– Cieszę się. – Znowu zobaczyła przed sobą kobietę, którą podziwiała.
Po kilku minutach wszyscy wrócili do studia. Pat zakrywała ręką list, który miała przeczytać. Luther zaczął mówić:
– Pani senator dziękujemy za spędzenie z nami tego czasu. Z pewnością stałaś się inspiracją i przykładem dla każdego, kto nie wie, jak sobie poradzić, kiedy w jego życiu doszło do tragedii. Podczas przygotowań do programu otrzymaliśmy od ciebie wiele osobistych pamiątek. Pośród nich znaleźliśmy list, który napisałaś do męża, kongresmana Willarda Jenningsa. Myślę, że ten list ukazuje cię jako młodą kobietę i jako polityka, którym się potem stałaś. Pozwolisz, że Pat go teraz przeczyta?
Lekko zaskoczona Abigail przytaknęła ruchem głowy.
Pat rozłożyła list i powoli przeczytała zachrypniętym głosem:
– „Billy, kochanie”. – Poczuła, jak coś ją ściska w gardle. Zmusiła się, żeby czytać dalej. Miała zupełnie wyschnięte usta. Popatrzyła w górę. Abigail przyglądała się jej z pobladłą twarzą. – „Byłeś wspaniały na dzisiejszych obradach. Jestem z Ciebie bardzo dumna. Ogromnie Cię kocham i z niecierpliwością czekam na czas, kiedy będę z Tobą żyć i pracować. O, mój najdroższy, naprawdę razem zmienimy ten świat”.
– Ten list został napisany trzynastego maja – wtrącił Luther – a twój mąż kongresman Willard Jennings, zginął tydzień później, dwudziestego, i sama musiałaś dalej zmieniać ten świat. Dziękujemy senator Abigail Jennings!
Oczy Abigail zajaśniały. W kącikach jej ust widniał delikatny uśmiech. Przytaknęła i z ruchu jej warg odczytać można było słowo „dziękuję”.
– Stop! – zawołał reżyser. Luther podskoczył z radości.
– To było świetne. Każdy będzie… – Urwał w pół zdania, gdy Abby rzuciła się do przodu i wyrwała list z rąk Pat.
– Skąd to masz? – syknęła. – Kogo chcesz ze mnie zrobić?
– Przecież mówiłem, że nie musimy tego wykorzystywać – zaczął szybko tłumaczyć Luther.
Pat widziała, jak oblicze pani senator wykrzywiło się ze złości i bólu. Już to gdzieś oglądała, już kiedyś widziała tę twarz. Ale gdzie?
Minęła ją pośpiesznie jakaś masywna postać. Toby chwycił Abigail za ramiona i potrząsnął, prawie na nią krzycząc:
– Abby, uspokój się. To było wspaniałe zakończenie programu. Wszystko w porządku, Abby. Dobrze, że ludzie dowiedzą się o twoim ostatnim liście do męża.
– O moim… ostatnim… liście? – Podniosła rękę, żeby zakryć twarz, jakby próbowała zmienić jej wyraz. – Oczywiście… Przepraszam… Po prostu Willard i ja często pisywaliśmy do siebie takie liściki… Bardzo się cieszę, że znalazłaś ostatni z nich…
Pat usiadła i zamarła w bezruchu. „Billy, kochanie, Billy, kochanie…”. Słowa brzmiały rytmicznie, kołatały jej w głowie. Podniosła się z fotela, spojrzała w górę i napotkała dziki wzrok Toby'ego. Cofnęła się, czując paraliżujący strach.
Kierowca wrócił do Abigail i wspólnie z Lutherem i Philem wyprowadzili ją ze studia. Jeden po drugim gasły reflektory.
– Hej, Pat! – zawołał operator kamery. – To już koniec, prawda?
Wreszcie wstała.
– To już koniec – przyznała.
Kiedy Sam miał do rozwiązania jakiś problem, szedł na długi spacer, który rozjaśniał mu głowę i pomagał w myśleniu. Dlatego postanowił przejść się kilka kilometrów do południowo-zachodniej części dzielnicy. Restauracja Gangplank znajdowała się nad kanałem. Kiedy do niej doszedł, popatrzył z podziwem na niespokojne fale.
Cape Cod. Plaża w Nauset. Pat idąca obok niego, włosy rozwiewa jej wiatr, jej dłoń w jego dłoni daje mu niezwykłe uczucie wolności, jakby nie było nic więcej poza nimi, niebem, plażą i oceanem. W przyszłym roku latem powrócimy tam, obiecał sobie.
Restauracja przypominała statek zacumowany w doku. Sam podbiegł do trapu i poczuł przyjemne kołysanie.
Jack Carlson zajął stolik przy oknie. Jego popielniczka była pełna niedopałków. Powoli sączył perrier. Sam przeprosił za spóźnienie.
– To ja przyszedłem za wcześnie – powiedział Jack. Był eleganckim mężczyzną; miał srebrne włosy i ciekawe wszystkiego oczy. Przyjaźnił się Kingsleyem od ponad dwudziestu lat.
Sam zamówił martini z ginem.
– Może to mnie uspokoi albo pozwoli mi się jakoś pozbierać – wyśnił, próbując się uśmiechnąć. Czuł, że Jack uważnie mu się przygląda.
– Kiedy się widzieliśmy ostatnio, byłeś weselszy – zauważył Carlson. Sam, dlaczego chciałeś, żebyśmy sprawdzili Toby'ego Gorgone'a?
– Przeczucie kazało mi to zrobić. – Ogarnął go niepokój. – Czy znalazłeś coś ciekawego?
– Można tak powiedzieć.
– Witaj, Sam.
Do stolika podszedł Frank Crowley. Jego zazwyczaj blada twarz była zaczerwieniona od mrozu, włosy miał potargane. Przedstawił się Jackowi, a następnie poprawił okulary w srebrnej oprawce, otworzył teczkę 'i wyjął grubą kopertę.
– Dobrze, że tu dotarłem – powiedział. – Zacząłem przeglądać protokół rozprawy i prawie zapomniałem, która godzina. – Obok niego stanął kelner. – Martini, bardzo wytrawne, proszę – zamówił. – Sam, jesteś jedyną osobą, jaką znam, która pije jeszcze martini z ginem. – Nie czekając odpowiedź, ciągnął: – Stany Zjednoczone przeciwko Eleanor Brown. ciekawa lektura i sprowadza się tylko do jednego problemu: kto ze współpracowników senator Jennings kłamał – Eleanor czy Toby?
Ta dziewczyna próbowała się bronić. To duży błąd. Zaczęła mówić o zamieszaniu w sprawę kradzieży w sklepie, a prokurator tak to wyolbrzymiłby obrabowała Fort Knox. Zeznanie pani senator też nie pomogło. Za dużo mówiła o tym, że dała Eleanor drugą szansę. Zaznaczyłem najważniejsze strony. – Podał protokół Carlsonowi.
Jack wyjął z kieszeni kopertę.
– Sam, oto karta Gorgone'a, o którą ci chodziło.
Sam rzucił okiem, uniósł brwi i przeczytał jeszcze raz uważnie.
Apple Junction. Podejrzany o kradzież samochodu. Pościg policji zakończył się śmiercią trzech osób. Nie został postawiony w stan oskarżenia.
Apple Junction. Podejrzany o udział w aferze bukmacherskiej. Nie został postawiony w stan oskarżenia.
Nowy Jork. Podejrzany o udział w przygotowaniu samochodu-pułapki. Śmierć poniósł jeden z rekinów kapitału. Nie został postawiony w stan oskarżenia. Przypuszcza się, że współpracuje z mafią. Mógł zaciągnąć długi bez pokrycia, wysługując się bandytom z gangu.
Inny istotny fakt: świetny mechanik.
– Nieskazitelnie czyste konto – zauważył z przekąsem Kingsley.
Jedli kanapki z mięsem i rozmawiali, porównywali i oceniali kartę policyjną Toby'ego Gorgone'a, protokół z rozprawy Eleanor Brown, ustalenia Zarządu Lotnictwa Cywilnego dotyczące katastrofy lotniczej i wiadomość o zamordowaniu Catherine Graney. Przed podaniem kawy każdy z osobna i wszyscy razem doszli do niepokojących wniosków: Toby był doskonałym mechanikiem, który wstawił do samolotu Jenningsa jakiś bagaż na kilka minut przed odlotem, a samolot rozbił się w tajemniczych okolicznościach. Toby, jako hazardzista, mógł być zadłużony u bukmacherów, gdy zginęły pieniądze z funduszu wyborczego.
– Wydaje mi się, że senator Jennings i ten typek, Toby, świadczą sobie nawzajem przysługi – odezwał się Crowley. – Ona zapewnia mu alibi, a on nadstawia za nią karku.
– Nie wierzę, że Abigail Jennkigs rozmyślnie wysłała młodą dziewczynę do więzienia – oświadczył stanowczo Sam. – I z pewnością nie uwierzę w to, że przyczyniła się do śmierci swego męża. – Nagle zorientował się, że wszyscy razem zniżyli głosy do szeptu. Rozmawiali o kobiecie, która za kilka godzin zostanie, być może, wiceprezydentem Stanów Zjednoczonych.
Читать дальше