Ale coś mnie tknęło: zajrzałem jeszcze do tegoż samego Arcta pod wyraz „całować”. Chcecie przykładu jak lekkomyślnie traktuje się tę kwestię? Pocałować, całować, to wszak jedno i to samo; i oto czytajcie:
Całować(kogo, co, lub w co), cmoknąć, dotykając ustami ściśniętymi ciała lub przedmiotu, jako znak pieszczoty, czci, uszanowania…
Zatem pocałowaćbyło tylko dotknąć; natomiast całowaćjest cmoknąć ściśniętymi ustami; w jednym podręczniku dwie zupełnie różne definicje tej samej rzeczy. („Cmoknąć” Arcta pokrywałoby się mniej więcej z moim „prztyknąć”). W jednym tylko jest Arct konsekwentny: wciąż pocałunek jest dla niego jedynie znakiem.
Nie poprzestałem na tym; biorę jeszcze innego Arcta: Słownik frazeologiczny . Czy uwierzylibyście? – mamy trzecią definicję!
Całować, synon.cmokać, przycisnąć usta do czegoś.
Utrzymało się zatem cmokać, ale poprzednie dotykaćzmieniło się na przyciskać. Nieścisłość czy ewolucja? Trzeba by wiedzieć, kiedy Arct zaczął cmokać, kiedy zaczął przyciskać, zamiast dotykać? Dałoby się to może ustalić przez porównanie dat wydania słowników. Słownik języka polskiego wyszedł w r. 1916; ba, ale Słownik frazeologiczny ma trzy daty: pierwsze wydanie w r. 1898, ostatnie w r. 1928… Trzeba by mieć wszystkie trzy wydania i stwierdzić, w którym roku na przestrzeni 30 lat – Arct zaczął przyciskać, jeżeli mamy przyjąć ewolucję, a nie prostą nieścisłość.
Zanim przejdę do innych autorów, zaglądam po drodze do Słownika etymologicznego Brücknera 17 17 Brückner, Aleksander (1856–1939) – filolog, historyk kultury i literatury polskiej, członek Akademii Umiejętności. [przypis edytorski]
: nie jest do pogardzenia, co ten wytrawny pisarz powie o pocałunku. I w istocie, znajduję tam wywód niezmiernie ciekawy: pocałunek, całować, wywodzi Brückner od słowa cały, całość. Zważcie: ten jurny starzec nie waha się wyznać, że czuje się jedynie niekompletną cząstką w chwilach gdy nie całuje. Całować jest, wedle Brücknera, najściślej spokrewnione z matematycznym całkować.
Ale idźmy dalej. Biorę Encyklopedię Trzaski, Everta i Michalskiego 18 18 Trzaska, Evert i Michalski – wydawnictwo Księgarnia i Dom Wydawniczy TEM, założone w 1920 r. przez księgarzy Władysława Trzaskę i Jana Michalskiego oraz handlowca Ludwika Everta. [przypis edytorski]
, świeżutko wydaną pod redakcją Lama. Nie ma w ogóle słowa całować w żadnej kombinacji!
Biorę dawniejszą Encyklopedię Orgelbranda 19 19 Orgelbrand, Samuel (1810–1868) – wydawca, encyklopedysta; prowadził też drukarnię, księgarnię i wypożyczalnię książek. Zorganizował powstanie 28-tomowej Encyklopedii Powszechnej (1859–1868). Pochodził z tradycyjnej rodziny żydowskiej, był zwolennikiem asymilacji Żydów w polskim społeczeństwie. [przypis edytorski]
:
Całowaniepolega na tym, że przykłada się usta do ciała; przez wciąganie powietrza przyłożone usta silnie przylegają i przy ich oderwaniu tworzy się dźwięk właściwy; fizjologiczne więc wytłumaczenie tej czynności jest bardzo proste…
Zaiste dziwne rozumowanie! Nie widzę, co się Orgelbrandowi wydaje tu tak proste; chyba to, jak powstaje dźwięk; ależ przecież tutaj nikomu nie chodzi specjalnie o dźwięk… O, ci uczeni, nieśmiertelnie molierowscy! Czytajmy dalej:
…trudniej to zrozumieć, dlaczego ruch ten stał się powszechnie przyjętym symbolem dla wyrażenia rozmaitych dodatnich uczuć między ludźmi, miłości, szacunku, przyjaźni?…
Nareszcie Orgelbrandowi coś jest trudno zrozumieć: odzyskał poczucie tajemnicy; to go rehabilituje w moich oczach.
Zaglądam do starej Encyklopedii Sikorskiego 20 20 Encyklopedia Sikorskiego – Wielka Encyklopedia Powszechna Ilustrowana , powstała z inicjatywy Saturnina Sikorskiego, wydawcy i dziennikarza. Nie została ukończona: w latach 1892–1914 ukazało się 55 tomów, do litery P . [przypis edytorski]
:
Całowanie, używane w ceremoniach wszystkich religii, służyło za najogólniejszy symbol uczczenia…
I cały czas Sikorski rozważa pocałunek wyłącznie z punktu religijnego: całowanie papieskiego trzewika, całowanie sprzętów i naczyń świętych… O innym zastosowaniu pocałunku – cisza. Panie Sikorski?!
Już mam dać za wygraną, kiedy jeszcze przychodzi mi na myśl zajrzeć do najstarszego wydania Orgelbranda z r. 1860. I tam dopiero znajduję kopalnię wiadomości:
…Pod względem mechanicznym jest to pewna odmiana przyssania, o ile przez to ostatnie rozumiemy przylgnięcie jakiegoś przedmiotu do ust, sprawione mocą przewagi ciśnienia powietrza zewnętrznego nad tym, które przez wciąganie go w siebie i dłuższe utrzymywanie wdechu (obacz oddychanie) w jamie ust rozrzedzonym zostało. Mniejsze lub większe zaciśnięcie warg, tudzież prędsze lub wolniejsze oderwanie ich od przedmiotu, daje początek słabszemu lub mocniejszemu odgłosowi towarzyszącemu całowaniu…
To się przynajmniej nazywa definicja, coś jak słynne półkule magdeburskie 21 21 półkule magdeburskie – doświadczenie fizyczne z 1654 r., które zademonstrował w Magdeburgu Otto von Guericke (niem. polityk i uczony, 1602–1686); był to efektowny dowód na istnienie powietrza i działanie ciśnienia. Po wypompowaniu powietrza spomiędzy dwóch doskonale dopasowanych półsfer próbowano je rozdzielić, do czego okazała się niezbędna siła kilkunastu koni. [przypis edytorski]
. Widać, że artykulik wyszedł spod odpowiedzialnego pióra, mimo że podpisany jest skromnie literami Dr J.M.
Czytamy dalej:
Czucie miejscowe, jakiego się przy tym doświadcza, zależy od nerwów zaopatrujących wargi, i jako takie różni się jedynie według rodzaju powierzchni z ustami zetkniętej. W miarę celu i udziału duszy, za tym miejscowym czuciem idzie ogólniejsze, napawające wskroś niewypowiedzianą lubością…
Nareszcie!! Był już czas!
Ale czytajmy dalej:
Przede wszystkim (?) daje się to dostrzegać w pocałunku miłosnym. Wszystko co, stosownie do swojej przyrody, człowiek ma w sobie zwierzęcego, jest w nim zarazem, a przynajmniej być powinno, więcej uduchowione i odznaczone tym sposobem szlachetniejszą cechą. Tak więc i popęd utrzymania swojego rodzaju przechodzi tu właściwy zwierzętom zakres prostej zmysłowości, a wplatając się niepoliczonymi pasmami we wszystkie stosunki życia, rozkwita miłością. Pierwszym miłości zadatkiem i zewnętrzną psychiczno-zmysłową oznaką jest pocałunek. Stykają się tu ściśle części ciała, które przyczyniają się nie pomału do utworzenia ludzkiego oblicza, owego światła i zwiastuna tego, co się dzieje w sercu i umyśle, części, których udział ich w mowie nadaje przed innymi wyraz żywotności, części, celujące nad wszystkimi wytwornością czucia. To zespolenie części symbolicznie takiego znaczenia, obok chwilowej ułudy, że razem z tchnieniem ukochanej osoby jako bezpośrednią oznaką życia napawamy się tym drogim nam życiem, nadaje czysto miłosnemu pocałunkowi nieopisaną lubość, pewną uroczystość i zadowolenie żywsze nad wszelkie wrażenia zmysłowe…
„Zadowolenie żywsze nad wszelkie wrażenia zmysłowe”… Słyszycie? Czy mogłem wam dać lepszy tekst do refleksji świątecznych, na te dnie opilstwa i obżarstwa? Jakie wyciągnięcie z tego konsekwencje, to wasza sprawa.
Читать дальше