Morgen uśmiechnął się.
– Urazy mózgu rzadko się cofają – powiedział. – Niektórzy twierdzą nawet, że wcale się nie cofają. Nauczyłem się żyć z ograniczeniami będącymi następstwem tamtego dnia. Z pewnością moja pamięć się nie poprawiła.
– Cóż, w takim razie pozostaje nadzieja na cud – zasugerował Braun. – Ojciec wciąż wierzy w cuda, czyż nie tak?
– Oczywiście, że wierzę – odrzekł Morgen. – Każdy mój oddech jest takim cudem.
– W takim razie przekonajmy się, co ojciec pamięta dzisiaj – zasugerował Braun, pochylając się, by włączyć dyktafon.
– Jak Wasza Eminencja sobie życzy – odpowiedział Morgen; z trudem stłumił ciężkie westchnienie.
– Kiedy byłem już na środku zamarzniętego jeziora, nad szedł cholerny, czerwonawy brzask – rozpoczął Morgen. – Miałem nadzieję, że zdążę przejść zanim słońce wzejdzie, ale śnieg był bardzo głęboki. Uciekałem przed esesmanami już ponad trzy godziny i wiedziałem, że są coraz bliżej; to było jak w koszmarze, kiedy stopy zapadają się, wskazując drogę uciekiniera, a z drugiej strony nadjeżdża lokomotywa z prze ciągłym rykiem i sapaniem.
Na twarzy Brauna pojawił się wyraz współczucia.
– Rozumiem, że ten sen już dłużej ojca nie dręczy?
Morgen przez moment spoglądał badawczo na twarz hierarchy, usiłując oszacować, do jakiego stopnia kardynał jest szczery w swoich reakcjach.
– Nie budzę się już z krzykiem z tego koszmaru. Kardynał przytaknął.
– Co ojciec zrobił tamtego ranka?
– Uciekałem. Modliłem się. Recytowałem wielokrotnie psalm dwudziesty trzeci – opowiadał Morgen, wypatrując reakcji, lecz gdy nie dostrzegł żadnej, kontynuował: – Uciekałem przez całą drogę z Salzbergwerku, kopalni soli wydrążonej w masywie góry Habersam. W tej porzuconej kopalni widziałem relikwię. Zakradłem się tam. Esesmani stojący na warcie sądzili, że jestem duchownym pracującym dla Trzeciej Rzeszy, dlatego pozwolili mi obejrzeć Całun.
Jego spojrzenie stało się rozanielone.
– Trzymałem to w dłoniach. – Spojrzał triumfująco na kardynała. – Naprawdę trzymałem to, złotą szkatułę inkrustowaną mieniącymi się klejnotami. Na własne oczy widziałem rzeczy znajdujące się w środku i czytałem dokumenty, złożone tam niemal dwa tysiące lat temu. Wciąż nie mogę uwierzyć, że rzeczy, które trzymałem wtedy w dłoniach, usuwały z tronów papieży, obalały rządy i sprawiały, że przez niemal dwadzieścia wieków upadały imperia. Każdego dnia, kiedy o tym myślę, a zapewniam Waszą Eminencję, że myślę o tym codziennie, nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego taka świętość stała się przyczyną tak wielkiego zła. Ludzie przekupywali innych, okłamywali, kradli i zabijali, czyniąc to w imię Boga. I myślę też o tym, że Pius XII milczał, widząc okrucieństwa i bestialstwo hitlerowskiej III Rzeszy.
– Nie rozmawiamy o tym – warknął Braun.
W głębi duszy Morgen aż wrzał z wściekłości. Czuł szlachetny gniew, który pokonał w nim strach i pozwolił opanować nerwy. Kto mógł uczynić to jego Kościołowi w imię jego Boga! Morgen spojrzał bacznie na hierarchę, widząc coraz wyraźniej szczegóły.
– Przyszli po mnie z gór, z bazy nad wioską Fischerndorf – podjął relację. – Wciąż widzę dalekie światełka ich pochodni. Nabrałem otuchy, ponieważ odniosłem wrażenie, że licz ba światełek zmalała. Wtedy usłyszałem z daleka głosy i wie działem, że się zbliżają.
Braun podniósł rękę, przerywając relację.
– Niech ojciec opowie mi jak najwięcej z tego, co pamięta o Niemcach w wiosce – kiedy przybyli, nazwiska, które ojciec być może zapisał w pamięci. Wiem, że ojciec przypomina sobie tamten dzień na jeziorze z dużą klarownością, ale szczegóły prowadzące do tego dnia mogą być dla nas bardzo pomocne.
Morgen skinął przytakująco. Pociągnął łyk herbaty i przez chwilę patrzył w zamyśleniu na żyrandol.
– Początkowo naziści przybywali do Alt Aussee w niewielkich grupach i zachowując pełną tajemnicę. Hitler również złożył wizytę w naszym miasteczku, udał się w góry nad osadą, a potem zjadł obiad razem z mieszkańcami. Kupił wtedy nawet kawałek bezwartościowej ziemi w rejonie góry Habersam, której jedynym walorem była opuszczona kopalnia soli, z korytarzami wiodącymi głęboko w ziemię. Później nadeszła wojna, a naziści przybywali coraz liczniej.
Nam, mieszkańcom miasteczka, zabroniono zbliżać się do terenu wokół starej kopalni soli na górze Habersam. Esesmani zbudowali tam kwaterę dla ponad dwustu pięćdziesięciu ludzi i wszystkim im zabroniono opuszczania miejsca zakwaterowania oraz podejmowania rozmów z kimkolwiek spoza koszar. Prowiant i zaopatrzenie oraz kolejnych żołnierzy dowożono w zakrytych ciężarówkach. Dygnitarze przybywali samolotami na lotnisko w pobliskim Bad Aussee, a potem przejeżdżali przez miasto w wielkich limuzynach z zasłoniętymi oknami, które pozwalały ukryć tożsamość gości. Tuż przed Bożym Narodzeniem 1941 roku w Alt Aussee rozeszły się plotki, że pojawił się sam Hitler, i że zszedł do kopalni.
Wszyscy w osadzie byli wdzięczni za to, że esesmani nie opuszczali swego terenu, nic jednak nie było w stanie powstrzymać niekończących się spekulacji na temat tego, co naziści robili w opuszczonej kopalni soli na górze Habersam. Ciekawość kusiła, wielu podchodziło do granicy zakazanej strefy, ale nikt nie widział nic poza żołnierzami kręcącymi się po alpejskiej hali, pilnującymi wejścia do niewyróżniającej się niczym nieczynnej kopalni soli.
Zdaniem jednych była to kryjówka wysokich rangą dygnitarzy SS, na wypadek gdyby losy wojny obróciły się na niekorzyść Rzeszy, inni uważali, że znajdowały się tam podziemne laboratoria, produkujące obiecaną przez Hitlera sekretną broń. Jednak myśląc trzeźwo, łatwo było wywnioskować, że każda z tych teorii była niedorzecznością. Kopalnia była w dobrym stanie, nie groziła zawaleniem, wewnątrz panowały stała temperatura i wilgotność. Krótko mówiąc, podziemne korytarze stanowiły doskonałe miejsce do bezpiecznego ukrycia czegokolwiek.
Morgen dopił ostatni łyk herbaty i okazał zadowolenie, gdy kardynał wspaniałomyślnie wcielił się w rolę gospodarza i ponownie napełnił jego filiżankę.
– Dziękuję – rzekł, na co Braun skinął głową.
Salzbergwerk na górze Habersam to było jedyne miejsce, które okupowali naziści w górach wokół Alt Aussee. Na początku 1945 roku zaczęły tu masowo przyjeżdżać ciężarówki oraz wagony towarowe wyładowane bezcennymi dziełami sztuki, rzeźbami, rzadkimi woluminami, rękopisami oraz religijnymi relikwiami – podjął relację Morgen. – Jak Eminencja zapewne wie, Hitler rabował największe publiczne i prywatne zbiory sztuki w okupowanych krajach, zamierzając wszystko to umieścić w przyszłym Muzeum Fiihrera. Wyobrażał sobie, że monumentalna budowla powstanie w brudnym, przemysłowym Linzu w Austrii, w mieście, gdzie spędził chłopięce lata. Ten sfrustrowany artysta chciał zbudować największe muzeum sztuki w dziejach ludzkości tylko po to, żeby jego rodzinne miasto nigdy o nim nie zapomniało. Jednak alianckie bombowce położyły kres planom Hitlera, on zaś polecił szybkie przewiezienie zrabowanych zbiorów do kopalni w rejonie Salzammergut, żeby ochronić je przed niemal już codziennymi alianckimi nalotami.
W odróżnieniu od tajnych jednostek SS, pełniących straż przy kopalni na górze Habersam, oddziały Wehrmachtu transportujące dzieła sztuki składały się z przestraszonych chłopaków, wdzięcznych, że znaleźli się z dala od linii frontu, lecz świadomych swej roli strażników kultury, czyli zrabowanych dzieł sztuki i innych dóbr. Opowiadali czasami o kopalniach soli w całym rejonie, o tym, że wiele z dzieł sztuki ukryto w kopalniach w pobliżu takich miejscowości jak Bad Ischl i Bad Aussee, a zwłaszcza w dużych i głębokich kopalniach w rejonie Steinbergu i Moosbergu. Żołnierzom Wehrmachtu towarzyszyli kustosze z różnych muzeów – wielu z nich było jeńcami wojennymi – których przewożono na pakach ciężarówek lub w wagonach towarowych, po górskich szlakach bardzo niebezpiecznych zimą, powierzając im zadanie ochrony dóbr pozyskanych przez Fuhrera.
Читать дальше