– Naprawdę? Tak bardzo kocha, że pozwala, abym wyszła na idiotkę podczas obrad transmitowanych przez telewizję? Jest skończona, Philipie. Chcę, żeby za piętnaście minut już jej tu nie było. I ciesz się, że nie wylecisz razem z nią. Jeśli raport był opóźniony, do ciebie należało wyjaśnić przyczynę. Wokoło jest tylu łebskich ludzi czyhających na pracę, także moją. Sądzisz, że zamierzam zbierać wszystkie cięgi tylko dlatego, że jestem otoczona tępakami?
– Nie, pani senator – wymamrotał Philip.
– W tym biurze nie daje się drugiej szansy. Czy ostrzegałam o tym cały personel?
– Tak, pani senator.
– Więc wyjdź stąd i zrób, co ci kazałam.
O rety! – pomyślała Pat. Nie sądziłaby Philip tak miał się na baczności przed swoją szefową. Spostrzegła, że pani senator jej się przygląda.
– No cóż, Pat – powiedziała spokojnie Abigail – chyba uważasz mnie za potwora? – Nie czekała na odpowiedź. – Moi ludzie wiedzą, że jeśli mają problemy osobiste, to ja nie będę za nikogo pracowała. Obowiązkiem każdego jest zawiadomić mnie, co się dzieje, i poprosić o urlop. W ten sposób chcę uniknąć takich wpadek. Kiedy ktoś z personelu popełnia błąd, odbija się to na mnie. Pracuję zbyt ciężko i zbyt długo, żebym się miała kompromitować przez czyjąś głupotę. I wierz mi, Pat, jeśli ktoś zrobi to raz, zrobi to samo powtórnie. O Boże, jestem teraz umówiona przy schodach wejściowych na zdjęcie z drużyną skautek.
Kwadrans przed czwartą sekretarka nieśmiało zapukała do drzwi gabinetu Abigail.
– Telefon do panny Traymore – wyszeptała.
Dzwonił Sam. Uspokajające ciepło jego głosu od razu podniosło ją na duchu. Była poruszona nieprzyjemnym incydentem i nieszczęśliwym wyrazem twarzy młodej kobiety.
– Cześć, Sam. – Zauważyła, że Abigail spojrzała na nią czujnie.
– Moi szpiedzy donieśli, że jesteś na Wzgórzu. Co powiesz na wspólną kolację?
– Kolacja… Nie mogę, Sam. Dziś wieczorem mam pracę.
– Ty też musisz jeść. Co jadłaś na lunch? Jedno z jajek na twardo Abigail?
Starała się nie roześmiać. Abigail wyraźnie przysłuchiwała się odpowiedziom.
– Jeśli nie masz nic przeciwko zjedzeniu czegoś szybko i wcześnie -zgodziła się Pat.
– W porządku. Czy mogę przyjechać po ciebie za pół godziny pod siedzibę Senatu?
Kiedy Pat odłożyła słuchawkę, popatrzyła na Abigail.
– Czy przejrzałaś już wszystkie materiały, które ci daliśmy? Może filmy? – zapytała pani senator.
– Nie.
– Część z nich?
– Nie – przyznała się Pat.
O Boże, pomyślała, cieszę się, że nie pracuję u niej.
– Sądziłam, że może przyjdziesz do mnie na kolację i porozmawiamy o materiałach, które chciałabyś wykorzystać.
Znowu cisza. Pat czekała.
– Skoro jednak niczego nie przejrzałaś, chyba lepiej będzie, jeśli dzisiejszy wieczór poświęcę lekturze paru rzeczy, które muszę przeczytać. – Abigail się uśmiechnęła. – Sam Kingsley jest jednym z najlepszych kandydatów na męża w Waszyngtonie. Nie wiedziałam, że tak dobrze się znacie.
Pat spróbowała udzielić zdawkowej odpowiedzi.
– Ależ nie. – Czuła jednak, że Samowi trudno wytrzymać z dala od niej. Odwróciła się do okna, chcąc ukryć wyraz twarzy. Na zewnątrz było prawie ciemno. Okna gabinetu pani senator wychodziły na Kapitol. Kiedy słabło światło dnia, budynek pokryty błyszczącą kopułą wyglądał jak obraz w obramowaniu niebieskich jedwabnych draperii.
– Jakie to piękne! – wykrzyknęła Pat. Abigail zwróciła głowę w stronę okna.
– Rzeczywiście – przyznała. – O tej porze dnia ten widok zawsze mi przypomina, co tu robię. Nie wyobrażasz sobie, jaka to satysfakcja wiedzieć, że dzięki temu, co załatwiłam dziś rano, stara kobieta będzie otoczona troskliwą opieką w przyzwoitej klinice, a dla ludzi, którzy chcą jakoś przeżyć, znajdą się dodatkowe pieniądze.
Kipi niemal zmysłową energią, gdy zaczyna mówić o swojej pracy, zauważyła Pat. Ona wie, co robi.
Pomyślała także o tym, że pani senator zapomniała już o dziewczynie, którą wyrzuciła kilka godzin temu.
Pat drżała, zbiegając do samochodu stojącego tuż przed budynkiem Senatu. Sam wychylił się, aby ją pocałować w policzek.
– Jak się czuje nasza rewelacyjna dziennikarka?
– Jestem zmęczona – odrzekła. – Dotrzymywanie kroku pani senator nie jest sposobem na spędzenie spokojnego dnia.
Sam się uśmiechnął.
– Wiem, co masz na myśli. Pracowałem z nią nad wieloma ustawami. Nigdy nie jest zmęczona.
Klucząc po zatłoczonych ulicach, skręcił w Pennsyvania Avenue.
– Pomyślałem, że pójdziemy do Chez Grand-mère w Georgetown – powiedział. – To miły lokal, z dobrą kuchnią i niedaleko od ciebie.
W restauracji było prawie pusto.
– Waszyngton nie jada kolacji za piętnaście szósta. – Sam uśmiechnął się, kiedy kierownik sali podszedł i zaproponował im wybór stolika.
Pijąc koktajl, Pat opowiedziała Samowi, jak spędziła dzień, nie pomijając wydarzenia podczas obrad. Zagwizdał.
– To bardzo źle dla Abigail. Nawet mniej poważne sytuacje mogą bardzo zaszkodzić politykowi.
– Czy coś takiego mogłoby wpłynąć na decyzję prezydenta? spytała.
– Pat, wszystko może wpłynąć na decyzję prezydenta. Jeden błąd może oznaczać koniec jej kariery. Spróbuj to zrozumieć. Gdyby nie zdarzyła się sprawa w Chappaquiddick, Teddy Kennedy może zostałby prezydentem. Były jeszcze oczywiście afery Watergate i Abscam. To się nigdy nie kończy. Wszystko odbija się na mężczyźnie lub kobiecie, którzy sprawują taki urząd. To cud, że Abigail utrzymała się po owym skandalu z niedoborem w kasie funduszu wyborczego. Gdyby kryła swoją asystentkę, byłby to koniec jej wiarygodności. Jak nazywała się tamta dziewczyna?
– Eleanor Brown. – Pat pomyślała o tym, co powiedziała Margaret Langley: „Eleanor nie mogła ukraść tych pieniędzy. Była zbyt bojaźliwa”. – Eleanor zawsze utrzymywała, że jest niewinna – dodała.
Sam wzruszył ramionami.
– Pat, przez cztery lata byłem prokuratorem okręgowym. Chcesz coś wiedzieć? Dziewięciu przestępców na dziesięciu przysięga, że nic nie zrobiło. I przynajmniej ośmiu z nich kłamie.
– Ale zawsze pozostaje ten jeden, który jest niewinny – upierała się nieprzekonana.
– Bardzo rzadko – odparł Sam. – Co byś zjadła?
Pat zauważyła, że wyraźnie się odprężył przez półtorej godziny, które spędzili razem. Jestem dobra dla ciebie, pomyślała. Potrafię cię uszczęśliwić. Uważasz, że jeśli miałbyś dziecko, to byłoby tak jak wtedy, gdy samodzielnie zajmowałeś się Karen, ponieważ Janice zachorowała. Ze mną byłoby inaczej…
Gdy pili kawę, zapytał:
– Jak ci się mieszka w tym domu? Masz jakieś kłopoty?
Pat zawahała się przez chwilę i postanowiła opowiedzieć mu o liście wsuniętym pod drzwiami i o drugim telefonie.
– Ale jeśli jest tak, jak mówisz, to pewnie jakiś żartowniś – zakończyła. Sam nie odwzajemnił jej uśmiechu.
– Uznałem, że jeden przypadkowy telefon do studia w Bostonie może nie mieć żadnego znaczenia. Ale w ciągu ostatnich trzech dni ów ktoś zadzwonił do ciebie drugi raz i znalazłaś list wsunięty pod drzwiami. Jak myślisz, skąd ten typ miał twój adres?
– A skąd ty go masz? – zapytała Pat.
– Zadzwoniłem do Potomac Cable i powiedziałem, że jestem twoim przyjacielem. Sekretarka dała mi numer telefonu i dokładny adres. Poinformowała mnie także, kiedy tu będziesz. Szczerze mówiąc, byłem trochę zaskoczony, że z taką beztroską udzielają szczegółowych informacji.
Читать дальше