Wydało mi się to jeszcze dziwniejsze niż to, że z miejsca zbrodni zniknęła torebka Deedry. Jej zabójca wiedział o niej nawet to, znał jej małą tajemnicę, wiedział, gdzie trzymała zapasowy klucz. Mógł być teraz w posiadaniu dwóch kluczy do mieszkania Deedry, w tym jednego pochodzącego z jej torebki, pozostałych rzeczy, które się w niej znajdowały, oraz programu telewizyjnego.
Nie mogłam nic zrobić w sprawie zaginionego klucza. Następnym razem, gdy spotkam się z szeryf, powiem jej o kluczu, którego brakowało w skrytce. Wzruszyłam ramionami.
Podeszłam do tylnego wejścia i weszłam do budynku. Mieszkanie Becki było z tyłu po lewej stronie. Claude Friedrich mieszkał obok, z przodu. Claude i Carrie mieli wrócić ze swojej małej podróży poślubnej dziś wieczorem i przypuszczałam, że zamieszkają na stałe w domu Carrie. Będą wtedy trzy puste mieszkania. Miałam nadzieję, że Becca będzie zbyt zajęta, by wysprzątać je przed wprowadzeniem się następnych lokatorów. Przydałaby mi się dodatkowa kasa.
Zastukałam do drzwi Becki. Otworzyła mi prawie natychmiast, jakby czekała za nimi. Była zaskoczona.
– Powiedziałaś, że chcesz ze mną porozmawiać – podpowiedziałam.
– O, tak, powiedziałam! Nie sądziłam jednak… Nieważne. Dobrze cię widzieć. – Przesunęła się, żeby wpuścić mnie do środka.
Próbowałam sobie przypomnieć, czy byłam wcześniej w jej mieszkaniu. Nie zmieniła w nim wiele od czasów wuja Pardona. Przestawiła tylko meble, wstawiła stoliczek czy dwa i kupiła nowy telewizor (ten należący do Pardona był stary i mały).
– Napijesz się czegoś?
– Nie, dzięki.
Becca kazała mi usiąść, więc przycupnęłam na brzegu kanapy. Nie chciałam zostawać długo.
– Anthony pojechał do myjni – powiedziała. – Gdy zapukałaś, byłam pewna, że to on.
Czekałam, aż przejdzie do sedna.
– Jeśli Anthony i ja wybierzemy się na tę wycieczkę, którą planuje – zaczęła – czy chciałabyś się zaopiekować mieszkaniami podczas mojej nieobecności?
– A możesz mi powiedzieć, co to dokładnie oznacza?
Przez chwilę wyjaśniała, podała więcej szczegółów, pokazała listę fachowców, których miała na podorędziu, jeśli potrzebne były jakieś naprawy w budynku, opowiedziała, jak zdeponować czeki za czynsz. Becca pod warstwą makijażu skrywała sporo zdrowego rozsądku i potrafiła przystępnie wszystko wyjaśnić.
Dodatkowe pieniądze byłyby mile widziane i potrzebowałam tej pracy, choćby po to, by się pokazać potencjalnym pracodawcom. Kiedyś sprzątałam cztery z ośmiu mieszkań w tym budynku, ale to było parę lat temu. Pardon czasem płacił mi za sprzątanie wspólnych części budynku. Powiedziałam Becce, że się tym zajmę – wyglądała na zadowoloną. Chyba jej ulżyło.
Zaczęłam się zbierać do wyjścia. Zanim Becca rozpoczęła uprzejme pożegnanie, na chwilę zapadła cisza i wtedy usłyszałam hałas dobiegający z góry.
Z mieszkania Deedry.
– No to, Lily… – zaczęła Becca. Podniosłam rękę. Natychmiast przestała mówić, co mi się spodobało, i bezgłośnie zapytała: „Co?”. Wskazałam na sufit.
Gapiłyśmy się w górę, jakbyśmy miały rentgen w oczach i mogły zobaczyć, co się działo nad nami.
Znów usłyszałam hałas w mieszkaniu zmarłej kobiety. Poczułam ciarki na plecach.
– Lacey tam jest? – wyszeptałam, starając się wyłapać wszelkie odgłosy.
Stałyśmy z Beccą jak posągi, ale takie, których głowy lekko się obracały, żeby jak najlepiej słyszeć.
Becca potrząsnęła głową, a wstążka, która okrywała gumkę związującą jej włosy, zaszeleściła na ramionach.
Wskazałam głową w kierunku drzwi i spojrzałam na nią pytająco.
Skinęła głową i podeszłyśmy do drzwi.
– Policja? – zapytałam najciszej, jak umiałam. Pokręciła głową.
– Może rodzina – wyszeptała, wzruszając ramionami.
Nikt nie potrafił skradać się po schodach jak my. Wystarczająco dobrze znałyśmy budynek i wiedziałyśmy, gdzie skrzypiała podłoga, a gdzie nie. Byłyśmy pod drzwiami Deedry, zanim się na to przygotowałam.
Jedyną broń, jaką dysponowałyśmy, stanowiły nasze ręce, a osoba w środku mogła być uzbrojona. Ale budynek był własnością Becki i wydawała się zdecydowana na natychmiastową konfrontację z intruzem. Obie czułyśmy się komfortowo w tej sytuacji. Wykonałam wymach ramionami, żeby je trochę rozluźnić.
Becca zapukała do drzwi.
Ruch w mieszkaniu zamarł. W powietrzu zawisła cisza, gdy we dwie, wstrzymując oddech, czekałyśmy, co zrobi intruz.
Cisza trwała zbyt długo jak na gust Becki, więc zapukała do drzwi raz jeszcze, z większym zniecierpliwieniem.
– Wiemy, że tam jesteś. Nie wydostaniesz się inną drogą.
Mówiła prawdę, stanowiło to zresztą zagrożenie w razie pożaru. Pamiętam, że przez jakiś czas Pardon rozdawał mieszkańcom piętra sznurowe drabiny, ale zniechęcił się, gdy wszyscy zabierali je ze sobą przy wyprowadzce. Od tamtej pory wynajmujący mieszkania na piętrze musieliby sobie radzić sami, gdyby wybuchł pożar. Przypomniałam sobie o tych drabinach, gdy znów zaległa cisza.
Jeszcze głębsza cisza.
– Nie odejdziemy stąd – oznajmiła spokojnie Becca. Podziwiałam jej pewność siebie. – Dobra, Lily – powiedziała głośniej. – Dzwoń na policję.
Drzwi otworzyły się, jakby były zamontowane na sprężynach.
– Nie dzwońcie do mojej siostry – poprosił Marlon Schuster.
Spojrzałyśmy na siebie z Beccą równocześnie. Jeśli miałam taką minę jak ona, wyglądałyśmy dość głupio. Jasnoniebieskie oczy Becki prawie wylazły z orbit ze zdziwienia i rozczarowania. Złapać brata szeryf w takiej sytuacji, w mieszkaniu zamordowanej… Oto, do czego doprowadziła nasza brawura. Nikt, absolutnie nikt by nam za to nie podziękował.
– O cholera – powiedziała zdegustowana Becca. – Chodźcie do mnie.
Jak zbity szczeniak Marlon przemknął do jej mieszkania, wyglądał na mniejszego niż zazwyczaj. Włosy miał krótko przystrzyżone, chyba na pogrzeb. Mogłam mu się teraz dokładniej przyjrzeć i zobaczyłam, że był młodym człowiekiem o drobnej, delikatnej budowie. Wątpię, czy podniósłby trzydzieści cztery kilogramy. Miałam wcześniej nadzieję, że schwytamy mordercę Deedry, ale teraz nie wiedziałam, co o tym myśleć.
Choć nikt mu nie kazał, Marlon opadł na krzesło wciśnięte naprzeciw kanapy. Stanęłyśmy z Beccą przed nim, a Becca kazała mu się tłumaczyć.
Marlon wpatrywał się w swoje dłonie, jakby miały z nich wyrosnąć odpowiedzi. Był bliski płaczu.
– Jak się dostałeś do środka? – zapytałam, żeby go ośmielić.
– Deedra dała mi klucz – powiedział, a w jego głosie słychać było odrobinę dumy.
– Deedra nie dawała kluczy. Czekałam, jak na to zareaguje.
– Mnie dała. Teraz dumy nie dało się nie zauważyć. Becca zmieniła pozycję.
– Dlaczego więc nie oddałeś go policji? Ja musiałam oddać swój, a jestem właścicielką mieszkania.
– Zatrzymałem klucz, bo dostałem go od niej – odpowiedział po prostu.
Chciałam wyczytać z jego twarzy, czy mówił prawdę. Nie jestem wykrywaczem kłamstw, ale wyglądał, jakby wierzył w to, co mówi. Zauważyłam wcześniej, że z wyglądu bardziej przypominał ojca niż matkę. Ale nikt nie zwracał uwagi na wzrost szeryfa Schustera przez opinię, która głosiła, że najpierw machał pałką, a później zadawał pytania. Jeśli podobna dzikość była w jego synu, tkwiła głęboko ukryta.
– Czyli otworzyłeś drzwi kluczem, który dostałeś od lokatorki – zapytała ostrożnie Becca, jakby rozważała, czy jego wejście było zgodne z prawem.
Читать дальше