Joanna Chmielewska - Wszystko Czerwone
Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Chmielewska - Wszystko Czerwone» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Иронический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wszystko Czerwone
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wszystko Czerwone: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wszystko Czerwone»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wszystko Czerwone — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wszystko Czerwone», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
- Prawdopodobnie napisał to wszystko po pijanemu - powiedziała Alicja. - Włożył do koperty, kopertę wetknął do kieszeni i zapomniał o niej. I potem napisał drugi raz na trzeźwo.
- To jednak Anita miała rację, bojąc się, że ją od byle czego puści kantem - zauważyłam. - Wyjątkowo antypatyczna postać. Słusznie nie lubię takich typów.
- Dziwię się, że tak chlapał jęzorem przed pijanym Edkiem - powiedziała Zosia z niesmakiem. - Jakiś lekkomyślny półgłówek.
- Nie wiedział, że Edek zna Anitę - mruknęła Alicja, wciąż studiując bazgroły. - Nie wiedział nawet, że Edek zna mnie, a w ogóle to ja go nic nie obchodziłam. Tak to tutaj wygląda.
- Nie tylko - uzupełniłam. - Weźcie pod uwagę, że to było w Polsce. Zbytu na narkotyki u nas nie miał, robił najwyżej jakieś drobne handlowe interesy. Bezpieczny kraj dla niego. Spotkał przyjaciela, przyjaciel alkoholik wydał mu się nieszkodliwy, bo rzeczywiście, gdyby Edek nie znał ciebie, byłby dla niego absolutnie nieszkodliwy... Urżnął się i zwierzał mu się z prywatnych problemów uczuciowych...
- Zaczyna mi być trochę żal tej Anity. Chociaż, uczciwie mówiąc, ona na żal nie zasługuje...
Elżbieta, kulejąca już bardzo nieznacznie, przyszła z pożegnalną wizytą. Zaraz po niej nadszedł Thorsten, wypuszczony przed kilkoma dniami ze szpitala. Równocześnie zadzwoniła Ewa, oznajmiając, że czuje się doskonale i wyjdzie za tydzień. Reszta ofiar była w przededniu całkowitego wyzdrowienia. Opanował nas nastrój radosnej beztroski, widmo zbrodni znikło z horyzontu, uroczy domek w Allerød i kwitnące w ogródku dalie na nowo nabrały właściwego im charakteru. Wydawało się wręcz niemożliwe, żeby tak długo mogły stanowić miejsce krwawych dramatów!
- No, moi drodzy - powiedziała Alicja w szampańskim humorze. - Nadeszła chyba okazja, żeby otworzyć tego napoleona! Biała Glista i Bobuś wyjechali, prawdopodobnie na wieki, Ewa jest niewinna i żyje, wy żyjecie, tamci żyją, ciocia nie ma pretensji, a za samochód zwracają mi pełną cenę. Lepiej nie będzie!
Zgodnie i z zapałem przyznaliśmy jej rację.
- Żadnych więcej zwłok! - westchnęła Zosia z bezgraniczną ulgą. - Co to za przyjemność pomyśleć, że ta rzeź się wreszcie skończyła!
Atmosfera familijnej tkliwości, jaka zapanowała w obliczu dwóch obecnych cudem uratowanych ofiar, sprawiła, że stłoczyliśmy się wszyscy przy jadalnym stole obok kuchni, lekceważąc salonowy stół przed kanapą. Alicja zaparzyła wyjątkowo dobrą kawę. Wszyscy razem zażądali ode mnie jeszcze raz relacji z wizyty u morderczyni i wyjaśnienia resztek szczegółów jej działalności.
- Niech ja się wreszcie dowiem, dlaczego stała tam, na ścieżce, z tym kopytem w garści - powiedział Paweł. - Ciągle tego nie rozumiem.
- Jak to, jeszcze ci nie powiedziałam?... Bała się, że zostanie zrewidowana. Chciała zastrzelić Alicję przez okno, ale jej przeszkodziłeś, i potem nie miała co zrobić z pistoletem. To ten sam, z którego strzelała do pani Hansen. Wolała go trzymać w ręku jako znaleziony niż żeby ktoś znalazł w jej torebce. Nie mogła wyrzucić, bo nie była pewna, czy tam nie ma jej odcisków palców, a nie zdążyła porządnie wytrzeć.
- A sztylet? Ten od Edka?
- Wyrzuciła z samochodu przez okno w drodze powrotnej do domu. Henryk nie zauważył. To właściwie był raczej nóż sprężynowy niż sztylet, tylko z takim specjalnym ostrzem. Do pani Hansen strzelała z ukrycia, nie miała innego sposobu na to, żeby uciec nie rozpoznana.
- Instalację w szafce też sama zrobiła?
- Nie, to ten pomocnik. Ten kudłaty, który pilnował, jak strzygła żywopłot. A propos, miała do ciebie ciężką pretensję, że ten żywopłot był taki zapuszczony... Miał perukę, przyprawioną brodę, wąsy i w ogóle co popadło...
- Żywopłot...?!
- Nie, pomocnik. Ona zresztą przeszła specjalne przeszkolenie u boku ukochanego absztyfikanta, świetnie umiała strzelać, nauczyli ją nawet rzucać nożem. A w ogóle to widziała, jak znalazłaś ten klips, wtedy na poczcie we Florencji, dopiero wtedy zauważyła, że zgubiła i drugi, domyśliła się gdzie. Już nie mogła się do niego przyznać i od tamtego czasu żyła w stanie zdenerwowania.
- I tego klipsa tak szukała?
Wypiłam odrobinę koniaku, zanim odpowiedziałam, i przez tę chwilę ciszy, bo wszyscy siedzieli wpatrzeni we mnie w nabożnym skupieniu, usłyszałam jakiś dźwięk, niezbyt głośny. Coś jakby kapnęło.
- Klipsa też. Także zdjęć z Florencji. Wiedziała, że jeśli zabierze te rzeczy, Alicja sobie nigdy w życiu niczego nie przypomni i niczego nie udowodni.
Kap...
- Nie rozumiem wobec tego, po co się uparła mnie zabić - powiedziała Alicja z lekkim roztargnieniem, nastawiając ucha.
- Bo jesteś jedyną osobą, która mogła rozpoznać faceta i widziała ich razem. Ona chyba od początku postanowiła udawać wariatkę.
Kap...
- Coś cieknie - powiedziała Zosia. - Ja też tak uważam. Paweł, dokręć kran.
- Dokręcony.
Kap...
Zamilkliśmy wszyscy.
Kap...
- Gdzie to kapie? - zaniepokoiła się Alicja. - W łazience?
Kap...
- Nie, jakby w wychodku...
Kap...Kap...Kap...
Tempo kapania wzrosło. Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, patrząc na siebie i usiłując zlokalizować dźwięk.
Kap...Kap...Kap...
Paweł spojrzał nagle na uchylone drzwi korytarzyka, podniósł się i zajrzał.
- To tu - powiedział i zapalił światło. I zamarł, wpatrzony w głąb z bardzo dziwnym wyrazem twarzy.
Zerwaliśmy się wszyscy.
Kap...Kap...Kap...Kap...
Z krawędzi klapy na antresolę kapała ciurkiem gęsta, ciemnoczerwona ciecz. Na podłodze rozlana była powiększająca się kałuża. Na ścianę chlapały czerwone bryzgi...
Krzyk Zosi zabrzmiał straszliwie. Zasłaniając sobie oczy, rzuciła się w tył, omal nie przewróciła Thorstena, padła na poręcz fotela.
- Nie...!!! Na litość boską, już nie...!!! Miał być koniec...!!!
- Przecież Anita jest zamknięta...! - powiedziała Alicja w niebotycznym oszołomieniu, tonem całkowitego osłupienia.
Trwaliśmy w wejściu do korytarzyka wpatrzeni w potworne zjawisko, niezdolni do myślenia i działania. Pierwsza oprzytomniała Elżbieta.
- Obawiam się, że trzeba tam zajrzeć - powiedziała z westchnieniem. - Chyba że wolicie poczekać na policję. Ale mnie się wydaje, że to musi być świeże...
- Boże...!!! - jęknęła ochryple Zosia.
- Kto...?! - spytała rozpaczliwie Alicja. - Na litość boską, kto tym razem...?!!!
- Na antresoli...? - powiedziałam z powątpiewaniem, czując, jak lodowate zimno przechodzi mi w środku w nieznośne gorąco. - Wlazł sam czy został wepchnięty...?
- To jest w ogóle niemożliwe - powiedział zdenerwowany Paweł. - Chyba rzeczywiście trzeba zadzwonić po tego policjanta...
Pana Muldgaarda nie było ani w domu, ani w miejscu pracy, ani w ogóle nigdzie. Po krótkiej, nerwowej naradzie zdecydowaliśmy się zajrzeć sami. Może ten ktoś jeszcze żyje...?
Starannie i z wyraźnym obrzydzeniem omijając kałużę, Alicja ustawiła drabinkę. Wlazł na nią dobrowolnie Thorsten, najmniej z nas wszystkich wyczerpany psychicznie. Uniósł ostrożnie klapę, w drugiej ręce trzymając latarkę, i zajrzał. Z góry pociekł strumień ciemnoczerwonej cieczy, mocniej rozbryzgując kałużę po ścianach.
Wzdrygnęliśmy się wszyscy ze zgrozą i wstrętem, bez tchu wpatrując się w czarny otwór. Thorsten poświecił latarką.
- Za kuferkiem - powiedział grobowo, co Alicja odruchowo przetłumaczyła od razu.
Skinął na Pawła i wręczył mu latarkę, gestem polecając sobie przyświecać. Wlazł górną częścią ciała w otwór, z pewnym wysiłkiem coś przesunął, odebrał Pawłowi latarkę i przez chwilę świecił w ciemną czeluść, przyglądając się czemuś z uwagą.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wszystko Czerwone»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wszystko Czerwone» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wszystko Czerwone» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.