John Grisham - Wspólnik

Здесь есть возможность читать онлайн «John Grisham - Wspólnik» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wspólnik: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wspólnik»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Sfingował własną śmierć i zniknął z 90 milionami z konta swojej firmy prawniczej. Patrick Lanigan, błyskotliwy, znakomity adwokat, dokonał mistrzowskiego przekrętu, którego nie wybaczą mu jego wspólnicy. Po latach dopadną go. Będą torturowali, zanim postawią przed sądem: oni, żona i wymiar sprawiedliwości – wszyscy chcą głowy Patricka… za wszelką cenę. Ale Lanigan przewidział wszystko. Lub prawie wszystko…

Wspólnik — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wspólnik», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Z drugiej strony – udając, że wie znacznie więcej niż w rzeczywistości – Stephano znalazł się dokładnie na takiej pozycji w kontaktach z FBI, na jakiej pragnął się znaleźć. Mógł bowiem bez trudu wymigać się od stawianych mu zarzutów, ochronić dobre imię swoich klientów i co najważniejsze, wykorzystać agentów federalnych do odnalezienia zdefraudowanych pieniędzy.

– Będę się musiał naradzić z adwokatem – odparł.

– Proszę bardzo. Masz czas do piątej po południu.

Patrick obejrzał swe budzące grozę rany w wieczornym serwisie informacyjnym CNN, uśmiechając się na widok Sandy’ego, który przedstawiał dziennikarzom zdjęcia z dumną miną boksera prezentującego kibicom swój nowo zdobyty pas mistrzowski. Materiał wyemitowano mniej więcej w środku godzinnego dziennika. Przedstawiciele FBI nie chcieli wygłosić żadnego oficjalnego komentarza, jak oznajmił reporter sfilmowany na tle waszyngtońskiego gmachu Hoovera.

Akurat w tym czasie Luis robił porządki w sali. Zastygł w bezruchu i nastawił ucha, zerkając to na ekran telewizora, to na uśmiechniętego pacjenta. Dopiero po chwili zapytał niepewnym głosem, łamaną angielszczyzną:

– To moje zdjęcia?

– Tak – odparł Lanigan, z trudem powstrzymując wybuch gromkiego śmiechu.

– Moje zdjęcia! – z dumą powtórzył sanitariusz.

Wieść o amerykańskim prawniku, który upozorował własną śmierć, okradł swoją kancelarię z dziewięćdziesięciu milionów dolarów, a cztery lata później został odnaleziony na pograniczu Brazylii, błyskawicznie obiegła cały świat zachodni. Najświeższe wiadomości w tej sprawie Eva przeczytała w amerykańskiej gazecie, popijając z wolna kawę pod rozłożystym parasolem w „Les Deux Garons”, swojej ulubionej kafejce w Aix. Tego dnia pogoda się zepsuła, opadła mgła, stoliki i krzesełka wokół niej były mokre od siąpiącego deszczu.

Początek artykułu wydrukowanego na pierwszej stronie opisywał rozległe oparzeliny trzeciego stopnia, ale nie dołączono do niego fotografii. Mimo to opis był tak wstrząsający, że Eva włożyła ciemne okulary, by zamaskować łzy cisnące się jej do oczu.

Patrick wracał do Stanów. Poraniony i skrępowany niczym dzikie zwierzę miał wyruszyć w tę jedyną, ostatnią podróż, której nieuchronność przeczuwał od dawna. Ona zaś musiała pozostać w ukryciu i dalej robić to, czego od niej żądał, modląc się najwyżej o bezpieczeństwo ich obojga. A podczas bezsennych nocy, podobnie jak on, wpatrywać się w sufit obcego pokoju i zadawać sobie w duchu nie kończące się pytania dotyczące ich wspólnej przyszłości.

ROZDZIAŁ 14

Na podróż samolotem Patrick wybrał zielony strój chirurgiczny, podniszczony i bardzo obszerny, nie chciał bowiem urazić swoich świeżych ran. Chociaż mieli lecieć bezpośrednio do Biloxi, to i tak czekała ich ponad dwugodzinna podróż, wolał więc zapewnić sobie maksymalnie komfortowe warunki. Lekarz, na wszelki wypadek, zaopatrzył go w fiolkę środków przeciwbólowych, wręczył też kartę chorobową. Patrick uprzejmie podziękował mu za opiekę. Serdecznie uścisnął dłoń Luisowi i pożegnał się z wszystkimi pielęgniarkami.

Przed drzwiami czekał na niego agent Myers w towarzystwie czterech umundurowanych żandarmów.

– Mam dla ciebie propozycję, Patricku – rzekł. – Jeśli obiecasz, że nie będziesz próbował żadnych sztuczek, nie założę ci teraz kajdanków i nie skuję nóg. Ale tak czy inaczej po wylądowaniu będę musiał to zrobić.

– Dzięki – mruknął Lanigan, ruszając korytarzem w stronę wyjścia.

Nogi wciąż go bolały, od czubków palców aż do bioder, w dodatku nadwerężone kolana uginały się pod jego ciężarem. Mimo to kroczył z dumnie uniesionym czołem, skinieniem głowy żegnając napotkany personel szpitala. Zjechali windą do holu. Na podjeździe stała granatowa furgonetka z dwoma następnymi żandarmami w środku, uzbrojonymi i tępo rozglądającymi się po pustych samochodach na parkingu. Korzystając z pomocy żołnierzy, Patrick wgramolił się do auta i zajął miejsce w środkowym rzędzie foteli. Jeden z żandarmów podał mu tanie, plastikowe, ciemne okulary.

– Przydadzą się panu – rzekł. – Słońce praży jak cholera.

Furgonetka nie wyjechała poza teren bazy. Kierowca bez pośpiechu skierował wóz wąskim pasem błyszczącego jak szkło asfaltu, minął budkę wartowniczą i nie rozpędzając auta powyżej pięćdziesięciu kilometrów na godzinę, pojechał na pas startowy. Podczas krótkiej podróży nie padło ani jedno słowo. Patrick bez zainteresowania spoglądał poprzez ciemne okulary i przydymione szyby na szeregi identycznych baraków, wśród których wyróżniał się budynek administracyjny, a na samym końcu duży hangar. Byłem tu nie więcej niż cztery dni – rozmyślał – może nawet tylko trzy. I tego nie był pewien, otępiony narkotykami stracił rachubę czasu. Dmuchawa w furgonetce pracowała pełną mocą, dzięki czemu w środku dało się wytrzymać. Mocniej zacisnął palce na szarej kopercie z kartą chorobową, jakby była to dla niego jedyna realna rzecz.

Wrócił wspomnieniami do Ponta Porã, które nauczył się już traktować jak rodzinne miasto. Ciekawiło go, co tam się teraz dzieje. Czy przeszukano jego dom? Czy gospodyni wciąż utrzymywała w nim porządek? Chyba nie. A jego samochód, mały czerwony „garbus”, którego tak bardzo polubił? Zdążył poznać zaledwie garstkę mieszkańców miasteczka. Ciekawe, co teraz o nim mówili. Pewnie nic.

Zresztą jakie to miało znaczenie? Bez względu na rodzaj plotek krążących w Ponta Porã pewne było to, że w Biloxi aż od nich huczy. Oto powracał syn marnotrawny, bodaj najsłynniejszy mieszkaniec tego miasta w historii. Jak go tam powitają? Na pewno kajdankami i plikiem wezwań sądowych. A nie mogliby go wsadzić do odkrytego auta i przewieźć triumfalnie autostradą numer dziewięćdziesiąt, biegnącą wzdłuż wybrzeża, żeby w ten sposób uczcić jego sukces? Ostatecznie umieścił Biloxi na mapach, rozsławił je na cały świat. Bo czyż ktokolwiek inny był na tyle sprytny, żeby zwędzić dziewięćdziesiąt milionów dolarów?

Omal nie roześmiał się w głos z własnej głupoty.

Ciekawe też, gdzie go umieszczą. Pracując w kancelarii, zdążył poznać wszystkie okoliczne zakłady karne: areszt miejski w Biloxi, więzienie okręgu Harrison, a nawet areszt federalny w bazie lotniczej Keeslera. Musiałby mieć jednak wiele szczęścia, żeby tam się znaleźć.

Zaczął się też zastanawiać, czy będzie w celi sam, czy umieszczą go wraz z pospolitymi złodziejami i bandziorami. Po chwili zaświtał mu pewien pomysł. Szybko otworzył szarą kopertę i spojrzał na zalecenia lekarskie. Wyróżniało się wśród nich napisane drukowanymi literami zdanie:

PACJENT POWINIEN POZOSTAĆ W SZPITALU

CO NAJMNIEJ PRZEZ TYDZIEŃ.

Dzięki Bogu! Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślał? To pewnie przez narkotyki. W ciągu ostatniego tygodnia jego biedny organizm musiał przyjąć więcej środków odurzających niż w całym dotychczasowym życiu. Luki w pamięci i trudności z kojarzeniem faktów na pewno były efektem działania farmaceutyków.

Należało jak najszybciej przesłać kopię owych zaleceń Sandy’emu, aby w Biloxi przygotowano dla niego stosowny pokój, gdzie będą się nim mogły troskliwie zaopiekować pielęgniarki. Wszak o taki rodzaju aresztu chodziło. Niech sobie gliniarze siedzą przed drzwiami, to już nie miało większego znaczenia. Koniecznie trzeba było wykorzystać okazję zapewnienia sobie w miarę komfortowych warunków, z dala od pospolitych przestępców.

– Muszę zadzwonić – oznajmił głośno, pochylając się w stronę kierowcy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wspólnik»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wspólnik» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


John Grisham - Camino Island
John Grisham
John Grisham - The Client
John Grisham
John Grisham - The Whistler
John Grisham
John Grisham - Partners
John Grisham
John Grisham - The Last Juror
John Grisham
John Grisham - The Broker
John Grisham
John Grisham - The Activist
John Grisham
John Grisham - The Racketeer
John Grisham
libcat.ru: книга без обложки
John Grisham
libcat.ru: книга без обложки
John Grisham
John Grisham - El profesional
John Grisham
John Grisham - The Brethren
John Grisham
Отзывы о книге «Wspólnik»

Обсуждение, отзывы о книге «Wspólnik» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x