Józef Kraszewski - Stara baśń, tom pierwszy
Здесь есть возможность читать онлайн «Józef Kraszewski - Stara baśń, tom pierwszy» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Мифы. Легенды. Эпос, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Stara baśń, tom pierwszy
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Stara baśń, tom pierwszy: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Stara baśń, tom pierwszy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Stara baśń, tom pierwszy — читать онлайн ознакомительный отрывок
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Stara baśń, tom pierwszy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Podróżni wciąż biegli brzegiem, to szybciej, to wolniej – dwa razy konie poili zmęczone i jechali dalej bez spoczynku – a słońce też podnosiło się coraz wyżej, grzało coraz mocniej. Choć w lesie świeżo było i chłodno, od łąk i piasków zalatywał oddech gorący.
Nie zmieniła się okolica – bór ciągle szumiał nad rzeką. Gdzieniegdzie w piasku między pagórkami świeciło jeziorko – szerzej rozlewały się wody – to ściskały wśród parowu. Mieniały się 26 26 mieniać się (daw.) – zmieniać się. [przypis edytorski]
tylko drzewa, sosny i jodły, potem zielonych liści brzozy i lipy, i osiki, i dęby na pół jeszcze śpiące a głuche na wiosnę.
Gdzieniegdzie żółtawą ławą leżał piasek, to kępiasta trzęsawica 27 27 trzęsawica – trzęsawisko; teren bagnisty. [przypis edytorski]
, którą okrążać musieli. Przed nimi z dala pomykał zwierz, z łąk pierzchały całe stada łosi i jeleni, dobijając się do lasu, na którego skraju stawały, patrzyły jeszcze ciekawie i gnały dalej, znikając im z oczu. Naówczas łomot stad spłoszonych konie straszył i pędziły żywiej, stuliwszy uszy… póki sił stało.
Gerda ciągle ręką chwytał za nogę zranioną, czuł, że mu krew ciekła, jakby ciepły sznurek wijący się aż do stopy, i w skórzanym obuwiu zbierała się u nogi, czerwonymi kroplami sącząc szparami chodaka.
Ale skarżyć się nie śmiał, zawijać rany hubą z drzew lub liśćmi, co by krew zatamowały – nie było czasu… Starszemu też trochę krwi pokazało się między palcami ręki… otarł je o końską grzywę – nie troszcząc się o to. Rozpatrywał się wciąż po okolicy, dawniej znać sobie pamiętnej, jakby szukając miejsca do spoczynku… Lecz nierychło 28 28 rychło – szybko. [przypis edytorski]
, nierychło zwolnili biegu.
Tu rzeka, płynąc nizinami równymi, szerzej się rozlewała wśród błot świeżą zielonością okrytych. Ze wzgórza nagiego, na którym stali, widać było łąki i trzęsawiska, wśród nich moczary i jeziorka mnogie, opasane gajami… Kilka strumieni zbiegało się tu z borów ku rzece. Las, wśród którego stanęli, wypalony był i zeschły na znacznej przestrzeni. – Gąszcze, co go podszywały, spłonęły do szczętu, daleko więc w głąb jego sięgnąć było można okiem i dojrzeć nieprzyjaciela.
Tu starszy z konia się zsunął, rzucił go nie patrząc i legł na ciepłym piasku, obu rękami pot kroplisty ocierając z czoła. Zmęczony był – piersi mu się podnosiły, a że krwawymi palcami dotknął twarzy i ją też sobie całą okrwawił.
Ujrzawszy to chłopak, uląkł się i krzyknął.
– Co ci to, Gerda? Czyś ty mężczyzna? Czy się matka twoja omyliła, że ci nie wdziała chust i spódnicy? Kropla krwi, a tyle strachu i wrzasku?
Chłopak mu dopiero wskazał na własną twarz jego.
– Nie o moją mi strach – rzekł – choć skórznie 29 29 skórznie – daw. obuwie skórzane. [przypis edytorski]
mam jej pełne, ale o waszą. Twarz, ojcze, macie we krwi całą.
Starszy na ręce swe popatrzył, rozśmiał się tylko i nic nie odpowiedział.
Gerda tymczasem, na ziemi siadłszy, nogę ranną rozzuł i począł czyścić obuwie, potem ranę ocierać i okładać hubą. Stary patrzył na to obojętnym okiem.
W milczeniu dobyli potem z sakiew suszone mięso i placki, które starszy na ziemi rozłożył. Poszedł się wprzód obmyć w wodzie i dłonią jej do ust zaczerpnąć. Gerda za jego przykładem zwlókł się też do wody… Siedli jeść w milczeniu… Konie na chudej trawie leniwie się pasły…
Z lasu wyleciała sroka… uwiesiła się na suchej gałęzi nad głową starego, pochyliła ku niemu i krzyczała… Zdawała się zagniewana, trzepała skrzydłami, podlatywała coraz bliżej… wołała coś, jakby na gwałt zbierając drugie… Nadciągnęła w pomoc wtóra 30 30 wtóry – drugi. [przypis edytorski]
i trzecia… i wrzaskliwie to podlatywały, to przysiadały się przy nich… Stary, który się chciał zdrzemnąć, zniecierpliwiony, łuk napiął i strzelił. Nie ranił żadnej, zerwały się z krzykiem… zawirowały w powietrzu i wróciły krakać nad nimi… Gerda z głową zwieszoną, na rękach wsparty, nad końmi czuwał. Las milczał – niebo było czyste – owad tylko, wywołany słońcem do życia, brzęczał, gromadami unosząc się w powietrzu.
Po krótkim spoczynku na konie siedli znowu… Stary się do chłopca zwrócił.
– O strzałach, o krwi, o niczym ani słowa tam… Najlepiej byś nie mówił nic i niemego udawał… Niemcami oni nas tam zowią – choć my ich język rozumiemy… Słuchaj, co gadać będą, zda się to zawsze – ale udawaj, że ci ta mowa obca… Tak lepiej – milczeć.
Spojrzał nań czekając, by mu Gerda oczyma odpowiedział. Jechali dalej a dalej. Słońce już się z wolna spuszczać zaczynało ku zachodowi. Brzeg rzeki wyniosły coraz się zniżał, wilgotniejsze otaczało ich powietrze – cień zalegał boru ściany – gdy w dali, nad zaroślami, pokazał się słup dymu siny…
Stary zobaczywszy go drgnął z radości czy niepokoju – chłopak też weń oczy wlepił i zwolnili koniom biegu.
Dokoła się las rozlegał 31 31 rozlegać się – tu: rozciągać się. [przypis edytorski]
stary, wysoki, gęsty, a łąka nad rzeką zwężała, płynącą ścieśnionym korytem. – W prawo otwarła się łąka, dokoła zasiekami drzew zrąbanych otoczona… Poza nią z szałasów jakichś, chałup z drzewa i chrustu, opasanych tynami 32 32 tyna a. tyn (daw.) – ogrodzenie drewniane, z gałęzi a. belek. [przypis edytorski]
wysokimi – dobywał się ów słup siny… Zbliżając się ku budom, coraz je lepiej rozeznać można było.
U brzegu, podniesionego trochę, rzeki stały w prostokąt szczelnie zewsząd zamknięte. Od łąki odgradzały je kłody drzew i tyny, pokopane doły i powbijane pale. Na jednym z nich tkwiła zawieszona biała, od deszczów 33 33 od deszczów wypłukana – dziś: przez deszcze wypłukana. [przypis edytorski]
wypłukana, od słońca zwapniała czaszka końska.
Dachy pokryte były kawałami dartymi drzewa, wiszarem 34 34 wiszar – kożuch roślin (czyli pło ), trzcin i paproci, porastających torfowisko położone na stromym zboczu; torfowisko wiszące. [przypis edytorski]
i gałęźmi – ściany w słupy z chrustu plecione. W pośrodku tylko z kłód ogromnych w zrąb 35 35 w zrąb – daw. technika wznoszenia zabudowań polegająca na wypełnianiu drzewem lub innymi materiałami ustawionego uprzednio szkieletu z potężnych belek. [przypis edytorski]
zbudowana wznosiła się chałupa-dwór, do której szopy wkoło przytykały, z nią razem obejście tworząc, w środku którego małe znajdowało się podwórze.
Dojeżdżając, rudy podróżny zwolnił koniowi biegu – oczyma szukając, czy kogo nie zobaczy. Nie widać było żywej duszy. Wahał się jeszcze, jak dać znać o sobie, gdy u brzegu rzeki, na ogromnym, zbłąkanym tu od wieków kamieniu, ujrzał siedzącego starca, który niepostrzeżony od dawna go śledził oczyma.
Ubrany był cały w bieli, nic nie mając na sobie oprócz odzieży z płótna grubego. Nogi miał bose, głowę siwą nieokrytą. Ogromna, długa do pasa broda piersi mu osłaniała. Biały wysoki kij trzymał w ręku. Koszulę na wierzch włożoną i do kolan spadającą obejmował pas czerwony. Żadnej zresztą nie miał ani ozdoby, ni broni. U nóg jego dwa psy leżały do wilków podobne – zaczajone, przypadłe do ziemi, oczyma krwawymi wiodące za podróżnymi… Drgały leżąc… i czekając, kiedy się rzucą.
Twarz starca spokojna była i poważna, ogorzała, ze skórą jakby spękaną, tak ją fałdy i marszczki pokryły całą siecią gęstą. Nad oczyma siwymi dwa krzaki bujnych brwi sterczały najeżone. Suchą szyję, którą obnażoną widać było spod koszuli, jak twarz pokrajaną, brunatną – niby węże sine oplatały żyły pod skórą nabrzmiałe.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Stara baśń, tom pierwszy»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Stara baśń, tom pierwszy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Stara baśń, tom pierwszy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.