Peter Lovesey - Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze

Здесь есть возможность читать онлайн «Peter Lovesey - Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Peter Diamond to ostatni prawdziwy detektyw. Gliniarz z niezłomnymi zasadami. Kieruje się sztuką dedukcji, nie ufa technice i komputerom. Nie wierzy w skuteczność metod nowoczesnych laboratoriów. Śledztwo prowadzi zawsze po swojemu.
Jego metody zostają wystawione na próbę, kiedy w jeziorze policja znajduje nagie ciało kobiety. Patolodzy i genetycy uznają wkrótce, że mają dość dowodów, by wskazać podejrzanego. Ale Diamond nie przerywa śledztwa…

Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Czy zachowywała się normalnie?

– Zależy, co pan rozumie pod pojęciem „normalnie”. Kiedy obcowała z innymi ludźmi, potrafiła użyć swego uroku. Jej szalone wybuchy były zazwyczaj skierowane pod moim adresem. – Jackmanowi wyrwało się westchnienie, jakby beształ się za to, co przed chwilą powiedział. – Tak czy inaczej, w sobotę wieczór wszyscy byliśmy skonani. Wystawę zamknięto o szóstej, we trójkę zjedliśmy coś w pubie, a potem wróciliśmy do domu. Niedzielny poranek spędziliśmy spokojnie nad papierami, a potem poszliśmy do pubu na duże piwo i kanapkę.

– Pan z doktorem Junkerem?

– Tak. Gerry jak zwykle wylegiwała się w łóżku. Wstała dopiero, żeby pożegnać naszego gościa. Zawiozłem go na stację mniej więcej kwadrans przed czwartą.

– Mówił pan o panice. Profesor skinął głową.

– To się stało później, tego samego wieczoru.

– W niedzielę?

– Tak. Nie wiem, czy ma to cokolwiek wspólnego ze śmiercią Gerry. Cały ten rozgłos towarzyszący przygotowaniom do wystawy sprawił, że ofiarowano mi pewną liczbę przedmiotów wiążących się z Austen – model statku, którego kapitanem był kiedyś brat Jane, Frank, kilka rysunków piórkiem, przedstawiających postacie z powieści, wczesne wydania w specjalnych oprawach i tak dalej. Większość nie nadawała się do moich celów, ale w przeddzień wystawy ofiarowano mi dwa listy datowane na rok 1800, które gdyby okazały się prawdziwe, mogłyby wywołać sensację w środowisku. Zostały prawdopodobnie napisane przez Jane Austen do jej ciotki Jane, która od paru lat mieszkała już w Bath.

– Ładny prezent! – skomentował Wigfull.

Jackman, jakby bojąc się, że przecenił znaczenie listów, dodał:

– Były króciutkie i nie było w nich niczego nowego, ale i tak wzbudziłyby zainteresowanie naukowców. Oczywiście bez potwierdzenia autentyczności nie mogłem umieścić ich na wystawie. Byłem tym jednak podniecony, jak może pan sobie wyobrazić, i chętnie pokazałbym je jako eksponaty, gdyby okazały się prawdziwe. Oczywiście pokazałem je doktorowi Junkerowi. Lepiej niż ja znał charakter pisma Jane. Według niego to ona je napisała.

– Naprawdę? A jak pan wszedł w ich posiadanie?

– Dał mi je ktoś, kto widział mnie w telewizji, kiedy mówiłem o wystawie. Ofiarodawca nie pragnął rozgłosu, aja obiecałem, że postąpię zgodnie z jego życzeniem. Myślę, że stanowiły część paczki starych listów, sprzedanych przez filatelistę ze względu na stemple pocztowe. To było, zanim wprowadzono znaczki i zanim zaczęto używać kopert. Listy pisano po jednej stronie kartki papieru, adresowano po drugiej, potem składano i pieczętowano. Ofrankowania dokonywała poczta. Ludzie zbierają je dla stempli pocztowych, a nie dlatego, żeby przylepione były do nich rzadkie okazy znaczków z okresu wiktoriańskiego jak czarna jednopensówka. Czasem można je kupić za grosze.

– Chyba że napisała to powieściopisarka światowej sławy.

Jackman pozwolił sobie na przelotny uśmiech.

– Chciał pan powiedzieć: chyba że sprzedający nie jest dość mądry, żeby wiedzieć, co sprzedaje. Te były podpisane: „Twoja kochająca siostrzenica, Jane”. Kobiet o imieniu Jane było w 1800 roku bardzo dużo. Należało wiedzieć, że pani Leigh Perrot to ciotka Jane Austen ze strony matki.

– Jaką cenę osiągnąłby list Jane Austen?

– Trudno powiedzieć. Istnieje około stu pięćdziesięciu listów i rzadko jakieś nowe wypływają na aukcjach. Myślę, że w Londynie można by uzyskać pięciocyfrową sumę.

– Ciekawe, czy ofiarodawca miał jakiekolwiek pojęcie o ich wartości – zastanawiał się Wigfull.

Jackman pokręcił głową.

– To mało prawdopodobne. Miałem zamiar je zwrócić, gdyby okazały się prawdziwe.

Powiedział to w czasie przeszłym i Wigfull zapytał:

– Coś poszło nie tak?

Jackman wyglądał na zażenowanego, kiedy przytaknął.

– Znikły z szuflady mojego biurka. Szkoda, że nie zamknąłem jej na klucz. Głupio, że tego nie zrobiłem. W tamten niedzielny wieczór, kiedy otworzyłem szufladę, nie było ich. Oczywiście wyjąłem wszystko i przejrzałem wszystkie papiery. Wyciągnąłem szufladę, żeby sprawdzić, czy nie wpadły pod nią. Zapytałem Gerry, czy ich nie zabrała z jakiegoś powodu. Powiedziała, że nie.

– Wiedziała o istnieniu listów?

– O, tak. Była obecna przy tym, jak Junker je badał. Panowie, czułem się jak zbity pies. Byłem pewien, że ktoś otworzył szufladę i je zabrał. Oczywiście przeszukałem dom. Harowałem do północy, ale to bez sensu, bo przecież listy nie mogły wyjść z szuflady biurka. W końcu zrobiłem wściekłą awanturę Gerry i oskarżyłem ją o kradzież. Cóż to była za cholerna ironia – musiałem wyglądać na takiego samego paranoika jak ona, kiedy oskarżała mnie, że majstrowałem przy jej samochodzie. Wyraźnie padło mi na głowę.

Diamond wspaniale potrafił zachować powściągliwość. Ale teraz nie wytrzymał i włączył się.

– Wściekła awantura? Co pan chciał przez to powiedzieć? Stłukł ją pan?

– Nie. Nie stosuję przemocy. – Jackman spojrzał na niego gniewnie, dotknięty tym podejrzeniem.

– Kiedy to było? W niedzielę wieczór czy w poniedziałek rano?

– Chyba w poniedziałek.

– Chyba?

– Musiało to być nad ranem. Mówiłem, że cały wieczór szukałem listów.

– Gdzie odbyła się ta awantura? W sypialni? Jackman przybrał minę zaszczutego człowieka.

– Tak. Była już w łóżku.

– Spała? Obudził ją pan i oskarżył o kradzież?

– Spokojnie – powiedział Jackman. – Nie spała jeszcze.

– Nie chwycił pan jej, żeby nią potrząsnąć?

– Jasne, że nie.

– Powiedział pan „wściekła awantura”.

– Było dużo krzyku. Powiedziałem, że je zabrała, żeby zrobić mi na złość. Kazałem jej powiedzieć, gdzie są.

– Proszę powiedzieć, gdzie dokładnie pan stał, kiedy toczyła się ta rozmowa – polecił Diamond.

Jackman zawahał się, zmarszczył czoło.

– Nie wiem. Chodziłem. Nie stałem w jednym miejscu.

– Podszedł pan do łóżka?

– Możliwe. Nie dotknąłem jej, jeśli o to panu chodzi. Nie dotknąłem jej nawet palcem.

– Wtedy nie?

– Ani później.

– Rano?

– Nie.

– Czasem, panie profesorze, ludzie urządzają wściekłe awantury i niewiele pamiętają z tego, co mówili i robili.

Diamond przeszedł na bardziej umiarkowane tempo. Przesłuchania w rytmie, który wcześniej narzucił, przestają dawać efekty po kilku minutach.

– Nie – upierał się Jackman. – Pamiętam dokładnie, co się stało. Krzyczeliśmy na siebie, a ona się ze mnie wyśmiewała, co jeszcze bardziej mnie złościło. Powiedziała, że zasłużyłem na to, żeby stracić te listy, skoro nie zamknąłem ich na klucz. Oczywiście miała rację, ale nie podobał mi się sposób, w jaki mi to wypominała, bo przez cały czas ją podejrzewałem, że złośliwie je gdzieś schowała. Po jakimś czasie po prostu przestaliśmy.

– Określiłby się pan jako człowieka wybuchowego? – zapytał Diamond, niechętnie ustępując pola.

– Co to znaczy? Ze szybko tracę kontrolę nad sobą? Nie, rzadko mi się to zdarza.

– Ale wtedy się zdarzyło.

– Tylko w tym sensie, że spontanicznie wypowiedziałem złe myśli. Gdybym zaatakował ją fizycznie, a pan pewnie chce, żebym to przyznał, sądzi pan, że opowiadałbym panu o tym?

Diamond uśmiechnął się łagodnie.

– Czasem opowiadanie przynosi ulgę.

Jackman mocno zacisnął usta. Diamond wycofał się z potyczki i zrobił szeroki gest ręką pod adresem swego asystenta.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Peter Lovesey - A Case of Spirits
Peter Lovesey
Peter Lovesey - The Tick of Death
Peter Lovesey
Peter Lovesey - Cop to Corpse
Peter Lovesey
Peter Lovesey - Wobble to Death
Peter Lovesey
Peter Lovesey - The Secret Hangman
Peter Lovesey
Peter Lovesey - The House Sitter
Peter Lovesey
Peter Lovesey - Upon A Dark Night
Peter Lovesey
Peter Lovesey - The Vault
Peter Lovesey
Peter Lovesey - Diamond Dust
Peter Lovesey
Peter Lovesey - Diamond Solitaire
Peter Lovesey
Peter Lovesey - The Summons
Peter Lovesey
Отзывы о книге «Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze»

Обсуждение, отзывы о книге «Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x