• Пожаловаться

Leopold Tyrmand: Zły

Здесь есть возможность читать онлайн «Leopold Tyrmand: Zły» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. категория: Криминальный детектив / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Leopold Tyrmand Zły

Zły: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zły»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Leopold Tyrmand: другие книги автора


Кто написал Zły? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Zły — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zły», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przed Frascati Marta powiedziała: — Nie chce mi się jeszcze wracać do domu. Chodźmy na spacer.

— Czyżby jakieś zmiany decyzji w sprawie małżeństwa? — powiedział z pobłażliwą żartobliwością Halski.

— Drażnisz mnie — powiedziała Marta.

— Logika typowo kobieca — westchnął Halski. — Skoro cię drażnię, powinnaś szukać ucieczki.

— Tak — przyznała Marta — ale cię przecież kocham.

Widać było wyraźnie, że nie dostrzega żadnych sprzeczności w swych kolejnych deklaracjach.

— I dlatego nie chcesz wyjść za mnie za mąż — uśmiechnął się I wyrozumiale Halski — rozumiem. Wszystko staje się proste i jasne.

— Nie. — zaczęła Marta, lecz przerwała.

Przecięli Wiejską i przeszli ulicą Matejki do Alei. — Chodźmy do Doliny Szwajcarskiej — rzekła Marta.

— Doskonale — zgodził się Halski — chodźmy do Doliny. Łagodna niecka Doliny Szwajcarskiej o stokach pokrytych murawą leżała wśród pałacyków ambasad, balustrad, tarasów i szerokich, kamiennych schodów. W dole były alejki, ławki i cichy basen, sadzawki, do której pulchne, rzeźbione w ciężkim kamieniu, nagutkie dzieci o ramionkach grubości kończyn tragarza fortepianów, siedząc okrakiem na zmaltretowanych rybach i krokodylach, wyciskały miękkie fontanny wody z ich rzeźbionych pysków.

Marta i Halski usiedli na wiodących w dół stopniach, którymi obudowany był stawek.

— Marto — rzekł cicho Halski — tu jest tak ślicznie, że muszę ci powiedzieć: kocham cię. Gdybym tego nie powiedział, zabrakłoby czegoś w krajobrazie.

— Wierzę ci — rzekła Marta, patrząc podejrzliwie na Halskiego. Po czym roześmiała się nagle.

— Ty stary łotrze — siniała się Marta — dość tej wojny.

— Marto — rzekł poważnie Halski — po wojnie, zawierając pokój, wyjaśnia się mnóstwo ukrytych dotąd spraw. Powiedz zatem, dlaczego jesteś zła i rozdrażniona?

— Wcale nie jestem. — broniła się słabo Marta.

— Właśnie że jesteś.

— Skąd wiesz?

— Miłość niesie ze sobą niewygodę wrażliwości. Skoro już cię kocham, wiem mniej więcej, co się w tobie dzieje.

— Szkoda — westchnęła Marta — trudno.

— Każdy, przechodzień dostrzeże z łatwością, że roznosi cię złość. Nie tylko kochający mężczyzna, mała jędzo!

— To dlatego — zaczęła Marta — za te pozdrowienia.

— Jakie pozdrowienia? — nalegał Halski — mów wyraźnie.

— Te pozdrowienia, które przesyłałeś mi przez Olimpie Szuwar.

— Nie przesyłałem ci żadnych pozdrowień — rzekł stanowczo Halski — to tyś mi przesyłała zimne, obojętne pozdrowienia do szpitala — dodał oskarżycielsko. — Skręcałem się na szpitalnym łóżku z wściekłości słysząc o twych pozdrowieniach.

— Ja? — zdziwiła się niepomiernie Marta — ja rewanżowałam się tylko. Przecież nie wypadało nie mruknąć chociażby najchłodniejszych ukłonów, gdy otrzymuje się pozdrowienia od chorego człowieka. Poprawne; grzeczne pozdrowienia. Czym sobie na to zasłużyłam? — głos Marty drgnął głęboką, gorzką urazą.

Halski ujął Martę za ramiona i obrócił ją delikatnie ku sobie. Miał w tej chwili jej czoło przy swoich ustach.

— Głupiutki historyku sztuki — szepnął — nie znasz się nic a nic na sztuczkach. Czy nigdy nie przyszło ci na myśl, że są to intrygi Olimpii Szuwar, która powtarzała je wielokrotnie, gdyż obawiała się ciebie?

— Przyszło. — szepnęła Marta — ale jakoś nie, mogłam w to uwierzyć. — Uniosła szare oczy ku spojrzeniu Halskiego. — Co za galimatias w twych oczach — rzekł Halski z czułością — nic a nic nie mogę się zorientować, o czym teraz myślisz.

— To dobrze — Marta uśmiechnęła się swym zniewalającym uśmiechem. — Myślę teraz — dodała po chwili — o tym, że ostatnio tak strasznie długo trzeba czekać na termin ślubu w Urzędzie Stanu Cywilnego, okropnie niemrawo tam pracują.

— Skąd wiesz?

— Chodziłam się dowiadywać — powiedziała Marta — tyle trzeba papierów, tyle trudności. Nie masz pojęcia, jaka biurokracja.

— Mnie się wydawało, że to bardzo łatwo.

— Mnie też. A może i łatwo, ale ja chciałabym, żeby było jeszcze łatwiej. I szybciej. A tymczasem. — w głosie Marty znalazło się naraz mnóstwo pocieszenia. — myślę, że można już zacząć chodzić na plażę. Mam taki śliczny kostium.

Halski puścił jej ramiona, pochylił się, zasępił i zapalił papierosa. — Wolałbym — rzekł sucho, wrzucając zapaloną jeszcze zapałkę do wody — żebyś sprzedała ten kostium.

— No wiesz? — obruszyła się Marta — taki śliczny kostium.

— Marto — rzekł Halski z podejrzanym spokojem w głosie — ze mną nie pójdziesz w tym kostiumie na plażę. Zapominasz, w jakich okolicznościach zdobyłaś ten kostium. Poszłaś do obcego, świeżo poznanego mężczyzny do domu na wódkę, narażając się na to, co zresztą nastąpiło.

— Nic nie nastąpiło! — zawołała Marta — wiesz o tym równie dobrze, jak ja. I nie do obcego mężczyzny do domu, tylko poszłam i imieniny, na które zostałam zaproszona. I w ogóle, nie wiedziałam, że potrafisz być tak pryncypialny. Zawsze myślałam, że jesteś mądrym, zgodnym, wyrozumiałym sceptykiem.

— Dość tych głupstw! — rzekł Halski.

Przez chwilę panowała cisza. Po czym Marta powiedziała wolno: — Czy nigdy nie przyszło ci na myśl, że poszłam tam, gdyż czułam do ciebie wielki żal za pozdrowienia, przesyłane mi za pośrednictwem kobiety, o którą byłam zazdrosna?

— Przyszło — rzekł niepewnie Halski, ale była to nieprawda, gdyż nigdy o czymś takim nie pomyślał i teraz też nie czuł się bynajmniej w zupełności przekonany. — Ale to nie to samo — rzekł po chwili.

— Masz rację, to nie to samo — powiedziała pokornie Marta wiedząc, że słowami tymi wygrywa ostatecznie partię. — Ja postąpiłam źle.

I znów przez chwilę trwała cisza. Z góry, z oddali dolatywał głuchy, dudniący poszum miasta.

— Hałas Warszawy — rzekła Marta — jaki niezrozumiały.

— Dla mnie Hałas Warszawy jest inny — rzekł cicho Halski. — Wczesne, poranne syreny znad Wisły, z rzecznych statków, z odległych fabryk, dworców i torów kolejowych.

Zwrócił się ku Marcie, ujął jej głowę w dłonie i pochylił swą twarz nad jej twarzą.

— Gdzie my jesteśmy? — szepnęła Marta, jeszcze przy ustach Halskiego.

Unieśli powieki, nie odrywając od siebie ust i policzków. Wysoko nad nimi, od strony zawalonej świeżymi budowami ulicy Szopena, rysowała się murarska winda: jej prosty, kanciasty szalunek z desek wyrzynał się czarno na delikatnym seledynie nieba.

— Jesteśmy w Warszawie. — rzekł cicho, lecz wyraźnie Halski.

Warszawa, maj — grudzień 1954

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zły»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zły» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Victor Hugo
Леопольд фон Захер-Мазох: Власта
Власта
Леопольд фон Захер-Мазох
Леопольд Захер-Мазох: Власта
Власта
Леопольд Захер-Мазох
Леопольд Захер-Мазох: Теодора
Теодора
Леопольд Захер-Мазох
Леопольд Захер-Мазох: Живая скамья
Живая скамья
Леопольд Захер-Мазох
Отзывы о книге «Zły»

Обсуждение, отзывы о книге «Zły» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.