Brunetti zadawał też sobie pytanie, czyż nie jest szczęśliwy, że wraca do domu, do Paoli. O tak. Zwłaszcza w pierwszych tygodniach jej uniwersyteckich zajęć.
Chcąc tego uniknąć, zatrzymał się w swoim ulubionym barze „Do Mori”, kilka kroków od Rialto. Pozdrowił Roberta, siwowłosego właściciela, zamienił z nim kilka słów i poprosił o kieliszek caberneta, bo właśnie na to wino miał ochotę. Zjadł przy okazji parę smażonych krewetek, których tam nigdy nie zabrakło, a później kanapkę pokrytą grubą warstwą szynki i karczochów. Zamówił następny kieliszek wina i dopiero wtedy poczuł się jak człowiek, pierwszy raz tego dnia. Paola zawsze mu wyrzucała, że staje się drażliwy, kiedy przez dłuższy czas ma pusty żołądek. Zapłaciwszy, wyszedł, cofnął się do Rughetty i pomaszerował do domu.
Po drodze zatrzymał się przed sklepem Biancata, by obejrzeć kwiaty na wystawie. Signor Biancat zobaczył go przez ogromną szybę, uśmiechnął się i skinieniem zaprosił do środka. Brunetti wszedł, po czym kupił dziesięć irysów. Zawijając je, Biancat opowiadał o Tajlandii, skąd niedawno wrócił po tygodniowej konferencji hodowców storczyków. Komisarzowi wydało się dziwne, że to trwało aż tydzień, ale zaraz się zreflektował, bo kiedyś sam uczestniczył w policyjnych seminariach w Dallas i Los Angeles. Za kogo się ma, by twierdzić, że dziwniejsze są tygodniowe rozmowy o storczykach niż o częstotliwości występowania sodomii wśród seryjnych morderców czy o przedmiotach używanych do gwałcenia kobiet?
No cóż, pewnie wino i jedzenie jeszcze nie całkiem poprawiło mu nastrój.
Schody prowadzące do mieszkania na ogół służyły za dokładny wskaźnik stanu komisarza. Kiedy Brunetti czuł się dobrze, prawie ich nie zauważał, ale gdy był zmęczony, liczył każdy z dziewięćdziesięciu czterech stopni. Tego wieczoru miał wrażenie, jakby ktoś dobudował piętro albo dwa.
Otwierając drzwi, spodziewał się zapachu jedzenia i tego wszystkiego, co zawsze mu się kojarzyło z własnym mieszkaniem, a tymczasem poczuł świeżo parzoną kawę, której raczej nie pragnie człowiek po całodziennej pracy, tak, tak, w Ameryce.
– Paola?! – zawołał w stronę kuchni.
Żona odezwała się z innego kierunku, z łazienki, i dopiero wtedy komisarz poczuł słodkawą woń soli do kąpieli, unoszącą się w wilgotnym, ciepłym powietrzu. Ósma wieczorem, a Paola się kąpie?
Podszedł do uchylonych drzwi łazienki.
– Ty tutaj? – rzekł.
W tym momencie uświadomił sobie niedorzeczność tego pytania. Było tak głupie, że żona nie udzieliła na nie odpowiedzi, tylko zapytała:
– Włożysz szary garnitur?
– Szary garnitur? – powtórzył, wchodząc do łazienki wypełnionej parą.
Zobaczył głowę owiniętą ręcznikiem; wyglądała, jakby ktoś odciął ją od ciała i umieścił tam w kłębach piany.
– Szary garnitur? – powtórzył jeszcze raz.
Wyobraził sobie, że będą tworzyli dziwną parę: on w szarym garniturze, ona w pianie.
Otworzywszy oczy, Paola zwróciła do niego twarz. Zawsze potrafiła sprawić, że się zastanawiał, czy ona, przeszywając go spojrzeniem na wylot, patrzy tam, gdzie w walizce na strychu leży jego szary garnitur, i oblicza, ile czasu zajmie jej przygotowanie go do włożenia. To wystarczyło. Owym spojrzeniem mu przypomniała, że tego dnia wieczorem mieli iść do kasyna, zaproszeni tam, wraz z teściami, przez starego przyjaciela jej rodziny. Oznaczało to późną kolację, w dodatku bardzo kosztowną, a najgorzej, czy może najlepiej – nigdy nie potrafił tego rozstrzygnąć – że przyjaciel rodziny za wszystko płacił kartą kredytową, chyba złotą, choć mogła być platynowa. Potem zawsze spędzali około godziny na hazardzie lub, co gorsza, obserwując innych graczy.
Brunetti, który dwukrotnie prowadził tam dochodzenie, gdy personel kasyna przyłapano na rozmaitych machlojkach, i za każdym razem kogoś aresztował, nie znosił uniżoności, z jaką traktowała go obsługa i dyrektor kasyna. Kiedy grał i wygrywał, zastanawiał się, czy to nie było ukartowane, a jeśli przegrywał, brał pod uwagę możliwość zemsty z ich strony. W obu wypadkach łamał sobie głowę nad źródłem szczęścia albo pecha.
– Myślałem, że włożę ciemnoniebieski – powiedział wyciągając rękę z kwiatami i schylając się nad wanną. – To dla ciebie.
Przeszywające spojrzenie zmieniło się w tak dobrze znany uśmiech, który czasami sprawiał, że Brunettiemu miękły nogi w kolanach, choć przeżył z Paolą dwadzieścia lat. Z wody wyłoniła się ręka i dotknęła jego nadgarstka, zostawiając ciepły, wilgotny ślad, a potem znów znikła w pianie.
– Wyjdę za pięć minut – oznajmiła Paola i spojrzała mężowi w oczy. – Gdybyś wcześniej wrócił, też mógłbyś się wykąpać.
Roześmiał się, czym popsuł nastrój.
– Ale wtedy byśmy się spóźnili na kolację – odparł.
Rzeczywiście tak by się stało, teraz jednak przeklinał czas stracony w barze. Po wyjściu z łazienki ruszył długim korytarzem do kuchni, gdzie włożył kwiaty do zlewozmywaka, zatkał go gumowym korkiem i napuścił tyle wody, żeby przykryła łodygi.
W sypialni zobaczył długą czerwoną suknię leżącą w poprzek łóżka. Nie przypominał jej sobie, lecz wolał o tym nie mówić żonie, bo nigdy nie pamiętał jej ubrań. Gdyby okazała się nowa i on by to skomentował, zabrzmiałoby to tak, jakby uważał, że Paola kupuje zbyt dużo sukienek, a jeśli już ją nosiła, wyglądałby na męża, który nie zwraca uwagi, w co ubiera się żona. Westchnąwszy nad odwieczną nierównością w małżeństwie, otworzył szafę i stwierdził, że mimo wszystko szary garnitur będzie lepszy. Zdjął marynarkę, spodnie i krawat. Popatrzył w lustro, by dokładnie obejrzeć koszulę, zastanawiając się, czy jeszcze może ją nosić tego wieczoru. Zdecydował jednak, że nie, ale nie byłby Włochem, gdyby nie wziął pod uwagę takiej możliwości. Zdjął koszulę, powiesił na oparciu krzesła, a potem zaczął się ubierać od nowa, co robił prawie bez przymusu.
Kilka minut później w sypialni zjawiła się Paola z rozpuszczonymi włosami, owinięta w ręcznik; podeszła do komody, gdzie trzymała swoją bieliznę oraz swetry. Nie zważając na męża, obojętnie rzuciła ręcznik na łóżko i się pochyliła, by otworzyć szufladę. Wiążąc nowy krawat, Brunetti widział, jak Paola wciąga na siebie czarne majtki, a potem zapina biustonosz. Chcąc oderwać od niej uwagę, zaczął myśleć o fizyce, którą studiował na uniwersytecie. Miał wątpliwości, czy kiedykolwiek zrozumie dynamikę damskiej bielizny i siły powodujące w niej naprężenia, bo występuje tam zbyt wiele czynników. Skończywszy wiązać krawat, wyjął z szafy marynarkę. Nim ją na siebie włożył, Paola już zapinała zamek błyskawiczny z boku sukienki i wsuwała nogi w czarne pantofle. Znajomi komisarza często narzekali, że muszą czekać całe wieki, nim ich żony się ubiorą i umalują. Paola zawsze pierwsza stała gotowa przy drzwiach.
Sięgnęła do swojej części szafy i wyjęła z niej płaszcz, który sięgał do ziemi i wyglądał, jakby był zrobiony z rybich łusek. Brunetti spostrzegł, jak przez moment patrzyła na futro z norek, wiszące na samym końcu rządka okryć, ale po chwili wahania zamknęła szafę. Norki dostała kiedyś od swojego ojca na Gwiazdkę, ale od dwóch lat ich nie nosiła. Komisarz nie wiedział, czy przyczyną jest to, że już są niemodne – sądził, że futra nigdy nie wychodzą z mody, w przeciwieństwie do wszystkich innych rzeczy, które nosiła jego żona i córka – czy też coraz powszechniejsza opinia potępiająca naturalne futra, wyrażana zarówno w prasie, jak i przy jego własnym stole w czasie kolacji.
Читать дальше