– Parę słów wyjaśnienia otrzymam?
– Jeśli tylko do własnej wiadomości, to tak. Hempel westchnął.
– No trudno, niech będzie.
– Uprzedzam, że moja relacja nie będzie zbyt długa, gdyż nie mam zamiaru wdawać się w drobne szczegóły. Otóż dotarły do nas wiadomości, że wywiad niemiecki będzie usiłował odzyskać pewne materiały pozostawione na naszym terenie. Należało więc zdemaskować agenta i nie dopuścić do przechwycenia tych materiałów.
Zadanie to zostało powierzone dwóm osobom: Procy i mnie. Nawiasem mówiąc, o roli Procy dowiedziałem się dopiero po jego śmierci.
Sosina miałem w podejrzeniu z chwilą jego powtórnego pojawienia się na tym terenie. Był to jeden z nielicznych błędów, jakie popełnił. Jak się jednak obecnie okazało, był do tego zmuszony.
Otrzymał mianowicie szczegółowy plan podziemi, lecz piwnice te uległy w międzyczasie przebudowie. Ta nieprzewidziana okoliczność nie pozwoliła mu na zorientowanie się w szkicu. Nie daje on jednak za wygraną. Dowiaduje się, kto przeprowadzał roboty budowlane, i nawiązuje towarzyską znajomość z Kuszarem i Wieleniem, projektodawcą i kierownikiem robót. Następnie udaje mu się namówić ich do spędzenia urlopu właśnie tutaj. Z konieczności więc zjawia się na tym terenie po raz drugi, i to w ciągu tego samego sezonu. Teraz ma jednak przy sobie ludzi, którzy są w stanie poinformować go szczegółowo o zaszłych zmianach. Jednocześnie, jak to czasami bywa, zjawia się nieoczekiwana pomoc w pomyśle młodej dziewczyny nastraszenia naszego przyjaciela Szarotki. Sosin podchwytuje tę myśl, rozwija i dostosowuje do swoich zamiarów. Daje mu to zupełną swobodę w omawianiu rozkładu pomieszczeń w piwnicy, i swobodnego poruszania się po niej bez wzbudzania podejrzeń.
Opracowuje nowy plan podziemia i ustala miejsce zakopania puszki. Pomaga sobie w tym ukradzioną calówką i znaczy kredą na kamieniach podłogi główne pomiary. Na opracowywaniu tego nowego planu przyłapuje go Proca, który jednak nierozeznanie sytuacji przypłaca życiem.
Ponieważ Brona przerwał, zabrał głos Hempel:
– Był pan łaskaw naszkicować mi tło i przyczynę zaszłych wypadków. Interesuje mnie również pana taktyka, która doprowadziła przecież do całkowitego sukcesu.
– Jak już panu powiedziałem, podejrzenia co do osoby Sosina miałem od samego początku. Muszę przyznać, że jest to facet o zimnej krwi, dużej dozie sprytu, zupełnym braku skrupułów, no i co najważniejsze, miał sporo szczęścia. Jeśli chodzi o moją taktykę, to polegała ona nie na utrudnianiu, lecz właśnie na ułatwianiu roboty przeciwnikowi. Był to, jak mi się wydawało, najwłaściwszy „plan strategiczny” w warunkach, w jakich się znajdowałem, proszę bowiem nie zapominać, że nie wiedziałem, jakie materiały przeciwnik chce zdobyć i gdzie one są ukryte.
– W ten sposób, ułatwiając mu akcję, dawał mu pan jednocześnie sposobność do wyjaśnienia panu tych zagadek? – Hempel uśmiechnął się.
– Takie istotnie było moje założenie.
– Zatem, chwileczkę! Więc jeśli dobrze zrozumiałem pana intencję, poczynania naszej młodocianej paczki powinny były raczej iść panu na rękę! -
Z kolei uśmiechnął się Brona.
– Stąd pochodziła moja wyrozumiałość w stosunku do nich.
– Dlaczego jednak pozwolił pan, a nawet, jak się domyślam, ułatwił ucieczkę przestępcy?
– Właśnie dlatego, że nie traciłem z oczu głównego celu. Tym celem było nie ujęcie sprawcy, lecz uzyskanie zdobytych przez niego materiałów. Nie znaczy to jednak, że sprawę ujęcia jego uważałem za pozbawioną znaczenia. Stała ona jedynie na drugim miejscu.
W chwili aresztowania przestępcy w jednym krótkim momencie, może pan to nazwać natchnieniem, wyczułem, że przeciwnik ma zdobycz dobrze ukrytą i da się raczej pokrajać na kawałki, a nie zdradzi miejsca kryjówki. Poznałem to z jego zachowania się, tej trudnej do wyrażenia słowami atmosfery jego sposobu bycia, zawziętości, pewności siebie w spojrzeniu i wyraźnej determinacji… Kiedy sobie to uświadomiłem, zrozumiałem, że osiągnąłem cel numer dwa, natomiast cel numer jeden wymyka mi się z rąk.
Co robić? Jak stanąć na wysokości żądania? Należało znaleźć wyjście nie drogą dłuższych namysłów, ale błyskawicznej decyzji. No i wówczas raptownie zrodził się pomysł. Wszystko trwało sekundę, dwie. Rozpoznanie, zastanowienie, pomysł, decyzja. W pewnej chwili stałem się jego sojusznikiem, mężem opatrznościowym. Przemówiłem językiem i stylem, który musiał trafić mu do przekonania. Reszta poszła gładko. Zresztą sam fakt umożliwienia mu ucieczki był dostatecznym dowodem przemawiającym za mną.
– A gdyby domyślił się mistyfikacji?
– To był moment ryzyka. Wówczas nie miałby pan okazji słuchać tych wyjaśnień. Chodziło jednak o to, by wydobył ten karabinowy nabój z kryjówki, by miał go przy sobie. Zatem trzeba było dać mu możność opuszczenia niebezpiecznego terenu w warunkach, które w jego przekonaniu zapewniały mu powodzenie. Dlatego, by jeszcze bardziej upewnić go co do siebie, dałem mu rewolwer, z którego jednak usunąłem naboje.
– Gdyby jednak zorientował się w sytuacji, zamordowałby pana i uciekł ze zdobyczą?
– Pierwsze na pewno tak. Drugie – nie.
– Jak to?
– Gdyby miał szanse ucieczki, cały mój pomysł nie miałby sensu. Zdradzę panu teraz pewną tajemnicę. Otóż od czasu śmierci Procy pensjonat został otoczony pierścieniem posterunków, w taki sposób, by nawet mysz nie mogła się przedostać. Poza tym, by uniezależnić się od telefonu, którym zresztą było bardzo trudno posługiwać się ze względu na jego lokalizację, został ustalony system sygnalizacji.
Mianowicie, zielona rakieta oznaczała wezwanie do wzmożenia czujności. Czerwona – alarmowała posterunki, że przestępca ucieka, biała była odwołaniem alarmu i wezwaniem do przybycia. Przed zezwoleniem na skrępowanie siebie opuściłem związanego jeszcze Sosina, rozładowałem rewolwer i wystrzeliłem czerwoną rakietę. Było to zawiadomienie, że przestępca ucieka. Z tą chwilą mogłem dać się związać, gdyż przekazywałem go po prostu w ręce posterunków. Nie miał on żadnych szans przedostania się przez ich linię…
W tej chwili rozległ się krzyk. Poznali głos pana Szarotki. Obaj zerwali się z miejsca, rzucając się ku oknu. Ujrzeli pana Szarotkę, który stał na tarasie wskazując ręką w stronę opartej o dach drabiny.
– Co się stało?! – zawołał Hempel.
– Całują się! O, proszę! – Pan Anzelm był skrajnie wzburzony.
Hempel spojrzał we wskazanym kierunku i roześmiał się. Zdołał bowiem jeszcze zauważyć, jak skonfundowana Jolanta starała się wysunąć z objęć Kuszara.
– No to co z tego? Dlaczego to pana tak wzburzyło, panie Anzelmie?
– Pod drabiną?!
– Nie rozumiem, o co panu chodzi?
– Jak mogli stanąć pod drabiną?! Przecież to przynosi pecha! Zwłaszcza narzeczeni nie powinni nigdy tego robić! Na szczęście zdołałem im przeszkodzić!
– Zatem dzięki w imieniu młodych! – Hempel ze śmiechem odszedł od okna i obrócił się do Brony.
– Parę pytań o drugorzędnym znaczeniu, dobrze? – powrócił do przerwanej rozmowy.
– Proszę.
– Teraz Bolesza zostanie zwolniony?
– Nie. Jego zmiana nazwiska została spowodowana innymi przyczynami niż te, które podał w śledztwie. Ma on na sumieniu poważne grzechy z czasów okupacji.
– A skąd znalazła się jego zapalniczka przy zwłokach Procy?
– Oczywiście Sosin. Ukradł ją, a potem podrzucił na miejsce przestępstwa.
– Dlaczego nie powiedziałeś mi pan od razu po rozwiązaniu więzów, jak przedstawia się sprawa z ucieczką Sosina?
Читать дальше