– Może jestem zbyt surowym sędzią, ale mnie ten narcyzm nie pozwala dostrzec jego ukrytych zalet.
Flynn wzruszyła ramionami.
– Wie pan, z czego się utrzymuję? Z przeprowadzania wizji lokalnych w miejscach, w których takie wizje przeprowadzili już inni. Zawsze jestem osobą z zewnątrz, a do tego kobietą. I w każdej takiej robocie stanowię dla kogoś zagrożenie. Chcąc nie chcąc, musiałam przywyknąć do nadętych jegomościów, którzy traktują mnie jak intruza.
– Może jestem bardziej wyrozumiały, kiedy siedzę w moim gabinecie.
– A może także wtedy, gdy nie dowiaduje się pan nagle, że osoba, którą pan lubił, prawdopodobnie została zamordowana?
– Pewnie tak. Myśli pani, że ona nie żyje? Znów wzruszyła ramionami.
– W pokoju było mnóstwo krwi. Ślady zaciętej walki. Ujmijmy to tak: obawiam się, że ona nie żyje.
– Ja też.
– Nie pytał pan o to, ale może chciałby pan usłyszeć, co według mnie wydarzyło się w pokoju Dorothy?
– Oczywiście.
– Mogę się mylić. Rozumie pan, to tylko pierwsze wrażenia.
– Rozumiem.
– Dowody, że odbyła się tam walka, są wyraźne. Wydaje się, że Dorothy stawiała opór długo i… dzielnie.
– Dlaczego więc nikt nic nie usłyszał? Dlaczego nie wołała o pomoc?
– Jeden z sąsiednich pokojów nie jest zajęty. W drugim zaś mieszkają turyści, którzy całe dnie spędzają w terenie. Kto więc miałby cokolwiek usłyszeć? A dlaczego nie krzyczała? Niewykluczone, że nie mogła. Jedna z wersji jest taka: napastnik wszedł do pokoju, sterroryzował Dorothy nożem i zdołał zakneblować jej usta. Dopiero potem wyrwała mu się i zaczęła bronić.
– A może to był ktoś, kogo znała?
– Myślę, że w tym pokoju mogły wydarzyć się dwie rzeczy – powiedziała. – Albo ktoś, kto miał po temu powody, popełnił zbrodnię w afekcie, albo też wnętrze pokoju zostało celowo zdemolowane, żeby stworzyć pozory popełnienia morderstwa w afekcie.
– W każdym razie nie było to włamanie?
– Nie – odparła Flynn. – Zdziwiłabym się, gdyby tak było.
– Russ mówi, że zginął jej laptop.
– Nie zauważyłam go, ale bardzo pobieżnie przeszukałam jej pokój. Nie będzie pewności, że zginął, dopóki specjaliści nie sprawdzą tego dokładnie.
Opowiedziałem Flynn o problemach Dorothy z mężem, a także o jej spotkaniu w Steamboat z kimś, kto chciał rozmawiać o zamordowaniu Glorii Welle, i o planowanym spotkaniu z kimś jeszcze.
Nie zareagowała na informację o tajemniczym mężczyźnie interesującym się Glorią Welle, natomiast z ulgą przyjęła wiadomość o Douglasie Levinie.
– Trzeba iść tym tropem – uznała. – Gdybym była na miejscu Douglasa Levina, już szykowałabym sobie alibi.
Przypomniałem sobie dzień, w którym poznałem Dorothy Levin. Uświadomiłem sobie, że może nie zwróciłem uwagi na istotny szczegół.
– Zastanawiam się, czy to nie Douglas szalał w zeszły piątek w Denver.
– O czym pan mówi? Co się tam wydarzyło?
– Mam na myśli strzelaninę pod halą, w której Welle spotkał się ze swymi sponsorami. Nie czytała pani o tym?
– Ależ tak, czytałam.
– Dorothy miała zrobić reportaż z tej imprezy. Znajdowała się dokładnie na linii strzałów. Aż do tej chwili nie brałem pod uwagę tego, że mogła być celem ataku, a nie tylko przypadkowym widzem.
– Była na linii strzałów?
– Tak.
– W takim razie… pan też.
– Ja siedziałem w samochodzie. Pociski poszły o wiele za wysoko, aby mogły być kierowane we mnie. A Dorothy stała między moim samochodem a wejściem do hali. Ona mogła być celem, ale ja nie.
– Przypuszczenie, że to, co się stało tutaj, było drugim zamachem na jej życie w ciągu paru dni, powinno zostać włączone do akt. Powiem o tym Percy’emu, gdy tylko wrócimy na górę.
Dopiłem mrożoną herbatę i odstawiłem szklankę. Wróciłem myślami do rannego spotkania z Raymondem Welle i podejrzanej ostatniej kartki z teczki Mariko Hamamoto.
– Flynn, czy jest pani w stanie zrobić jakieś czary mary z fotokopią pewnego dokumentu? Chodzi mi o ustalenie daty sporządzenia tego dokumentu.
– Daty sporządzenia kopii czy oryginału?
– Oryginału.
– To możliwe. Jeśli został sfałszowany, będzie to zależało od zastosowanej techniki. Jeżeli do sporządzenia dokumentu użyto materiałów i urządzeń charakterystycznych dla danego okresu, trudno będzie zidentyfikować jego podejrzane cechy.
– A gdyby przyjąć, że fałszerze popełnili błąd, na co zwróciłaby pani uwagę?
– Nie jestem specjalistą od dokumentów, mogę więc tylko mówić o rzeczach ogólnie znanych. Może użyli drukarki komputerowej, która daje układ druku dziś używany powszechnie, ale nieznany w tamtym okresie. Tego rodzaju cechy mogą pomóc w ustaleniu daty. Zdarza się też, że znak wodny z papieru przechodzi na kopię. Specjaliści potrafią czasami ustalić wiek papieru na podstawie znaku wodnego. Są różne sposoby. A co to za dokument?
Wyjaśniłem moje wątpliwości dotyczące ostatniej kartki z dokumentacji Wellego.
– Jeśli pan pozwoli, zabiorę tę kopię. Zobaczymy, co naszemu specjaliście uda się z niej wydedukować. Ale czemu Welle miałby fałszować taki dokument?
– Nie wiem – odparłem. – Mam go w samochodzie. Chodźmy, dam go pani od razu.
Zapłaciliśmy za herbatę i poszliśmy do mojego samochodu.
– Dowiedział się pan czegoś ciekawego o leczeniu Mariko? – spytała. Pokręciłem przecząco głową.
– Nie, dokumentacja jest bardzo uboga. Ale wygląda na to, że Welle przeprowadził profesjonalną psychoterapię. Dowiedziałem się natomiast, że sam prowadzi swego hunwee i że dziś rano grał w golfa z Joeyem Franklinem.
Flynn uniosła brwi. Przepaska na jej oku poruszyła się prowokująco.
– Naprawdę?
– Tak. Raymond jest prawdziwym fanem Joeya.
– Ciekawe.
– Czy nie sądzi pani, że ten gość, który mówił, że dużo wie o zamordowaniu Glorii Welle, może mieć coś wspólnego ze zniknięciem Dorothy?
Zaskoczyło ją to pytanie.
– Sprawa zamordowania Glorii Welle została przecież wyjaśniona, prawda? – powiedziała.
Musiała dostrzec na mojej twarzy cień wątpliwości, bo powtórzyła:
– Prawda?
– Być może – odparłem. – Być może.
Ze Stoamboat wyruszyłem wczesnym popołudniem, nie dowiedziawszy się niczego nowego o zniknięciu Dorothy.
Przez większą część trasy jechałem dość wolno drogą biegnącą wzdłuż górskiego pasma Divide. Wreszcie skręciłem na autostradę, ale i tu nie mogłem przyspieszyć, bo ruch był bardzo duży. Ledwie zdołałem wyprzedzić jeden ogromny autokar, wyrósł przede mną następny. Zrezygnowałem z wyprzedzania i dałem się pochłonąć radiowej transmisji meczu Rockies ze stadionu Shea w Nowym Jorku. Straciwszy cztery punkty pod rząd, Rocks pozbierali się i prowadzili teraz trzema. Wspaniałą cechą baseballa jest to, że zawsze można odzyskać utraconą pozycję. Wszystkie zespoły mają szansę odegrania się. Chciałbym, żeby tak było w życiu. Zbyt często zdarzało mi się kłaść do łóżka z uczuciem, że przegrywam zero do czterech.
Przed domem Adrienne znowu stał kremowy lexus. Byłem jednak zbyt roztrzęsiony zniknięciem Dorothy, abym mógł skupić uwagę na rozwiązaniu tej zagadki. Lauren pojechała na spotkanie komitetu organizującego benefis na rzecz budowy Centrum Stwardnienia Rozsianego w Rocky Mountains, tak więc zastałem w domu kompletną ciszę. Nakarmiłem Emily i nalałem jej świeżej wody, a potem wyszedłem z nią na spacer.
Читать дальше