Lisa Gardner - Trzecia Ofiara
Здесь есть возможность читать онлайн «Lisa Gardner - Trzecia Ofiara» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Trzecia Ofiara
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Trzecia Ofiara: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Trzecia Ofiara»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Trzecia Ofiara — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Trzecia Ofiara», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Do wariatkowa. Paliło go w środku. Żałował, że nie ma nic ostrego.
Wstał, jak mu kazano. Podniósł ręce. Młodszy mężczyzna najpierw skuł mu nogi. Nie zacisnął kajdanek zbyt mocno. Nie tak jak ostatnim razem. Wtedy wokół kostek zostały pręgi. Z wyrazu twarzy tego człowieka Danny wyczytał, że coś się zmieniło.
Danny siedział cicho. Młodszy policjant zapiął mu pas i przykuł do niego ręce. Gotowe.
Starszy kiwnął głową. – Danny – powiedział surowym, znajomym głosem.
Widocznie musiał go wcześniej spotkać. Może był znajomym ojca. Stary dobry Shep kochał swoje mundurowe bractwo. Bycie gliną nie mogło być teraz dla niego łatwe.
Funkcjonariusze wyprowadzili Danny’ego do wozu patrolowego policji z Cabot. Wskazali mu tylne siedzenie, a sami zajęli miejsca z przodu. Co chwila spoglądali po sobie, ale nie mówili dużo.
Danny nie zadawał pytań. Nie wiedział, dlaczego jedzie do wariatkowa, na jak długo i co się tam będzie z nim działo. Milczał. Żałował tylko, że nie ma czegoś ostrego. Odciąć palce. Nie musiałby już patrzeć na swoje ręce. Panna Avalon, panna Avalon, panna Avalon.
Uciekaj, Danny, uciekaj!
Samochód ruszył. Starszy policjant przyglądał się więźniowi w lusterku wstecznym. Danny’emu nie podobało się to spojrzenie. Skulił ramiona, żeby stać się jak najmniejszym.
Dziesięć minut później mężczyzna spojrzał na młodszego kolegę.
– Tutaj?
– Miejsce dobre jak każde inne.
– Hej, ty – policjant zwrócił się do Danny’ego. – Trzymaj się.
Wóz nagle skręcił i zaczął podskakiwać na poboczu drogi. Danny pomyślał, że kierowca zahamuje. Ale on jeszcze przyspieszył. Bum.
Siła uderzenia rzuciła chłopca do przodu na szybę kuloodporną. Zamrugał oczami. Wokół wirował tuman kurzu. Kiedy Danny w końcu oprzytomniał, zdał sobie sprawę, że wóz patrolowy uderzył o drzewo. Spod maski wydobywała się para. Policjanci wyglądali na oszołomionych, młodszemu krew spływała po czole.
– Cholera – wymamrotał i skrzywił się, dotykając rany. – Cholera, będzie wyglądać autentycznie.
– Wysiadaj – rozkazał starszy policjant. Krwawiła mu warga, a policzek wyglądał na posiniaczony. – Na litość boską – powiedział z większym zniecierpliwieniem – bierz kluczyki i jazda stąd. Tata ci nic nie mówił?
Danny w końcu zdał sobie sprawę, że tylne drzwi są otwarte. Zrobił to któryś z nich, czy może same się otworzyły pod wpływem uderzenia? Nie pamiętał. Ciało Denmy’ego zaczęło się poruszać jakby bez udziału jego woli.
Wysiadł z wozu. Obaj policjanci jęczeli. Ktoś odezwał się skrzekliwie przez radio. Zaczęli jęczeć jeszcze głośniej, a starszy z nich wskazał na kluczyki dyndające mu przy pasie.
Danny chwycił je i rozpiął kajdanki. Zauważył, że nadjeżdża następny policyjny wóz, ale już nie z Cabot. Ten był z Bakersville i Danny od razu poznał, kto siedzi za kierownicą.
Rzucił kluczyki w trawę. Skoczył do przodu i wyrwał zaskoczonemu policjantowi broń.
Oczy mężczyzny pobielały ze strachu. Zaczął coś bełkotać, ale Danny nie czekał, żeby go wysłuchać. Mgła podniosła się. Nie miał już wątpliwości.
Biegł. Prosto do wąwozu. Przedzierał się przez zarośla. Słyszał wołania policjantów i ojca.
– Czekaj, czekaj, próbujemy ci pomóc.
– Synu, proszę…
Danny przyspieszył.
Miał teraz broń i dokładnie wiedział, co z nią zrobi. Przecież nie był głupi.
Tuż po siedemnastej trzydzieści dyrektor Steven Vander Zanden wjechał na zaokrąglony podjazd przed swoim domem. Abigail siedziała obok męża, trzymając go za rękę. Od strzelaniny wyraźnie czuła potrzebę fizycznej bliskości. Częściej gładziła go po policzku, przytulała się podczas snu.
Od lat nie była wobec niego tak czuła i Steven nie wiedział, co ma o tym myśleć. Smutek i poczucie winy związane z Melissą sprawiły, że był żonie wdzięczny za kontakt, którego tak bardzo potrzebował. A jednak im ona była milsza, tym on czuł się gorzej.
Dzisiaj zrozumiał, że musi powiedzieć jej prawdę. Po prostu wszystko otwarcie wyjawić. I zobaczyć, co Abigail zrobi.
Ale rano żona zaproponowała, żeby pojechali na plażę, odpoczęli trochę. Od czasu strzelaniny był bardzo zapracowany. Tylu ludzi potrzebowało pomocy i tyle wątpliwości nie pozwalało mu zmrużyć oka. Miną miesiące, zanim upora się z konsekwencjami tej tragedii. Miesiące, zanim znowu zdoła być dobrym dyrektorem szkoły i przewodnikiem uczniów.
Abigail miała na sobie nową letnią sukienkę, którą wczoraj widocznie kupiła u Searsa. Intensywny błękit ożywiał jej oczy i Steven złapał się na tym, że obserwuje ją. Zauważył, jak się uśmiecha. W końcu dotarło do niego, że ona go po prostu uwodzi. Delikatnie, subtelnie, pozostawiając mu dużo swobody.
Zdał sobie sprawę, że myśli o dawnych czasach, kiedy byli świeżo po ślubie i spędzali całe godziny, gawędząc i chichocząc na sofie. Zawsze podziwiał rozsądek żony i sposób, w jaki pozwalała mu się czuć silnym, choć przez całe życie odgrywał rolę słabeusza, który nigdy nie potrafił zostać bohaterem na boisku. Pamiętał, jak bardzo pociągała go, zanim do Bakersville przybyła Melissa Avalon ze swoim olśniewającym uśmiechem.
Przed piątą podjął już decyzję. Popełnił błąd, osobistą pomyłkę. Miał nadzieję, że żona nigdy nie będzie musiała się dowiedzieć, jak bardzo ją zranił. A teraz chciał powrotu dawnego życia.
Dojeżdżali do domu.
Pierwszym niepokojącym sygnałem był nieznaczny ruch, który Steven zauważył kątem oka. Po chwili tylna szyba eksplodowała gradem szkła.
– O Boże – krzyknęła Abigail.
– Schyl się! – rozkazał Steven.
Instynktownie wcisnął gaz do dechy i zjechał z podjazdu. Samochód staczał się ze wzgórza, aż zatrzymał się na kępie krzewów. Vander Zanden próbował cofnąć. Bez skutku. Próbował przebić się do przodu. Utknęli na dobre.
Kolejny strzał. Znowu eksplodowało okienko.
Steven spojrzał na kobietę, która od piętnastu lat była jego żoną. Już wszystko rozumiał. Nie będzie ucieczki. Melissa ostrzegła go.
– Uciekaj, Abigail – powiedział cicho. – Uciekaj jak najszybciej.
Wysiadł, gotów przyjąć to, co zgotował mu los.
Sandersa znowu ogarnął niepokój. Szósta trzydzieści. Chryste, jak długo kobieta może porządkować jedno podwórko? Ci małomiesteczkowi policjanci! Póki dochodzenie jest ekscytujące, sprawują się świetnie. A gdy zaczyna się mozolna robota, dyskretnie znikają.
Pogderał jeszcze trochę, spacerując po maleńkim pomieszczeniu na strychu i masując zesztywniały kark. Na krótko zameldował się Luke Hayes, ale wrócił już do biura szeryfa. Z rozkazu Sandersa miał odwalać papierkową robotę. Detektyw stanowy nie wiedział, jakie mają tu metody pracy, ale w dochodzeniu z udziałem policji różnych szczebli albo sporządza się raporty na bieżąco, albo śledztwo zaczyna się sypać.
A właśnie.
Sanders sięgnął po list do Rainie ze szkoły w Kalifornii. Skoro policjantka Conner dotąd się nie pojawiła, sam musi wziąć sprawy w swoje ręce.
Otworzył płaską kopertę.
– O cholera – zaklął trzydzieści sekund później. – O cholera!
Po chwili w kącie pokoju zastukał policyjny faks. Nadeszły pierwsze doniesienia o strzałach.
33
Sobota, 20 maja, 19.51
Witaj, Richardzie. Rainie stała na werandzie w zapadającym zmierzchu. Było późno, dochodziła ósma. W drodze powrotnej z poprawczaka zatrzymała się, żeby przegryźć jakąś kanapkę i pomyśleć. Nie najadła się specjalnie, ale za to rozjaśniło jej się w głowie. Skąd mroczna postać mężczyzny na jej werandzie? Dlaczego jakiś nieznajomy opowiadał o jej matce w barze w Seaside? Skąd strzelba na jej sofie? Bo w którymś momencie zaczęło chodzić właśnie o nią.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Trzecia Ofiara»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Trzecia Ofiara» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Trzecia Ofiara» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.