– Wkrótce zresztą będziemy mieli pewność. – Delphi podszedł do interkomu i polecił: – Przygotować mój statek. Będę w doku za pięć minut. – Odwrócił się do Pitta i dodał: – Inspekcja osobista na „Starbucku”. Jeżeli ktoś z pańskich podwodniaków przeżył, to przekażę mu od pana pozdrowienia.
– Strata czasu.
– Wątpię. Okręt leży tam nadal.
– Nawet jeżeli tak, to Navy nigdy z niego nie zrezygnuje; nie mogąc go odzyskać, zniszczy go.
– Za parę godzin nie będzie miała nic w tej kwestii do powiedzenia. Owszem, mogliby posłać tu rakietę, gdyby sytuacja była taka jak teraz, ale za kilka godzin będzie tu arabska flotylla ratownicza. To międzynarodowe wody i US Navy nie zaryzykuje wywołania światowego konfliktu atomowego, tylko po to, aby odzyskać wrak. Wasz Departament Stanu nigdy się na to nie zdecyduje. Będą próbowali negocjacji z Arabami. Wynik naprawdę mnie nie obchodzi. Ledwie nurkowie stwierdzą, że okręt jest na miejscu i jest suchy, moje znaleźne zostaje odblokowane z konta. Jest to kwota ośmiuset milionów funtów.
– Nie doczeka pan tego radosnego faktu. Za kilka minut będzie pan martwy – syknął Pitt.
Delphi spojrzał mu w oczy – ziejąca z nich niechęć i lodowata wrogość były przerażające.
– Doprawdy? – Odwrócił się z wysiłkiem i podszedł do drzwi. – Skoro mam umrzeć, panie Pitt, to przynajmniej z satysfakcją, że pana ten los spotkał przedtem. Wrzućcie ich do morza! – Ostatnie zdanie skierowane było do dwóch strażników. W progu odwrócił się ze złośliwym uśmiechem. – Tym razem żegnam pana ostatecznie, majorze Pitt, i dziękuję za nader rozrywkowy poranek.
Zamknął za sobą drzwi i zapadła cisza. Pitt spojrzał na zegarek – była czwarta pięćdziesiąt osiem.
Ciało Giordina nagle podskoczyło, drgając spazmatycznie, z gardła dobył się charkot, a oczy wywróciły się w głąb czaszki, ukazując białka. Osunął się na posadzkę, trzymając się za gardło i próbując złapać powietrze; z ust ciekła mu piana. Twarz była nabrzmiała i purpurowa. Przedstawienie zostało tak doskonale odegrane, że strażnicy byli całkowicie zaskoczeni. Pitt nawet nie drgnął.
Dirk spokojnie czekał, aż strażnicy, nadal celując do niego, zarzucili sobie bezwładne ręce Ala na ramiona i unieśli go. Bez słowa gestem wskazali Pittowi, by ruszał do drzwi i szedł przed nimi.
Skinął głową i przeszedł przez salę, zatrzymując się przed dziewczyną.
– Summer – powiedział cicho. – Mam ci tyle do powiedzenia i tak mało czasu. Odprowadzisz nas?
Przytaknęła i dała znak strażnikom, którzy wciąż milcząc, pochylili głowy. Ujęła Pitta pod zdrowe ramię i wyprowadziła na długi, jasno oświetlony korytarz. Milczący wartownicy pół niosąc, pół ciągnąc bezwładnego Ala, podążyli za nimi. Korytarz łagodnie przechodził w pochyłe rampy, dzięki czemu osiągało się kolejne poziomy bez korzystania ze schodów.
– Proszę, wybacz mi. Jej głos był odrobinę głośniejszy od szeptu.
– Co mam ci wybaczyć? To nie jest twoja wina, tylko twojego ojca. Ty już dwukrotnie uratowałaś mi życie. Dlaczego to zrobiłaś’
Spojrzała mu w oczy. Jej twarz była piękna i delikatna.
– Przy tobie dziwnie się czuję – wyszeptała. – To nie zadowolenie czy radość… Nie tylko… Nie umiem tego ani opisać, ani nazwać.
– To się nazywa miłość – odparł miękko.
Pochylił się i lekko ucałował jej oczy.
Strażnicy zatrzymali się i popatrzyli na nich w zdumieniu, niczego nie rozumiejąc. Nogi Ala wlokły się po posadzce, głowa zwisała na prawe ramię; jęczał cicho. Żaden z mężczyzn nie zwrócił uwagi na to, że Giordino ostrożnie otworzył oczy i lekko uniósł głowę. Gdy spostrzegli, że ciało nagle przestało być bezwładne, było już za późno. Jednym gwałtownym naprężeniem mięśni Giordino stanął na nogi, wygiął ciało do tyłu, chwycił strażników za włosy i zderzył ich głowy z wielką siłą. Odgłos, który towarzyszył zetknięciu się obu czaszek przypominał dźwięk rozbijanych niedojrzałych arbuzów. Głowy odskoczyły bezwładnie od siebie i dwa ciała osunęły się na podłogę. Al popatrzył na nie z pełnym satysfakcji uśmiechem.
– No, to była artystyczna robota, prawda? – spytał, wyraźnie domagając się pochwały.
– Piękna w każdym calu – stwierdził z uśmiechem Pitt, po czym ujął brodę dziewczyny zdrową dłonią i spytał, patrząc jej w oczy: – Pomożesz nam stąd wyjść?
Patrzyła na niego przez rozwiane włosy jak przerażone dziecko podczas pierwszego dnia pobytu w przedszkolu i zamiast odpowiedzi objęła go w pasie i przytuliła się mocno.
– Kocham cię – powiedziała cicho z oczami pełnymi łez. – Kocham cię.
Dirk pochylił się i pocałował ją w usta.
– Nie chciałbym wam przeszkadzać – wtrącił Giordino, pozbierawszy broń zabitych strażników – ale czas nam się kończy.
Summer przytaknęła, chwyciła Pitta za rękę i ruszyła przed siebie.
– Moment! – powstrzymał ją. – Gdzie jest Adrienne Hunter? Musimy zabrać ją ze sobą.
– Śpi w pokoju przylegającym do mojego.
– Zaprowadź nas tam.
– Jak? Przecież twój przyjaciel nie może chodzić. A to znacznie dalej niż do wyjścia.
– Ja mam z nim krzyż pański od tak dawna, że zdążyłem się już do tego przyzwyczaić – uśmiechnął się Pitt przyklękając.
Bez zbędnych pytań Giordino objął go za szyję. Dirk chwycił go zdrową ręką pod kolanami i wstał z trudem.
– Czuję się jak niemowlę – skrzywił się Al.
– Tylko, cholera, ważysz dużo więcej – sapnął Pitt. – Summer, prowadź.
Pospieszyła przodem, zatrzymując się przy każdym zakręcie korytarza. Sprawdziwszy, że droga wolna, dziewczyna kiwała ręką i Pitt ruszał w jej ślady. Pomimo chłodu zaczynał się pocić. Ból wzmagał się z każdą chwilą i musiał mocno zaciskać zęby, by nie jęczeć. Nagle Summer dała znak, że ktoś się zbliża. Cofnęli się do najbliższych drzwi, przywierając do ściany. Pitt puścił Ala, który wsunął mu w dłoń pistolet. Z poprzecznego korytarza wyraźnie słychać było zbliżające się kroki. Dirk poczuł, że pot zalewa mu oczy. Sekundy wlokły się w nieskończoność, zanim kroki ucichły; dwóch strażników przeszło, nie rozglądając się na boki. Tym razem dopisało im szczęście.
– Chodźcie. Teraz jest czysto.
Pitt oddał Alowi broń i ponownie wziął go na ręce.
– Ile mamy czasu? – spytał.
– Nie zdążymy. Jeśli odpalą o czasie, to zostało trzydzieści sekund – odrzekł ponuro Giordino.
– Odpalą – mruknął Pitt przez zaciśnięte zęby. – Delphi całkowicie się pomylił. Gdy nie dostaną odpowiedzi na propozycję poddania, potraktują to jako odmowę i wystrzelą rakietę zgodnie z pierwotnym planem.
Summer wzięła Dirka za rękę i poprowadziła go dalej, podtrzymując w miarę swoich możliwości jego obolałe ciało. Pitt brnął do przodu, noga za nogą, wmawiając sobie, że jeszcze jeden krok i będą na miejscu. W końcu, gdy sięgał do ostatnich rezerw energii, dziewczyna przystanęła przed kolejnymi drzwiami, nasłuchiwała przez moment, po czym otworzyła je cicho i weszła do środka. Pitt wtoczył się za nią, pochylił się i posadził Ala na dywanie.
Summer podbiegła do łoża wyrzeźbionego w tylnej ścianie i potrząsnęła śpiącą Adrienne.
– Obudź się! Proszę, obudź się!
Adrienne jęknęła cicho. Summer chwyciła ją za nadgarstek i ściągnęła nagie ciało na dywan. Adrienne wyszarpnęła dłoń i siadła, mrugając oczami. Ujrzawszy obu mężczyzn, zerwała się z podłogi i nie próbując osłaniać nagości, podbiegła do Pitta.
Читать дальше