– A co zrobiłeś później?
– Otworzyłem usta i wrzasnąłem «POŻAR» jak najgłośniej się dało."
Minęło osiem lat od czasu, gdy Johnny przeczytał opis tego przypadku we wstępie do artykułu Stanneya, ale nigdy o nim nie zapomniał. Zawsze myślał, że kluczowym słowem we wspomnieniach Ruperta J. było słowo „impotent". Jeśli sądzisz, że w tej chwili najważniejszym zdarzeniem na ziemi jest stosunek, prawdopodobieństwo, że nie doznasz wzwodu, wzrasta dziesięcio-, a nawet stukrotnie. A jeśli sądzisz, że najważniejsze w świecie jest czytanie…
– Jak masz na drugie imię, Chuck? – zapytał niedbale.
– Murphy. – Chuck uśmiechnął się leciutko. – Okropnie, nie? To panieńskie nazwisko matki. Jeśli powiesz to Jackowi albo Alowi, będę zmuszony przefasonować ci to twoje chude ciałko.
– Nie bój się. Kiedy masz urodziny?
– Ósmego września.
Johnny zaczął rzucać pytania szybciej, nie dając Chuckowi czasu do namysłu – ale nie były to pytania wymagające namysłu.
– Jak ma na imię twoja dziewczyna?
– Beth. Przecież znasz Beth, Johnny…
– A na drugie? Chuck uśmiechnął się.
– Alma. Równie straszne, co?
– Imię dziadka ze strony ojca?
– Richard.
– Kogo widzisz tego roku w lidze wschodniej?
– Jankesów. Przejdą spacerkiem.
– Kto powinien zostać prezydentem?
– Chciałbym, żeby to był Jerry Brown.
– Zamierzasz sprzedać samochód?
– Nie w tym roku. Może w przyszłym.
– Pomysł mamy, co?
– Jasne. Uważa, że jeżdżę szybciej, niż myślę.
– Jak Czerwony Jastrząb przedarł się przez straże i zabił Denny Junipera?
– Sherburne nie zwrócił wystarczającej uwagi na wejście, prowadzące z celi na więzienny strych – odpowiedział natychmiast Chuck i Johnny poczuł nagły przypływ triumfu, oszałamiający jak duży łyk bourbona bez lodu. Zadziałało! Sprawił, że chłopak zaczął mówić o różach i z całych sił wrzasnął "POŻAR"!
Chłopak przyglądał mu się całkowicie zaskoczony.
Czerwony Jastrząb dostał się na strych przez świetlik. Otworzył go kopnięciem. Zastrzelił Denny'ego Junipera. Zastrzelił też Toma Kenyona.
– Zgadza się, Chuck.
– Pamiętam – szepnął chłopak i popatrzył z uśmiechem na Johnny'ego. – Zaskoczyłeś mnie na tym, że pamiętam.
– Wziąłem cię za rękę i przeprowadziłem wokół czegoś, co przez cały czas stało ci na drodze. Ale, cokolwiek to jest, istnieje nadal. Nie oszukuj się. Kim była dziewczyna, w której zakochał się Sherburne?
– Nazywała się… – Oczy Chucka zaszły mgłą, z niechęcią potrząsnął głową. – Nie pamiętam. – Chłopiec z całej siły uderzył się w udo. – N i c nie pamiętam! Jestem takim pieprzonym idiotą!
– Czy ktoś ci kiedyś mówił, jak się poznali twoi rodzice? Chuck podniósł głowę i uśmiechnął się nieśmiało. Na udzie, w miejscu, w które się uderzył, widać było czerwoną plamę.
– Jasne. Mama pracowała w Avisie, w Charlestonie w Południowej Karolinie. Wypożyczyła tacie wóz na kapciu. – Chuck roześmiał się. – Cały czas twierdzi, że wyszła za niego tylko dlatego, że numer drugi stara się bardziej.
– Kim była dziewczyna, w której zakochał się Sherburne?
– Jenny Langhorne. Narobiła mu strasznych kłopotów. Dziewczyna Gershama. Ruda. Jak Beth… – przerwał i spojrzał tak, jakby Johnny właśnie wyjął królika z kieszeni koszuli. – Znów to zrobiłeś!
– Nie. To ty to zrobiłeś. Ja tylko odwróciłem twoją uwagę.
Proste. Dlaczego uważasz, że Jenny Langhorne narobiła Johnowi Sherburne'owi poważnych kłopotów?
– No bo Gersham był ważną osobą w tym ich miasteczku.
– Jakim miasteczku?
Chuck otworzył usta, ale nic nie powiedział. Nagle odwrócił się i spojrzał na basen, a potem znów na nauczyciela. Z uśmiechem.
– Amity. Jak w tym filmie. Szczęki.
– Doskonale. Jak sobie przypomniałeś te nazwę? Chuck uśmiechnął się.
– To nie ma sensu, ale zacząłem się zastanawiać nad tym, że mógłbym spróbować dostać się do reprezentacji pływackiej, i już pamiętałem. Ale trick! Ale wspaniały trick!
– Doskonale. Na dziś chyba wystarczy. – Johnny był zmęczony, spocony, lecz czuł się doskonale. – Na wypadek gdybyś nie zauważył, właśnie dokonaliśmy przełomu. Pływamy. Ostatni jest fujarą.
– Johnny?
– Co?
– Czy to zadziała za każdym razem?
– Jeśli przyzwyczaisz się do stosowania tego sposobu, tak. A za każdym razem, kiedy obejdziesz ten blok, zamiast się przez niego przebijać, sprawisz, że trochę się zmniejszy. Sądzę, że już niedługo sam zauważysz, o ile lepiej idzie ci czytanie. Znam jeszcze kilka innych sposobów. – Umilkł. To, co powiedział Chuckowi, było raczej hipnotyczną sugestią niż prawdą.
– Dzięki. – Maska udanego, pogodnego cierpienia opadła z twarzy Chucka, zastąpiona wyrazem czystej wdzięczności. – Jeśli mi w tym pomożesz to… to chyba padnę i będę ci całował stopy, jeśli tylko zechcesz. Czasami tak się boję, czuję, że mogę zawieść ojca…
– Chuck, nie orientujesz się, że to część problemu?
– Naprawdę?
– Naprawdę. Za bardzo się starasz. Za bardzo spinasz. Za bardzo… wszystko. A ten blok niekoniecznie jest psychologiczny, wiesz? Są ludzie, którzy sądzą, że niektóre problemy z czytaniem, syndrom Jacksona, wstręt do książki, to wszystko może być spowodowane defektem przy porodzie. Uszkodzony obwód, przełącznik nie działa, martwa… – Johnny gwałtownie zamknął usta.
– Co?
– Martwa strefa – podjął powoli. – Cokolwiek. Nie chodzi o nazwy, tylko o rezultaty. Trick z odwróceniem uwagi w rzeczywistości wcale nie jest trickiem. To uczenie biernej części mózgu, jak zastąpić tę, która nie działa. W twoim przypadku oznacza werbalizację myśli za każdym razem, kiedy trafisz w przeszkodę. Zmianę części mózgu, z której wypływa myśl. Uczysz się przestawiać zwrotnicę.
– Ale czy dam radę? Czy twoim zdaniem dam radę?
– Wiem, że dasz.
– W porządku. Dam radę. – Chuck skoczył do basenu i wypłynął, strząsając z długich włosów drobne kropelki wody. -Wskakuj! Jest wspaniale!
– Zaraz – odkrzyknął Johnny. Na razie wystarczało mu siedzieć i patrzeć, jak Chuck potężnymi uderzeniami ramion i nóg wypływa tam, gdzie woda jest głębsza, by nacieszyć się swym zwycięstwem. Nie czuł się tak dobrze, gdy dowiedział się, że w domu Eileen Magown, w kuchni, zajęły się firanki ani kiedy odkrył tożsamość mordercy. Jeśli Bóg dał mu jakiś talent, to był to talent do uczenia, a nie odkrywania rzeczy, których nie powinien znać. Został stworzony, żeby uczyć i kiedy w 1970 roku uczył w Cleaves Mills, wiedział to i – co więcej – wiedziały to także dzieciaki, ponieważ reagowały tak, jak właśnie zareagował Chuck.
– Będziesz tam stał jak głupi? – krzyknął chłopiec. Johnny wskoczył do basenu.
Jak zawsze Warren Richardson wyszedł ze swego niewielkiego budynku biurowego za piętnaście piąta. Obszedł go w drodze na parking, umieścił swe stukilowe cielsko za kółkiem chevroleta caprice i włączył silnik. Wszystko normalnie. Nienormalna była tylko twarz, która nagle pojawiła się we wstecznym lusterku – ciemna, nie ogolona twarz otoczona długimi włosami, o oczach tak zielonych jak oczy Sary Hazlett czy Chu-cka Chatswortha. Warren Richardson nie przestraszył się tak od czasów dzieciństwa – serce wykonało mu w piersi wysokie, niezbyt stylowe salto.
Читать дальше