Karin Fossum - Kto się boi dzikiej bestii

Здесь есть возможность читать онлайн «Karin Fossum - Kto się boi dzikiej bestii» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kto się boi dzikiej bestii: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kto się boi dzikiej bestii»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Najnowsza powieść „norweskiej królowej zbrodni”, Karin Fossum. Halldis Horn zamordowano na progu jej domu. Na miejscu przestępstwa widziano Errkiego, uciekiniera z zakładu dla obłąkanych.
Wątpliwości co do jego winy ma tylko Sara, psycholog chłopca. Śledztwo prowadzi znany z innych kryminałów Fossum Konrad Sejer. Następnego ranka napada na bank Morgan. Jego zakładnikiem zostaje właśnie Errki. Uciekają w góry, gdzie porywacz i porwany się zaprzyjaźnią.

Kto się boi dzikiej bestii — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kto się boi dzikiej bestii», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Karsten był wściekły. Nie mógł pogodzić się z tym, że to nie on znalazł ciało. Że to musiał być ten idiota Kannick, że naprawdę widział martwe ciało, chociaż był o dwa lata młodszy i gruby. Żaden z nich nigdy nie widział trupa.

– Miała oczy otwarte? – zapytał.

Kannick przerwał chrupanie, żeby się zastanowić.

– Szeroko otwarte. Przynajmniej to, które jej jeszcze zostało.

– Kiedyś słyszałem o dziewczynie, która miała lalkę i ta lalka wieczorem ożywała – wtrącił się Philip. – Rosły jej paznokcie. Pewnego dnia rano, kiedy dziewczyna się obudziła, była ślepa, bo lalka wydłubała jej oczy.

– Nie mówimy o filmie! – krzyknął Kannick. – To wszystko stało się naprawdę! Kłopot z tobą jest taki, że nie wiesz, gdzie się kończy fantazja, a gdzie się zaczyna rzeczywistość. Dlatego tu jesteś, ale to chyba już wiesz. – Zamknął oczy, żeby sobie lepiej przypomnieć. – W jej oku zastygło przerażenie, jakby zobaczyła samego diabła.

– To nawet dość prawdopodobne – rzucił sucho Karsten. – Ciekawe, czy coś do niej powiedział, zanim to zrobił. Albo czy po prostu rzucił się na nią i rozbił jej głowę. Leżała na schodach?

– Tak.

– Z głową na schodach, czy w wejściu?

– Na schodach.

– To znaczy, że musiał być w domu – mówił Karsten. – Pewnie szukał czekolady.

– Gdyby ją poprosił, sama by mu dała.

– Errki nie prosi o nic, tylko bierze. Każdy o tym wie.

Nagle wszyscy się poderwali. Otworzyły się drzwi i stanęła w nich Margunn.

– I co, nie jest wam tu miło i przytulnie?!

Obrzuciła wzrokiem grupę chłopców siedzących w pełnym uwagi milczeniu i zajadających czekoladę. Nikt nie będzie jej mówił, że nie potrafią stworzyć ciepłej atmosfery nawet w tym bezdusznym miejscu. Wiedziała, co kombinują, ale mimo to była z nich dumna.

– Kto opowiada? – niewinnie mrugnęła oczami.

Chłopcy wlepili wzrok w podłogę. Nawet Karsten zatrzepotał rzęsami.

– Przyniosę wam coli – zakomunikowała i wyszła.

Kannick zastanawiał się nad „wewnętrznym przymusem", tymczasem poziom cukru w jego krwi powoli podnosił się do zadowalającego poziomu. Czuł, jak ogarnia go senność, którą wywoływały tylko słodycze; błogie zmęczenie i rozleniwienie, wręcz odurzenie. Znajdował w nim spokój. Nie wiedział dlaczego, ale nigdy nie miał tego dosyć.

– Pewnie dostaniemy tylko colę dietetyczną – westchnął, otwierając paczkę hubba bubby. Gumy wystarczyło po jednej dla każdego. Jego wspaniałomyślność nie znała granic. Morderstwo Halldis Horn połączyło chłopców jak nigdy wcześniej. Na ogól byli podzieleni, walczyli między sobą o żałosną pozycję w malej społeczności outsiderów. Porzucili już marzenia o przyszłości, oprócz Simona, o którym mówiono, że ma bogatego wuja, który kiedyś miał mu obiecać, że zabierze go na swoją farmę, gdzie hodował trzydzieści koni wyścigowych. Ale najpierw musiał odsiedzieć czteromiesięczny wyrok za drobne błędy w rozliczeniach podatkowych, a dopóki odbywał pokutę, jak to ujął, nie mógł zabrać do siebie chłopca. Razem mieli zacząć wszystko od nowa.

Margunn wróciła, niosąc, jak odgadli, kilka butelek coli bez cukru i tacę ze szklankami.

– Tylko nie porozlewajcie.

Rzuciła Kannickowi ostrzegawcze spojrzenie. Margunn nie miała w zwyczaju nikogo łajać. Odpowiadała za nich i bardzo ich lubiła. Każda próba udzielenia im nagany kończyła się klapą, a chłopcy kochali ją, bo była jedyną osobą, która się o nich troszczyła. Personelu było oczywiście więcej, na przykład Thorleif, Inga i Richard. Oni też byli w porządku, robili, co do nich należało, ale byli młodzi i chcieli iść dalej, osiągnąć coś więcej. Dla nich ci chłopcy to po prostu odcinek nierównego terenu, który należy czym prędzej pokonać. A Margunn była stara. Miała prawie sześćdziesiąt lat i żadnych widoków na lepsze życie. Wylądowała tutaj, w brzydkim budynku przykrytym płytami z szarego azbestu, gdzie wszystkie pokoje przesiąknięte były jakąś dziwną zieloną i duszną wonią.

Polubiła to miejsce, tak jak ludzie lubią cuchnące stęchlizną zakamarki piwnicy, bo mają nadzieję, że pewnego dnia znajdą wśród rupieci coś wartościowego. Chłopcy łatwo to wyczuli. Tylko Simon nie potrafił samodzielnie wyciągać wniosków. Pytał innych i przyjmował odpowiedzi, które mu dawali.

Karsten rozlał colę do szklanek. Wszyscy chłopcy rzucili się na napój. Kannick ze zmarszczonymi brwiami spojrzał w dół na kapę, zastanawiając się, czy podzielić się resztą swojego łupu, czy też zachować ją na czarną godzinę. To była wspaniała chwila. Na drugą taką pewnie przyjdzie mu długo czekać.

– Gdzie teraz jest Halldis? – zapytał Pake, gdy Margunn wyszła. Naprawdę nazywał się Pal Theodor i w zakładzie znalazł się przez pomyłkę, ale nikt jeszcze tego nie odkrył. Gdzieś w jego dorosłym życiu czekało na niego odszkodowanie w wysokości kilku milionów koron za bezprawne pozbawienie wolności. To dodawało mu sił.

– W kostnicy – powiedział Kannick, upijając łyk coli. – W zamrażarce.

– W lodówce – poprawił go Karsten. – Najpierw musi być autopsja, oczywiście, a gdyby ją zamrozili, nie udałoby im się jej rozciąć i otworzyć.

– Rozciąć? – oczy Simona aż pociemniały ze strachu.

Karsten objął chłopca.

– Kiedy ktoś umiera, rozcina się go, żeby znaleźć przyczynę zgonu.

– Przyczyną zgonu była motyka w jej głowie – zauważył Philip, bekając.

– Muszą dokładnie sprawdzić, czym dostała. Nie mogą zgadywać.

– Dostała prosto w oko.

– Tak, ale muszą spisać akt zgonu. Nikogo nie można pochować bez aktu zgonu. Chociaż dziwię się, że użył motyki – mówił Karsten. – Łatwiej byłoby mu ją zabić gołymi rękami.

– Myślę, że nie miał na to ochoty – odpowiedział Kannick, marszcząc wargi. Potem zrobił duży balon, który zakrył mu pół twarzy, zanim wreszcie pękł z trzaskiem, przyklejając mu się do nosa i ust. Zeskrobał gumę brudnymi palcami i włożył z powrotem do ust.

– Ale policja go teraz szuka, prawda? – Simon skubał się w ucho, jakby to miało go uspokoić.

– Pewnie, że szuka. Założę się, że wysłali uzbrojonych antyterrorystów w kamizelkach kuloodpornych. Na pewno złapią faceta.

Karsten pokręcił głową z irytacją.

– Szkoda, że muszą go złapać całego i zdrowego.

Obrzucił kolegów wzrokiem. To, co miał zamiar im powiedzieć, wiedział na pewno.

– W Ameryce jest o wiele lepiej. Policja z miejsca takich zabija. Tam bardziej dbają o zwykłych ludzi. Jestem za karą śmierci! – ogłosił uroczyście.

Ten komentarz zakończył spotkanie.

Rozdział 8

Mężczyzna, który kazał mówić do siebie Morgan, usiadł na niewielkim, porośniętym trawą kopcu. Broń położył tuż obok. Errki rzucał ukradkowe spojrzenia na jego wzorzyste bermudy.

Mężczyzna próbował połapać się w sytuacji. Mogło być gorzej. Udało mu się uciec z banku i z miasta, a potem porzucić samochód. Poza tym tak jak obiecał, zdobył pieniądze. Dobrze ukrył i zakamuflował pojazd, a jeżeli leśny dukt był nieuczęszczany, mogło minąć wiele dni, zanim ktoś znajdzie auto. Wewnątrz nie zostawił odcisków palców, bo ani na chwilę nie zdjął rękawiczek. Zastanawiał się, czy policji udało się zidentyfikować jego zakładnika. Miał nadzieję, że jakość nagrania z bankowego monitoringu okaże się zbyt słaba i policji niewiele uda się zobaczyć.

– Posłuchaj – powiedział cicho.

Werbel gra ciszej, pomyślał Errki, więc pewnie udało mu się trochę uporządkować myśli.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kto się boi dzikiej bestii»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kto się boi dzikiej bestii» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Karin Fossum - The Drowned Boy
Karin Fossum
Karin Fossum - Eva's Eye
Karin Fossum
Karin Fossum - Utracona
Karin Fossum
Karin Fossum - Broken
Karin Fossum
Karin Fossum - Presagios
Karin Fossum
Karin Fossum - Don't Look Back
Karin Fossum
Karin Fossum - The Water's Edge
Karin Fossum
Отзывы о книге «Kto się boi dzikiej bestii»

Обсуждение, отзывы о книге «Kto się boi dzikiej bestii» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x