– Na tym obszarze Karaibów, gdzie zniknęło tyle statków… – odezwał się Tal od drzwi.
– Trójkąt Bermudzki – szybko podrzuciła Lisa.
– No – przytaknął Tal. – Czy to może być…?
– Robota zmiennokształtu? – powiedział Flyte. – Tak. Prawdopodobnie. Przez lata nastąpiło też kilka tajemniczych spadków pogłowia ryb na tym obszarze, więc teoria odwiecznego wroga ma tu zastosowanie.
Na monitorze pokazał się napis:
POSYŁAM WAM PAJĄKA.
– Co to ma znaczyć? – zapytał Flyte.
Sara uderzyła w klawiaturę:
SPRECYZUJ.
Pojawił się ten sam napis:
POSYŁAM WAM PAJĄKA.
SPRECYZUJ.
ROZEJRZYJCIE SIĘ.
Jenny zobaczyła to pierwsza. Umieściło się na blacie po lewej stronie monitora Sary. Czarny pająk. Nie tak wielki jak tarantula, ale dużo większy niż przeciętny pajęczak.
Zwinął się w kłębek, wciągnął długie nogi. Zmieniał się. Najpierw zamigotał przyćmionym blaskiem. Znajome barwy zmiennokształtu: szaro-kasztanowo-czerwone zastąpiła czerń. Pająk się rozpłynął. Gruda amorficznej tkanki przybrała inny, podłużny kształt: stała się karaluchem, ohydnym, nierealistycznie wielkim karaluchem. A potem małą myszką z drgającymi wąsikami.
Nowe słowa na ekranach.
OTO WYCINEK TKANKI, O KTÓRY PAN PROSIŁ, DOKTORZE FLYTE.
– Nagle zrobiło się cholernie chętne do współpracy – zauważył Tal.
– Ponieważ wie, że nic, czego się o nim dowiemy, nie pomoże nam go zniszczyć – powiedział markotnie Bryce.
– Musi być jakiś sposób – upierała się Lisa. – Nie możemy tracić nadziei. Po prostu nie możemy.
Jenny wpatrywał się w zdumieniu w mysz, która rozpłynęła się w plaster tkanki.
BIERZCIE, OTO JEST CIAŁO MOJE, KTÓRE WAM DAJĘ, powiedziało ono na ekranie, nie przestając z nich szydzić.
Grudka zafalowała i zakłębiła się, tworząc trwające sekundę wgłębienia i wypukłości, guzki i dziury.
STRZEŻCIE CUDU CIAŁA MEGO, BO JENO WE MNIE DOSTĄPIĆ MOŻECIE NIEŚMIERTELNOŚCI. NIE W BOGU. NIE W CHRYSTUSIE. JENO WE MNIE.
– Rozumiem, o co wam chodziło, kiedy mówiliście, że znajduje przyjemność w szyderstwie i naśmiewaniu – powiedział Flyte.
Ekran zamrugał, pojawił się nowy napis:
MOŻECIE GO DOTKNĄĆ.
Mrugnięcie.
NIE STANIE SIĘ WAM KRZYWDA, KIEDY TEGO DOTKNIECIE.
Nikt nie ruszył w kierunku drgającego plasterka dziwnego ciała.
WEŹCIE PRÓBKI DO WASZYCH TESTÓW. RÓBCIE Z TYM CO CHCECIE.
Mrugnięcie.
CHCĘ, ŻEBYŚCIE MNIE ROZUMIELI.
Mrugnięcie.
CHCĘ, ŻEBYŚCIE POZNALI MA NIEZWYKŁOŚĆ.
– Posiada nie tylko samoświadomość – powiedział Flyte. – Wydaje się, że ma również dobrze rozwinięte ego.
W końcu, z wahaniem, Sara Yamaguchi sięgnęła ręką, dotknęła czubkiem palca małej kulki protoplazmy.
– Nie jest ciepłe jak nasze ciało. Zimne. Zimne i trochę… tłuste. Mały kawałek zmiennokształtu zadygotał, jakby podniecony. Sara szybko cofnęła rękę.
– Muszę zrobić sekcję.
– No – powiedziała Jenny. – Potrzebujemy kilku przekrojów do zwykłej mikroskopii.
– Jeden pod mikroskop elektronowy – dodała Sara. – I większy wycinek do analizy chemicznej i składu mineralnego. Poprzez komputer odwieczny wróg zachęcał: KONTYNUUJCIE, KONTYNUUJCIE, KONTYNUUJCIE,
KONTYNUUJCIE KONTYNUUJCIE KONTYNUUJCIE
Szansa na kontratak
Macki mgły wślizgiwały się do laboratorium przez otwarte drzwi. Sara siedziała przy stole roboczym, zgarbiona nad mikroskopem.
– Niewiarygodne – powiedziała cicho.
Jenny przy drugim mikroskopie badała inny wycinek.
– Nigdy nie spotkałam się z taką strukturą komórkową.
– To niepojęte… a jednak istnieje.
Bryce stał obok Jenny. Aż się palił, żeby pozwoliła mu rzucić okiem na wycinek. Oczywiście niewiele z tego zrozumie. Nie dostrzeże różnicy między normalną a nienormalną strukturą komórki. Ale musi spojrzeć.
Flyte, chociaż naukowiec, nie był biologiem; struktura komórki nie mówiła mu więcej niż Bryce'owi. Ale i on niecierpliwie czekał, aż będzie mógł zerknąć. Sterczał Sarze nad głową i czekał. Tal i Lisa trzymali się blisko, z równym niepokojem oczekując chwili, kiedy będą mogli zerknąć na diabła na szklanej płytce.
– Większość tkanek nie ma struktury komórkowej – powiedziała Sara, nadal ze skupieniem wpatrując się w mikroskop.
– To samo z tą próbką – dodała Jenny.
– Ale każda materia organiczna musi mieć budowę komórkową – ciągnęła Sara. – Budowa komórkowa jest wyznacznikiem materii organicznej, podstawą istnienia każdej żywej tkanki roślinnej czy zwierzęcej.
– Większość tego interesu wygląda na nieorganiczne – powiedziała Jenny – ale to oczywiście niemożliwe.
– No – rzekł Bryce. – Wszyscy wiemy aż za dobrze, jak to jest żywotne.
– Faktycznie to widzę gdzieniegdzie komórki. Niewiele, kilka.
– W tym wycinku też jest kilka – dodała Sara. - Ale każda istnieje jakby niezależnie.
– Zgadza się, są bardzo oddalone od siebie. Jakby pływały w morzu niezróżnicowanej materii.
– Bardzo sprężyste ścianki. Potrójne jądro. Dziwne. I zajmuje połowę wnętrza komórki.
– Co to oznacza? – spytał Bryce. – Czy to ważne?
– Nie wiem, czy to ważne, czy nie. – Sara odchyliła się od mikroskopu, marszcząc brwi. – Nie wiem, co mam o tym sądzić. Na trzech monitorach komputera zabłysło pytanie: CZYŻ OCZEKIWALIŚCIE, ŻE CIAŁO SZATANA NIE BĘDZIE TAJEMNICZE?
Zmiennokształt posłał im kawałek ciała wielkości myszy, ale do tej pory nie cały wycinek był potrzebny do testów. Połówka została na płytce Petriego na kontuarze.
Drgał galaretowato.
Pojawił się znów pająk. Nieprzerwanie biegał po płytce.
Pojawił się karaluch. Przez chwilę biegał tam i z powrotem.
Pojawił się ślimak bez skorupy.
Świerszcz.
Zielony żuk z meszkowatym czerwonym wzorem na pancerzu.
Bryce i doktor Flyte siedzieli teraz przed mikroskopami, a Lisa i Tal czekali swojej kolejki.
Jenny i Sara stały przed monitorami, na których ukazywał się obraz postrzegany przez mikroskop elektronowy. Sara wyrównała ostrość i wyostrzyła obraz jądra jednej z komórek.
– Przychodzi pani coś do głowy? – spytała Jenny. Sara skinęła głową, ale nie odrywała wzroku od ekranu.
– W obecnym stadium mogę stawiać tylko hipotezy. Ale powiedziałabym, że niezróżnicowana materia, najwyraźniej stanowiąca ciało tego stwora, to materiał, który jest w stanie powtórzyć taką budowę komórkową, jaką chce. To tkanka zdolna do naśladownictwa. Może uformować się w komórki psa, królika, człowieka… Ale kiedy stwór odpoczywa, ta tkanka nie ma własnej budowy komórkowej. A co do tych kilku porozrzucanych komórek… cóż, one muszą w jakiś sposób kontrolować amorficzną tkankę. Te komórki wydają rozkazy. Produkują enzymy, chemiczne sygnały, które mówią pozbawionej struktury tkance, czym ma się stać.
– Więc te porozrzucane komórki pozostają nie zmienione, niezależnie od tego, jaką postać przybiera stwór.
– Tak. Na to wygląda. Jeśli zmiennokształt staje się na przykład psem i weźmiemy wycinek tkanki psa, zobaczymy komórki psa. Ale tu i tam w tym wycinku trafimy na te elastyczne komórki z potrójnym jądrem i uzyskamy dowód, że to nie jest naprawdę pies.
– Czy to prowadzi do czegoś, co pomogłoby nam się uratować? – spytała Jenny.
– Nie widzę nic takiego.
Na płytce Petriego kawałek amorficznego ciała znów przybrał postać pająka. Pająk rozpłynął się i zjawiło się kilkanaście mrówek, łażących po płytce i po sobie. Mrówki połączyły się tworząc pojedyncze stworzenie – glistę. Glista wiła się przez moment i stała się wielkim kleszczem. Kleszcz chrząszczem. Szybkość zmian jakby rosła.
Читать дальше