Dean Koontz - Szepty

Здесь есть возможность читать онлайн «Dean Koontz - Szepty» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Szepty: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Szepty»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Piękna hollywoodzka scenarzystka uśmierca napastnika, który wdarł się do jej domu. Niebawem zaczyna ją prześladować nieznajomy, łudząco podobny do zabitego. Tymczasem z ręki szaleńca padają kolejne ofiary.

Szepty — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Szepty», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Kiedy Frank minął wejście lotniska Bel Air i wjechał na wzgórze w kierunku kampusu UCLA, sceneria Westwood nagle się ożywiła. Wśród komunikatów pojawiło się wezwanie do zaatakowanej kobiety. Informacja była fragmentaryczna. Najwyraźniej było to usiłowanie gwałtu i napad z użyciem śmiercionośnej broni. Nie było jasne, czy sprawca napadu jest jeszcze na miejscu. Padły strzały, ale w centrali nie byli w stanie się upewnić u wnoszącej skargę, czy broń należała do niej, czy do napastnika. Nie wiedzieli też, czy ktokolwiek został ranny.

– Trzeba tam pojechać na ślepo – stwierdził Tony.

– To miejsce znajduje się tylko o parę przecznic stąd – powiedział Frank.

– Moglibyśmy tam dojechać w minutę.

– Pewnie znacznie szybciej od wozu patrolowego.

– Chcesz w tym wziąć udział?

– Jasne.

– Połączę się i powiem im to.

Tony podniósł mikrofon, a Frank wziął ostry zakręt w lewo przy najbliższym skrzyżowaniu. Za następną przecznicą znowu skręcili w lewo i Frank przyśpieszył jazdę na tyle, na ile pozwalała na to wąska, obramowana drzewami ulica.

Serce Tony’ego przyśpieszyło razem z samochodem. Poczuł dawne podniecenie; zimny, twardy węzeł strachu we wnętrznościach.

Przypomniał sobie Parkera Hitchisona, wyjątkowo zdziwaczałego, ponurego i pozbawionego poczucia humoru partnera, którego musiał znosić przez bardzo krótki czas, kiedy pracował już drugi rok jako funkcjonariusz patrolujący, dużo wcześniej zanim dostał odznakę detektywa. Za każdym razem, kiedy odpowiadali na wezwanie, za każdym cholernym razem, czy to było pogotowie trzeciego stopnia, czy po prostu przestraszony kot, który utknął na drzewie, Parker Hitchison wzdychał żałobnie i mówił: „Teraz zginiemy”. Brzmiało to dziwacznie i zdecydowanie niepokojąco. Za każdym razem na każdej zmianie, noc po nocy, ze szczerym i nie słabnącym pesymizmem powtarzał to „Teraz zginiemy”, dopóki omal nie doprowadził tym Tony’ego do szału.

Pogrzebowy ton Hitchisona i te dwa posępne słowa nadal nawiedzały go w takich chwilach jak ta.

Czy teraz zginiemy?

Frank objechał kolejny róg, prawie ocierając się o czarne BMW zaparkowane zbyt blisko skrzyżowania. Opony zapiszczały, sedan zatańczył na jezdni, a Frank powiedział:

– To miejsce powinno być gdzieś tutaj.

Tony spojrzał z ukosa na ciemne domy, jedynie częściowo oświetlone przez uliczne latarnie.

– To chyba tutaj – powiedział.

Był to duży dom w stylu neohiszpańskim, stojący na przestrzennym placu w sporej odległości od ulicy. Dach z czerwonych dachówek. Kremowy tynk. Okna w ołowianych ramach. Dwie duże lampy powozowe z kutego żelaza umieszczone po obu stronach drzwi frontowych.

Frank zaparkował przy drodze wjazdowej. Wysiedli z nie oznakowanego sedana.

Tony sięgnął pod marynarkę i wyciągnął z kabury na szelkach służbowy rewolwer.

* * *

Wypłakawszy się przy biurku w gabinecie, roztrzęsiona Hilary postanowiła pójść na górę i poprawić swój wygląd, zanim powiadomi policję o napadzie. Miała zupełnie potargane włosy, rozdartą sukienkę i poszarpane rajstopy, które zwisały z jej nóg w groteskowych pętlach i oczkach. Nie wiedziała, jak szybko się zjawią dziennikarze po usłyszeniu wiadomości z radia policyjnego, ale nie miała wątpliwości, że wcześniej czy później pokażą się u niej. Jako autorka scenariuszy do dwóch przebojów filmowych, dwa lata temu nominowana do Nagrody Akademii za scenariusz do Cwaniaka z Arizony, była dość znaną osobą. Ceniła sobie swoją prywatność i na ile to było możliwe, wolała uniknąć rozgłosu, ale wiedziała, że nie ma innego wyboru, jak złożyć oświadczenie i odpowiedzieć na parę pytań dotyczących tego, co jej się przydarzyło dzisiejszej nocy. To była nieprzyjemna, deprymująca odmiana sławy. Bycie ofiarą w takim przypadku jest zawsze upokarzające. Chociaż powinna się stać przedmiotem współczucia i troski, w rzeczywistości będzie uważana za idiotkę i niedorajdę, która tylko czeka, żeby się dać wykorzystać. Skutecznie się obroniła przed Frye’em, ale to nie będzie miało znaczenia dla łowców sensacji. W nieprzyjaznym blasku telewizyjnych świateł i na mętnych, szarych fotografiach w prasie wyjdzie na osobę bezwolną. Bezlitosna amerykańska opinia publiczna będzie się zastanawiała, dlaczego Hilary wpuściła Frye’a do swojego domu. Będą spekulacje, czy nie została zgwałcona i czy opowieść o odparciu jego napaści nie służy jej tylko za parawan. Niektórzy będą pewni, że zaprosiła go do środka i namówiła, żeby ją zgwałcił. Większość oczekującego ją współczucia będzie tylko odpryskiem patologicznej ciekawości. Jedyną rzeczą, nad którą mogła zachować kontrolę, będzie jej wygląd, kiedy przyjadą dziennikarze. Po prostu nie mogła sobie pozwolić, żeby ją sfotografowano w tym żałosnym, niechlujnym stanie, w jakim zostawił ją Bruno Frye.

Kiedy myła twarz, czesała włosy i przebierała się w jedwabną suknię z paskiem, nie była świadoma, że te czynności zaszkodzą później policyjnej ocenie jej wiarygodności. Nie przyszło jej do głowy, że doprowadzeniem się do porządku w rzeczywistości czyni z siebie przedmiot podejrzeń i lekceważenia, a także oskarżeń o kłamstwa ze strony co najmniej jednego policjanta.

Chociaż myślała, że jest już opanowana, pod koniec przebierania zaczęła się znowu trząść. Jej nogi stały się galaretowate i była zmuszona oprzeć się na chwilę o drzwi szafy.

W umyśle zaroiło się jej od koszmarnych wizji, żywych błysków mimowolnych wspomnień. Najpierw zobaczyła Frye’a podchodzącego do niej z nożem, wyszczerzonego w upiornym uśmiechu, ale po chwili Frye zmienił się, wtopił w inny kształt, inną tożsamość, i stał się jej ojcem, Earlem Thomasem, i potem to Earl szedł prosto na nią, pijany i rozwścieczony, miotający przekleństwa, zamachujący się na nią swymi wielkimi, twardymi dłońmi. Potrząsnęła głową, zrobiła kilka głębokich wdechów i z wysiłkiem odpędziła ten obraz.

Ale nie mogła powstrzymać dreszczy.

Wydawało się jej, że słyszy dziwne szmery w drugim pokoju. Wiedziała, że to tylko jej wyobraźnia, ale jednocześnie była pewna, że słyszy powracającego Frye’a.

Zanim podbiegła do telefonu i wykręciła numer policji, nie była już w stanie złożyć tego spokojnego i logicznego sprawozdania, jakie sobie ułożyła. Wydarzenia minionej godziny oddziałały na nią głębiej, niż z początku myślała, a odzyskiwanie równowagi mogło trwać dni, a nawet tygodnie.

Kiedy odłożyła słuchawkę, poczuła się lepiej, wiedziała, że pomoc jest już w drodze. Kiedy zeszła na dół, powiedziała głośno:

– Bądź spokojna. Tylko bądź spokojna. Nazywasz się Hilary Thomas. Jesteś twarda. Twarda jak skała. Nie boisz się ani trochę. Wszystko będzie w porządku.

To była ta sama litania, którą jako dziecko tyle razy powtarzała sobie nocami w tamtym chicagowskim mieszkaniu. Zanim doszła do pierwszych drzwi, zdołała się już wziąć w garść.

Stała w przedsionku i wyglądała przez wąskie okienko w ołowianej ramie obok drzwi, kiedy na podjeździe zatrzymał się samochód. Wysiadło z niego dwóch mężczyzn. Chociaż nie towarzyszył im ryk syren i błysk czerwonych świateł, wiedziała, że są z policji, więc odbezpieczyła zamek i otworzyła drzwi.

Pierwszy mężczyzna, który wszedł na werandę, był potężnie zbudowanym, błękitnookim blondynem i miał twardy głos, typowy dla policjanta nie znoszącego bredni. W prawej dłoni trzymał broń.

– Policja. Kim pani jest?

– Thomas – odpowiedziała. – Hilary Thomas. To ja dzwoniłam.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Szepty»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Szepty» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Szepty»

Обсуждение, отзывы о книге «Szepty» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x