Iris Johansen - A wtedy umrzesz…

Здесь есть возможность читать онлайн «Iris Johansen - A wtedy umrzesz…» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Остросюжетные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

A wtedy umrzesz…: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «A wtedy umrzesz…»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Słońce świeci, na rynku małego miasteczka w Meksyku panuje cisza i spokój. Mimo to widać, że wydarzyło się coś niepojętego, a Bess Grady, fotoreporterka, i jej siostra Emily mimowolnie znalazły się w samym środku katastrofy. W chaosie i zamieszaniu Emily znika, Bess zaś staje się zakładniczką. Ponieważ chodzi o życie niewinnych ofiar, musi przystać na współpracę z dziwnym nieznajomym; jego motywy są podejrzane, za nim ściele się ścieżka zasłana trupami. Do czego doprowadzi ta niebezpieczna gra?

A wtedy umrzesz… — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «A wtedy umrzesz…», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Nie!

– Tak. To konieczne. Doktor Kenwood ma się stać najsłynniejszym chirurgiem Ameryki, bo operował Josie. Niech zrobią wywiad z siostrą oddziałową. Trzeba zmusić szpital, żeby otoczył Josie armią strażników, którzy by ją chronili przed prasą i telewizją.

Szerzej otworzyła oczy, zrozumiawszy, co naprawdę miał na myśli.

– I przed Estebanem.

– Chyba pod tym względem możemy liczyć na Ramseya. Nie dopuści, żeby coś się przydarzyło maleńkiej słodyczce Ameryki.

– A gdy uwaga mediów skoncentruje się na Bess, nie będzie mógł jej zamknąć w jakiejś izolatce – dodał Yael.

– Właśnie o to chodzi – przytaknął Kaldak.

Niezły plan, przyznała w duchu Bess. Może się udać.

– Jeszcze coś – dorzucił Kaldak. – Musisz powiedzieć prasie, że CDC jest bliższe wypracowania skutecznego leku, niż podaje się w oficjalnych raportach.

– Dlaczego?

– Niech Esteban poczuje się zagrożony. Jeśli będzie sądził, że lada chwila powstanie antidotum, będzie starał się jak najszybciej pójść na ugodę i zminimalizować straty.

– Albo wyśle kolejny samochód z pieniędzmi.

– Nie, nie powtórzy tego samego numeru. Każdy ma się na baczności. Esteban pokazał, na co go stać, i wszystkich śmiertelnie przeraził.

– Nie możesz być tego pewny.

– Niczego nie mogę być pewny. Pozostaje trzymać kciuki i liczyć, że dobrze obstawiłem. Jest jeden pozytyw – dodał ponuro. – Wątpię, czy Esteban odważy się przyjechać do Collinsville próbować ci poderżnąć gardło. – Samolot podskoczył, gdy koła zderzyły się z nawierzchnią. – To może być zbyt szaleńczy ruch, nawet jak na niego.

– Na to też bym nie liczył – odparł Yael. – Jest sprytny, ale czasem ima się najdziwniejszych sposobów.

– W takim razie pozostaje nam jej pilnować, prawda?

Kaldak rozpiął pasy i wstał. Wyjrzał przez okno.

– Są. Wystarczająco dużo kamer i aparatów fotograficznych, żebyśmy się poczuli jak w Hollywood w noc rozdania Oscarów.

– Już czuję, że tego nie znoszę – powiedziała Bess.

– Przynajmniej raz zasmakujesz, co to znaczy znaleźć się po drugiej stronie obiektywu. Chodźmy. Czas zacząć przedstawienie.

Collinsville 23.07

Reporterzy rzucili się na Bess, ledwo zeszła ze stopni. Kaldak trzymał się z tyłu, obserwując.

Bess może nie znosiła świateł jupiterów, ale uśmiechała się i spokojnie, pewnie odpowiadała na pytania. Właśnie tego po niej oczekiwał. Już udowodniła, że przyciśnięta do muru zdolna jest niemal do wszystkiego.

– Ty skurwielu.

Kaldak obejrzał się, słysząc cichy syk Ramseya.

– Nie spodziewałem się, że tak szybko cię tu zobaczę, Ramsey.

– Już byłem w drodze, gdy zadzwonili z CDC, że wyciągnąłeś żądło – warknął Ramsey przez zaciśnięte zęby. – Dopadnę cię za to, Kaldak.

– Mówiłem, że nie dopuszczę, żebyś jej to zrobił.

– W ogóle nie powinienem był cię słuchać. Wtedy by nie doszło do tego bajzlu.

– Och, więc Collinsville to wyłącznie moja wina? Ty w tym nie maczałeś palców? – Właśnie takiego zrzucania odpowiedzialności spodziewał się po Ramseyu. – Nie wywiniesz się. Jestem tylko pionkiem. Ty siedziałeś za kierownicą. – Popatrzył na Bess. – A jeśli jej się cokolwiek stanie, będziesz się czuł jak po czołowym zderzeniu z ciężarówką.

– Grozisz mi?

– Tak. – Znowu spojrzał na Ramseya. – Wydaje ci się, że jesteś zdeterminowany? Nie wiesz, co to znaczy determinacja. Nie stracę jej i nie zgubię Estebana.

– Już go zgubiłeś. Nie mamy pojęcia, gdzie on może być. Zaciera wszelkie ślady, które by mogły do niego doprowadzić. Dwie godziny po tym, jak wybuchł śmigłowiec z Habinem, miał też miejsce wybuch na obrzeżach Waterloo w stanie Iowa.

Kaldak znieruchomiał.

– Drukarnia fałszywych pieniędzy?

– Tak obstawiamy. Nasi specjaliści przegrzebują zgliszcza.

– Czy to bezpieczne? – wtrącił się Yael. – Przecież w atramencie, z którego korzystali fałszerze, musiały zostać aktywne szczepy wąglika.

– Jeśli pożar był duży, to raczej nie – odparł Kaldak. – Ogień trawi wszystko. CDC posługuje się ogniem nawet do niszczenia eboli.

O, ten pożar był wystarczająco duży – oświadczył Ramsey. – Pochłonął wszystko, na co natrafił, w tym paru ludzi, którzy zostali w środku. Nie znajdziemy nic wartościowego.

– A co z Codym Jeffersem?

– Jakieś trzy godziny temu dzwonił do matki i rozłączyła się. Kaldak znieruchomiał.

– Dzwonił?

– Błagał, wręcz żebrał o pomoc. Rozłączyła się, zanim zdążyliśmy go zlokalizować. Od tamtej pory zniknął po nim wszelki ślad. Pewnie Esteban i nim się zajął.

– Na kiedy macie dostarczyć pieniądze?

– Na pojutrze. – Zerknął spod oka na Yaela. – Twój rząd obsztorcował prezydenta. Trzeszczą mu za uszami, że nie wolno ustępować terrorystom.

– Mój rząd ma rację – odrzekł Yael. – Nie ma nic gorszego niż spełnianie żądań terrorysty.

– Jest coś gorszego. Pozwolenie, żeby Esteban wypuścił zatrute pieniądze w Nowym Jorku.

– A tym grozi? – spytał Kaldak.

– Wiesz, jak kolejny taki incydent wpłynie na naszą giełdę?

– Wiem, że nie dałbym Estebanowi pieniędzy i nie puścił go wolno z wąglikiem. Co go powstrzyma przed kolejnym wykorzystaniem tej broni?

– Ona. – Ramsey ruchem głowy wskazał Bess. – A ty mi ją zabrałeś, łajdaku.

– Wielka szkoda. Czyli będziesz musiał się skoncentrować na znalezieniu Estebana, a nie prześladowaniu niewinnej kobiety.

– Przyganiał kocioł garnkowi… Kaldak się skrzywił.

– Fakt, chyba masz rację.

Ruszył do przodu, przepychając się przez tłum dziennikarzy.

– Na razie wystarczy. Pani Grady jest bardzo zmęczona, ale chętnie porozmawia z wami jutro rano. Musi jeszcze dotrzeć do siedziby CDC w mieście i oddać krew.

Jeden z obiektywów natychmiast został wycelowany w Kaldaka.

– A pan kim jest?

– Zajmuję się osobistą ochroną pani Grady. Rząd docenia niezwykłą wagę jej gestu. – Obejrzał się na Ramseya. – Dlatego też zastępca dyrektora CIA pan Ramsey wyznaczył mi zadanie usuwania przed nią wszelkich trudności. Prawda, panie Ramsey?

Ramsey posłał mu mordercze spojrzenie, potem zmusił się do uśmiechu.

– Oczywiście. To naturalne, że staramy się zapewnić pani Grady najlepszą ochronę.

– Właśnie mi powiedział, że już posłał ludzi do szpitala Johnsa Hopkinsa, celem zapewnienia tej placówce ochrony – wyrąbał Kaldak. – Niech on sam państwu wyjaśni, dlaczego to jest niezbędne, a ja odwiozę panią Grady do stacji CDC.

Większość dziennikarzy natychmiast otoczyła Ramseya, a Kaldak musiał uwolnić Bess od dwójki wyjątkowo natrętnych reporterów.

– Tędy. – U ich boku pojawił się Yael. – To Mel Donovan z CDC.

– Już się spotkaliśmy. – Kaldak podał mu rękę. – To Bess Grady. Mel Donovan. Przejął stanowisko Eda.

– Miło mi panią poznać, pani Grady. – Donovan uścisnął jej rękę. – Choć żałuję, że nie stało się to w innych okolicznościach. Nasz zespół zatrzymał się w „Ramada Inn” w strefie objętej kwarantanną, tuż przy szpitalu. Zarezerwowałem dla was miejsca.

– Zgłoszono kolejne przypadki? – spytała Bess.

– Jeden. Ten człowiek zmarł godzinę temu.

Donovan poprowadził ich do samochodu zaparkowanego przy budynku lotniska. Przed nim stał radiowóz na sygnale.

– Słyszała pani, że wykorzystaliśmy ostatnią próbkę do przetoczenia?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «A wtedy umrzesz…»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «A wtedy umrzesz…» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Iris Johansen
Iris Johansen - W Obliczu Oszustwa
Iris Johansen
Iris Johansen - The Treasure
Iris Johansen
Iris Johansen - Deadlock
Iris Johansen
Iris Johansen - Dark Summer
Iris Johansen
Iris Johansen - Blue Velvet
Iris Johansen
Iris Johansen - Pandora's Daughter
Iris Johansen
Iris Johansen - Zabójcze sny
Iris Johansen
Iris Johansen - Sueños asesinos
Iris Johansen
Iris Johansen - No Red Roses
Iris Johansen
Iris Johansen - Dead Aim
Iris Johansen
Отзывы о книге «A wtedy umrzesz…»

Обсуждение, отзывы о книге «A wtedy umrzesz…» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x