdzą tego Linga – powiedział Rhyme do Lona Sellitto. – Ile tam masz pieniędzy? – zapytał Amelii Sachs.
– Dużo. Może tysiąc.
– Fałszywe?
Cooper zbadał jeden banknot.
– Nie.
Juany, które znalazła, były zblakłe i pogniecione.
– Było tam około trzydziestu paczek tej wielkości – wyjaśniła.
Deng przeliczył pieniądze w paczce.
– Trzydzieści takich paczek daje według kursu wymiany mniej więcej dwadzieścia tysięcy dolarów.
Zadzwoniła komórka i Sachs wyciągnęła swój aparat z futerału przy pasku. Kiedy rozpoznała głos Johna Sunga, ścisnęło ją lekko w dołku.
– John.
– Zastanawiałem się, czy nie mogłabyś dzisiaj do mnie wpaść.
– Chyba mi się uda. Ale na razie mamy tu urwanie głowy. Zadzwonię do ciebie później.
Rozłączywszy się, spostrzegła, że Sellitto piorunuje ją wzrokiem.
– Mogę zamienić z panem kilka słów na osobności, detektywie? – zapytała i wyszła na korytarz. Sellitto ruszył za nią, głośno stąpając wielkimi stopami. Sachs odwróciła się i spojrzała mu prosto w twarz, opierając dłonie na biodrach.
– Dlaczego od dwóch dni stale się mnie czepiasz?
Zwalisty Sellitto podciągnął do góry pasek spodni.
– Chyba zwariowałaś. Ponosi cię wyobraźnia.
– Gówno prawda. Jeśli masz mi coś do powiedzenia, wal śmiało.
Detektyw przez chwilę milczał.
– Wiem, gdzie byłaś zeszłej nocy – wyrzucił w końcu. – Gliniarze opiekujący się Sungiem powiedzieli mi, że po wyjściu stąd pojechałaś do niego.
– Moje życie osobiste to moja sprawa – odparła chłodno.
– To nie jest tylko twoja sprawa – syknął. – Także jego.
– Jego? To znaczy czyja? – zapytała, marszcząc czoło.
– Rhyme'a. A o kim myślałaś? Jeśli będziesz dalej podążała tą drogą, to go zniszczy.
– Nie wiem, do czego zmierzasz – rzekła skonsternowana.
– Nie wiesz? Dla mnie to całkiem jasne. Dla Rhyme'a stanowisz centrum jego świata. Jeśli będziesz dalej spotykała się z tym facetem i on się o tym dowie, nie przeżyje tego. To… z czego się śmiejesz?
– Mówisz o mnie i o Johnie Sungu?
– Tak, o facecie, do którego się stąd wykradasz.
Sachs zaczęła się trząść ze śmiechu.
– Och, Lon… – powiedziała i szybko się odwróciła, bo śmiech zamienił się w łzy.
Sellitto dał krok do przodu.
– Co jest…
Sachs złapała w końcu oddech.
– To nie jest to, co myślisz – rzekła sucho.
Detektyw znowu podciągnął pasek.
– Mów.
– Wiesz, że Rhyme i ja rozmawialiśmy o tym, żeby mieć dzieci. – Sachs gorzko się roześmiała. – Nic z tego nie wyszło. Nie zachodziłam w ciążę. Martwiłam się, że coś jest nie w porządku z Lincolnem. No i przed kilkoma tygodniami zrobiliśmy sobie oboje badania.
Wróciła myślami do rozmowy w poczekalni.
– „A, tu pani jest, pani Sachs.
– Dzień dobry, doktorze.
– Właśnie rozmawiałem z lekarzem Lincolna Rhyme'a.
– Mam wrażenie, że nie przynosi pan od niego dobrych wieści.
– Może usiądziemy tam w rogu?
– Tu jest dobrze. Niech mi pan powie. Bez owijania w bawełnę.
– No cóż. Lekarz Lincolna oświadczył, że jego nasienie jest jak najbardziej w normie. Ma nieco zmniejszoną liczbę plemników, co jest typowe dla kogoś w jego stanie, ale obecnie nie stanowi to większego utrudnienia przy zajściu w ciążę. Obawiam się jednak, że pani ma poważniejszy problem.
– Ja?”.
Powtórzyła teraz Lonowi Sellitto przebieg rozmowy z doktorem.
– Choruję na coś, co nazywa się endometriozą – dodała. – Zawsze miałam z tym problemy, ale nie sądziłam, że są takie poważne.
– Nie mogą tego wyleczyć?
– Mogą to zoperować lub zastosować terapię hormonalną, ale tak naprawdę nie pomoże to odzyskać płodności.
– Przykro mi, Amelio.
Sachs zaśmiała się nieszczerze.
– To właśnie robię z Johnem Sungiem. Wczoraj wieczorem zbadał mnie i zastosował akupresurę. Dał mi też kilka ziół, które jego zdaniem mogą pomóc. Okazuje się, że wielu zachodnich lekarzy poleca stosowanie chińskiej terapii przy endometriozie. – Sachs na chwilę umilkła. – Tyle jest wokół mnie śmierci, Lon – powiedziała w końcu. – Chciałam, żebyśmy stworzyli życie… Lincoln i ja. Tak bardzo chciałam naprawić to, co jest we mnie nie w porządku.
– Nie wiedziałem – bąknął zawstydzony Sellitto, podnosząc w górę dłonie.
– Bo to nie powinno obchodzić nikogo poza Lincolnem i mną – zakończyła gniewnie. – Wiesz, kim dla siebie jesteśmy? – zapytała, wskazując głową pokój Rhyme'a.
– Przepraszam, agentko Sachs. Powinienem był pomyśleć o tym wcześniej. – Sellitto wyciągnął do niej rękę, a ona z ociąganiem uścisnęła jego wielką dłoń.
Potem otarła sobie oczy i oboje wrócili do Rhyme'a.
Читать дальше